Szukaj
Close this search box.

Szczyt Džamija – zobaczyć Lukomir z drugiej strony

Uwielbiamy góry. Nie ważne, czy jeździmy po nich na rowerze, czy zdobywamy je podczas pieszych wędrówek. Są jednak takie szczyty, które zapadają nam na długo w pamięć. I bez wątpienia jednym z nich jest Džamija (1967 m n.p.m.), będąca najwyższym wzniesieniem w paśmie Visočicy. Trafiliśmy na nią kompletnie przez przypadek. A może nie był to przypadek i zdobycie tej góry było naszym przeznaczeniem?

Pożegnanie z Jeziorem Boracko i trasa wzdłuż doliny Neretwy

Nasza czteroosobowa ekipa rozdziela się tego dnia na chwilę. Przemas z Martą skoro świt jadą w góry Prenj. My początkowo nie mamy ambitnych, trekkingowych planów, więc camping nad Jeziorem Boracko opuszczamy nieco później. Tego samego dnia musimy dotrzeć do Lukomiru, gdzie dzięki agencji Visit Konjic mamy zaplanowany nocleg w pensjonacie Natura AS. Ale ponieważ przed nami piękny, słoneczny dzień, chcemy go jak najlepiej spożytkować.

Na campingu nad Jeziorem Boracko

camping Jezioro Boracko

camping Jezioro Boracko

camping Jezioro Boracko

camping Jezioro Boracko

Powoli dochodzę do wniosku, że Marek ma wrodzony dar do wyszukiwania ciekawych i pięknych miejsc, jedynie na podstawie analizy mapy. Zaproponował, abyśmy do Lukomiru pojechali okrężną drogą, wiodącą najpierw wzdłuż doliny rzeki Neretwy, a następnie przez górskie wioski Odžaci i Tušila aż do Šabići, skąd dalej przez wieś Brda można dojechać do naszego ulubionego miejsca w okolicach pasma Bjelasnicy. Jak powiedział, tak też zrobiliśmy. Znad jeziora udaliśmy się zatem na wschód, drogą nr R436. Przez dość długi odcinek wiedzie ona wzdłuż Neretwy, pozwalając cieszyć się pięknymi, górskimi widokami. Na trasie mijamy kilka, niewielkich wiosek. W części z nich widać restauracje i pensjonaty, nastawione głównie na turystów chcących wziąć udział w raftingu. W maju większość z miejscowości świeci pustkami.

Neretwa

Neretwa

Neretva

Po jakiś 30-40 min jazdy droga wyjeżdża z doliny i zaczyna piąć się po górskim zboczu. Szybko jednak opuszczamy  trasę R436 i skręcamy w stronę wsi Odžaci. Droga jest tu dość wąska, w dużej mierze asfaltowa (jeden odcinek jest szutrowy, ale było widać, że kiedyś może położą tam asfalt). Ponieważ udało nam się wyjechać poza linię lasu, możemy nacieszyć oczy całkiem piękną panoramą okolicy. Krótką przerwę robimy powyżej Odžaci. W tym czasie Marek wynajduje na Garminie szlak na szczyt o wdzięcznej nazwie Džamija (Meczet). Postanawiamy się na nią wybrać.

Odžaci

Odžaci

Odžaci
Odžaci
Odžaci

Džamija – śnieg, krokusy, stećki

Z Odžaci do szlaku na Džamiję mieliśmy jakieś 15 min jazdy. Auto zostawiamy nieopodal kilku stećków, znajdujących się tuż przy drodze, która w miejscu tym wije się kilkoma serpentynami. Generalnie oboje dostajemy na chwilę jakiegoś zamroczenia, bo po analizie mapy wychodzi nam, że na szczyt mamy w sumie dość blisko. Marek nawet nie chciał zabierać plecaka czy czegoś do picia. Ostatecznie bierzemy jeden z nich oraz… radlera jako nasz jedyny napój. Brawo my!

Stećki nieopodal początku naszego szlaku

stećki

Mimo, że okolica jest dość zadupiasta, to szlak został tu całkiem nieźle wyznaczony i mniej więcej pokrywał się z tym, co pokazywała nasza mapa. Ścieżka może nie jest super widoczna, ale jest! Tym, co w szczególności pochłania naszą uwagę, to połacie krokusów, jakie porastają na wiosnę całą okolicę.

Džamija

Džamija

Džamija

Džamija

Džamija

Po jakiś 30 min marszu wychodzimy na rozległą równinę, otoczoną ze wszystkich stron górami, na której znajdują się kolejne stećki. Co chwilę też musimy przecinać większe i mniejsze łachy śniegu. Jednak najbardziej wymagający odcinek dopiero przed nami. Po tym, jak szlak opuszcza równinę, zaczyna piąć się stromo ku grani, po skalnym zboczu, gdzie śniegu jest jeszcze więcej. Wspinamy się po skałkach, by nieco ominąć eksponowane fragmenty ze śnieżnymi łachami. Gdy wchodzimy na grań, otwierają się przed nami jeszcze rozleglejsze widoki, ale pejzażowy deser miał na nas czekać na szczycie.

W drodze na szczyt

Džamija

Džamija

Džamija

Džamija

Džamija

Stećki

Džamija

Do szczytu coraz bliżej

Džamija i widok na Lukomir

Ostatni etap szlaku jest dość prosty i wiedzie granią, którą dociera się na szczyt. Tam w pierwszej kolejności dostrzegamy kamienny kopczyk, w który wetknięty jest metalowy pręt z tabliczką. Widnieje na niej nazwa szczytu, czyli Džamija oraz jej wysokość 1967 m n.p.m. Jednak szybko dostrzegamy coś innego. Na północ odsłonił nam się bowiem widok na… Lukomir. Mieliśmy nadzieję go stamtąd zobaczyć, niemniej i tak możliwość podziwiania go z nowej perspektywy nieco nas zaskoczył. Zresztą panorama rozciągająca się z Džamiji jest naprawdę imponująca. Widać też Bjelasnicę oraz Trebeivć, a także góry Prenj. Dodatkowo tego dnia przejrzystość powietrza była dość duża, więc mogliśmy podziwiać górskie szczyty na dystansie wielu kilometrów. Na Džamiji spędzamy dłuższą chwilę, pijemy z tej okazji radlera i rozkoszujemy się pięknem Bośni i Hercegowiny. Czy było warto? Było! W szczególności biorąc pod uwagę, że znaleźliśmy się tam kompletnie przez przypadek. Już jakiś czas temu chcieliśmy wybrać się w pasmo Visočicy, więc dobrze, że trafiliśmy wprost na Džamiję.

Džamija

Džamija

Lukomir

Lukomir

Bjelasnica

Bjelasnica

Prenj

Prenj

Prenj

Droga powrotna

Ze szczytu wracamy żwawym tempem, a nawet najbardziej stromy odcinek podczas zejścia okazuje się być całkiem przyjemny i prosty do pokonania. Jedyny problem, jaki zaczyna nam nieco dokuczać w trakcie drogi powrotnej, to palące słońce, którego promienie odbite od śniegu parzą nam twarze. Oczywiście oboje zapomnieliśmy o użyciu kremu z filtrem, bo przecież mieliśmy iść na krótką wędrówkę. Po drodze znów zachwycamy się otaczającymi nas krajobrazami oraz mnogością krokusów. Dodatkowo przez cały trekking jesteśmy tu absolutnie sami. Niemniej biorąc pod uwagę, że gdzieniegdzie ścieżka była widoczna, to ktoś musi co jakiś czas zdobywać Džamiję. Kiedy opuszczamy równinę ze stećkami, możemy w trakcie zejścia podziwiać zaparkowaną przy szosie Kiankę, która z tej perspektywy wygląda niczym samochód zabawka, nieco zlewający się z tłem. Po dotarciu do niej z ulgą ściągamy górskie buty i dajemy chwilę odpocząć zmęczonym stopom. Mimo tego, że słońce nas nieco wykończyło, a moje czoło przybrało buraczany kolor, to jesteśmy niesamowicie zadowoleni, że kompletnie przez przypadek trafiliśmy na Džamiję.

Podczas drogi powrotnej

Džamija
Džamija

Kianka z oddali

Džamija

A tak wyglądała trasa naszego trekkingu

Trasa do Lukomiru – okolice Tušili i Bobovicy

Opuszczamy okolice pasma Visočicy i ruszamy w stronę Lukomiru. Krajobrazy, jakie tam zastajemy powodują opad naszych szczęk aż do kostek. Czujemy się, jakby ktoś przeniósł nad… w Dolomity. Poniższe zdjęcia tylko częściowo oddają klimat tego odcinka trasy.

Prawie jak w Dolomitach

Visocica

Via Dinarica

Via Dinarica

Via Dinarica

Po paru kilometrach docieramy do wsi Tušila. Za nią, skręcamy do Bobovicy położonej na grzbiecie niezbyt wysokiego, ale bardzo widokowego wzniesienia. Zastajemy tam tylko dwie osoby, które zresztą siedzą na ławeczce i podziwiają krajobrazy. Później zjeżdżamy nad rzekę, by zjeść obiad. Był to błąd. Nie powinniśmy byli jeść!

Bobovica

Bobovica

Obiad

Bobovica

Po posiłku jedziemy bezpośrednio do Lukomiru przez wieś Brda. Mamy wrażenie, że droga ta została w ostatnim czasie nieco wyrównana. Oprócz nas w stronę Lukomiru nikt więcej nie jedzie. Po drodze mijamy kilka pasących się stad owiec, panuje wyjątkowo spokojna, nieco leniwa atmosfera. Naszym celem jest pensjonat Natura AS, w którym będziemy mogli przenocować, dzięki gościnności agencji turystycznej Visit Konjic.

Droga do Lukomiru

droga do Lukomiru

droga do Lukomiru

A tak ten piękny i pełen wrażeń dzień wygląda w wersji filmowej:

Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.