Ci, którzy obserwują fb oraz Instagram wiedzą, że wczoraj wzięłam udział w Biegu na Piątkę, który odbywał się równolegle do 36. PZU Maratonu Warszawskiego. Był to mój biegowy debiut na tego typu imprezie, ale już wiem, że nie będzie to ostatni raz. Biegowy apetyt rośnie w miarę jedzenie i na oku mam już bieg na 10km oraz półmaraton. Ale te plany raczej będę realizować w przyszłym roku.
W tym, będę dalej trenować i dążyć do wyznaczonych przez siebie celów. Bo nie samymi Bałkanami żyje człowiek i na co dzień powinien znajdować dla siebie coś, co go motywuje, cieszy, sprawia przyjemność. Dla mnie czymś takim jest sport, a przede wszystkim bieganie i rower 🙂 Wczoraj naładowałam swój organizm toną endorfin, bo oprócz biegu na 5km, zafundowaliśmy sobie z Markiem i jego rodzicami trasę rowerową na 50km. To tyle tej prywaty, w następnych wpisach wracamy do bardziej podróżniczych tematów. A póki co zapraszam Was na zdjęcia z wczoraj wykonane przez Marka, bo jak wiadomo bieganie z lustrzanką może spowalniać!
Na parę minut przed startem
Yared Shegumo, zwycięzca Maratonu Warszawskiego z 2013 roku, tym razem biegł na Piątkę
Przemysław Babiarz jako komentator sprawdzał się całkiem dobrze
Zanim ja zdążyłam przebić się i znaleźć w połowie mostu, to Yared już biegł w drugą stronę 😉 Tu jeszcze na początku biegu.
Meta była na płycie stadionu, co jak dla mnie było chyba największą atrakcją biegu. Tu Markowi udało się mnie nawet wyłapać, choć jak sam stwierdził, ciężko mnie było dostrzec zza wyższych biegaczy.
Oczywiście na płycie stadionu finiszowali również maratończycy
A na koniec pamiątkowe zdjęcie z Natalią, która była moją biegową przewodniczką podczas Biegu na Piątkę 🙂
PS. Bardzo żałowałam, że nie mam zrobionej blogowej koszulki, gdyż podczas biegu można było zobaczyć koszulkowe reklamy wielu fundacji, organizacji, grup biegowych itp. Choć dla mnie hitem była koszulka pewnego jegomościa. Była w kolorze czarnym, a na niej widniał biały napis: „Biegam w czarnym, bo to jest pogrzeb moich słabości”. Nic dodać, nic ująć 😀
PS. Dla ciekawskich: mój czas netto 26min54sec, czas brutto 29min03sec
14 odpowiedzi
to ja może zadam głupie pytanie (ale do tej pory biegłam raz w życiu w jakimś biegu i przez najbliższy rok na pewno nie pobiegnę w żadnym innym 🙂 ) czym się różni czas netto od brutto?
Netto – od momentu przekroczenia linii startu aż do przekroczenia linii mety
Brutto – od momentu sygnału startowego do przekroczenia linii mety
aaaa no dobra, tak coś podejrzewałam, ale się wolałam dopytać 🙂
co by nie było podziwiam…mnie prawie zabił bieg na 500m 😀
Nie martw się, ja też do niedawna nie wiedziałam o co chodzi z tymi dwoma pomiarami 😉
A co do dystansów, to jak bez przygotowania bym biegła te 5km, to prawdopodobnie padłabym gdzieś w połowie i resztę drogi pokonywałabym czołgając się.
Jak super!
Nigdy nie lubiłam biegać, ale potrafię sobie wyobrazić jaka to satysfakcja dobiec do mety.
Gratulacje :))
Dotarcie do mety, a także zaskoczenie samej siebie, ze pobiegłam szybciej niż zakładałam, to były najcudowniejsze rzeczy wczorajszego dnia. Biegać nie muszą wszyscy, ważne by znajdować to, co sprawia nam przyjemność 🙂
Jaki ładny medal. Gratuluję|!
Medal super, a warto dodać, że bieg odbywał się na Moście Poniatowskiego, w ramach uczczenia jego 100 lat 🙂
Gratulacje! Piękny czas 🙂 Gdyby mój Małżon-maratończyk nie zaplanował w tym roku startów inaczej niż dotychczas, na pewno byśmy się spotkały 😉 Zdzierałabym gardło podczas Twego finiszu 😀
P.S. Ja swoją pierwszą 'dychę” mam już za sobą, polecam 🙂
O proszę,no to będzie okazja by się spotkać przy innym biegu 😉
Ja jakieś 2-3lat temu biegałam i dyche i dłuższe dystanse ale przerwa doprowadziła do tego,że zaczynam od nowa.Ale nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło;-)
Recydywa znaczy 😛
Zatem, do zobaczenia na biegowych ścieżkach 😉
Naprawdę podziwiam 🙂
Zresztą rower uważam za świetny sport 😉
Podziwiać należy wczorajszych maratonczyków;-) Ja potraktowałam bieg jako sprawdzenie siebie,sprawdzanie jak to jest pobiec w takiej masowej imprezie oraz dobrą zabawę.Zabawa ta dała mi sporo do myślenia i teraz pojawiają się biegowe cele na następny rok:-)
Też czasem biegam.
Do ubikacji – jak mnie przypili…