Szukaj
Close this search box.

Bałkany 2012. Część 10 – Petrovac, Stary Bar, Ulcinj

20.04.12 Radosne burze trwają do 8 rano. Nam zapodał się tryb cichych dni, więc atmosfera generalnie jest dość gęsta. W niezbyt radosnych nastrojach ruszamy w stronę Budvy i kierujemy się dalej do Świętego Stefana. Jest to wyjątkowo charakterystyczne miejsce – wysepka (lub jak niektórzy twierdzą półwysep) połączona ze stałym lądem wąską groblą.
W całości zabudowana jest hotelami o jednolitym wyglądzie. Wysepka uwielbiana jest przez celebrytów i gwiazdy, np. Sofię Loren, którzy przybywają tu odpocząć i nacieszyć oczy pięknymi widokami.

Sveti Stefan

Sveti Stefan

Zjeżdżamy z głównej drogi, obok jakiegoś hotelu. Przez kamienną bramę, wjeżdżamy na teren, który w większości należy do ośrodków wypoczynkowych tam się znajdujących. Jedynie droga, po której się poruszamy, nie ma tabliczki „privat”. Schodzimy nad morze i chcemy odwiedzić Svietego Stefana. Niestety, na wysepkę wejść się nie da, o czym informuje nas nadgorliwy ochroniarz. Kiedyś istniała taka możliwość, kosztowało to jakąś horrendalną kwotę 8EUR od osoby, więc pewnie i tak byśmy zrezygnowali ze zwiedzania. Spacerujemy zatem jeszcze chwilę po okolicy, po czym wracamy do Kianki i jedziemy dalej w stronę Baru.

Po drodze zajeżdżamy do Petrovaca. Skusił nas opis z przewodnika dotyczący malowniczych klifów, które miały znajdować się obok fortu zamienionego na knajpę. Fortu nie znaleźliśmy, ale za to odwiedziliśmy wyjątkowo malowniczą plażę, otoczoną klifami, z widokiem na dwie małe wysepki, z czego na jednej z nich znajdowała się oczywiście Cerkwia. Mimo, że wcześniej pogoda była mało pewna, to teraz wyszło słońce, zrobiło się ciepło i naprawdę wakacyjnie.

Bajkowo, wakacyjnie, kolorowo

Petrovac

Porzucamy plażę i za znakami na Buljarica pniemy się w górę zbocza, którego część stanowi groźnie wyglądający klif. Mamy nadzieję dostać się ścieżką na sam brzeg klifu, jednak okazuje się, że Buljarica jest po prostu miejscowością położoną za wzgórzem. Również znajduje się tam piękna plaża. Zawracamy więc i wydeptaną ścieżką, wzdłuż plażowej zjeżdżalni wodnej wychodzimy powyżej jednego z klifów, skąd rozciąga się widok na wysepki, plażę i przeciwległy klif. Dzięki słońcu i letniej atmosferze nasze ciche dni zmieniają się w pogodne, radosne nastroje.

Klif

Petrovac klif

Porywamy Kiankę i jedziemy w dalszą drogę. Zatrzymujemy się w kolejnej miejscowości, jaką jest Sutomore. Tam dokonujemy głównie alkoholowych zakupów, nie tylko dla nas, ale również na prezenty dla znajomych i rodziny.  Planowaliśmy również odwiedzić w tym mieście ruiny twierdzy Haj-Nehaj, jednak nie udaje nam się odnaleźć drogi, wiodącej do tego miejsca.

Jedziemy zatem do Baru, obierając sobie za cel Stary Bar, który położony jest w odległości jakiś 4km od tego „nowego”. Bar stanowiący największy, czarnogórski port, znów zrobił na mnie dość specyficzne wrażenie. Jakieś dziwne, ogromne budynki, chaos panujący na ulicy. Oczywiście, dopiero za parę dni zrozumiem, czym naprawdę jest CHAOS przez duże CH, ale na razie przerażało mnie to, co widziałam w tym mieście.

Jakoś udaje nam się wyjechać na odpowiednią drogę wiodącą do Starego Baru. Dojechać tam, nie jest trudno. Pomijam fakt, że droga jest wąska, a nas chciał staranować jakiś wściekły autobus. Zanim przejdę do dalszej części relacji, może wytłumaczę tym, którzy nie wiedzą, dlaczego uznaliśmy Stary Bar, wartym zobaczenia. Otóż, miasteczko to składa się z normalnych zabudowań, mieszkają tam ludzie, generalnie nic nadzwyczajnego. Jednak nie do końca. Znajdują się tam ruiny Starego Baru, położone tuż u podnóża malowniczego pasma Rumija. Miasto to miało typowo obronny charakter, o czym świadczy jego położenie – na wzgórzu mającym dość strome ściany, z którego można było mieć doskonały widok na okolicę. Jego warowny charakter podkreślają również otaczające go, dość wysokie mury. Ponieważ słyszałam sporo o pięknie tego miejsca, postanowiłam, że musimy się tam udać. I nie zawiodłam się!

Po dojechaniu do celu, porzucamy Kiankę na parkingu przed wejściem do miasta. Pniemy się do góry i po chwili docieramy do okazałej bramy Starego Baru. Do ruin miasta wchodzimy za 2EUR od osoby. Nie decydujemy się na zakup mapki w cenie 1EUR, uznając, że jakoś sobie damy bez niej rady. Pogoda jest idealna, a widoki wprost zniewalają. Ostre słońce wyciąga najdrobniejsze szczegóły z otaczających nas ruin. Generalnie wspaniały czas dla każdego, kto lubi fotografować.

Magiczny Stary Bar

Stari Bar

Mimo upływu czasu, wiele budynków jest w całkiem dobrym stanie. Oczywiście trzęsienie ziemi z 1979roku odcisnęło na tym miejscu swoje piętno. Na szczęście znalazły się fundusze, by zadbać o ten teren. Co więcej, od pewnego czasu lokalni działacze chcą „ożywić” Stary Bar. Odbywają się tam zatem koncerty, przedstawienia, wystawy artystyczne. Kiedy byliśmy tam w 2012 roku były plany, aby w części budynków rezydowali artyści, którzy w stworzonych tam pracowniach mogliby prezentować swoje dzieła. Według mnie jest to dość dobry pomysł.

Jest jedna rzecz, na którą trzeba tam szczególnie uważać. Chodzi mi o owcze bobki. Zamiast kosiarek, w Starym Barze rezydują owce, które pięknie przycinają trawę, ale ponieważ ją trawią, muszą się jej jakoś pozbywać. Najbardziej zdziwiło mnie, gdy owcze bobki znaleźliśmy na dachu jakiegoś budynku.

Tak, tu były owce 😉

ruda i Stary Bar

Jeden z piękniejszych widoków rozpościera się z cytadeli, z której widać częściowo przysłonięte przez chmury pasmo Rumija, rzekę tworzącą ciekawy, mały kanion oraz akwedukt. Szalone owce panoszą się wszędzie i stanowią dość interesujący obiekt do obserwacji.

Pasmo Rumija w tle i akwedukt

Rumija, Stary Bar, akwedukt

Stary Bar

Stary Bar

Żegnamy się powoli ze Starym Barem i ruszamy w stronę Ulcinj. Wcześniej jednak zaglądamy do teoretycznie najstarszej, mającej jakieś 2000 oliwki. Aby podejść do drzewa, należy uiścić opłatę w wysokości 1EUR. My ograniczamy się do zrobienia jej zdjęć zza niewielkiego murka. Płacić za oglądanie drzewa? Eeee to nie dla nas.

Najstarsze drzewo oliwne?

najstarsze drzewo oliwne

W drodze do Ulcinj, mała zapowiedź tego, co będzie się działo w Albanii 😛

w drodze do Ulcinj

Do Ulcinj docieramy od strony pięknych, oliwnych gajów. Podobno miasto to nazywane jest małym Stambułem. Jeśli w tym tureckim mieście panuje taki chaos, jak w Ulcinj to pewnie porównanie jest adekwatne. Jakoś kompletnie na czuje zjeżdżamy nad samo morze, skąd rozciąga się widok na miasto oraz można wejść na Stari Grad. Kiedy kierujmy się w stronę starówki, zaczepia nas jakaś parka, na oko 60letnich lokalsów. Oczywiście zagadują do nas po niemiecku. Ja nie wiem, co chodzi, ale na Bałkanach ciągle biorą mnie za Niemkę. Moim łamanym niemiecko – angielskim tłumaczę, że jesteśmy z Polski i takie tam. Robi się gorzej, gdy Marek zaczyna mnie prosić o przetłumaczenie pytania o najciekawsze atrakcje Ulcinj. Ja stoję bezradna, bo moja znajomość niemieckiego woła o pomstę do nieba i o swobodnej komunikacji nie ma absolutnie mowy.

Nasi a zasadniczo moi przyszli rozmówcy…

Ulcinj

Ulcinj widziane znad morza

Ulcinj

Zażenowana żegnam starszych państwa i idziemy na starówkę. Okazuje się ona być zbiorem prywatnych domów, bardzo wąskich uliczek i ogólnego rozgardiaszu. Postanawiamy się stamtąd ulotnić, gdyż nie czujemy się w tym miejscu zbyt komfortowo.

Wyjazd z Ulcinji jest dla nas wyzwaniem, ale jakoś udaje nam się ta sztuka. Kierujemy się na wyspę Adę, która powstała w miejscu ujścia rzeki Bojany do morze. A jak powstała wyspa? Otóż, w XIX wieku robił się tam statek. Wokół jego wraku rzeka zaczęła nanosić miliony ton piachu, które ostatecznie utworzyły wyspę.

Na wyjeździe z Ulcinj możemy zobaczyć coś, co w Europie jest rzadkością. Chodzi o kalimery. Jest to dość specyficzny sposób połowu ryb, polegający na stosowaniu sieci zawieszonych na długich kijach, które albo umieszczane są na drewnianych platformach na rzece (jak przy Ulcinj), albo na samym brzegu (jak przy Adzie).

Kalimery

kalimery

KalimeryNa wyspę Adę jedziemy drogą wzdłuż Vielikiej Plaży, czyli najdłuższej, piaszczystej, czarnogórskiej plaży. Piasek na niej ma specyficzny, szary kolor. Każdy fragment plaży nazywa się inaczej i zazwyczaj reklamowany jest przez baner z nagą lub półnagą modelką. Docieramy do mostu na Bojanie, skąd dotrzeć można na wyspę Adę. Zostawiamy Kiankę przy jednej z licznych knajpek oferujących rybne menu.

Bojana

rzeka Bojana

Kiedy wysiadamy z samochodu, dołącza do nas jakiś wybitnie nieogarnięty psiak i towarzyszy nam podczas spaceru.

Nasz psi towarzysz

psiak

Na samej wyspie znajduje się camping na 1000 osób, oferujący miejsca w bungalowach, domkach i na zwykłym polu namiotowym. Jest to camping oznaczony symbolem FKK, czyli przeznaczonym dla naturystów. Kiedy tam docieramy, orientujemy się, że ośrodek ten lata świetności ma już dawno za sobą. Obiekty są mocno podniszczone, a dodatkowo większość terenu była zalana przez wodę.

Na wyspie Adzie

camping na wyspie Adzie

Mroczną stronę tego miejsca pogłębiały złowieszcze, czarne chmury na horyzoncie. Zaczyna grzmieć, więc szybko wracamy do Kianki. Psiak nadal nam towarzyszy, lecz trzyma się na dystans. Żegnamy się z nim na parkingu i udajemy się na poszukiwania jakiegoś noclegu. Kierujemy się na Vieliką Plażę, by tam schronić się na noc przed nadciągającą burzą. W końcu znajdujemy takie miejsce, w którym nikt się nie kręci, ani nie ma żadnego „autocampa”. Burza rozkręca się na dobrze. Siedzimy pijąc piwko i planując naszą dalszą podróż, tym razem do Albanii.

[googlemaps https://maps.google.pl/maps?f=d&source=s_d&saddr=Nieznana+droga&daddr=Nieznana+droga+to:Stari+Bar,+Czarnog%C3%B3ra+to:Ulcinj,+Czarnog%C3%B3ra+to:R-17+to:Nieznana+droga&hl=pl&geocode=FWlKhwIdvEwbAQ%3BFbrvgwIduSkhAQ%3BFQZXggId6_0jASlTd_z0h3NOEzFDHY_wOfZp0A%3BFfrLfwId41YlASk3EzLXehNOEzHMCrRuL2rv1g%3BFUDMfgId1jUnAQ%3BFZIbfwIdPvsmAQ&aq=0&oq=Ulc&sll=41.885506,19.335508&sspn=0.031662,0.052314&mra=mi&mrsp=5&sz=15&ie=UTF8&t=m&ll=41.885506,19.335508&spn=0.031662,0.052314&output=embed&w=425&h=350]

Zobacz również

7 odpowiedzi

  1. Ale się rozpędziłaś… człowiek czytać nie nadąża 😛 Super zdjęcia i fajne okolice 😉 Powoli się przekonuję do ponownej wizyty w Czarnogórze (kiedyś trzeba zweryfikować to moje pierwsze – mieszane – wrażenie).

    1. Rozpędziłam się,bo za chwilę z racji przerwy świątecznej spisywać relacji nie będę.Ja mieszane uczucia miałam podczas moich początków w Albanii,a teraz jest to mój ulubiony kraj bałkański.Także może u Ciebie podobnie będzie z Czarnogórą!

  2. Czarnogórcy powinni popracować trochę nad czystością plaż i ich okolic. Kraj ma duży potencjał i pewnie z czasem stanie sieduzo droższy.

    1. Generalnie w wielu miejscach na Bałkanach czystość, wywóz śmieci oraz dbanie o wygląd miejsc atrakcyjnych turystycznie jest nadal z lekka pomijana i problematyczna. Na szczęście coraz silniej się to zmienia, co akurat jest pozytywnym trendem.

  3. O tak dojście do twierdzy w Sutomore jest „specyficzne”. Wejście na szlak trudno znaleźć (teoretycznie są 3 drogi… teoretycznie). Główny szlak poza małą tabliczką (trudną do zauważenia) oznakowany był białymi skrawkami materiału zawieszonymi przez „dobrą duszę”. A przynajmniej tak było 4 lata temu 😀

    Ja za pierwszym razem szedłem „na przełaj” co nie jest dobrym pomysłem, mimo pozornej łatwości zwłaszcza na początku. Skutkowało to przedzieraniem się przez krzewy i skarlałe drzewka, błądzeniem, omijaniem dziesiątków skał, które blokowały dalszą drogę i niebezpieczeństwem wpadnięcia w niewidoczne spod trawy wykroty…. ogólnie jak dotarłem na szczyt, gdzie już czekali znajomi (którzy szli szlakiem), wyglądałem w ich opinii jakbym wpadł do beczki pełnej kotów…
    Natomiast sam widok jest rewelacyjny, warto tu przyjść tuż przed zachodem słońca…

    Co do Starego Baru – bywałem tam o różnych porach dnia. I również szczególnie polecam przyjście tam późnym popołudniem, kiedy włączone zostają światła oświetlające mury i najważniejsze zabytki, a równocześnie wokół zaczynają się nawoływania do wieczornej modlitwy z pobliskich meczetów.
    Jeśli ma się trochę wolnego czasu (trzeba liczyć ok godziny), to warto przejść się drogą powyżej murów Starego Baru w kierunku gór (droga szutrowa z betonowymi płytami na ostrzejszych fragmentach), po ok 30 min. dociera się do nawisu skalnego pod którym umieszczone są kamienne grille (niestety bez rusztów) i ławy, a kawałek za nimi znajduje się rewelacyjne niewielkie „oczko wodne” z wodospadem (można tam nawet popływać). Od pewnego czasu szlak jest oznakowany (tabliczki na „Bijela Skala”, „Turcini”) jest ono zaznaczone również na mapach google (kiedy przypadkiem znalazłem je pierwszy raz, jeszcze nie było tak znane). https://goo.gl/maps/idu5KKMMx5BQ61x77
    p.s. proszę o złotą łopatę za odkopanie tego posta 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.