Szukaj
Close this search box.

Galichnik i Mavrovo w rowerowym wydaniu

Galichnik (Galicznik, Galičnik) chcieliśmy odwiedzić już od jakiegoś czasu. Zwykle jednak był nam nie po drodze lub zwyczajnie nie mieliśmy czasu. Na szczęście podczas majówki w 2019 roku udało nam się tam zawitać. A wszystko za sprawą naszych dwóch znajomych, którzy postanowili zabrać nas na rowerowy objazd Mavrova. Ponieważ znaliśmy już trochę tamte tereny, to wiedzieliśmy, że będzie epicko. Ale nie spodziewaliśmy się, że aż tak!


Jak Galichnik, to wesele!

Na pewno większość z Was kojarzy Galichnik z… weselem. Co roku, w lipcu (a dokładniej 12 lipca), ta położona na wysokości 1500 m n.p.m. górska wieś staje się swoistym, macedońskim centrum kultury i tradycji. To właśnie wtedy odbywa się Wesele w Galichniku (Galichka svadba). Według naszych znajomych z Macedonii, jak i osób z Polski, które miały możliwość wziąć w nim udział, jest to jedno z ciekawszych wydarzeń nie tylko w tym kraju, ale i na Bałkanach. Skąd wzięła się cała idea? Otóż niegdyś śluby brano tu tylko w okolicach 12 lipca (dzień św. Piotra). W efekcie, w jednym momencie ślubów i wesel mogło być nawet kilkadziesiąt. W I połowie XX w. z tradycji tej powstało całe wydarzenie, które organizowane jest aż do teraz. Podczas niego można przyjrzeć się lokalnym strojom weselnym, posłuchać muzyki czy nauczyć się tradycyjnych tańców. Jeśli chcielibyście w tym czasie przenocować w Galichniku, to z wyprzedzeniem zarezerwujcie sobie pokój. Bowiem na wesele zjeżdżają tłumy.

A co, gdy w Galichniku nie ma wesela?

Jeśli jednak nie macie ochoty na przebywanie w tłumie, wtedy lepiej odwiedźcie Galichnik w innym terminie. Zacznijmy od tego, że na stałe mieszkają tam tylko dwie osoby. Baba i Dede to stali rezydenci. Choć domów w Galichniku jest sporo, to większość z nich funkcjonuje tylko w sezonie letnim. Część z nich służy także jako domki letniskowe dla dzieci czy wnuków dawniej mieszkających tu osób. Dlatego, gdy odwiedzamy Galichnik w maju, oprócz naszej czwórki spotykamy tam tylko Babę, Dede i dwójkę ich znajomych. A, no i po okolicy wałęsało się kilka sympatycznych burków. W tym czasie wieś skąpana była w promieniach słońca, a rozciągające się z niej widoki absolutnie nas oczarowały. Oboje z Markiem zgodnie stwierdziliśmy, że w takim wydaniu Galichnik chyba najbardziej zachwyca.

Galichnik

Na rowerach przez Mavrovo

Plan

Zwykle, to my planujemy nasze rowerowe trasy. Tym razem zdaliśmy się na doświadczenie Metodiego i Micki, którzy zajmują się organizowaniem wycieczek tak rowerowych, jak i konnych czy pieszych m.in. po Mavrovie. Ich plan zakładał, że samochodami udamy się do Galichnika. Tam zostawimy nasze auto, a ich pojazd zgarnie zaprzyjaźniona z nimi właścicielka stadniny, która następnie odbierze nas znad jeziora. Zanim dotarliśmy do wsi, chcieliśmy zapłacić za bilet wstępu na teren Parku Narodowego Mavrovo. Niestety, w budynku należącym do parku nikogo nie zastaliśmy. Jeśli chcecie się poruszać po terenie Mavrova, musicie uiścić opłatę za wstęp. Większość turystów o tym zapomina lub udaje, że o tym fakcie nie wie. Można tego dokonać w Mavrovi Anovi, gdzie swoją siedzibę ma dyrekcja. Pomimo szczerych chęci tym razem się nam to nie udaje.

Mavrovo

Mavrovo

Galichnik

Znad jeziora Mavrovo do Galichnika wiedzie asfaltowa, dość stroma szosa. Początkowo prowadzi serpentynami przez las. Gdy go opuszcza, wyjeżdża na przełęcz. Przez większość zimy leży tu kilkumetrowa warstwa śniegu, przez co Galichnik jest odcięty od świata. – stwierdza Metodi. My możemy przyjrzeć się sporej zaspie, jaka jeszcze zalega na części drogi. Z przełęczy czeka nas niesamowicie widokowy zjazd do szerokiej, zielonej doliny. Po kilku minutach jazdy droga znów zaczyna się wspinać, by ostatecznie dotrzeć do Galichnika. Parkujemy na głównym placyku powyżej kościoła i amfiteatru. Po wypakowaniu rowerów przychodzi czas na filmowanie, fotografowanie i latanie dronem. Podczas całej majówki pogoda nie była dla nas łaskawa. Ale w Galichniku nie zawiodła. Było chłodno, ale pod kątem jazdy na rowerze nie było to zbyt problematyczne. Za to widoki – bajka. Zresztą, sami się przekonajcie.

Galichnik

Galichnik

Galichnik

Z Galichnika do Centrum Narciarskiego Mavrovo

Żegnamy się z Galichnikiem oraz zaparkowanym tam Loganem. Wyruszamy asfaltową szosą na przełęcz, przez którą przejeżdżaliśmy samochodami. Początkowo czeka nas przyjemny zjazd, później lekka jazda przez dolinę, a następnie dość męczący podjazd. Oczywiściec co chwilę robimy przerwy, bo widoki są tak zachwycające, że aż żal byłoby ich nie uwiecznić. Uśmiechy nie schodzą nam z twarzy i nawet pod górę pedałuje się jakoś lżej.

Galichnik

Galichnik

Mavrovo

Galichnik

Mavrovo

Mavrovo

Mavrovo

Na przełęczy na chwilę się zatrzymujemy na kolejną sesję zdjęciową. Tym razem z… śnieżną zaspą. W tym miejscu na dłuższy czas żegnamy się z asfaltową nawierzchnią. Naszym pierwszym celem jest przejazd do górnej części ośrodka narciarskiego Mavrovo. W dużej mierze jedziemy kamienistą, mniej lub bardziej wyboistą drogą, która co chwilę się wznosi i opada. widoki dalej są zachwycające, więc kolejne kilometry pokonujemy całkiem szybko.

Galichnik

Galichnik

Galichnik

Do jeziora

Z centrum narciarskiego, przez które jedynie przemykamy, jedziemy w głąb gór. Momentami teren, pod kątem ilości kamieni, robi się naprawdę wymagający. Ale po przejechaniu kolejnych kilometrów obieramy bardziej trawiastą drogę. Przez większość czasu trasa jest mocno urozmaicona, co pozwala dobrze wydatkować energią. Po serii bardziej stromych podjazdów i zjazdów oraz przejechaniu przez kilka potoczków, czeka nas dość długi zjazd do drogi biegnącej wokół Jeziora Mavrovo. Leśny dukt wije się całkiem przyjemnie w dół po buczynowym lesie. Niestety na tym odcinku trasy nie mamy już rozległych widoków.

Mavrovo

Mavrovo

Mavrovo

Mavrovo

Mavrovo

Mavrovo

Mavrovo

Mavrovo

Mavrovo

Wzdłuż Jeziora Mavrovo

Pierwotny plan zakładał, że na deser objedziemy jeszcze całe Jezioro Mavrovo dookoła. Jednak zgodnie doszliśmy wszyscy do wniosku, że ograniczymy się do przejechania odcinka dzielącego nas od Mavrova, gdzie znajduje się serce ośrodka narciarskiego. Generalnie w mojej głowie miałam wizję, że czeka nas lekka jazda po płaskim. Rzeczywistość szybko to jednak zweryfikowała. Na trasie wokół Jeziora Mavrovo czeka Was sporo, mniej lub bardziej stromych podjazdów (albo tak je odebrałam z powodu zmęczenia). Na szczęście tu znów możecie liczyć na widoki, więc przynajmniej wysiłek rekompensują górskie krajobrazy wokół. Jak możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach, wody w jeziorze nie było za dużo. Ruiny kościoła, które zwykle są zalane, teraz były łatwo dostępne. I jak widać, osuszony brzeg jeziora okazał się być doskonałym plenerem fotograficznym dla jakiejś młodej pary. Naszą wycieczkę kończymy w restauracji Glamour prowadzonej przez znajomego Metodiego i Micki. Było pysznie, więc z czystym sumieniem możemy Wam ją rekomendować.

Jezioro Mavrovo

Jezioro Mavrovo

Mavrovo

Podsumowanie

  • Naszą wycieczkę zaczęliśmy w Galichniku, a zakończyliśmy w Mavrovie.
  • W trakcie niecałych 4 godzin pokonaliśmy dystans 42 km, przy różnicy wzniesień ok. 700 m.
  • Trasa obejmowała zarówno asfaltowe, jak i szutrowe, kamieniste czy ziemne drogi.
  • W maju, w kilku miejscach musieliśmy przejeżdżać przez łachy śniegu, ale nie było ich zbyt wiele.
  • Trasa ta spokojnie nada się dla średnio-zaawansowanych rowerzystów. Jeśli przeraża Was dystans oraz pokonywanie podjazdów, możecie rozważyć wypożyczenie rowerów elektrycznych. Metodi i Micka, którzy są częścią firmy turystycznej SharOutdoors, mogą Wam rowery podrzucić np. do Mavrova, jak i towarzyszyć Wam podczas wycieczki, jako Wasi przewodnicy.

Nasza trasa:

Zobacz również

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.