Szukaj
Close this search box.

Powrót na Bałkany po rocznej przerwie. Podróż w trakcie pandemii

Udało się! W końcu, po roku, wróciliśmy na Bałkany. Każda, dotychczasowa podróż cieszyła nas tak samo. Ale z tą związanych było jeszcze więcej emocji. Zarówno tych pozytywnych, jak i nieco negatywnych. Choć może powinniśmy napisać, że po prostu mieliśmy różne obawy. Czy uda nam się zrealizować plan? Czy nie będzie problemu z przekraczaniem granic? Jak Bałkany zmieniły się w trakcie pandemii? Szybko, bo już pierwszego dnia okazało się, że Bałkany stoją przed nami otworem. W przenośni i dosłownie.


Ale zanim o podróży…

…pogadajmy o tym, jak się do niej przygotowywaliśmy. Kto śledził nas w social mediach, ten wie, że na początku maja zaszczepiliśmy się preparatem Johnson&Johnson, w ramach akcji Zaszczep się w majówkę. Decyzję podjęliśmy dość spontanicznie, przeprowadzając prostą kalkulację. Na Bałkany mieliśmy wyjechać 20 maja. Przez internet zapisaliśmy się na szczepienie na 13 maja. Większość państw wymagała i wciąż wymaga 14-dniowego okresu pomiędzy przybyciem do danego kraju, a przyjęciem ostatniej (jak w przypadku J&J jednej) dawki szczepionki. Ponieważ nie chcieliśmy wykonywać testów PCR, 2 maja ustawiliśmy się ok. godziny 6 w kolejce na Placu Bankowym w Warszawie. Po 12 byliśmy już zaszczepieni. Dzięki temu mieliśmy pewność, że po 20 maja nie powinniśmy mieć problemów z przekraczaniem granic w tych krajach, które uznają szczepienia.

Wybór państw

Podczas tej podróży postanowiliśmy skupić się na krajach, które do tej pory traktowaliśmy odrobinę po macoszemu. Dlatego wybraliśmy wschodnią część półwyspu z Serbią, Bułgarią i Grecją. Tu jednak zaczął pojawiać się mały zgrzyt. Na tydzień przed wyjazdem otrzymaliśmy informację, że Serbia nie uznaje szczepień… wykonanych poza Serbią. W efekcie mieliśmy wizję, że przez kraj ten będziemy mogli przejechać w ramach 12-godzinnego tranzytu. Oczywiście dochodziły do nas słuchy, że rozporządzenie to jedno, a życie to drugie. Dlatego mieliśmy dwa plany. Główny zakładał, że zostajemy w Serbii na 2-3 dni. Awaryjny natomiast, że jedynie tamtędy przejeżdżamy bez zatrzymywania na nocleg. W przypadku Bułgarii i Grecji sprawa była prosta – obie uznawały zaświadczenia o zaszczepieniu. Aczkolwiek tu mieliśmy kolejną zagadkę. Bowiem w połowie maja dostępne było w IKP dość lakoniczne zaświadczenie o przyjęciu szczepienia, na którym nie było nawet informacji… jaki preparat się przyjęło. Uznaliśmy jednak, że świstek ten wraz z kartonikiem, jaki dostaliśmy podczas szczepienia, powinien być wystarczający. Ale stuprocentowej pewności nie mieliśmy.

morze

Podróż na Bałkany w trakcie pandemii? No problem!

Z domu wyjechaliśmy późnym popołudniem 19 maja. Pierwszy nocleg mieliśmy zaplanowany w okolicach Szczyrku. 20 maja odebraliśmy z Bielska-Białej namiot dachowy i ruszyliśmy na południe. Pierwsza granica, ze Słowacją, zero kontroli. Następnie wjazd do Węgier – tu pogranicznik zapytał się, gdzie jedziemy i czy tranzytem. Nie otrzymaliśmy nalepki z napisem „transit”, ani informacji, że mamy się poruszać wyznaczonymi korytarzami (dostępnymi na stronie: police.hu). Następnie dotarliśmy do Serbii. Zdecydowaliśmy się na skorzystanie z przejścia granicznego Röszke-Horgos. Wiedzieliśmy, że czas oczekiwania jest tam dłuższy niż na przejściu Tompa-Kelebia, ale doliczając dojazd do tej drugiej, wyszłoby nam na to samo (czas oczekiwania na węgierskich przejściach granicznych znajdziecie na stronie police.hu w wersji angielskiej, u dołu strony). Pojawił się dreszczyk emocji związany z tym, w jaki sposób zostanie przeprowadzona kontrola. W skrócie wyglądało to tak. Pograniczniczka wzięła od nas paszporty. Po chwili zapytała się, jakie mamy plany. Zaczęliśmy wymieniać miejsca, jakie chcemy odwiedzić. Poprosiła nas o wynik testu PCR. Zgodnie z prawdą powiedzieliśmy, że go nie mamy, ale za to jesteśmy zaszczepieni. Jesteście zaszczepieni? Aha, to super. Możecie jechać. Nie chciała nawet zobaczyć świstka z IKP, ani żadnego innego dokumentu. W ten sposób mogliśmy spędzić kilka dni w Serbii.

namiot

Serbia

W Serbii mieliśmy kilka miejsc do odhaczenia. Pierwszym punktem naszej trasy był Zlatibor i działająca tam już od roku Gold Gondola – najdłuższa na świecie kolej gondolowa. Plan był prosty. Przejazd gondolą, a później rowerowa wycieczka w cudownych, zlatiborskich okolicznościach przyrody. Perfekcyjna pogoda i krajobrazy były dobrym wstępem do dalszej podróży. Następnym punktem było zdobycie najwyższego szczytu Serbii. Midżur (Midžor) zafundował nam krokusowe połacie, rozległe widoki i… z racji rozpoczęcia trekkingu po godzinie 14, możliwością cieszenia się ze zdobycia jego wierzchołka w samotności. Wizyta w tej części Serbii pozwoliła nam również na nacieszenie się Starą Planiną, którą jeszcze w trakcie tej podróży mieliśmy odwiedzić.

Serbia

Serbia

Serbia

Bułgaria

Tak się złożyło, że w tym roku przeczytałam dwie, świetne książki o Bułgarii. Zainspirowana nimi byłam dosłownie i w przenośni głodna tego kraju. Dlatego też mieliśmy względem Bułgarii sporo ambitnych planów. Ale zanim o planach, musieliśmy się tam dostać. Wybraliśmy niewielkie przejście graniczne na wysokości miasta Zaječar (przejście Vrashka chuka). Tam serbski pogranicznik chciał od nas łapówkę za to, że trzepał nam auto 30 min, a nie 3 godziny. Ostatecznie nic nie dostał i puścił nas dalej. Bułgarzy – pogranicznik i lekarz trochę się zawiesili na świstku z IKP. Nie mogli rozgryźć, o co chodziło z napisem 1 dawka z 1. W końcu się nas zapytali, jaką szczepionkę przyjęliśmy. Kiedy im powiedzieliśmy, że J&J, zaczęli się śmiać i stwierdzili, że możemy jechać dalej. A co było później? Bełogradczik, niezwykłe krasowe jaskinie, pomniki i szlaki Starej Planiny, a także dłuższy, bo kilkudniowy pobyt w Rodopach. Tam Marek testował bike parkowe trasy, ja biegałam, a wspólnie odkrywaliśmy widokowe szlaki i liczne wodospady. Rodopy jednak dość szybko dały nam do zrozumienia, że trzeba tam przyjechać na tydzień albo dwa, by zrealizować wszystkie ciekawe trasy oraz zobaczyć najbardziej spektakularne miejsca.

Bałkany

Buzludza

Bałkany

Bałkany

Bałkany

Grecja

Nie da się ukryć, że Grecję odwiedzaliśmy najrzadziej. W sumie… byliśmy w niej dwa razy. Ponieważ nasze urlopy nie były z gumy, mogliśmy się skupić jedynie na małym jej fragmencie. Dlatego postawiliśmy na okolice Salonik i Olimpu. Wjazd do tego kraju wiązał się z wypełnieniem (minimum 24 godziny przed) formularza PFL dostępnego na oficjalnej, rządowej stronie. Do wyboru mieliśmy dwa przejścia graniczne, w tym położone nieopodal Melnika Kulata-Promachonas. Wybraliśmy kiepski dzień na przejazd pomiędzy krajami. Bowiem był to piątek, gdy tłumy Bułgarów i Rumunów wyruszały na weekend nad morzem. W kolejce staliśmy ok. 1 godz. 40 min. Na przejściu granicznym panowało straszne zamieszanie. Ale my byliśmy kontrolowani jakieś 30 sekund. Nikt nie chciał skanować naszych QR-kodów, jakie są generowane po wypełnieniu formularza PFL (otrzymuje się go na maila o północy w dniu, w jakim zaznaczyło się, że będzie się wjeżdżać do Grecji). Pogranicznik przeanalizował świstki z IKP, spojrzał na paszporty i życzył nam miłego pobytu. Jeszcze tego samego dnia chcieliśmy dotrzeć pod Olimp, jednak szybka analiza radarów pogodowych sprawiła, że… wylądowaliśmy na Sithoni, czyli środkowym półwyspie wchodzącym w skład Chalkidiki. Na okolice Salonik i Olimpu przyszedł czas nieco później. W sumie spędziliśmy w Grecji tydzień.

Grecja

Grecja

Bałkany

Saloniki

Bałkany

Droga powrotna Bałkany -> Polska

We wstępnych planach rozważaliśmy powrót przez praktycznie cały półwysep, czyli Macedonię Północną, Albanię, Czarnogórę i Chorwację. Ponieważ nasz pobyt w Grecji odrobinę się przedłużył, zrezygnowaliśmy z tego pomysłu i wracaliśmy do Polski przez te same kraje, czyli Bułgarię, Serbię, Węgry i Słowację. W dwóch pierwszych państwach mieliśmy wygospodarowany czas na zwiedzanie i relaks. Były więc kąpiele w termalnych źródłach Rupite oraz degustacja wina w Melniku, spacer po Widynie czy przejazd po serbskiej stronie Żelaznych Wrót Dunaju. Powrót do kraju przeciągaliśmy na tyle, na ile było to możliwe. Do kraju wróciliśmy 7 czerwca, po 19 dniach w podróży.

Rupite

Bałkany

Podsumowanie podróży w czasie pandemii

Gdyby przyjąć za pewnik to, co piszą nasze rodzime ambasady, media itd., to generalnie nigdzie byśmy nie pojechali. Chaos informacyjny cały czas jest duży. Na facebookowych grupach podróżniczych jest podobnie. Dlatego mamy jedną radę. Jeśli chcecie jechać w podróż na Bałkany (lub gdziekolwiek indziej), to po prostu się w nią wybierzcie. Jasne, teraz trzeba się do tego odrobinę lepiej przygotować, np. zabrać odrobinę więcej dokumentów (oprócz dowodu osobistego/paszportu, również zaświadczenie o szczepieniu/wykonaniu testu PCR etc.). Ale z naszego doświadczenia, turyści są mile widziani (no dobra, może poza Węgrami) i raczej nikt się ich zbytnio o nic nie czepia. Może to było nasze szczęście, a może po prostu tak jest. Warto się o tym samemu przekonać. Jeśli zaś chodzi o podróżowanie po Serbii, Bułgarii i Grecji, to nie różniło się ono zbytnio od tego, jak wyglądało to przed pandemią. W Serbii i Bułgarii maseczki wymagane są w zamkniętych pomieszczeniach (sklepy, stacje benzynowe), ale w restauracjach oczywiście nie. W Grecji, podczas naszego pobytu obowiązywała godzina policyjna od 00:30 do 5 rano oraz trzeba było nosić maseczki w każdej przestrzeni publicznej, również tej na zewnątrz (w dużych miastach było to przestrzegane, w mniejszych miejscowościach raczej średnio). Przełom maja i czerwca był też o tyle dobrym terminem, że w wielu miejscach byliśmy jedynymi, zagranicznymi turystami. A w niektórych miejscach po prostu byliśmy całkiem sami. Dla nas – idealnie.

rowery

Razem z nami podróżowała również nasza Mapa Zdrapka Bałkany, na której na bieżąco zdrapywaliśmy kolejne odwiedzone punkty. Pomimo, że tych zaliczonych miejsc mamy coraz więcej, to wciąż lista tych do odwiedzenia jest całkiem pokaźna i już myślimy o kolejnych podróżach! 😉

Zobacz również

Jedna odpowiedź

  1. I teraz przez Ciebie mam zagwozdkę co zrobić z Serbią! Jest duża szansa, że jednak Serbowie będą wymagać testów również w lipcu i również dla zaszczepionych. Wam się udało, ale słyszałem też o osobach, które przedłużyły sobie pobyt w tym kraju poza okres tranzytu i miały spore nieprzyjemności przy wyjeździe, łącznie z nakładanymi karami. I co teraz zrobić? Zaryzykować, czy wybrać kraj, gdzie nie ma takich problemów? Kurde, a czasu coraz mniej… Najgorsze jest to, że tę decyzję muszę podjąć przed wyjazdem, jak zaplanuję trasę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.