Już od kilku dni podążamy na południe Turcji. Przez 3 noce przebywaliśmy na obrzeżach Kusadasi, obecnie drugą noc spędzamy w Dalyan. Nasza podróż niewątpliwie jest mocno intensywna. Przejazdy po 600km, ciągłe zwiedzanie i w sumie brak czasu na odpoczynek. Nie, ja nie narzekam, bo ta intensywność ma swój urok. Na szczęście dziś mieliśmy wreszcie trochę luzu i mogliśmy poczuć wakacyjny klimat pełną gębą. Właśnie miałam krótką przerwę od pisania, bo campingowe koty urządziły sobie plac zabaw z naszego namiotu. A wracając do meritum, to po opuszczeniu Stambułu udaliśmy się do Kusadasi. Po drodze zatrzymaliśmy się w Bursie. Żałowaliśmy, że nie mamy więcej czasu, by przejechać się tamtejszą koleją gondolową. Niestety zarezerwowany w Kusadasi nocleg czekał na nas tego dnia i musieliśmy dotrzeć na miejsce.
Pierwszego dnia w Kusadasi udaliśmy się do…przepraszam ale znów musiałam przerwać pisanie, bo trzy małe kociaki urządziły sobie z naszego namiotu tor wyścigowy i już pół campingu ma z nas ubaw. No w każdym razie pierwszego dnia udaliśmy się najpierw do Parku Narodowego Dilek, gdzie odpoczywaliśmy na jednej z tamtejszych plaż.
Stamtąd udaliśmy się do Efezu, by podziwiać piękno tamtejszych ruin.
Wieczorem zajrzeliśmy do tętniącego życiem centrum Kusadasi.
Kolejny etap naszego zwiedzania to Bodrum oraz Półwysep Bodrum.
Po opuszczeniu rejonu Kusadasi wybraliśmy się do Pamukkali, jednak to miejsce, a raczej panujące tam temperatury doprowadziły mnie na skraj wyczerpania, w efekcie w towarzystwie ochroniarza Omara oraz drzewa spędziłam dwie godziny, podczas których Marek zwiedzał i robił zdjęcia.
Z Pamukkali natomiast pojechaliśmy wprost to miejscowości Dalyan, by spotkać się z żółwiami i zobaczyć tamtejszą Żółwiową Plaże (Iztuzu). Trafiliśmy na genialny camping, położony z widokiem na grobowce wykute w skalnej ścianie, tuż obok samej rzeki. Rano do pomostu przypływają żółwie i stada małych rybek żywiących się chlebem. Camping roi się (ale to już wiecie) od małych i dużych kotów, które wyjątkowo upodobały sobie do zabawy nasz namiot.
Cały dzień w Dalyan spędziliśmy na zorganizowanej, łódkowej wycieczce, podczas której mogliśmy zobaczyć i zwiedzić najciekawsze zakątki tego regionu. Po prawie 9 godzinach zwiedzania wróciliśmy na camping i rozpoczynamy dalsze planowanie naszego pobytu w Turcji. W teorii zostały nam ponad dwa tygodnie, jednak musimy zostawić sobie spory zapas na powrót do kraju. A do pokonania mamy sporą ilość kilometrów.
Póki co pozdrawiamy Was z gościnnego i kociego Campingu Dalyan 🙂
8 odpowiedzi
Zazdroszczę i podziwiam , tperatury mamy zbliżone.
no właśnie cały czas dochodzą do nas słuchy, że w Polsce jest równie ciepło, jak i u nas 😉 Na szczęście jeśli w pobliżu jest woda, to można jakoś przetrwać te upały 🙂
Ja zazdroszczę nocnego widoku na grobowce. 🙂
Postoju w towarzystwie drzewa i ochroniarza już mniej, choć u nas raczej by było na odwrót, bo ja lepiej znoszę upały niż M&M’s-owy Tata…. 🙂
Ten postój nie był taki zły, choć oczywiście żałuję, że będąc w Pamukkalach dalej muszę oglądać je tylko na zdjęciach 😉 Ale czasami rozsądek jest ważniejszy niż wszystko inne 😉
Czy w Efezie udało się Wam zobaczyć „olśniewający” cud świata (świątynię Artemidy)? 😀
Dobre pytanie 😛 Nie wiem, czy w ogóle ją zauważyliśmy (o my ignoranci…) 😉
Swiatynia Artemidy nie jest w samym Efezie, wiec mieliscie prawo nie widziec 🙂 Jadac z Selçuka w kierunku Kuşadası po prawej stronie byl zjazd donikad. Nie pamietam czy jest to jakos oznaczone, ale bedac tam w sobote za cholere nie moglam znalezc tego miejsca. Zrobili tam jakis maly dziki parking, sa oczywiscie panowie sprzedajacy pamiatki, a Swiatynia zapiera dech w piersiach 😛 dobrze, ze nie pobieraja oplat za wstep, bo to tylko jedna kolumna z wisienka na torcie – bocianim gniazdem na szczycie 😀
Zaliczylam w weekend Şirince i Kuşadası. Ciekawa jestem baaaardzo czy tez jestescie tak „zachwyceni” jak ja 🙂
I pierwszy raz z zyciu widze oswietlone grobowce!