Szukaj
Close this search box.

Bałkany 2012. Częśc 9 – śnieg, deszcz i burza w Czarnogórze

19.04.2012  Budzi nas dźwięk uderzających o Kiankę kropel deszczu. Znów to samo. Czy ta pogoda nie może się ogarnąć? W głowie aż huczy mi od mało cenzuralnych sformułowań na ten temat.

Jemy śniadanie, dokonujemy tradycyjnego ogarniania siebie i Kianki. O dziwo mimo deszczu i chmur widok jest nadal całkiem przejrzysty.

Widok na Tivat

Tivat

Pokonujemy ponownie 11 serpentyn pod górę i ruszamy w stronę Jezerskiego Vrhu, traktowanego przez Czarnogórców, jak Olimp przez Greków.  Dodam jeszcze, że takie samo sformułowanie przeczytałam odnośnie chorwackiego szczytu Sv. Jure w Chorwacji. Cóż, widać, że w tych okolicach w dobrym tonie jest nawiązywać do Grecji i Greków. Według przewodnika, z Jezerskiego Vrhu widać podobno połowę Montenegro.

Ponieważ chcemy sprawdzić, czy czarnogórski szczyt jest taki super, pniemy się Kianką do góry. Ruszamy w trasę za dwoma Chorwatami w białym Oplu. Początkowo jedzie się całkiem w porządku. Odsłaniają się widoki, więc przystajemy na sesję zdjęciową. Niestety wieje niemiłosiernie, a temperatura absolutnie nie wskazuje na to, że jesteśmy na ciepłych Bałkanach. Wyprzedzamy parę Chorwatów i jedziemy dalej. Im jesteśmy wyżej, tym w górach zalega więcej śniegu. Pojawia się go coraz więcej także na drodze. Początkowo jednak da się po nim przejechać. Cóż, do czasu. Bowiem na naszej drodze pojawia całkiem duża zaspa. Szybko orientujemy się, że od zimy nikt jej jeszcze nie pokonał. Ponieważ również nie mamy możliwości przejechania po niej/przez nią, Marek dokonuje cudu, polegającego na zawróceniu w miejscu, gdzie szosa była strasznie wąska. Kiedy ekipa z białego Opla widzi nasze zmagania, zawczasu się wycofują. Ostatecznie my również możemy pójść w ich śladu i jedziemy z powrotem w stronę Njegusi. Niestety zaczyna padać śnieg z deszczem.

Marek i Kianka wycofujący się po spotkaniu z łachą śniegu

Lovocen i Kianka

Jedziemy dalej, kierując się do Cetynii, która jest dawną stolicą Czarnogóry. Opady śniegu zamieniają się w regularną ulewę. Kiepska widoczność nie ułatwia nam pokonanie krętej i dość dziurawej drogi. Kiedy dojeżdżamy do Cetynii, nawet nie wysiadamy z Kianki i oglądamy dawną stolicę z okien auta. Szukamy dość intensywnie stacji benzynowej, ponieważ nasz żółty środek lokomocji zaczynał domagać się pożywienia. Głodna Kianka, to kapryśna Kianka! Uwierzcie mi na słowo, nie jest to nic przyjemnego. Ostatecznie stację znaleźliśmy i po nakarmieniu głodomora ruszamy w stronę Budvy. Droga oczywiście zalana jest deszczem. W pewnym momencie wjeżdżamy w chmurę, tak, że widoczność spada zaledwie do kilku metrów. Miejscowi suną w dół na awaryjnych. Po pewnym czasie wyjeżdżamy z chmury i odsłania nam się widok na Budvę.

Piękna widokowa trasa z Cetinje do Budvy

Kianka

Jakoś wyjątkowo do Budvy nie mogę się przekonać. Jestem tu drugi raz i jak szybko tu przyjechałam, tak szybko mogę wyjeżdżać. Panuje w niej wyjątkowy rozgardiasz, a zaparkowanie stanowi jedną z magicznych umiejętności, które w tym mieście warto posiadać. Ostatecznie zostawiamy Kiankę na płatnym parkingu, nieopodal Starego Gradu (0.5EUR za godzinę). Udajemy się do otoczonego murami starego miasta. No owszem, jest tam ładnie, wąskie uliczki i ten śródziemnomorski klimat. Ale Budva to nie jest moje miejsce w Czarnogórze.

Plaża w Budvie

Budva

Ponieważ wieje, leje i jest zimno, jeszcze gorzej odbieram Budvę niż dwa lata wcześniej. Spacerujemy później wzdłuż morza. Wśród mijanych, nielicznych turystów dominuje jezyk niemiecki i duński. Zaczynamy rozglądać się za jakimś miejscem, w którym moglibyśmy się schronić i odetchnąć chwilkę od deszczu. Wybieramy restaurację Adriatic z całkiem przystępnymi cenami. Marek wcina dużą pizzę, ja natomiast wypijam owocową herbatę z miodem i cytryną. Ponieważ jest tam darmowe WiFi, mailuję intensywnie ze znajomymi i rodziną.

Wracamy po Kiankę i decydujemy się udać na półwysep Lustica, gdzie generalnie postanowiliśmy poszukać dogodnego miejsca na nocleg. Nasza mapa wskazywała, że praktycznie nie ma tam żadnych miejscowości. Za cel obraliśmy sobie punkt widokowy przy zatoce Żamijca. Po drodze okazuje się, że o ile w niektórych miejscach półwysep jest pusty, to tam gdzie myśleliśmy, że nic nie ma, stało całkiem sporo budynków. Jadąc w stronę naszego celu, mijamy tablicę informacyjną, z której wynikało, że obecnie trwa tam proces tworzenia ośrodka dla bardziej i mniej zamożnych turystów. Szybko okazuje się, że półwysep to spory plac budowy, a wiele starszych budynków jest „for sale”. Kierujemy się w stronę Żamijac. Najpierw jednak docieramy do plaży Mirista, gdzie nad morzem umiejscowione są knajpki i inne budynki infrastruktury plażowo – rozrywkowej. Nie kręci się tam zbyt wiele osób, ot paru robotników, którzy pracują przy jakiejś konstrukcji. Zostawiamy Kiankę i spacerem, udajemy się w stronę czegoś, co wygląda jak forteca. Morze jest wyjątkowo wzburzone i zalewa brzeg sporej wielkości falami. Po prawej stronie mijamy wysepkę z zacumowaną nieopodal łódką. Na wysepce znajdują się jakieś kamienne zabudowania. Docieramy do fortu. Wokół szleją fale i wieje przeraźliwie. A wszystko dlatego, że jesteśmy na tym fragmencie półwyspu, który mocno wysunięty jest w głąb morza.

Wysepka

czarnogórska wyspa

Fort

fort

Wzburzone morze

Adriatyk

Marek i Adriatyk

Wracamy po Kiankę i podjeżdżamy do plaży Żamijac. Dosłownie wjeżdżamy na plażę, bo jak się okazuje, wcześniejsze parkingi, które mijaliśmy, były właśnie po to, by zostawić tam samochód i dalej udać się już na piechotę. Marek po raz drugi dzisiejszego dnia ma wyzwanie związane z  wykręceniem Kianki na wąskiej drodze.

Za kolejny punkt naszej podróży po półwyspie obieramy sobie miejscowość Rosa, gdzie według mapy powinien znajdować się fort. Ta malowniczo położona miejscowość ma przepiękny wprost widok na Herceg Novi, Igalo oraz na miejsce, w którym nocowaliśmy dwa dni temu. Generalnie Rosa tętni życiem w sezonie, gdy przybywają tu żeglarze. Znaleźć tam można domki obite słomą, tak jak na Hawajach. W miejscowości tej znów widać sporo domów „na sprzedaż”. Niedaleko od brzegu widać zatopiony wrak statku. Raczej rzadko ktoś tu przybywa samochodem, ale w kwietniu w ogóle nikogo tam można nie spotkać. Chwilę spacerujemy jeszcze po miejscowości w poszukiwaniu fortu. Okazuje się, że został on przerobiony na hotel.

Rosa

Rosa

Wrak statku

Rosa i wrak statku

Twarzoaparat

ruda i Rosa

Wracamy do Kianki i cofamy się tą samą drogą, którą tu przyjechaliśmy i zaczynamy rozglądać się za jakimś miejscem noclegowym. Nie jest to zasadniczo trudne, gdyż od asfaltu odbija spora ilość mniejszych, żwirowych dróg. Wjeżdżamy w jedną z nich. Mamy z niej widok na masyw Lovocen. Rozstawiamy Kiankę campera, gramy chwilę w badmintona do momentu, aż nie zacznie padać. Pocieszamy się piwkiem, aż tu nagle, nad naszymi głowami rozpętuje się regularna burza. I tak przez większą część nocy…

Nasza miejscówka noclegowa

noclegNasza ponownie pokrętna trasa
[googlemaps https://maps.google.pl/maps?f=d&source=s_d&saddr=R-1&daddr=Nieznana+droga+to:42.4293863,18.8153742+to:Cetinje,+Czarnog%C3%B3ra+to:Budva,+Czarnog%C3%B3ra+to:Nieznana+droga+to:Nieznana+droga+to:Nieznana+droga+to:Nieznana+droga&hl=pl&geocode=FWgKhwIdcJgeAQ%3BFWfqhgIdOtoeAQ%3BFcprhwIdjhkfASnbV17AycxNEzEbZPON_K4QPQ%3BFWjVhgIdvJogASlLN9GvfM5NEzFWTIvaa0Edag%3BFbhDhQIdhIMfASlxM-TzldRNEzFIMJy8Bn9GOw%3BFf7khgIdlYQbAQ%3BFej3hgIdPI0bAQ%3BFTJIhwIdG1AbAQ%3BFYpfhwIdHSEbAQ&aq=0&oq=Bud&sll=42.417754,18.572881&sspn=0.015698,0.026157&mra=mi&mrsp=7&sz=16&via=2&ie=UTF8&ll=42.417754,18.572881&spn=0.015698,0.026157&t=m&output=embed&w=425&h=350]

Zobacz również

3 odpowiedzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.