Szukaj
Close this search box.

Krali Marko Trails, czyli Prilep i okolice podczas najpiękniejszych zawodów biegowych

Nie, nie wystartowaliśmy z Markiem w zawodach biegowych. Ja nie biegam, bo moje kolana by tego nie przeżyły. Marek nie biega, bo nie lubi. Ale w zawodach Krali Marko Trails startuje od paru lat nasz przyjaciel Przemas. Ponieważ odbywały się w ostatni weekend września, gdy już byliśmy w Macedonii, nie mogliśmy przepuścić okazji, by nie wesprzeć naszego zawodnika na trasie. Dlatego też po raz drugi w tym roku zawitaliśmy w Prilepie.


Ale zanim zawody…

…postanowiliśmy przejechać z Veles do Prilepu skrótem. A zasadniczo nie skrótem, a drogą R1312 przechodzącą przez przełęcz Derven. Generalnie Przemas jechał nią wcześniej swoją Astrą i twierdził, że jest przejezdna. Owszem, jest, ale autem osobowym nie ma sensu się tamtędy pchać. Kiedy szosa opuszcza Veles jest asfaltowa. Taki stan rzeczy utrzymuje się mniej więcej do wysokości szpitala Jasenovo. Później szosa staje się szutrowa i z każdym, przejechanym kilometrem jej stan się pogarsza. Ostatnie kilak kilometrów to serpentyny, wąskie i skaliste. Dla naszej ekipy, jadącej terenówką nie były to wielkie przeszkody. Dla nas i Logana stanowiło to spore wyzwanie. Na szczęście cało i zdrowo dotarliśmy na przełęcz. A tam, zrobiliśmy krótką przerwę, by odwiedzić całkiem malownicze ruiny schroniska górskiego.

Derven

Derven

Derven

Derven

Derven

Markovi Kuli

Po zjechaniu do Prilepu od razu skierowaliśmy się w stronę dzielnicy Varosh, gdzie obok skały w kształcie słonia pozostawiliśmy auta. Kolejnym punktem naszej wycieczki było oczywiście Markovi Kuli. Obecnie trwają prace nad budową wiatek piknikowych, stąd szutrowa droga biegnąca u podnóża ruin Wież Marka została poprawiona. Fakt faktem wysypano ją białym kruszywem, które dość znacząco wyróżnia się na tle rdzawo-brązowej ziemi i szarych skał. Do Markovi Kuli podchodzimy częściowo wspomnianą drogą, a częściowo szlakiem, który stromo wspina się pod górę. Widoki oczywiście są przepiękne. Jedynym problemem, jaki tam napotykamy, to hordy latających mrówek, które atakują nas obok krzyża. Z tego też powodu szybko uciekamy na dół. Wszyscy, oprócz Marka, który chowa się gdzieś przed wściekłymi mrówkami i przez 15 min fotografuje okolicę z drona.

Prilep

Prilep

Prilep

Prilep

Jedyny taki nocleg – z widokiem na Monaster Treskavec

Ponieważ start Przemasa w Krali Marko Trails planowany był na godzinę 10, zdecydowaliśmy się przenocować w okolicach Prilepu. Nasz wybór padł na punkt startowy dla paralotniarzy poniżej Monasteru Treskavec. Co tu dużo pisać – był to absolutny strzał w dziesiątkę. Nie dość, że mieliśmy cudowny widok na sam klasztor, Zlatov Vrh, jak i Markovi Kuli oraz okolice Krusheva. Dodatkowo nocą, nad naszymi głowami rozpościerała się droga mleczna. Był to jeden z lepszych noclegów na dziko, jakie mieliśmy nie tylko w Macedonii, ale i na Bałkanach.

Prilep

Monaster Treskavec

Prilep

Monaster treskavec

Monaster treskavec

Monaster treskavec

Krali Marko Trails z perspektywy kibiców

Krali Marko Trails to bieg terenowy, jaki od kilku lat organizowany jest w okolicach Prilepu. Zawodnicy mogą startować na 3 dystansach: 17 km, 34 km, 64 km. Jest też dodatkowo organizowany bieg dla dzieciaków na dystansie 1 km. Punktem startowym jest dzielnica Varosh, u podnóża Markovi Kuli. Start Przemasa był zaplanowany na godzinę 10. Do Varosh zjechał nieco wcześniej, a my w tym czasie, wraz z Magdą, ogarnęliśmy namioty i zjedliśmy śniadanie. Gdy opuszczaliśmy okolice monasteru, pierwsi biegacze z dystansu 64 km pokonywali morderczy podbieg asfaltem do klasztoru. Przed 10 zameldowaliśmy się na głównym placu w Varosh, skąd w jednym czasie wyruszały dwa dystanse, czyli 17 km i 34 km. Zawodników nie było może tak wielu, jak na tego typu biegach w Polsce, ale atmosfera również była świetna. Kiedy zawodnicy wyruszyli na trasę, my z powrotem udaliśmy się do Monasteru Treskavec.

Monaster Treskavec

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Monaster Treskavec dla biegaczy

Pierwszym etapem Krali Marko Trails był trawers Markovi Kuli i podbieg asfaltem do Monasteru Treskavec. Oczywiście podbieg, to dość mocne określenie, gdyż większość zawodników po prostu tamtędy maszerowało. Jeśli kiedykolwiek podjeżdżaliście tą drogą, to wiecie, że jest bardzo stroma. Według wyliczeń, jakie przed biegiem zrobił Przemas, przy monasterze miał być ok. 11:10. Zanim zameldowaliśmy się przy klasztorze, zabraliśmy na stopa dwóch paralotniarzy z Czech. Opowiedzieli nam uroczą historię o tym, jak dzień wcześniej latali w Krushevie i ich kolega wylądował na drzewie. Na szczęście nic sobie nie złamał, ale zafundował sobie ogromnego krwiaka na udzie. Ogólnie jego przyjaciele nie wyglądali na zbyt przejętych, a całą historię opowiedzieli w formie anegdoty. Podrzucamy ich w okolice naszego wcześniejszego noclegu, a sami udajemy się do klasztoru. Biegacze musieli wbiec do monasteru, gdzie mogli się posilić i nawodnić, a następnie. Następnie przez niego przebiegali. Kawałek za Treskavecem dystans 34 km odchodził bardziej na lewo w stronę jeziora, zaś dystans 17 km wracał przez Markovi Kuli do Prilepu. Udaje nam się złapać z Przemasem, który dotarł tam mniej więcej zgodnie ze swoimi czasowymi przewidywaniami.

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Prilep

Nad jeziorem

Drugim miejscem Krali Marko Trails, w którym mieliśmy się spotkać z Przemasem, był punkt obok Jeziora Prilepskiego. A raczej miejscu, gdzie zwykle jest jezioro, bo we wrześniu woda była z niego praktycznie w 100% spuszczona. Dotarliśmy tam jakieś 10 min przed naszym zawodnikiem. Na tym etapie były już spore przerwy między kolejnymi biegaczami. Do Treskaveca biegli praktycznie w grupie, a teraz każdy na trasie był praktycznie sam. Dodatkowo do jeziora dobiegali w samo południe. O ile pod Zlatov Vrh temperatura była znośna, o tyle na dole robiło się naprawdę gorąco. I na temperaturę nieco narzekał Przemas, którego powoli dopadało zmęczenie. Ale nasz doping trochę go chyba wsparł, bo w miarę dziarsko pobiegł dalej.

Krali Marko Trails

Finisz w Varosh

Na metę w Varosh Przemas planował dobiec na godzinę 14:50. To dawało nam prawie trzy godziny wolnego czasu. Chcieliśmy go spożytkować na wizycie w Muzeum Tytoniu. Niestety okazało się, że w sobotę jest ono zamknięte. Ochroniarz pilnujący całego obiektu stwierdził, że może ktoś będzie w poniedziałek. Średnio nas to jednak urządzało. Jedziemy więc na pizzę do Prilepu i ok. 14:30 meldujemy się w Varosh, gdzie kibicujemy przybiegającym na metę zawodnikom. Przemas ostatecznie pojawił się o 15:10. Strasznie zmęczony, ale mimo wszystko zadowolony, bo poprawił czas z zeszłego roku. Na mecie, oprócz pamiątkowego medalu, każdy biegacz dostawał puszkę zimnego piwa Krali Marko. Musimy przyznać, że kibicowanie podczas biegu było czystą przyjemnością, ze względu na niesamowite krajobrazy okolic Prilepu. Wszystkim zawodnikom, którzy ukończyli każdy z 3 dystansów serdecznie gratulujemy!

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Krali Marko Trails

Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.