Szukaj
Close this search box.

Freeride race na South Outdoor Festival, czyli Marek na podium

Ostatniego dnia South Outdoor Festival całe wydarzenie powoli przenosiło się na plażę Gjipe, gdzie po południu kończyły się ostatnie atrakcje aktywności. Jedną z nich był rowerowy zjazd pod nazwą Freeride Race. Jako że ściganie się na rowerze nie jest mi obce, to z chęcią zapisałem się na ten wyścig.

Freeride race – organizacja

Zapisy odbywały się rano na głównym terenie festiwalu w Vuno, który powoli opuszczali licznie zebrani uczetnicy. Organizacją tego wydarzenia zajmował się Bike Club Tirana, który organizuje również rowerowy Puchar Albanii zarówno w zjeździe jak i XC. Sama trasa wyścigu oddalona była o parę kilometrów, a jej start znajdował się tuż przy ostatnim parkingu dla samochodów osobowych powyżej plaży Gjipe. Aby wszyscy chętni się tam dostali zorganizowany był oficjalny przejazd rowerzystów z Vuno na miejsce startu. Niestety nie wziąłem w nim udziału ponieważ musiałem przeparkować nasz samochód w miejsce, z którego popołudniu żegnaliśmy się już z festiwalem.

Standardowo, z lekkim opóźnieniem, ale wszyscy w dobrych humorach dotarli na start trasy Freeride Race. Zapytacie się, na czym polegał ten wyścig? Był to przejazd na czas, poprowadzony drogą dojazdową z parkingu na samą plażę. Organizatorzy tłumaczyli mi, że nie są to zwyczajne zawody zjazdowe, ponieważ nie ma jak zamknąć tej trasy, ani nie ma też czasu na treningi. Wszystko zorganizowane było na potrzeby festiwalu przede wszystkim dla dobrej zabawy, a nie wyścigu w którym walczy się o każdą sekundę. Byłem w o tyle dobrej sytuacji, że 2 lata wcześniej schodziliśmy i wchodziliśmy tą samą drogą na plażę i w miarę kojarzyłem, że raczej nie czekają tam na mnie jakieś niespodzianki. Ale inne osoby zapisane na zawody, przejęte faktem, że startuję jako obsokrajowice z dalekiego kraju, starały się wytłumaczyć mi, jak wyglądały jej najtrudniejsze elementy. Ogólnie atmosfera była bardzo luźna.

Gdy sprzęt pomiarowy był już rozstawiony, a lokalni policjanci zamknęli drogę dla innych pojazdów, zaczęliśmy startować po kolei każdy według listy. Było ok. 35 zawodników oraz zawodniczek, przy czym widać było, że część ludzi startuje po raz pierwszy w życiu w jakichkolwiek zawodach rowerowych, a część to byli zawodnicy ze zjazdowego Pucharu Albanii. Gdy w końcu nadeszła chwila mojego startu, najbardziej cieszyło mnie to, że zaraz zjadę na plażę gdzie będę mógł zanurzyć się w przyjemnym morzu, ponieważ oczywiście 30-stopniowe upały nam nie odpuszczały, a w kasku i ochraniaczach dokuczały jeszcze bardziej.

Gjipe

Gjipe

Freeride race, czyli mój przejazd

3, 2, 1 … Start. Ruszyłem z kopyta, nad moją głową leciał dron, a na trasie musiałem co chwila wrzeszczeć do pieszych, którzy schodzili na plażę, aby zostawili mi trochę miejsca na przejazd. Trasa była mniej więcej taka, jak ją zapamiętałem, czyli oczywiście dużo kamieni, parę ostrzejszych zakrętów i cały czas dość łagodny spadek, co pozwalało na osiągnięcie dużej prędkości. Na bardziej płaskim odcinku próbowałem jeszcze dokręcać, ale skończyły mi się przełożenia w rowerze, więc myślę że prędkość miałem naprawdę sporą. Ogólnie zabawa była dobra, a widok szybko zbliżającej się plaży potęgował pozytywne emocje. Na linii mety czekali wszyscy, którzy zjechali wcześniej i dopingowali się nawzajem i naprawdę pomimo, że oficjalnie były to zawody, to nie było żadnego niepotrzebnego napięcia. Gdy wszyscy już zjechali nadszedł jeszcze czas na zimne piwko, orzeźwiające kąpiele oraz relaks. W międzyczasie dotarła też ruda, która skończyła swoją wycieczkę dot. produkcji oliwy, więc zalegliśmy na plaży czekając na ogłoszenie wyników. Mówiąc szczerze nawet nie wiem jaki miałem czas przejazdu, ale udało mi się załapać na trzecie miejscu na podium, z czego byłem tym bardziej zadowolony ponieważ do domu przywiozłem fajny „puchar” oraz pamiątkową bluzkę i na pewno będę miło wspominał ten dzień pomimo, że był to już koniec tej edycji South Outdoor Festivalu.

Freeride race

Freeride race

Freeride race

Freeride race

Freeride race

Freeride race

Moje wrażenia z Freeride race

Podsumowując zawody zorganizowane fajnie i na luzie, to co mnie zaciekawiło to forma zorganizowania Albańczyków, ponieważ widać że Bike Club Tirana nie tylko organizował same zawody, ale dla miejscowych również cały wyjazd na nie, czyli praktycznie wszyscy przyjechali jedną ekipą w kilka samochodów/busów, wszyscy razem bawili się dzień wcześniej na koncercie, razem nocowali w jednym miejscu i na końcu wszyscy w dobrych humorach razem zwinęli się do domu. W rozmowie z organizatorami wyszło, że u nich ten sport dopiero tak naprawdę zaczyna się rozwijać, ale już widać, że pomimo braku profesjonalnych tras i trudnego dostępu do odpowiedniego sprzętu, zainteresowanie np. Downhillem jest coraz większe. W szczególności, że praktycznie cały kraj jest mocno górzysty, więc trenować da się praktycznie wszędzie. Jeśli ktoś rozważa wybranie się do Albanii aby pojeździć trochę ostrzej na rowerze, to polecam odezwać się najpierw do Bike Club Tirana, a z pewnością podpowiedzą, gdzie najfajniej można w danym momencie pojeździć.</p.

Filmowe podsumowanie

Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.