Mariovo to jeden z rzadziej zaludnionych i mniej znanych regionów Macedonii Północnej. Rozciąga się pomiędzy trzema pasmami górskimi, na południu kraju, tuż przy granicy z Grecją. Słynie z zachwycających krajobrazów, uroczych kanionów, ciekawych formacji skalnych, pasterskich wiosek, monastyrów i rozległych przestrzeni. Do Mariova wybraliśmy się w ramach jednodniowej wycieczki ze Skopje. Prawda jest jednak taka, że jeden dzień to stanowczo za mało, by poznać ten region.
Mariovo – mało kto tam zagląda
Igor, może polecisz nam jakieś ciekawe, mało znane miejsce, gdzie moglibyśmy się wybrać? – takie pytanie zadaliśmy naszemu macedońskiemu znajomemu. Hm… Mariovo – byliście tam? Pewnie nie, bo mało osób tam zagląda i mało osób wie, że jest tam cokolwiek ciekawego. – odparł Igor. Szybko pokazał nam na mapie, gdzie rozciąga się ten region oraz, gdzie się wybrać. Mariovo dzieli się na dwie części – bitolską i prilepską. Zarówno z Bitoli, jak i Prilepu prowadzą do niego drogi. I choć na mapie wyglądają na dość główne, to w rzeczywistości okazuje się, że nie do końca tak jest. Ale do tej kwestii jeszcze wrócimy. Mariovo obejmuje obszar o powierzchni 1400 km². Co ciekawe, zamieszkuje go raptem 800 osób. To czyni go najrzadziej zaludnionym regionem Macedonii Północnej. W dużej mierze ma formę rozległego płaskowyżu, otoczonego masywami gór Selecka, Kozuf i Nidze. Przez Mariovo płynie rzeka Crna, która tworzy kanion o długości 100 km (najdłuższy w całym kraju). Nie jest to jednak jedyny kanion, jaki znajdziecie w tym zakątku Macedonii Północnej. Na malowniczość tego regiony wpływa jego odludny charakter, opuszczone, pasterskie wioski z kamiennymi domami oraz połączenie ogromnych, pustych przestrzeni z dominującymi na horyzoncie imponującymi górami.
Nie tylko piękne krajobrazy
Mariovo to nie tylko piękne krajobrazy, ale również całkiem ciekawa historia. Region ten mógł się cieszyć sporą autonomią za czasów Imperium Osmańskiego. Kiedyś nie było tu aż tak odludnie. Na terenie Mariova znajdowało się bowiem 28 mniejszych i większych wiosek. Co ciekawe, po II wojnie światowej odnotowano tu… najwyższy wskaźnik urodzeń. Z czasem jednak, mieszkańcy zaczęli przenosić się do większych miast i z roku na rok wioski zaczęły pustoszeć. Obecnie macie szansę spotkać tu pojedynczych turystów i pojedynczych mieszkańców. Ale gwarantujemy Wam, że nawet w szczycie sezonu nie traficie tam na tłumy.
Legenda o nazwie Mariovo
Z Mariovem, a dokładniej z samą nazwą, wiąże się pewna całkiem romantyczna, miejscowa legenda. Otóż, za czasów Imperium Osmańskiego, pewien turecki bej chciał poślubić pochodzącą z tego regionu piękną dziewczynę o imieniu Maria. Dziewczyna długo odrzucała zaloty Turka. Ostatecznie zgodziła się zostać jego żoną. Pod jednym warunkiem. Bej miał nie dopuścić do islamizacji tych ziem; zakazać budowy meczetów oraz osiedlania się innych Turków. Zakochany mężczyzna przystał na ten układ. Dzięki temu, obszar ten nie został poddany islamizacji. Natomiast na cześć mądrej i roztropnej Marii, cały region nazwano Mariovo.
Mariovo Bitolskie
Igor w szczególności polecał nam trasę biegnącą z Bitoli ku maleńkiej wiosce Zovich, przy której znajduje się piękny, kamienny most. Z miasta wiedzie w głąb Mariova droga R1311. Jest to asfaltowa szosa, o w miarę dobrej nawierzchni. Ma typowo górskich charakter, więc możecie liczyć na sporo serpentyn i sporo widoków. Na dłużej zatrzymujemy się przy serpentynach, które schodzą ku kanionowi Crnej Reki. Widoki – pierwsza klasa. Po przejechaniu na drugą stronę rzeki, droga znów stromo wspina się powyżej kanionu.
Kamienny most Zovich
Po kilku minutach jazdy i wyjechaniu z powrotem na płaskowyż, skręcamy w lewo ku maleńkiemu przysiółkowi Zovich. To właśnie tam znajduje się kamienny most, przerzucony nad niewielką rzeką Gradeshka, tworzącą w tym miejscu malowniczy kanion. Auto zostawiamy obok niedziałającej w listopadzie restauracji, znajdującej się w centrum wioski. Ponieważ jest sobota, oprócz nas dotarło tam kilka innych osób. Do mostu prowadzi krótki szlak, który wije się w dół, ku kanionowi. Most rzeczywiście jest prześliczny. Oparty jest na wielkich składach, stojących po obu stronach rzeki. Co ciekawe, jeszcze do 1950 roku w miejscu tym stał… drewniany most. Według relacji mieszkańców, załamał się pod ciężarem wozu zaprzęgniętego w woły, należącego do jegomościa zwanego Trajkoski Veljko. Drewniana konstrukcja nie wytrzymała, a mężczyzna, wraz ze zwierzakami spadł do kanionu. Miał dużo szczęści, gdyż w stojącym nad rzeką młynie przebywał młynarz, który ruszył mu na ratunek. Veljko trafił do szpitala w Bitoli i choć skończył jako osoba niepełnosprawna, to dożył późnej starości. Mieszkańcy wsi postanowili odbudować most, ale tym razem postawili na kamienną konstrukcję. Budowa ukończona została 1956 roku.
Spacer po okolicach Zovich
W okolicy mostu spędzamy dłuższą chwilę. Miejsce to ma w sobie coś magicznego. Człowiek po prostu chce tam być i podziwiać jego architekturę oraz naturalne piękno kanionu. Co ciekawe, na jednej skał wznoszących się przed mostem znajduje się mały fresk przedstawiający św. Jerzego. Datowany jest na 1925 rok. Oprócz tego, obok mostu zobaczycie młyn. Przez Zovich, jak i sam most, przebiega szlak rowerowy. Idziemy nim na krótki spacer, by spojrzeć na okolicę z nieco bardziej rozległej perspektywy. Przy okazji dostrzegamy, że od strony Grecji nadciągają ciemne, złowrogo wyglądające chmury. Po 15 minutach zaczynają spadać pierwsze krople deszczu, które skłaniają nas do powrotu do samochodu. Kiedy do niego docieramy, zaczyna mocniej padać. Za to po kolejnych 10 minutach, kiedy jedziemy w stronę głównej szosy, pojawia się tęcza.
Monaster św. Atanazego
Z Zovich udajemy się jeszcze dalej na wschód ku wsi Gradešnica. Kawałek przed nią, na niewielkim wzgórzu, wznosi się monaster św. Atanazego. Jest to doskonały punkt widokowy. W szczególności, jeśli chcecie nacieszyć oczy panoramą płaskowyżu, jak i otaczających go gór. Te ostatnie skryte były częściowo za chmurami. Ale i tak całość robiła ogromne wrażenie. Warto dodać, że pomimo iż wg map google’a leży on pośrodku niczego to obecnie prowadzi do niego świeżo wyasfaltowana droga.
Mariovo Prilepskie
Choć w części bitolskiej zabawiliśmy dość długo, to postanowiliśmy jeszcze odwiedzić część prilepską Mariova. Niestety pomiędzy nimi nie ma połączenia, więc musimy zjechać z powrotem do Bitoli i stamtąd udać się w okolice Prilepu. Obieramy drogę R1107, która teoretycznie wiedzie do Kawadarci. Początkowo nawet chcemy dojechać nią do tego miasta, ale szybko okazuje się, że jest to niemożliwe. Autem terenowym – tak. Osobówką – nie. Początkowo droga jest asfaltowa. Wije się po górach, oferując naprawdę śliczne widoki. Na trasie mijamy obleganą restaurację Mariovo, przy której stoją dwa autokary. Zaglądamy na chwilę do miejscowości Manastir, a następnie jedziemy w stronę Kawadarci. Jednak nie ujechaliśmy daleko. W Vitolište asfalt się kończy i zaczyna droga, której nawet nie da się nazwać szutrową. Zawracamy i jedziemy do Etno Restoran Mariovo. Mimo sporego tłoku, udaje nam się znaleźć wolny stolik. Restauracja serwuje oczywiście bardzo lokalne dania. Ja pałaszuję pieczony ser i szopską, Marek pljeskavicę. Mariovo opuszczamy po zapadnięciu zmroku. Pomimo, że wiele nie zdążyliśmy tu zwiedzić to nawet z okien samochodu teren i góry go otaczające wydają się być bardzo ciekawe i chętnie wrócimy tu jeszcze kiedyś na jakąś konretniejszą wycieczkę.
5 odpowiedzi
Zdjęcia bardzo fajne, trafiła Wam się ciekawa pogoda. Jednak Macedonia ma nadal masę nieznanych dla mnie okolic…
Pogodę mieliśmy mocno dynamiczną. Na szczęście deszcz nas tylko przez chwilę postraszył. 😉
I to prawda, że Macedonia ma sporo takich okolic, o których raczej mało się pisze i które są mało znane. My mamy jeszcze kilka takich punktów na mapie do odhaczenia, także mamy tam po co wracać. 🙂
Nie wiem czym mnie bardziej kupiłaś- czy hasłem niezwykły czy tym, że kojarzy mi się z Beskidem Niskim- czyli jednym z ciekawszych miejsc w Polsce, bo zwykle nie ma tam tylu turystów co w innych górach (nie licząc Opawskich). Jak już Ci mówiłam, kiedys pojadę na Bałkany i założę bloga o Bałkanach, inspirowanego blogiem BAŁKANY WG RUDEJ. Buziaki. E.
Od dawna namawiam Asię, na Macedonię. Myślę, że po zdjęciach takich krajobrazów wreszcie może mi się udać, zwłaszcza, że to wcale nie za daleko na podróż samochodową w Polski.
Fenomenalne widoki! Od dłuższego czasu chodzi za nami powrót do Macedonii i tylko utwierdziłas nas w przekonaniu, że trzeba się tam wybrać bez dwóch zdań 🙂