W okolicach Sarajewa znaleźć można wiele, wspaniałych szczytów do zdobycia. Podczas lutowej wizyty również postanowiliśmy wybrać się na trekking. Po dłuższej analizie mapy podjęliśmy decyzję: Idziemy na Obalj! Dlaczego właśnie na niego? Cóż, tytuł po części odpowiada na to pytanie. Ale za chwilę przekonacie się, że powodów było znacznie więcej.
Obalj – szczyt ponad Lukomirem
O wejściu na Obalj (1896 m n.p.m.) myśleliśmy już wcześniej, bo zasadniczo najłatwiej wdrapać się na niego podczas pobytu w Lukomirze. To właśnie on wyrasta na wschód od tej malowniczej, pasterskiej wioski. Jednak jakoś nigdy nie nadarzyła się sposobność, by taką wycieczkę zrealizować. Natomiast przy panujących w lutym warunkach nie mieliśmy szansy dojechać samochodem do Lukomiru. Postanowiliśmy więc wybrać wariant dłuższy, ale możliwy wtedy do realizacji, czyli trekking z Umoljani. Stamtąd istnieje kilka opcji dojścia na Obalj. Tu ponownie wybraliśmy opcję pewniejszą, czyli wiodącą głównie granią, a nieco mniej trawersującą. W trakcie naszej wizyty warunki panujące w górach były dość niejednoznaczne. 18-19 stopni na plusie i pełna lampa. O ile wyżej śnieg był stabilny i przyczepny, o tyle niżej, w szczególności na stromych zboczach już tak komfortowo nie było. Woleliśmy więc nie ryzykować.
Trekking na Obalj
By rozpocząć trekking musieliśmy opuścić Sarajewo i udać się bezpośrednio do Umoljani. Czekał nas więc przejazd przez Babin do u podnóża Bjelašnicy, a następnie przecięliśmy nieco senne o tej porze roku Šabići. Poźniej, serpentynami, wspięliśmy się bezpośrednio do Umoljani. Auto zaparkowaliśmy na niewielkim, na szczęście odśnieżonym placyku przy szosie, ciut poniżej restauracji Koliba Umoljani (w lutym, w środku tygodnia, nieczynnej). Nie tylko my wybieraliśmy się na trekking. Obok nas do wędrówki szykowało się dwóch Bośniaków, którzy dotarli tam kilka minut przed nami.
Z Umoljani do Gradiny
Po przywdzianiu butów trekkingowych i spakowaniu plecaków, wyruszyliśmy na szlak. Pierwszy etap wędrówki zakładał przedostanie się z Umoljani do Gradiny, czyli wioski pasterskiej leżącej na przełęczy na wysokości ok. 1500 m n.p.m. Normalnie ten dystans 700 m można pokonać albo szlakiem, albo drogą, która wije się po zboczu. Teraz dostępna była tylko opcja numer jeden. Droga znajdowała się w dużej mierze pod śniegiem i ledwo można ją było dostrzec. W trakcie wędrówki rozmawialiśmy z bośniacką ekipą. Szybko oceniają, że przy naszym tempie marszu spokojnie dotrzemy na Obalj i zapewne wrócimy jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Wcześniej wyrażali pewne obawy, czy trekking na ten szczyt to dobry pomysł. Sami w planach mieli wycieczkę do Studeni Potoku. Chcieli go nagrać i sfotografować z drona. Co więcej, jeden z nich miał tego dnia urodziny, które postanowił świętować w górach, w towarzystwie swojego przyjaciela. Życzyliśmy mu więc „100 lat” i ruszyliśmy w głąb gór.
Sprawdźcie, gdzie można przenocować w okolicach Umoljani (link afiliacyjny).
Z Gradiny na Obalj
Z przełęczy pomaszerowaliśmy najpierw wzdłuż sporego płaskowyżu. Słońce coraz mocniej przyświecało sprawiając, że zrobiło się niemal upalnie. Byliśmy nieco zaskoczeni, że choć wybraliśmy się na trekking w środku tygodnia, to po górach plątało się trochę turystów – tak piechurów, jak i skiturowców. Okazało się, że trasa tych drugich oraz nasza częściowo się pokrywała. Po wspięciu się ponad płaskowyż, odbiliśmy z poprowadzonej tamtędy drogi i skierowaliśmy się ku szczytowi Saruk. W trakcie podejście prawie dostałam nartą, która wypięła się maszerującemu powyżej mnie narciarzowi. Na szczęście jego i Marka okrzyki sprawiły, że w odpowiednim momencie ją dostrzegłam i nie doszło do bliskiego z nią spotkania. Kiedy zaleźliśmy się na grani, otworzyła się przed nami rozległa panorama. Mogliśmy podziwiać wijący się w dole Studeni Potok, kanion Rakitnicy, pasmo Visočicy, Bjelašnicę i… masę innych szczytów wokół. Wędrówka granią była całkiem przyjemna i po pokonaniu dwóch, bardziej stromych podejść stanęliśmy na szczycie Obalj.
Na szczycie
Obalj nie jest strzelistym, smukłym szczytem. Jego wierzchołek jest dość rozległy i spłaszczony. Żeby więc zobaczyć Lukomir musieliśmy zejść odrobinę w jego stronę. Niestety nie mogliśmy zobaczyć wioski w jej pełnej krasie, bo częściowo przesłaniało ją zbocze Obalj. Ale absolutnie nie narzekaliśmy. Głównie dlatego, że na szczycie byliśmy sami, a piękno krajobrazów po prostu chwytało za serce. Do tego ta obezwładniająca cisza! Na szczycie zrobiliśmy dłuższą przerwę, próbując odrobinę osuszyć buty, które w mokrym śniegu przemokły po jakiś 20 min marszu. Próby te jednak przyniosły marny skutek, więc z dużą dozą niechęci ponownie je zakładamy i ruszamy w drogę powrotną. Początkowo chcieliśmy zejść do Lukomiru i do Umoljani udać się szlakiem powyżej kanionu Rakitnicy. Ponieważ jednak nie byliśmy przekonani, że szlak biegnący powyżej niego, trawersujący zbocza, będzie bezpieczny przy panujących wtedy warunkach, podjęliśmy decyzję o powrocie tą samą drogą.
Z Obalj do Umoljani
Aczkolwiek postanowiliśmy odrobinę urozmaicić sobie drogę powrotną, dlatego weszliśmy na kilka szczytów, które ominęliśmy w drodze na Obalj. Powoli nad góry zaczęła nadciągać złota godzina, w efekcie widoki stawały się jeszcze piękniejsze. Niestety wysokie temperatury sprawiły, że wędrówka późnym popołudniem stała się odrobinę bardziej uciążliwa. Co i rusz któreś z nas zapadało się jedną lub obiema nogami w śnieg – raz głębiej, raz płycej. Ciężko było utrzymać jakieś równe tempo marszu. Mimo to, po 6 godzinach znaleźliśmy się ponownie w Umoljani.
Czy warto wejść na Obalj?
Na blogu znajdziecie sporo wpisów z tej okolicy. Na przestrzeni lad mieliśmy okazję wejść na Drstvę, Džamiję i kilka razy na Bjelasnicę. Czy zatem warto było ponownie wrócić w te strony i wejść na Obalj? Absolutnie tak. Bowiem mogliśmy dzięki temu poznać kolejny fragment ten malowniczej okolicy i spojrzeć na Lukomir z nowej perspektywy. Dodatkowo, trekking na Obalj, nawet w zimowych warunkach, okazał się czystą przyjemnością, głównie za sprawą rozległych i szalenie urozmaiconych widoków. Dlatego gorąco Wam ten szczyt polecamy!
Obalj praktycznie
- Obalj ma 1896 m n.p.m. i wznosi się w Górach Dynarskich, ponad Kanionem Rakitnicy.
- Wiedzie na niego kilka szlaków. Najszybciej dostaniecie się na niego z Lukomiru, ale z Umoljani też jest to na spokojnie wykonalne.
- Nasza trasa miała 14 km długości i zrealizowaliśmy ją w 6 godzin.
- Latem spokojnie będzie można zrealizować wycieczkę w formie pętli, która obejmie zejście z Obalj do Lukomiru i trekking wzdłuż kanionu.
- Na trasie trafiliśmy na jedno źródło z wodą (kawałek za Gradiną).
2 odpowiedzi
Oj, chciałbym wybrać się na trekking na Obalj. Naprawdę niesamowite widoki, aktywny wypoczynek na łonie przyrody, ale wiadomo, wolałabym pojechać tam latem!
Nie jest to bardzo wymagająca wycieczka. Ale wiadomo – sam dystans robi swoje. Natomiast na pewno warto spróbować i nawet zrealizować krótszy wariant trasy na którykolwiek z okolicznych szczytów. Widoki dalej będą epickie 🙂