Zapewne każdy ma takie miejsce na ziemi, do którego mimo szczerych chęci i kilku prób jakoś nie może się przekonać. My tak właśnie mamy ze stolicą Czarnogóry, czyli Podgoricą. W sierpniu 2016 postanowiliśmy dać jej jeszcze jedną szansę. Ostatnią. Co z tego wynikło?
Są stolice i jest Podgorica
Stolica, jako określenie, kojarzy się zazwyczaj z najbardziej reprezentatywnym, okazałym i popularnym miastem w danym kraju. Oczywiście są od tego pewne odstępstwa. Na przykład taka Tirana – nie jest może najpiękniejsza i najbardziej monumentalna ze wszystkich stolic na świecie, ale ma w sobie to coś, co od niej nie odstrasza i sprawia, że chce się lepiej poznać ją i jej klimat. W przypadku Podgoricy sprawa ma się jednak zupełnie inaczej. Od pierwszych minut pobytu w niej człowiek ma ochotę wziąć nogi za pas i szukać szczęścia na południu kraju albo w pobliskiej Albanii. Na swoje szczęście lub nieszczęście, w 1946 r. Podgorica, nosząca wtedy przeuroczą nazwę Titograd, stała się stolicą republiki wchodzącej w skład Jugosławii. Do swoje obecnej nazwy powróciła w 1992 r. Lata komunizmu niewątpliwie odcisnęły na niej swe piętno, przez co rzeczywiście nie grzeszy urodą. Wielkie bloczyska, dość szerokie, proste ulice spotykające się pod kątem prostym, niewiele zabytków. Szału nie ma. Notabene odkryłam, że jak w Google Maps wpisze się Podgorica, to mapy wyświetlają zdjęcie Kotoru. Szczerze mówiąc wcale mnie to nie dziwi.
W poszukiwaniu czaru Podgoricy, czyli zwiedzanie
Do tej pory, gdy odwiedzaliśmy czarnogórską stolicę, zaglądaliśmy jedynie do ścisłego, w miarę nowoczesnego centrum, w okolicach Trg Slobode. Tym, co rzeczywiście w stolicy jest ładne, to kanion rzeki Moračy, jaki przecina ją mniej więcej z północy na południe. Przerzucone są przez niego całkiem ładne mosty. Np. Most Millenium, przejezdny dla samochodów czy Most Moskovski udostępniony tylko pieszym.
Nieopodal tego drugiego zobaczyć można pomnik Władimira Wysockiego, rosyjskiego pieśniarza i poety. Monument ten, zresztą całkiem udany, Moskwa podarowała Podgoricy w 2004 r. Władimir został uwieczniony z jedną dłonią podniesioną w górze, w drugiej zaś dzierży gitarę.
Nad rzeką i w jej bliższym sąsiedztwie zobaczyć można jednak mało ujmujące i reprezentatywne budynki. Znajdują się blisko centrum i choć na swój sposób malownicze, to raczej nie powinny egzystować w stolicy kraju. No ale, Podgorica to Podgorica.
Z okolic Moračy udajemy się do centrum miasta. Jest późne popołudnie, upał i dość burzowa atmosfera, więc po ulicach, oprócz nas, kręci się dosłownie kilka osób. Szybko udziela nam się senny klimat miasta. Postanawiamy odwiedzić informację turystyczną, na którą trafiamy przy ul. Slobode. Okazuje się, że nawet jej pracownicy nie wiele nam mogą doradzić w kwestii zwiedzania miasta. Czuję się odrobinę, jak intruz. Pracownik wciska mi mapę i chyba czuje ulgę, że sobie idę.
Przyglądając się planowi Podgoricy dochodzimy do wniosku, że zajrzymy do Stara Varoš, czyli bardziej wiekowej części miasta. Jednak nie liczcie na zabytki najwyższej klasy. Np. najładniejszym obiektem, jest otoczona brzydkimi blokowiskami i stojąca na betonowym placyku Sahat‑kula Hadži‑paszy Osmanagića, czyli po prostu wieża zegarowa. Wygląda dość smętnie wśród tej szarej i niezbyt urodziwej zabudowy.
Skręcamy w stronę rzeki, przechodząc obok niskich budynków, wśród których skryły się meczety. Docieramy do ruin twierdzy, które ledwo widać zza stosunkowo niewysokich drzewek. Dodatkowo jej teren ogrodzony jest płotem. Poniżej niej znajduje się kamienny mostek i kawałek kolumienki. W teorii są zabytkowe, w praktyce wyglądają równie smutno, jak całe miasto. Na szczęście rzeka Morača ratuje sytuację i cieszy oczy swą malowniczością. W dole, nad jej brzegiem siedzi kilka osób, część kąpie się w jej wodach. My jednak decydujemy się na powolny odwrót z miasta.
Podgorica – możecie ją sobie odpuścić
Choć teoretycznie każdy powinien wyrobić sobie swoje własne zdanie o konkretnych miejscach, to jednak według nas możecie zaoszczędzić czas i po prostu Podgoricę ominąć. A jeśli akurat macie tam przesiadkę lub akurat do niej przylatujecie, to oczywiście możecie udać się na krótki spacer, ale nie wiele Wam on powie o klimacie Bałkanów. Bo czarnogórska stolica jest nijaka. Gdyby ją przenieść do innego kraju, to prawdopodobnie nikt by się nie zorientował, że nie jest stąd. Ale jest coś, z czym Podgorica nam się dobrze kojarzy. Otóż przejeżdżamy przez nią w drodze do Albanii. I za to ją lubimy 😉
A na koniec trasa naszego przejazdu z Durmitoru do Podgoricy.
Zapisz
Zapisz
Zapisz
Zapisz
Zapisz
Zapisz
4 odpowiedzi
Ja miałem podobne odczucia i teraz Podgorice traktuje tylko jako miejsce przesiadkowe na wybrzeże. Szczerze mówiąc wydaje mi się że to najbrzydsza stolica w krajach byłej Jugosławii. Nawet chyba Prishtina jest ładniejsza.
Dla nas Podgorica też pełni funkcję punktu na trasie,który się przejeżdża i tyle. Jest w końcu tyle ciekawszych miejsc na Bałkanach!
Podgorica na Waszych zdjęciach wygląda jak małe miasteczko w Polsce (ale już takie naprawdę małe). Pewnie dla mieszkańców ma swój urok i jeżeli mieszkałabym w okolicach, to może i pojechałabym ją zobaczyć, ale do specjalnie planowanych odwiedzin zdecydowanie mnie odwiodłaś 😉
Bo zasadniczo czarnogórska stolica nie jest dużym miastem. W końcu i kraj do okazałych nie należy 😉
Nie wiem, może i Podgorica ma w sobie trochę uroku, ale ja go jakoś nie odkryłam. Więcej czasu jej raczej nie poświęcę, jeśli będę w tych okolicach Czarnogóry. Są jednak ciekawsze miejsca na mapie Bałkanów 🙂