Szukaj
Close this search box.

Bałkany 2012. Część 12 – próba zdobycia Rumiji

22.04.2012 Poranek niesie nadzieję na dobrą pogodę. W nocy widać było rozgwieżdżone niebo, a poranek nie budzi nas deszczem. Sprawdzane przez nas wcześniej prognozy pogody mówiły o lampie. Niestety rzeczywistość okazuje się być inna. Niebo przykryte jest szarymi, dość gęstymi chmurami. Zjeżdżamy do Virpazaru, żeby zakupić świeże pieczywo oraz kajmak. Mimo niepewnej pogody postanawiamy udać się na najwyższy szczyt pasma Rumija, czyli Rumiję.

Wracamy nasza górską drogą, mijamy „nasz” Vidokovac i na dalszym punkcie widokowym, przy Donje Polje, pałaszujemy śniadanie. Konsumując kanapki z kajmakiem podziwiamy wyjątkowo spokojną taflę Jeziora Szkoderskiego.

Kolejne, nowe kolory Jeziora Szkoderskiego

poranne Jezioro Szkoderskie

Podjeżdżamy do Gornja Briska, skąd można wejść nie tylko na Rumiję ale również wyruszyć w drogę do Starego Baru. Nie wiadomo dlaczego, ale drogowskazy na Rumiję wskazują czas XX:XX. Wiemy natomiast, że do przejścia mamy 4.5km oraz do pokonania 1100 metrów przewyższenia. Teoretycznie kilometr w pionie nie brzmi jakoś wybitnie kusząco, to nie zrażamy się na starcie.

Kiedy wypakowywaliśmy graty z Kianki, podszedł do nas jasno – brązowy osiołek. Koniecznie chciał zajrzeć do kiankowego bagażnika, najpewniej myśląc, że znajdzie tam coś dobrego do jedzenia. Zaczęłam go drapać po nosie, sądząc, że osiołki to lubią. Ciężko stwierdzić, jakie preferencje miał ten osobnik, ale gdy go drapałam wydawał z siebie jakieś dziwne pomruki.

ruda i Pan Osioł

ruda, osiołek i Rumija

Kiedy już byliśmy spakowani, zaczęło trochę kropić. Mimo wszystko wyruszamy na szlak. Początkowo droga wiedzie w górę lasu, by szybko odbić w lewo i ścieżką pomiędzy gospodarstwami wyprowadzić nas na rozwidlenie szlaków. W miejscu tym odchodzi ścieżka na Stary Bar. My jednak kierujemy się na Rumiję. Najpierw ścieżka wiedzie przez ogrodzone kamiennymi murkami poletka, które najpewniej służą do wypasu owiec. Bardzo łatwo można było to wydedukować po ilości leżących tam owczych bobków. Na większych łąkach wypasane są znowuż krowy, więc dodatkowo należy uważać na pozostawione przez nie sporej wielkości miny.

Szlaki

Szlaki Rumija Stary Bar

Na szlaku

Rumija

Deszcz zaczyna siąpić coraz mocniej. Nasza droga wije się teraz dla odmiany wśród niskich drzew i coraz większych kamieni. Gdy patrzymy w górę, widzimy jedno – wielką, gęstą chmurę, która usadowiła się na paśmie, będącym naszym dzisiejszym celem. Podczas krótkiego postoju na pagórku, z którego jako tako widać Jezioro Szkoderskie, zastanawiamy się co dalej. Po rozważeniu różnych opcji decydujemy się iść wyżej. Według mapy, której zdjęcie zrobiliśmy wczoraj w Virpazarze, wynikało, że od przełęczy na Rumiję odbija droga, wiodąca w stronę morza. Uznaliśmy, że jak będzie bardzo źle z pogodą, to olejemy Rumiję i przejdziemy się na drugą stronę pasma by popatrzeć na widoki.

Póki co idziemy dalej. Ścieżka z trawersującej zmienia się w pnącą ostro do góry. Wędrujemy przez stromy, zalesiony buczyną las, wśród gęsto rosnących żółtych kwiatków, które stanowią jedyny jasny element naszego otoczenia. Ciągle bawimy się w grę „znajdź kreskę lub kropkę oznaczającą szlak”. Nie można się „wyłączyć” i mieć chwilę na mentalne odetchnienie, lecz trzeba ciągle być skupionym, by nie zgubić właściwej ścieżki.

Prawie jak w Beskidach

na szlaku Rumija

Mijamy po drodze dwa małe zbiorniki na wodę. W jednym z nich woda jest mętna i pływają tam dwie małe jaszczurki. Natomiast zawartość drugiego była znacznie bardziej przejrzysta.

Wdrapujemy się coraz wyżej, zbliżając się do linii chmur. Gdy w nie wchodzimy, oblepia nas wszechogarniająca wilgoć. Przy okazji opuszczamy  linię lasu, by wydostać się na wyjątkowo wietrzny grzbiet. Kolejny raz gramy w „znajdź szlak”, lecz nie jest to tym razem takie proste. Gdy już nam się to udaje, stawiamy kamienny kopczyk, by wiedzieć którędy mamy iść podczas drogi powrotnej. Chmura wokół nas gęstnieje coraz bardziej, a porywy wiatru stają się coraz mocniejsze.

Piękne widoki

Rumija w chmurzeWychodzimy na jakiś bezimienny szczycik, który według naszego GPSa ma 1364, n.p.m. Robimy tam krótki postój, podczas którego decydujemy się nie zdobywać szczytu Rumiji. Pogoda robiła się coraz bardziej paskudna, a do tego wszystkiego nigdzie nie było widać oznakowań szlaku. Co ciekawe, wszędzie wokół nas usypane były kopczyki, rozchodzące się we wszystkich kierunkach, stąd nie dało się stwierdzić, które z nich mogłyby powieść nas do celu. Również nie mogliśmy znaleźć odbicia szlaku w stronę morza.

Reszta widoków

ruda i Rumija

Zbieramy się zatem w drogę powrotną. Umila nam ją deszcz, który atakuje nas ze zdwojoną siłą. Ale ponieważ towarzyszy mu wiatr, to odsłaniają się szczyty wokół nas. Niestety ani Rumiji, ani Jeziora Szkoderskiego nie było nam dane stamtąd zobaczyć. Schodzimy stromą i śliską ścieżką przez bukowy las. Częściowo poruszamy się po zostawionych przez nas wcześniej śladach, a częściowo udaje nam się dopatrzeć oznakowań szlaku.  Przy zbiornikach na wodę robimy postój na małego Niekrzycza oraz coś na ząb. Gdy ruszamy w dalszą drogę, pada coraz mocniej. Kiedy docieramy do rozejścia szlaków, jest już ściana wody. Biegniemy do Kianki, by skryć się w jej zadaszonym wnętrzu.

Kompletnie przemoczeni jedziemy w stronę Jeziora Szkoderskiego w poszukiwaniu lepszej pogody oraz by trochę się odświeżyć w orzeźwiających wodach akwenu. Zjeżdżamy do znanej nam już plaży w Donji Murici. Udajemy się w bardziej ustronny fragment plaży. Cóż można powiedzieć o kąpieli w Jeziorze Szkoderskim? Woda była lodowata, a kamieniste dno trochę utrudniało manewry kąpielowe. Jednak prawda jest taka, że człowiek raz na jakiś czas musi się umyć, żeby przypomnieć sobie, jak to jest pachnieć a nie śmierdzieć. Inna sprawa, że cały czas zapominałam o tym, iż jest kwiecień, więc temperatury nawet na Bałkanach nie są wtedy zbyt wysokie. Po kąpieli: chleb z kajmakiem i piwo (tak wiem, dieta cud). Usiłujemy nawet pograć w badmintona, niestety silny wiatr skutecznie nam to uniemożliwia.

Zbieramy się z plaży i jedziemy poszukać jakiegoś miejsca na nocleg. Po kilku próbach i kręceniu się po okolicy znajdujemy odpowiednią bazę na noc. Niestety nie zapamiętałam i nie zapisałam nazwy miejscowości, obok której nocowaliśmy. W każdym razie wstawiliśmy naszego Kianko – campera w leśną, mało uczęszczaną drogę.

cdn….

…. A póki co jest to ostatnia część relacji z Bałkanów 2012 w tym roku. W 2014 zabieram Was do Albanii i Grecji oraz z powrotem do Czarnogóry. Na ten moment robię sobie przerwę od relacji z prostej i dość prozaicznej przyczyny – wyjechałam już na święta do moich rodzinnych Kielc i niestety targanie ze sobą notatnika z bałkańskimi wspomnieniami nie było najlepszym pomysłem, ze względu na ilość gratów, jakie musiałam zabrać. Ten wpis powstał po prostu wcześniej i dziś go dla Was publikuję. Tak, wiem, jestem leniem. Jednak ja bym to  nazwała dbaniem o mój kręgosłup, który i tak trochę się na mnie obraził, po tym jak podniosłam moje dzisiejsze toboły.

W każdym razie o nowościach na 2014 rok, jakie dla Was szykuję, będę jeszcze na tym blogu opisywać, ale mogę obiecać, że nie będzie intelektualnej monotonii 😉

Zobacz również

3 odpowiedzi

  1. Nas pożar nie nastrajał do spacerów po Rumiji
    Szlak w lasku obudził za to inne wspomnienia – zejścia w Alpach Kamnicko-Sawińskich (dosłownie i w przenośni): w środku nocy, po ciemku i w stanie kompletnego wyczerpania (ja) szukanie go też było niełatwe…

    1. No nie dziwię się, że podczas panujących tam pożarów nie zdecydowaliście się na zdobywanie Rumiji. Kiedyś chętnie tam jeszcze wrócę, by w końcu wejść na Rumiję, ale tym razem wolałabym mieć jakieś widoki!

    2. No nie dziwię się, że podczas panujących tam pożarów nie zdecydowaliście się na zdobywanie Rumiji. Kiedyś chętnie tam jeszcze wrócę, by w końcu wejść na Rumiję, ale tym razem wolałabym mieć jakieś widoki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.