Szukaj
Close this search box.

Kossakowski i Wojciechowska raz jeszcze

Jakiś czas temu popełniłam wpis, w którym krytykowałam dwa programy podróżnicze – jeden tworzony przez Przemka Kossakowskiego, drugi tworzony przez Martynę Wojciechowską.

Wspominałam w nim, że pogłębiają one bałkańskie stereotypy ukazując tylko niewielki, często bardzo specyficzny wycinek tamtejszej bogatej kultury. Spotkało się to z Waszym sporym odzewem i nadal wpis ten, jest jednym z częściej czytanych na blogu. Nie baliście się ze mną nie zgodzić, często krytykując moje spojrzenie i „ograniczenie” w podejściu do tematu. Obserwowałam to, co dzieje się pod artykułem i czekałam. A na co? Na dobry moment, by podzielić się z Wami moją rzeczywistą opinią na temat tej dwójki podróżników. A jest ona nieco odmienna, niż ta, zaprezentowana wcześniej.

Otóż wpis „Kossakowski i Wojciechowska, czyli o pogłębianiu bałkańskich stereotypów” był formą swoistej zaczepki. Chciałam sprowokować Was do dyskusji na ciekawy temat, jakim jest kreowanie rzeczywistości w mediach oraz tworzenie stereotypów. Oczywiście głównie oberwało się mnie, ale akurat tego się spodziewałam i byłam na to psychicznie przygotowana. I nie, nie mam rozdwojenia jaźni związanego z prezentowaniem w stosunkowo krótkim czasie kompletnie różnych podejść do jednego tematu. Po prostu czasem dobrze jest zrobić małe zamieszanie, bo z chaosu potrafią powstać ciekawe rzeczy. Ale może zacznę od tego, co tak naprawdę sądzę na temat „Kobiety na krańcu świata” oraz „Szósty zmysł – Bałkany”.

Poniższe zdjęcie, okraszone jeszcze tytułem „Na Bałkanach, mimo asfaltowych dróg, nadal najbardziej popularnym pojazdem jest osiołek.”, byłoby idealnym przykładem na to, że również sami możemy pogłębiać przeróżne stereotypy krążące na temat odwiedzanych przez nas krajów. Uwieczniona na fotografii scenka, miała miejsce nad Jeziorem Ohrydzkim, przy campingu Elsani. Jednak drogą tą przemknął tylko jeden osiołek, za to samochodów bez liku. Jaki tego wniosek?

Zacznę od kobiet, bo mają pierwszeństwo. Jak wspominałam we wcześniejszym wpisie lubię programy Martyny Wojciechowskiej. Nie raz się przy nich wzruszyłam, uśmiechnęłam od uch do ucha, czy zatrzymałam na moment, by przemyśleć różne kwestie. Odcinki, które Pani Martyna poświęciła Bałkanom były bardzo dobre i ukazywały kobiety, które reprezentują wierzenia czy tradycje powoli zanikające. Tak było w przypadku zaprzysiężonych dziewic w Albanii, czy handlu dziewicami w Bułgarii, wśród niewielkiej grupy etnicznej Kalajdżów. Przede wszystkim bohaterki odcinków były ukazane w bardzo ciepły i pozytywny sposób. Choć może tradycje te szokują lub budzą nasz sprzeciw, to są one tylko niewielką częścią ogromnej całości, jaką jest bałkańska kultura. Owszem, ktoś może stwierdzić, że całe Bałkany są zacofane, ludzie tam są dziwni bo np. postanawiają wyzbyć się swej płciowości i stać się kimś innym. Ale czy można wydawać taki osąd na podstawie dwóch odcinków telewizyjnego programu, który aby przyciągnąć widzów musi oferować coś ciekawego, nietypowego, szokującego, zabawnego lub kompletnie odjechanego, by w ogóle ktoś to obejrzał? Ja to rozumiem i nie potępiam, bo obejrzałam wszystkie odcinki „Kobiety na krańcu świata” i dobrze mi z tym. Nie żałuję czasu, jaki na nie poświęciłam, bo stanowiły idealną odskocznię od często szarej rzeczywistości.

Przejdźmy teraz do Pana Przemka, któremu w poprzednim wpisie najbardziej się oberwało. Przede wszystkim wyjaśnię jedną rzecz – obejrzałam wszystkie odcinki poświęcone Bałkanom i dawno się tak dobrze nie bawiłam. Piszę to na wypadek, gdyby ktoś mi zarzucił, że krytykuję lub chwalę coś, czego nie widziałam. Generalnie dawno nie miałam okazji zapoznać się z tak dobrze i „z jajem” przygotowanej telewizyjnej serii. Pan Przemek to niewątpliwie przystojny facet, mający dużo czaru i naturalności, a do tego odwagi i determinacji, ale przede wszystkim ma bardzo dużo dystansu do samego siebie. Nie sądzę, by każdy facet był w stanie pokazać swe lęki czy słabości przed kamerami, mając z tyłu głowy świadomość, że obejrzy to ktoś więcej niż on sam. Gdyby nie to, że jestem zaręczona, to mogłabym napisać, że jest „ideałem” dla każdej podróżującej baby. Niestety nie mogę tak napisać, więc nie piszę 😉 W swej podróży przez Bałkany Pan Przemek odwiedza Rumunię, Serbię i Macedonię. W każdym z tych krajów poszukuje znachorów i uzdrowicieli oraz poddaje się ich zabiegom. Upuszczanie krwi, podcinanie języka, picie podejrzanych naparów – to tylko niektóre rzeczy, które na własnej skórze i niektórych częściach ciała testuje Pan Przemek. Czasami jest strasznie, czasami zabawnie ale niewątpliwie ciekawie. Bo szary obywatel, raczej nie będzie miał środków ani odwagi, by w trakcie podróży testować ofertę bałkańskich znachorów. Z wypiekami na twarzy oglądałam kolejne odcinki i powiem szczerze byłam cholernie zawiedziona, kiedy seria się skończyła. Niestety już serie poświęcone Ukrainie i Rosji nieco mniej mnie wciągnęły, ale nie twierdzę, że są gorsze, a po prostu inne.

I znów może znaleźć się ktoś, kto powie, że Bałkany są zacofane, bo ludzie często bardziej niż w tradycyjną medycynę wierzą tam w znachorów i innych uzdrowicieli. Z drugiej strony, ile razy słyszeliście o tym, że ktoś w Polsce, zdesperowany z powodu niemożności wyleczenia siebie lub kogoś bliskiego, poszukuje alternatywnych sposobów odzyskania zdrowia? Łatwo jest generalizować, trudniej zgłębić temat, w szczególności, jak temat bezpośrednio nas nie dotyczy lub zbytnio nie interesuje.

Tak czy inaczej oba programy są według mnie godne polecenia i poświęcenia im czasu. Ale, czy należy je traktować jako programy podróżnicze? Ja bym je nazwała socjologiczno – podróżniczymi, bo tak naprawdę wyprawa do danego kraju jest tłem (głównie kulturowym. społecznym), natomiast głównym elementem jest poznawanie ludzi, ich wierzeń, kultury, doświadczeń, spojrzenia na świat. Ani Pani Martyna, ani Pan Przemek nie skupiają się na turystycznych walorach odwiedzanych krajów, natomiast ukazują historie, których większość turystów nie dostrzegłaby lub nawet nie miałaby szansy do nich dotrzeć. W ten oto sposób możemy spojrzeć na różne regiony świata i Europy w zupełnie inny sposób. Ale czy pogłębia on jakiekolwiek stereotypy? Absolutnie nie. Bo pamiętajcie, że do wszystkiego, również do tego tego, co oglądamy na ekranach komputerów lub telewizorów, należy mieć zdrowy dystans 🙂

PS. A na koniec podrzucam Wam linka do mojego ulubionego odcinka z serii „6 Zmysł. Bałkany”. Dowiecie się z niego, dlaczego należy umieć się opanować, w szczególności w sytuacji, gdy cygańska królowa macha Wam nad głową dwoma mieczami. Miłego oglądania 😉

http://player.pl/programy-online/kossakowski-szosty-zmysl-balkany-odcinki,2020/odcinek-4,magiczne-spotkanie-w-palacu,S00E04,27457.html

PS.1 Chciałabym, abyście wrócili na chwilę do zdjęcia, które zamieściłam na początku tego wpisu i zastanowili się, ile razy wiedzieliście w gazetach lub na blogach, tendencyjne i oparte na stereotypach wpisy. Z mojego dotychczasowego doświadczenia wynika, że my blogerzy bardzo często popełniamy błąd opisywania czegoś tylko z jednej strony. Podpadły nam drogi w Albanii? To napiszemy tylko o ich fatalnym stanie, nie wspominając ani słowem o tym, ile nowych tras powstaje w tym kraju. Zatruliśmy się podczas pobytu w Nepalu? Nie wspomnimy o tym, że nie zachowaliśmy zasad zdrowego rozsądku i zjedliśmy coś z niepewnego źródła. Itd. itd. W ten sposób my, jako internetowa opinia publiczna również pięknie pogłębiamy przeróżne stereotypy czy obiegowe opinie, które niejednokrotnie mają większy i bardziej złożony wymiar. Ale temu zjawisku poświecę osobny wpis.

Zapisz

Zobacz również

11 odpowiedzi

  1. Stereotyp staje się drugą „skórą”, która żyje własnym życiem i bardzo trudno jest go zmienić . Przywykliśmy do „głodującej” Afryki i „slamsów” w Brazylii, a także „zacofania” Rumunii. Oczywiście wszystko to tam znajdziemy, ale równocześnie znajdziemy piękno, kulturę, wspaniałe drogi i miłych uczynnych ludzi. Z podróżami oraz ich opisywaniem jest dokładnie tak, jak ze szklanką do połowy pełną lub w połowie pustą, ile osób, odczuć , to tyle zdań.Trzeba być bardzo obiektywnym obserwatorem żeby swojego widzenia nie narzucić innym, ale żeby zachęcić, a nie zniechęcić do wyrobienia sobie własnego spojrzenia. Skupiając się czasami na jakimś drobiazgu możemy zgubić ogląd całości.Bolą nas stereotypy wypowiadane na temat Polaków, a zatem uważajmy z ferowaniem wyroków o innych nacjach, krajach, a szczególnie o ich zacofaniu.To co my odbieramy czasami jako „zacofanie” może być pokłosiem kultury, tradycji ludzi żyjących w innych warunkach w innej rzeczywistości. Nie ma jednego wyznacznika szczęscia, jak również jednego wyznacznika biedy. Czy Eskimos mający 50 psów, a nie posiadający najnowszego laptopa jest biedny i zacofany, czy szczęśliwy i biogaty?
    Pozdrawiam Mzag

    1. Nie można się z Tobą nie zgodzić. Sami kreujemy rzeczywistość. Pisząc czy opowiadając o kraju, w którym nasz odbiorca/rozmówca nie był, wpływamy na jego wyobrażenie o danym miejscu. Dopóki sam nie sprawdzi na własnej skórze, to nie będzie wiedział, czy rzeczywiście drogi w Albanii są beznadziejne, a w Rumunii wszystkich okradają. Oczywiście, można opisywać swoje przeżycia i doświadczenia (subiektywnie), ale należy też pokazywać rzetelnie to, co dany kraj sobą reprezentuje, czyli dwie strony tego samego medalu. Wtedy mamy szansę być traktowani poważnie i bardziej jak ekspert.

    2. O właśnie! To jest to przyzwyczajenie do stereotypów. Mieszkając w Kenii musiałam bardzo zrewidować poglądy na temat afrykańskich dzieciaczków z wzdętymi brzuszkami i ogólnie biednych ludzi. Okazało się, że większość mieszka w murowanych domach, wielu Kenijczyków ma samochody, telewizory, telefony, ba! oni przez te telefony płacą w sklepach za zakupy i u fryzjera. Ale turystom i w telewizji pokazuje się masajskie osady, gdzie mężczyźni opatuleni w czerwone koce podskakują z dzidami w rękach. A Masajowie to przecież tylko mały procent ludności Kenii i nie wszyscy żyją już w sposób tradycyjny (czy tam „zacofany”).

  2. No, rzeczywiście te programy nie są podróżnicze, tylko raczej socjologiczno-podróżnicze. Ja raczej nie przepadam za tego typu programami, bo lepszym źródłem bałkańskich informacji są m.in. blogi 😉

    1. Dla mnie tego typu programy są formą jakiejś ciekawostki, bo sama nie dotarłabym do osób, z którymi spotyka się czy Martyna, czy Przemek. Ale one z założenia nie mają pokazywać krajów całościowo, tylko mają szokować, wzbudzać skrajne emocje itd. Bo gdyby wszyscy pokazywali tylko pejzaże, turystyczne miejsca itd., to by zabrali czytelników blogerom, którzy wykonując często krecią robotę, po prostu na własną rękę promują dany kraj czy region 😉

      1. Rzecz w tym, ze zazwyczaj poczytna ciekawostka, nawet kontrowersyjna, stereotypowa czy nie do konca przemyslana, ma lepszy odbior niz rzetelny, oparty na faktach program. To sa jednak programy rozrywkowe, wiec moim zdaniem nie mozna informacji czerpac tylko z nich. Ogladajac programy o RPA tez mozna odniesc wrazenie, ze to dzika Afryka, a jednak nie do konca tak jest.

  3. Zainspirowałaś mnie, żeby kiedyś napisać coś podobnego o stereotypach panujących na temat Japonii i powielanych we wszelkiego typu programach pseudo-specjalistów. Jest ona na tyle „egzotyczna” (nie cierpię tego słowa), że zawsze można odpowiednio nagiąć fakty, żeby zainteresować czytelnika bądź widza. Większość osób ma zatem obraz Japonii albo niezwykle tradycyjnej, z gejszami grającymi na shamisenie na tle opadających płatków wiśni, albo meganowoczesnej – drapacze chmur, roboty, hotele kapsułowe, anime. Szkoda tylko, że mało kto pokazuję Japonię prawdziwą, kraj, w którym, tak jak wszędzie, większość ludzi boryka się z przyziemnymi problemami. Boli mnie, jak ludzie rzucają górnolotne słowa, próbując tłumaczyć japońskie społeczeństwo, typu „konfucjanizm”, w ogóle nie rozumiejąc jego zasad. Chcielibyśmy, żeby gdzieś tam istniał taki niewytłumaczalny Orient, kraina magii i jakoś nie chce się nam wierzyć, że w centrum Tokio można spotkać masę bezdomnych, po zajściu do mniej turystycznej dzielnicy, prędzej spotkamy ludzi sprzedających na straganach chińskie klapki niż pozłacane czarki do parzenia herbaty, a normalny Japończyk nie stołuje się w tradycyjnych restauracjach, tylko w budach z michą ciepłej zupy. Ech, takie tam przemyślenia 🙂 W każdym razie wielkie dzięki za przybliżanie nam tych prawdziwych Bałkanów i przełamywanie stereotypów – jeszcze bardziej chcę się tam kiedyś wybrać, najlepiej na dłużej.

  4. ///Chciałabym, abyście wrócili na chwilę do zdjęcia, które zamieściłam na początku tego wpisu i zastanowili się, ile razy wiedzieliście w gazetach lub na blogach, tendencyjne i oparte na stereotypach wpisy.///

    Jako, że sam mam na zdjeciu na stronie głównej osiołka należę zapewne do najtwardszych utrwalaczy stereotypów o Bałkanach. 🙂

  5. Przyznam, że nie oglądałam wszystkich odcinków „Kobiety…”, a o programie Kossakowskiego w ogóle nie słyszałam, ale ja to się wcale wszelkimi programami raczej nie interesuję, więc stąd moja niewiedza… 😉
    Natomiast zgadzam się w 100% co do utrwalania stereotypów. Żyjemy w takim pędzie, że nikt nie zastanawia się nad zgłębianiem jakiegoś tematu, ot, przeskanuje wzrokiem, a potem zajmie się czym innym… Nie ma czasu, dzisiaj podadzą w mediach to, jutro tamto, kto pamięta o czym mówiło się 2-3 tygodnie temu?
    W takim świecie przyszło nam żyć. Pełnym stereotypów i uprzedzeń, bo „nie ma czasu.”

  6. Narzekacie jak stare baby, a na tym zdjeciu co jest u góry tego postu, tym co nadaje mu sens jest osiołek czy samochód?
    Wytnijcie osiołka i zdjęcie będzie bezwartościowe.
    Za to nie będzie utrwalać stereotypu. 🙂

  7. Ci nasi tzw, „travelbryci” zawsze ukazują świat w uproszczeniu, ale fakt, gdy patrzy sie na to z przymróżeniem oka to można się dobrze pośmiać. Niestety trzeba również pamiętać o tym, że niestety nie każdy będzie miał możliwość zweryfikowania tego z rzeczywistością.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.