Szukaj
Close this search box.

Sylwestrowo – noworoczne Beskidy. Część 2 – Geocaching w Wiśle

29.12.13 Pogoda za oknem jest mniej zachęcająca, niż dnia poprzedniego. Szaro, pochmurno, ale na szczęście nie pada. Ponieważ po wczorajszym długim dniu nie udało nam się wstać jakoś wybitnie wcześnie, postanawiamy nie planować dłuższej wycieczki, a spróbować podziałać z geocachingiem. Wybraliśmy kilka celów w okolicy Wisły i po śniadaniu wyruszyliśmy w stronę pierwszej skrytki.

Nasz dziewiczy, pierwszy kesz zlokalizowany był pod znanym wiaduktem kolejowym, nad drogą do Wisły Głębce. Odpaliliśmy GPS i zaczęliśmy poszukiwania. Oczywiście, na początku uznaliśmy, że skrytka będzie na wiadukcie.

Wiadukt

wiadukt kolejowy w Wiśle

Jednak później, doszliśmy do wniosku, że przecież nie można umieszczać keszy w miejscach zagrażających życiu i zdrowiu, dlatego choć przez ten wiadukt pociągi jeżdżą może ze dwa razy dziennie, to nadal mogłoby to stwarzać niebezpieczną sytuację dla geocacherów. Niestety, kiedy zeszliśmy pod wiadukt, Garmin kompletnie zwariował i nie był w stanie ustalić naszego położenia.

Wiadukt w pełnej okazałości

wiadukt kolejowy w Wiśle

Skrytkę jednak udało się znaleźć. Nie mogę opisać dokładnie gdzie, ponieważ jest pewne prawdopodobieństwo, że zajrzy tu kiedyś ktoś, komu w ten sposób popsułabym geocachingową zabawę. W każdym razie, wpisałam się do logbooka (gdyż tylko ja mam założone konto, Marek stwierdził, że jemu się nie chce być na portalu, choć to on częściej znajduje skrytki. Eh ta męska logika…), ukryliśmy z powrotem kesza i udaliśmy się do następnego.

Link do skrytki nr 1: http://www.geocaching.com/geocache/GC3KGM6_wiadukt-kolejowy-w-wisle

Naszym kolejnym punktem poszukiwań była Krzakoska Skała pod Kobylą. Marek zawziął się, by dojechać tam samochodem. Kianka miała zatem odcinek specjalny, po wyjątkowo stromej i wąskiej drodze, która na szczęście była asfaltowa. Nieopodal skał jest miejsce, gdzie można na spokojnie zaparkować samochód. O dziwo jakiś pojazd już tam stoi.  Porzucamy Kiankę i ja ruszam w dół, do podnóża skały, gdzie prowadzi mnie gps. Marek zostaje chwile na górze i robi zdjęcia. Gdy jestem już na dole, okazuje się, że ktoś buszuje wśród skał.

ruda i Krzakoska Skała

Krzakoska Skała

Jedną z zasad Geocachingu jest robienie wszystkiego, by nie spalić miejsc ukrycia przed ludźmi, którzy nie mają pojęcia o tej idei, zwani przez geocacherów „mugolami” (cóż wpływy Harrego Pottera są wszędzie). Stoję więc jak ta głupia i czekam, aż spora ekipa w końcu opuści teren skał. Dociera do mnie Marek, a ekipa wychodzi zza skalnego załomu. Kiedy widzą, że dzierżę w dłoni gpsa, stwierdzają: „O, geopozdrowienie! Wy też na poszukiwania?” Po tym następuje dość żenująca dla nas rozmowa, ponieważ absolutnie nie wiem, o czym oni do nas mówią. Jakieś FTFy, TTFy…po jakiemu to do cholery? Oboje z Markiem udajemy, że wiemy, o co chodzi i robimy dobrą minę do złej gry. Ekipa w końcu nas opuszcza a my zaczynamy poszukiwania paczki. Zajmuje nam to trochę czasu, m.in. dlatego, że pchamy się do niewielkiej jaskini, w której oczywiście kesza nie ma. Ostatecznie skrytkę  znaleźliśmy. Ufff…

Skała raz jeszcze

Krzakoska Skała

Link do skrytki nr 2: http://www.geocaching.com/geocache/GC30Y7F_krzakoska-skala-pod-kobyla

Kolejne, geocachingowe cele mieliśmy obrane już nieco bardziej w górach, na grzbiecie pomiędzy Stożkiem a Czantorią, a dokładniej na Małym i Wielkim Soszowie. Porzucamy Kiankę w Jaworniku i czarnym szlakiem wspinamy się na Przełęcz Beskidek.

Marek drzewo

Przełęcz Beskidek

Idzie się całkiem przyjemnie i szybko docieramy na grzbiet. Po kilku minutach jesteśmy na Soszów Mały, gdzie przy malowniczej polance umieszczony jest kesz. Bez najmniejszych problemów odnajdujemy go. Ponieważ jesteśmy na pasie granicznym, to znajdujące się tu skrytki są głównie stworzone przez Czechów. Naród ten zresztą bardzo prężnie działa w Geocachingu i ilość skrytek jakie są na terenie ich państwa, może odrobinę przytłoczyć.

Kesz zdobyty

na Małym Soszowie

Link do skrytki nr 3: http://www.geocaching.com/geocache/GC2H2JH_beskydmountains-maly-sosov

Ruszamy na Soszów Wielki. Po drodze mijamy, jedyny w pełni działający w tej okolicy stok narciarski. Wyciąg krzesełkowy wwozi na górę rzesze spragnionych śniegu narciarzy, którzy mogą korzystać tylko z jednej, działającej w w 100% trasy. Stok jest pełen muld i sprawia wrażenie silnie zatłoczonej autostrady. Do tego miejsce to wygląda nad wyraz abstrakcyjnie – wokół zieleń i szarość, która przerwana jest białym jęzorem stoku.

„Jestę narciarką”

Soszów Ski

Wychodzimy na szczyt Wielkiego Soszowa. GPS dokładnie doprowadza nas do miejsca ukrycia kesza. Logowanie, ponowne ukrycie i można wracać do Kianki. Robi się dość późno i za chwilę będzie ciemno. Największym minusem wędrowania o tej porze roku jest krótki dzień.

Widok z Wielkiego Soszowa na Skrzyczne

Skrzyczne

Link do skrytki nr 4:http://www.geocaching.com/geocache/GC2AC9R_velky-sosov-886-m-n-m

Schodzimy do Jawornika niebieskim szlakiem, mając po naszej lewej stronie widok na stok narciarski.

Soszów Ski

Mimo, że pogoda nie należy do najpiękniejszych, to i tak jest widokowo. Kiedy docieramy do Kianki Marek zauważa, że ktoś dokleił nam na klapę od bagażnika dodatkową nalepkę (generalnie mamy ich kilka). Nalepka okazała się być magnesem, który przyczepiła nam ekipa spotkana przy Krzakoskiej Skale. Geocacherów z Lęborka niniejszym pozdrawiam.

Opuszczamy Jawornik i jedziemy do ostatniego w tym dniu kesza „Buk drzewo szczęścia”, położonego na Kubalonce, przez którą i tak musimy jechać, by dotrzeć do Koniakowa. Generalnie przy tej ostatniej skrytce uświadomiliśmy sobie, że warto czytać opisy, jakie zawarte są na portalu geocaching.com. Gdybyśmy to uczynili, nie musielibyśmy przedzierać się przez las pełen połamanych drzew, forsować rozwalone ogrodzenie, następnie udawać włamywaczy na terenie szpitalno – uzdrowiskowym. Kiedy w końcu dotarliśmy do właściwego miejsca, okazało się, że skrytka ma formę typowej skrzynki na listy i zasadniczo jest absolutnie na widoku. Nie będę się rozpisywać na temat tego, skąd wziął się kesz Buk drzewo szczęścia. Odsyłam Was do poniższego linka.

Link do skrytki nr 5: http://www.geocaching.com/geocache/GC3NCKB_buk-drzewo-szczescia

Tak nam minął pierwszy dzień z Geocachingiem. Jakie wnioski? Po pierwsze należy czytać opisy skrytek, ponieważ może to człowiekowi ułatwić życie, np. wtedy gdy GPS głupieje oraz pozwoli uniknąć bezsensownego przedzierania się przez mało sprzyjający teren. Po drugie, trzeba być spostrzegawczym i mieć w sobie spore pokłady cierpliwości, w szczególności, gdy trzeba dłużej kesza poszukać. Po trzecie, jest to świetna zabawa, która zmienia sposób postrzegania nawet bardzo dobrze znanego terenu. Po czwarte, gdyby nie Geocaching nigdy byśmy pewnie nie dotarli do Krzakoskich Skał, które naprawdę są warte odwiedzenia.

I jeszcze małe wyjaśnienie na koniec. Dopiero po jakimś czasie rozszyfrowałam skróty: FTF, STF oraz TTF, którymi posługiwała się ekipa z Lęborka. Otóż są to angielskie skróty nazw pierwszego, drugiego i trzeciego znalazcy kesza. FTF = First to Find, STF = Second to Find, TTF – Third to Find.

Zobacz również

2 odpowiedzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.