Szukaj
Close this search box.

Turcja samochodem praktycznie

Niewątpliwie jazda własnym autem z Polski do Turcji nie jest najpopularniejszą formą odwiedzania tego kraju. Przyczyna jest prosta – dojazd zajmuje kilka dni i przy 2-3 tygodniach urlopu nie jest to absolutnie opłacalne. Szybciej jest polecieć na miejsce i tam albo wynająć samochód, albo korzystać z oferty wycieczek lokalnych biur lub hoteli. My jednak, mając miesiąc czasu, zdecydowaliśmy się pojechać do Turcji Kianką. W niniejszym wpisie zebraliśmy wszystkie ważne kwestie, o których należy pamiętać podróżując po tym kraju własnym autem.

1. Dokumenty

Oczywiście w Turcji, jak i w większości bałkańskich krajów będziemy potrzebowali zielonej karty. O nią dowiadujemy się u naszego ubezpieczyciela. Istnieje możliwość wykupienia jej na rok lub krótszy okres. Część firm oferuje je za darmo, w ramach pakietu ubezpieczenia, część zaś wymaga uiszczenia opłaty w wysokości ok.25zł.

Jeśli jedziemy do Turcji autem rodziców/teściów/kolegi z pracy, to musimy mieć dokument potwierdzający to, że możemy pojazd użytkować. W tym celu właściciel samochodu musi udać się do PZMOt, gdzie może wyrobić dla nas taki papier w 3 językach (po polsku, węgiersku i angielsku). Koszt nie jest duży, jednak dla świętego spokoju warto go ponieść.

Jeśli jesteście trzecim właścicielem auta z rzędu, sprawdźcie, czy jesteście wpisani w dowód rejestracyjny z imienia i nazwiska. W moim przypadku, po zmianie dowodu rejestracyjnego na nowy, wspaniały urząd wpisał mnie do niego jako ciąg liter i cyferek. Miałam nie lada zagadkę, jak pogranicznikowi wytłumaczyć, że to ja zostałam w ten sposób zaszyfrowana. Na szczęście trafiliśmy na osobę, która nie była zbyt upierdliwa i Kianka została wbita do mojego paszportu. Niemniej jednak usłyszałam, że powinnam mieć dokument potwierdzający, że mogę auto użytkować. Jednym słowem muszę iść do urzędu i niech ogarną temat, bo nie mam ochoty więcej się tłumaczyć z tego, dlaczego nie ma mnie w dowodzie z imienia i nazwiska.

Oczywiście powyższe kwestie dotyczą samego samochodu. Sami potrzebujemy do Turcji wizę, którą szybko i bez problemu (jeśli mamy kartę kredytową) możemy wyrobić za pośrednictwem strony internetowej. Koszt wizy to 20$. Możemy ją również kupić na przejściu granicznym, wtedy jej koszt wyniesie 30$. Wiza wyrabiana jest na 90 dni i pozwala na nieograniczoną liczbę wjazdów i wyjazdów. Drobna uwaga – w trakcie wypełniania wizy przez internetowy formularz wpisujcie kod pocztowy ciągiem, bez myślnika czy spacji (zaoszczędzi Wam to frustracji pt. „dlaczego wyskakuje mi tu jakiś błąd??”). Należy też pamiętać, że aby złożyć wniosek o wizę nasz paszport musi być ważny przez minimum 6 miesięcy.

2. Drogi, opłaty

Turcja to kraj naprawdę świetnych dróg. Zasadniczo jeżdżąc pomiędzy miastami praktycznie zawsze będziemy trafiać na szerokie dwupasmówki. W okolicach mniejszych miejscowości i chociażby w Kapadocji drogi będą węższe, ale o dobrej nawierzchni. Tureckie drogi są równe i pozbawione kolein, mimo że latem topi się na nich asfalt. Dodatkowo w kraju tym buduje się mnóstwo nowych tras, a także modernizuje już te istniejące.

Zapewne wjeżdżając do Turcji staniecie przed sporą zagadką i wyzwaniem, jeśli zdecydujecie się wjechać na autostradę. W kraju tym całkowicie zrezygnowano z uiszczania płatności na bramkach, celem upłynnienia ruchu, na rzecz dwóch, dość enigmatycznych na początku systemów OGS i HGS. Bramki na autostradzie podzielone są ze względu na te dwie opcje. My niestety kompletnie nie przygotowaliśmy się w tym temacie, w efekcie na wstecznym wyjeżdżaliśmy sprzed bramek, uciekając na drogę szybkiego ruchu poprowadzoną wzdłuż autostrady. No właśnie – każda autostrada ma swoją bezpłatną siostrę bliźniaczkę, z tą różnicą, że na tej drugiej występują skrzyżowania i przejeżdża się czasami przez środek większego miasta. Na obu jednak można spokojnie jechać z prędkością 120km/h.

No dobrze, ale co w momencie, gdy chcemy jechać autostradą? Jak możemy zapłacić za przejazd i czym są OGS oraz HGS?

Zacznijmy od tego drugiego, bo to on będzie nas najbardziej interesował. HGS możemy przetłumaczyć na angielski jako High-Speed Toll System (Hızlı Geçiş Sistemi, „Fast Transit System,”), a na polski jako „szybki system tranzytowy”. Jak wspominałam, Turkom zależało na upłynnieniu ruchu na autostradach i wyeliminowanie korków tworzących się na bramkach podczas płacenia za przejazd. W efekcie stworzyli system, na który składa się niewielka nalepka z chipem, którą należy nakleić na środku przedniej szyby, tuż za lusterkiem. Co zrobić by kupić nalepkę? Należy udać się do urzędu pocztowego PTT (praktycznie przy wszystkich bramkach taki urząd znajdziemy, jak nie po jednej, to po drugiej stronie drogi; są czynne również w weekendy, do późnych godzin) lub na stację Shell i wypełnić druczek, który jest oczywiście tylko po turecku. Niemniej jednak nie jest to takie trudne – należy wpisać nr rejestracyjny auta, imię, nazwisko oraz telefon właściciela. Następnie uiszcza się 35TL opłaty (5TL kosztuje nalepka z chipem, 30TL to kwota, którą zostanie zasilone nasze konto w systemie HGS). UWAGA: Na poczcie NIE ma możliwości płacenia kartą, więc należy mieć ze sobą gotówkę!!! Później przyklejamy nalepkę na szybę i przejeżdżamy przez bramki oznaczone symbolem HGS. Wszystkie bramki wyjazdowe będą nas informowały o tym, ile pieniędzy zostało ściągnięte za przejazd. Zazwyczaj kwoty wynoszą 1.5-3TL. Najdroższy jest przejazd mostem (tym nowszym) nad Bosforem, bo wynosi aż 16TL. Bramki informują nas również, czy mamy nadal pieniądze na koncie HGS, niestety czynią to jedynie mrugając zielonym światłem (gdy nadal mamy środki) oraz czerwonym (gdy środki nam się skończyły). No właśnie, a co zrobić, gdy zabraknie nam pieniędzy w systemie HGS? Mamy 7 dni na uregulowanie należności w urzędzie pocztowym. Musimy mieć nasz numer HGS (znajduje się na nalepce) i na jego podstawie będziemy mogli zapłacić za przejazd a także doładować konto. A co się stanie, gdy nie uregulujemy należności na czas? Wtedy kwota do zapłacenia wzrasta dziesięciokrotnie. Niestety nie udało nam się dojść do tego, w jaki sposób sprawdzić, ile środków mamy nadal na koncie. Jednak przez ponad 2 tygodnie jeżdżenia po Turcji, również autostradami, nie udało nam się wyzerować środków w systemie HGS. Drobna uwaga – jeśli jedziecie czyimś autem, to również w trakcie składania wniosku o numer w systemie HGS powinniście przedłożyć dokument potwierdzający, że macie zgodę właściciela auta na jego użytkowanie. Tyle teoria. W praktyce nie sądzę, by ktokolwiek chciał od nas  takiego dokumentu, w szczególności, że w urzędach pocztowych raczej nie wiele osób będzie mówiło w innym języku niż turecki.

HGS

DSC_0437

A na czym polega drugi, autostradowy system, czyli OGS. Przetłumaczyć go można na angielski jako „Automatic Passage System” (Otomatik Geçiş Sistemi), a na polski, jako „automatyczny system przejazdu”. Aby z niego korzystać potrzebujemy w aucie transponder, który automatycznie ściąga z naszego konta bankowego opłaty za przejazd. Jednak jeśli przebywamy w Turcji krótko, jedynie w celach turystycznych, to inwestowanie w OGS jest po prostu bezsensu, bo dużo prostszą opcją jest jednak system HGS, z którego korzysta też znacznie więcej Turków.

W Turcji spotkać możemy mosty lub tunele, które należą do prywatnych inwestorów. W tych miejscach mogą być pobierane dodatkowe opłaty, jednak nie są one zbyt wysokie. W przypadku tunelów może się okazać, że istnieje opcja darmowego objechania ich nieco dłuższą drogą.

3. Stacje benzynowe, paliwo

Jadąc do Turcji dieslem lub autem na gaz, możemy być nieco spokojniejsi o nasze fundusze – zarówno ropa, jak i gaz mają ceny porównywalne jak w Polsce. Gorzej rzecz się ma z benzyną. W sierpniu 2015 płaciliśmy za nią (w przeliczeniu na złotówki) ok. 6.80-7zł za litr. Biorąc pod uwagę duże odległości, jakie pokonuje się w tym kraju, to koszt paliwa staje się jednym z większych ponoszonych przez nas w trakcie podróży.

Stacje benzynowe w Turcji są specyficzne – nie można na nich samodzielnie zatankować auta. Procedura tankowania jest dość skomplikowana – najpierw pracownik stacji wklepuje nr rejestracyjny auta do systemu, następnie tankuje auto i wręcza nam paragon. Z paragonem udajemy się do budynku stacji, gdzie uiszczamy należność. Po zapłaceniu otrzymujemy dwa paragony – jeden jest dla nas, a drugi oddajemy pracownikowi stacji, który tankował auto. Drobna uwaga – warto patrzeć pracownikom stacji na ręce i czy kwota na paragonie otrzymanym po tankowaniu zgadza się z tą, wyświetlaną przez dystrybutor. Nam zdarzyło się zostać oszukanym przez pracowników, w efekcie zamiast jakiś 110TL zapłaciliśmy 200TL za tankowanie (czyli jakieś 270zł), co przy małym, kiankowym baku było kwotą zastraszającą.

4. Turcy jako kierowcy, bezpieczeństwo na drogach, policja

Wielokrotnie słyszeliśmy, że jeżdżenie po tureckich drogach może dostarczyć sporo adrenaliny, ze względu na to, że Turcy jeżdżą szybko i niezbyt bezpiecznie. Co do tego pierwszego, możemy się zgodzić, o tyle co do drugiego już nie. Ale od początku. Zaobserwowaliśmy, że w ciągu dnia Turcy jeżdżą dość wolno, często zapominają o tym, że na zielonym świetle się rusza, a nie stoi i medytuje. Natomiast, gdy tylko nadchodzi zmierzch i noc, w lokalnych kierowców wstępuje demon prędkości, który nakazuje im wdeptywać pedał gazu w podłogę i jechać 120km/h i więcej nawet po ulicach miast. Mimo wszystko, przez ponad dwa tygodnie widzieliśmy może ze trzy poważniejsze wypadki czy kolizje. Bo tureckie drogi są bezpieczne, dzięki temu, że są szerokie i wzdłuż nich nie ma krzaczków, drzewek i innych rzeczy przesłaniających widok, dzięki czemu możemy obserwować naszą trasę na wiele kilometrów do przodu. Wyjątkiem, jeśli chodzi o standard i bezpieczeństwo stanowią drogi wzdłuż Morza Czarnego, które są wąskie, kręte i dość mocno zatłoczone. Tam należy zachować „szczególną ostrożność”.

A jak się sprawa ma z turecką policją? Przez cały nasz pobyt w tym kraju nie widzieliśmy ani jednej kontroli prędkości. Zdarzało się, że co jakiś czas policja robiła na drogach tzw. „łapankę” i ściągała na bok ileś aut do sprawdzenia. Jednak za każdym razem jak widzieli mały, żółty samochodzik na polskich blachach to pokazywali, by jechać dalej. Ogólnie na drogach prawie nie widać funkcjonariuszy.

Turcja droga5. Ruch na drogach, korki

Turcja to ogromny kraj, mający bardzo dużo mieszkańców, a co za tym idzie wielu kierowców jeżdżących rozlicznymi pojazdami. Jak zatem wygląda samo poruszanie się po tamtejszych drogach? Przede wszystkim Turcja ma wiele różnych dróg, mających różne kategorie – autostrady, wzdłuż nich ekspresówki; drogi szybkiego ruchu; obwodnice (bezpłatne); drogi lokalne. Ruch zatem rozkłada się na wiele różnych arterii komunikacyjnych. Miejscem szczególnym jeśli chodzi o ruch jest Stambuł. Jeśli planujemy wjeżdżać do niego w ciągu dnia, musimy mieć na względzie, że na pewno utkniemy w korku. Przyczyna jest prosta – tiry i ciężarówki mogą przejechać przez miasto między 10 a 16, a później dopiero po 22. W efekcie autostrada oraz obwodnica z lekka się przytykają, w szczególności, że tiry i ciężarówki potrafią się tam psuć lub powodować wypadki. Gorzej jest w ciągu dnia, nieco spokojniej w ciągu nocy. Więc jeśli planujemy jechać do Stambułu, to wjeżdżajmy do niego albo z samego rana, albo wieczorem.

Turcja autostrada6. Słowa przydatne w podróży

Poniżej znajdziecie zestawienie tureckich słów, które przydadzą się w trakcie samochodowej podróży po Turcji (które znajdziecie np. na znakach drogowych).

giriş – wjazd/wejście

çıkış – wyjazd/wyjście

havaalanı – lotnisko

otogar – dworzec autobusowy

otopark – parking

karayolu – autostrada

merkez – centrum

köprü – most

benzin – benzyna

motorina – olej napędowy

7. Drogowe ciekawostki

Jeżdżąc po Turcji można poczynić następujące obserwacje:

– w kraju tym 85% aut jest białych, 10% srebrnych, 2% czarnych, a resztę stanowią samochody w innych kolorach. Taksówki oraz pojazdy poczty są żółte, stanowiąc kolorowy wyjątek na tamtejszych drogach;

– trąbienie wcale nie jest aż tak powszechne, jak opisuje to wiele osób. Dużo częściej trąbienie można usłyszeć w Albanii czy Bośni, natomiast w Turcji, od trąbienia są głównie ciężarówki i tiry;

– na tureckiej drodze częściej zobaczymy żółwia lub psa, niż jakiekolwiek inne zwierzę;

– przez cały nasz pobyt w Turcji nie spotkaliśmy ani jednego auta na polskich blachach;Turcja

Zobacz również

22 odpowiedzi

  1. Podobne wrażenia mam co do kierowców z Korfu, niby mowi się, że Grecy jeżdżą szybko i szaleją, ale to nie do konca prawda.. Za to nocą, kiedy drogi są prawie puste, częściej można spotkac rajdowców 🙂

    1. W Grecji byliśmy tylko przez moment, ale nie przypominam sobie, żeby tamtejsi kierowcy jeździli jakoś źle czy niebezpiecznie. Inna sprawa, że w 2012 roku miałam wrażenie, że mało kto w ogóle jeździ po greckich drogach, bo wszędzie (również na autostradzie) było strasznie pusto.

  2. Turcja jest tak ogromna, że może po prostu nie mieliście szans spotkać się z innym polskim autem? Zapewne niewiele osób wybiera taki sposób dojazdu i zwiedzania Turcji. Po Twoim opisie zacznę myśleć o podobnej wyprawie, kiedyś w przyszłości 😉

    1. Raczej obstawiam, że naprawdę mało kto z Polski jedzie tam autem. Spotkani Polacy (którzy tam przylecieli), z którymi mieliśmy okazję rozmawiać stwierdzili, że oni widzieli chyba jedno auto z polski (i nie była to nasza Kianka).

      1. Byłem autem w Turcji 8 lat temu, jestem też obecnie. Wtedy było drogo bo 1 lira = 2 zł. Teraz jest odwrotnie: 1 zł = 2 liry, więc jest bardzo tanio. Rzeczywiście niewiele tu polskich aut

        1. No podczas naszej podróży za benzynę płaciliśmy powyżej 7 zł za litr. Więc trochę nas każde tankowanie bolało 😉

    1. No niestety żółwie najczęściej spacerowały sobie środkiem drogi. Na szczęście większość kierowców po prostu je omijało. Raz takie żółwia po prostu przeniosłam, ale chyba nie był tym faktem zachwycony, bo jakoś strasznie syczał 😉

  3. Mój Ojciec dostał kiedyś w Turcji mandat od wąsatych policjantów. Właściwie nie wiadomo za co. Podarł go na gruzińskiej granicy w Sarpi. Historia nie miała ciągu dalszego. Piękna jest droga tureckim wybrzeżem, uwagi warte zapamiętania przy okazji kolejnej wyprawy samochodem 🙂

    1. Nas policja zostawiała w świętym spokoju, inna sprawa, że widywaliśmy ich naprawdę sporadycznie 😉
      W Turcji można znaleźć wiele widokowych i pięknych dróg. Ta wzdłuż południowego wybrzeża jest naprawdę ekstra 🙂

      1. Just a quick note; in Turkey most of the speed controls are mobile. That white Renault you’ve just passed in the highway, could be actually a Police car embedded with mobile speed camera 🙂 Locals get fines via mail, foreigners at the borders.

        1. Ok, good to know 🙂 Fortunately, we didn’t get the fine at the border. But to be honest we tried not to drive very fast, especially because our car uses then more petrol.

    1. Turcja generalnie jest droga, zarówno pod kątem paliwa, jak i żywności. Noclegi na szczęście można znaleźć albo darmowe, albo we w miarę sensownych cenach 🙂

      1. Jak się dobrze poszuka, to wszędzie da się znaleźć tani nocleg 🙂 My na obrzeżach Rejkiawiku płaciliśmy 130 zł za pokój z dopiero co odnowionym apartamencie z kuchnią, salonem i pralnią do wspólnego użytku dla czterech pokojów, do centrum mieliśmy 20 minut autobusem 🙂

  4. Te biale samochody to byl dla mnie ogromny szok 🙂 Nie dosc, ze prawie wszystkie w jednym kolorze, to jeszcze baaardzo duzo osob ma Renault Symbol, ktorych w Polsce nie ma wcale.
    Odnosnie trabienia, to tutaj raczej uzywa sie swiatel do sygnalizowania – przewaznie w nocy, gdy np dojezdzasz do zakretu mrugasz swiatlami zeby ten jadacy z drugiej strony nie scial zakretu albo gdy chcesz kogos wyprzedzic to mrugasz albo jak ktos jedzie srodkiem drogi trzeba go pogonic i mrugnac zeby zjechal 😉

  5. Piszesz „na tureckiej drodze częściej zobaczymy żółwia lub psa niż jakiekolwiek inne zwierzę” co jest okropną bzdurą! Psa? Żółwia? Od kiedy? Na tureckich drogach i w domostwach rządzą koty! I to koty są najczęściej widywanym stworzeniem niż jakiekolwiek inne zwierzę! Psami się tam gardzi, bo w islamie pies to mówiąc najdelikatniej… zwierzę nieczyste. Na tureckich drogach koty to częsty widok, inne zwierzęta stanowią minimalny procent, szczególnie dzikie żółwie…

    1. Jeżdżąc po Turcji zrobiliśmy kilka tysięcy kilometrów. I kilka razy musieliśmy albo przenosić żółwie z dróg, albo czekać aż łaskawie przejdą. Kotów na drogach nie spotykaliśmy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.