Szukaj
Close this search box.

Balkan Orient Trip – Bukareszt

Stolicę Rumunii musieliśmy w końcu zobaczyć na własne oczy. O mieście tym krążą rozmaite opinie – jedne przepełnione są zachwytem i entuzjazmem, inne zaś są dużo bardziej stonowane i mniej pochlebne. Postanowiliśmy zatem wyrobić sobie zdanie o Bukareszcie samodzielnie.

Do Bukaresztu dotarliśmy późnym wieczorem, 26 lipca. Stolica Rumunii powitała nas wielkim korkiem wjazdowym. Niestety nie udało nam się trafić na obwodnicę, co skutkuje tym, że nie dość, iż tracimy czas stojąc na zatłoczonej, wjazdowej arterii miasta, to jeszcze później się gubimy. Nasz The Cozyness Downtown Hostel, w którym mieliśmy zarezerwowany nocleg, znajduje się blisko centrum, nieopodal Bulevardul Dimitrie Cantemir oraz stacji metra Tineretului. Z obwodnicy jest do niego bardzo dobry dojazd, jednak my utknęliśmy krążąc wśród podświetlonych, grających fontann przy Bulevardul Unirii oraz Piata Unirii. Oczywiście kilka razy przejeżdżamy obok budynku samego Parlamentu, więc dość dobrze możemy mu się przyjrzeć. Ostatecznie, łamiąc kilka przepisów ruchu drogowego udaje nam się dotrzeć do hostelu. Znajduje się on w małej kamienicy, w zacisznej uliczce z dala od głównej arterii. Wadą hostelu jest to, że panuje w nim straszny upał. Mimo późnej pory, w całym Bukareszcie jest naprawdę bardzo ciepło.

Parlament by night

Bukareszt parlament

Zwiedzanie rumuńskiej stolicy rozpoczynamy dopiero następnego dnia z samego rana. Z hostelu, podążamy wzdłuż Bulevardul Dimitrie Cantemir do Piata Unirii z wielką fontanną, którą bardzo dobrze zapamiętaliśmy, dzięki krążeniu wokół niej poprzedniego wieczora. Naszym celem jest starówka, na której chcieliśmy zjeść śniadanie. Na starszą część miasta składają się całkiem ładne kamienice, które w większości zajęte są przez przeróżne puby czy restauracje.

Na starówce

Bukareszt

O 9 rano wszystko jest jednak pozamykane, a ulice sprzątane są po wieczornych imprezach. Nasza włóczęga doprowadza nas ostatecznie do Bulevardul Unirii i okolic budynku Parlamentu. Tam też udaje nam się znaleźć supermarket, w którym zaopatrujemy się w śniadaniowe produkty, które pałaszujemy siedząc na ławce, wśród rozłożystych drzew, zasadzonych wzdłuż Bulevardul Unirii. Po posiłku ruszamy do Parlamentu, aby zapisać się na wycieczkę po tym najcięższym budynku na świecie. Wejście dla turystów znajduje się po prawej stronie, od Bulevardul Națiunile Unite. Na płocie znaleźć można informację, że zwiedzanie odbywa się codziennie od 10 do 16. W środku dowiadujemy się, że tego dnia możemy zapisać się na wycieczkę o godzinie 12. Jest kilka wariantów tras zwiedzania, jednak niedostępne były te, które oferowały wyjście na najwyższy z tarasów widokowych (bo podobno jest w remoncie). Ostatecznie decydujemy się na podstawową wycieczkę po wnętrzach parlamentu. Ponieważ mamy półtorej godziny czasu, idziemy na dalszy spacer po pobliskich parkach. Najpierw przechodzimy przez wypalony słońcem Park Izvor, by dotrzeć do Grădiny Cişmigiu. Drugi park jest dużo bardziej zielony, znajduje się tam spory staw, po którym można pływać łódkami. Znaleźć tam można również ptaszarnię, w której są łabędzie, kaczki i inne mniej lub bardziej kolorowe ptaki. Główną atrakcją były jednak białe pawie, które wyeksponowane zostały w osobnej, sporej klatce. Grădina Cişmigiu ma sporą zaletę w trakcie upałów – oferuje bardzo dużo cienia. Przy zadrzewionych alejkach, na ławeczkach siedzą starsi Rumunii czytający książki, grający w szachy lub po prostu dyskutujący między sobą. Widać też sporo mam z dzieciakami, które przyglądają się jak ich pociechy bawią się wśród parkowej zieleni.

Zielona i zacieniona Grădina Cişmigiu

Bukareszt

Bukareszt

Bukareszt

Piętnaście minut przed godziną 12 stawiamy się z w budynku Parlamentu, aby nie przepadła nasza rezerwacja. Płacimy po 20lei od osoby za bilety, jednak nie decydujemy się wykupienie pozwolenia na robienie zdjęć w wysokości 30lei. Następnie zostawiamy nasze paszporty i w zamian otrzymujemy identyfikator pozwalający na wejście do budynku. Później musimy jeszcze odbyć kontrolę jak na lotnisku, czyli prześwietlany jest nasz plecak oraz torba, a my sami przechodzimy przez bramkę. Chwilę czekamy na zebranie się naszej grupy, by po kilku minutach wyruszyć na zwiedzanie z przewodniczką mówiącą po angielsku. Teoretycznie można robić zdjęcia tylko posiadając pozwolenie, a w praktyce wszyscy ci którzy go nie wykupili i tak po paru minutach wyciągają aparaty i gdy przewodniczka nie patrzy, fotografują. Pierwsze wrażenie po wejściu do wnętrza parlamentu jest takie, że chyba ktoś miał jakiś kompleks. Gigantomania to słowo całkiem dobrze opisujące ten budynek. Ceaușescu, będący pomysłodawcą stworzenia tak ogromnego obiektu, za życia zobaczył jedynie 65% ukończonej budowy. Po tym, jak został rozstrzelany, były plany by zbombardować parlament i pozbyć się go z miejskiego krajobrazu Bukaresztu. Ostatecznie jednak z tego pomysłu zrezygnowano, gdyż stwierdzono, iż włożono w jego budowę zbyt wiele wysiłku i pieniędzy. Obecnie szacuje się, że budynek ukończony jest w jakiś 90-95%. W trakcie zwiedzania dowiadujemy się też wielu ciekawostek z życia Ceaușescu. Miał on np. fobię związaną z tym, że ktoś go otruje trucizną rozpyloną w powietrzu. Stąd też rozkazał architektom parlamentu stworzenie systemu wentylacji, który pozwoli na bardzo szybką cyrkulację powietrza. W całym budynku widać otwory, rozmieszczone na różnych poziomach, dzięki którym dochodzi do naturalnej wymiany powietrza. Ceaușescu lubował się również w przepychu, jednak to, za co należy go pochwalić, to że stawiał jedynie na surowce/przedmioty, które pochodzą z Rumunii. Jedna z sal wyłożona jest różowym marmurem, pochodzącym z rumuńskich Karpat. Wśród architektów krąży anegdota, iż Ceaușescu prawdopodobnie zużył całe jego pokłady, bo od tamtego czasu nikt już nie widział złóż różowego marmuru. Niewątpliwie w budynku parlamentu wszystko jest ogromne – ważące kilka ton żyrandole z kryształów (najcięższy waży 5 ton), gigantyczne zasłony i dywany, wielkie przestrzenie, po których na spokojnie można by jeździć na rowerze.

Z identyfikatorami pozwalającymi wejść do Parlamentu

Parlament Bukareszt

We wnętrzu Parlamentu

Parlament Bukareszt

Parlament Bukareszt

Parlament Bukareszt Jednym z ciekawszych momentów zwiedzania było wyjście na niższy z tarasów widokowych, który był udostępniony dla zwiedzających. Rozciąga się stamtąd widok na Bulevardul Unirii, wzorowany na Champs-Élysées. Po pobycie w Paryżu Ceaușescu był pod ogromnym wrażeniem tej paryskiej alei. Bukareszt ucierpiał po trzęsieniu ziemi w 1977 roku, a większość budynków w centrum miasta uległo zniszczeniu. Wtedy też zadecydowano przebudowie centralnej części stolicy na wzór Champs-Élysées właśnie. Wzdłuż Bulevardul Unirii, oprócz wcześniej wspomnianych fontann, znaleźć można ogromne kamienice utrzymane w stylu socrealizmu. Ceaușescu postanowił też na tyle mocno zmienić wygląd centrum Bukaresztu, że zarządził zmianę biegu rzeki.

Bulevardul Unirii

Bulevardul Unirii

Bulevardul Unirii

Taras widokowy

Parlament Bukareszt

Po godzinie zwiedzania dowiedzieliśmy się, że przeszliśmy jakieś 2km i zobaczyliśmy jedynie 5-6% całego budynku. Obecnie w parlamencie pracuje 2000 osób i obraduje tam rumuński rząd. Trzeba przyznać, że zwiedzanie tego obiektu jest najważniejszą z atrakcji, jakie do zaoferowania ma Bukareszt.

Po opuszczeniu parlamentu wyruszamy na Piata Unirii, gdzie postanawiamy udać się metrem w stronę Parcul Herăstrău, gdzie znajduje się skansen, będący kolejnym celem naszego zwiedzania. Najpierw jednak w kasie biletowej nabywamy dwa bilety, kosztujące 5lei i obejmujące dwa przejazdy. Przyglądając się temu, jak wygląda i funkcjonuje bukaresztańskie metro, dochodzimy do wniosku, że Rumunii absolutnie nie obawiają się ataku bombowego. W strefie biletowej znajdują się kosze na śmieci, sklepy z jedzeniem, automaty z napojami i batonikami, a także stoiska z warzywami i owocami. Wsiadamy w metro linii M2 i wysiadamy na stacji Aviatoloroi. Stamtąd ruszamy przez Parcul Herăstrău, którego jednym z ważniejszych elementów, wokół którego koncentruje się życie, jest Lacul Herăstrău. Przy nim znajdują się małe knajpki oraz rozliczne alejki spacerowe.

Parcul Herăstrău

Parcul Bukareszt

My, już dość zmęczeni po całym dniu chodzenia, decydujemy się usiąść na piwie w ogródku piwnym Berari H. Obiekt z zewnątrz wygląda trochę jak hala widowiskowo-sportowa, a w środku znajduje się ogromna ilość stolików, a także scena, na której odbywają się koncerty i inne eventy. Pijemy zimnego i bardzo orzeźwiającego Ciuca, próbując dać nieco odpocząć naszym zmęczonym nogom.

Beraria H

Beraria H

Koło 16 wyruszamy do skansenu, który znajduje się tuż obok Berari H. Okazuje się, że czynne jest tylko wejście od strony Șoseaua Pavel Dimitrievici Kiseleff. W poniedziałki skansen otwarty jest tylko do godziny 17, więc na zwiedzanie mamy nie za wiele czasu. Teren jest naprawdę duży, a znajdujących się tam obiektów jest bardzo, ale to bardzo dużo. Oboje uwielbiamy skanseny, więc co chwilę zachwycał nas inny budynek. Niestety były pozamykane, więc nie mogliśmy zajrzeć do ich wnętrz.

Skansen w Bukareszcie

Skansen Bukareszt

Skansen Bukareszt

Skansen Bukareszt

Po pobycie w skansenie wracamy linią M2 do stacji Tineretului, skąd do hostelu mamy już trzy kroki. Obok stacji znajdujemy też świetną piekarnię, oferującą fakt faktem włoskie wypieki, jednak wyjątkowo dobre. Ja decyduję się na bułę nadziewaną serem i oliwkami, Marek zaś mięsem. Smakują naprawdę świetnie.

Ponieważ jest 27 lipca, czyli urodziny Marka, postanowiłam zabrać go na urodzinową kolację. Jeszcze przed wyjazdem zarezerwowałam stolik w Hanul Manuc, czyli dawnym karawanseraju. Udajemy się tam na godzinę 20. Stoliki znajdują się na dziedzińcu oraz na balkonach i krużgankach. Niestety, gdy rezerwowałam stolik, nie wiedziałam, na którą z restauracji się zdecydować, bowiem w Hanul Manuc znajdują się aż trzy. Choć siedzieliśmy w świetnym miejscu, bo na balkonie skąd mamy widok na cały obiekt, to trafiamy na wyjątkowo średnią kuchnię (jedliśmy w Bistro). Potrawy są poprawne, ale nie wybitne, w szczególności, że kosztują też odpowiednio dużo. Jedyne, co zasługiwało na pochwałę, to świetne, domowe, czerwone wino.

Hanul Manuc

Hanul Manuc

Hanul Manuc

Po opuszczeniu Hanul Manuc idziemy na spacer po tętniącej życiem, wieczornej starówce. Ta część miasta wygląda dużo lepiej po zmroku, niż w ciągu dnia. Jest kolorowo i gwarno. My jednak maszerujemy do fontann przy Bulevardul Unirii, gdzie fotografujemy ten wodny i świetlny spektakl. Dość szybko jednak dochodzimy do wniosku, że po całym dniu zwiedzania jesteśmy potwornie zmęczeni.

Bukareszt by night

Bukareszt

Bukareszt

Bukareszt

Jakie wrażenie zrobił na nas Bukareszt? Mnie klimatem przypominał trochę wschodni Berlin lub Warszawę. Owszem, budynek parlamentu bardzo przypadł mi do gustu, a jego zwiedzanie było świetnym doświadczeniem. Czy jednak Bukareszt mi się spodobał? Szczerze mówiąc, to nie. Jest to ciekawe, kontrastowe miasto i dla osób fascynujących się socrealizmem, na pewno jest skarbnicą namacalnej wiedzy. Markowi bardzo się tam podobało i nawet stwierdził, że chętnie by tam wrócił. Ja mogłabym co najwyżej wrócić do skansenu, w którym czułam się dużo lepiej niż w samym centrum miasta. Czegoś mi w Bukareszcie brakowało, ale nie umiem stwierdzić, czego dokładnie. Niemniej uważam, że warto zajrzeć do rumuńskiej stolicy, by po prostu wyrobić sobie na jej temat własną opinię.

Bukareszt w pigułce:

  • w wielu miejscach można otrzymać darmowe mapy (w hostelach/informacji turystycznej)
  • Budynek Parlamentu można zwiedzać od 10 do 16; należy zapisać się wcześniej na wycieczkę (albo dzień wcześniej, albo tego samego dnia). Koszt zwiedzania – 20 lei od osoby; koszt fotografowania 30 lei;
  • skansen czynny jest od poniedziałku do wtorku od 9 do 17, od środy do niedzieli od 9 do 19; bilet kosztuje 10 lei dla dorosłych, 2.5 lei dla dzieci i studentów;
  • Bukareszt posiada 4 linie metra (piąta jest w budowie); bilety można kupić w kasach znajdujących się przed bramkami; koszt biletu na dwa przejazdy to 5 lei;
  • najwięcej knajp, pubów i restauracji znaleźć można na starówce;

Zapisz

Zobacz również

22 odpowiedzi

  1. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie to miasto. Przynajmniej na Waszych zdjęciach wygląda atrakcyjnie i ładnie!

    1. Faktycznie Bukareszt chyba lepiej wygląda na naszych zdjęciach, niż w rzeczywistości. Może to też kwestia odwiedzanych przez nas miejsc i odpowiednie ich ujęcie w kadrze. Generalnie Markowi Bukareszt bardzo się podobał i zachwycał się każdym blokiem utrzymanym w stylu socrealizmu. Ja natomiast nie popadałam w aż taki zachwyt.

        1. Tak, jeden dzień na zwiedzanie spokojnie wystarczy, aczkolwiek może być dość intensywnie. Niemniej ja bym tam chyba nie próbował z większą ilością dni, w szczególności, że w Rumunii jest wiele ładniejszych od Bukaresztu miejsc do odwiedzenia.

          1. Planuje jeszcze raz (byłam w 2009) zobaczyc Transylwanię, a że wybieram sie do Turcji droga lądową to chcę zobaczyć tez stolicę Rumunii. Dostosuję sie do sugestii i poświęcę na nia 1 dzień. Dzieki za pomoc 🙂

          2. W jeden dzień spokojnie można Bukareszt zwiedzić, dla nas rumuńska stolica również była na trasie Turcji i nie mogliśmy na nią więcej poświęcić. Nie wiem, czy mając więcej dni chciałabym je spędzić właśnie w Bukareszcie. To co widziałam, wystarcza mi 😉

  2. Trzęsienie ziemi w 1977 było tylko pretekstem do niszczenia miasta… owszem, sporo budynków uległo uszkodzeniu, ale nie te w okolicach dzisiejszego parlamentu – te po prostu Caucescu kazał wyburzyć, aby wybudować ten obiekt. Poszła z hukiem większość starówki (to co zostało to nędzne resztki), cerkwie, klasztory itp..

    Skansen mają faktycznie bardzo ciekawy i do tego zamieszkały – kiedyś było tam pełno małych kociąt 😉

    Bukareszt ogólnie ma złą prasę, według mnie to miast ma potencjał, tylko trzeba trochę czasu aby go odnaleźć.

    1. Tu oczywiście masz rację, nieco zbyt ogólnikowo opisałam kwestię przebudowy Bukaresztu po trzęsieniu ziemi. Rzeczywiście – zniszczenie miasta było pretekstem, bo i tak przebudowa była kwestią czasu.
      Koty w skansenie również się plątały, ale chyba kocięta już dorosły 😉
      Jasne – Bukareszt moim zdaniem jest ciekawy. To, że mnie się nie podobał, nie oznacza, że mnie nie zaciekawił.

  3. Aleja faktycznie wygląda trochę jak Champs-Elysees. Nigdy w Bukareszcie nie byłam, ale z Twojej relacji i zdjęć wynika, że warto to miasto odwiedzić chociaż raz w życiu. Może za rok wybierzemy się ekipą na objazdówkę po Rumunii… 🙂

  4. Nigdy nie byłem w Bukareszcie, ale dzięki tej relacji pomyślę o tym – przy najbliższych planach. Fajny materiał.
    Pozdrawiam
    Kris

    1. Socrealizm jest dość przytłaczający, w szczególności w nadmiarze (a tak jest w przypadku Bukaresztu). Niemniej wydaje mi się, że warto tam zajrzeć, gdy akurat Bukareszt jest na trasie jakiej objazdówki po tych okolicach 😉

    1. Skansen jest the best 🙂 A skanseny zawsze chętnie odwiedzam, bo od dziecka uwielbiam ich klimat. Za granicą dodatkowo trafić można na zupełnie inną architekturę 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.