Szukaj
Close this search box.

Trekking na Crepoljsko oraz do schroniska Bukovik, czyli o tym, czego zazdrościmy mieszkańcom Sarajewa

Sylwestra 2017/18 nie obchodziliśmy hucznie. Dlatego pierwszy dzień nowego roku powitaliśmy pełni sił witalnych i chęci zobaczenia czegoś nowego. Po dość długich rozważaniach zdecydowaliśmy się udać na trekking w okolice Parku Przyrody Skakavac. Lecz nie po to, by odwiedzić ten najwyższy wodospad w Bośni i Hercegowinie, lecz by wspiąć się na Crepoljsko. Jednak wtedy nie przypuszczaliśmy, że ten dzień potoczy się dla nas dość niespodziewanie.

Planowanie

Generalnie cały plan powstawał w noworoczny poranek. Po niespiesznej pobudce i śniadaniu, zasiedliśmy z nad mapami, by wynaleźć jakieś godne uwagi miejsce. Tu jak zwykle pomocne okazało się Google Maps i zamieszczane tam przez ludzi zdjęcia. Dzięki temu Marek trafił na wzgórze o nazwie Crepoljsko, które prezentowało się naprawdę zacnie i miało oferować całkiem rozległą panoramę. Wzniesienie to znajduje się na wschód od Parku Przyrody Skakavac i objęte jest szlakami w ramach Planinarskie Staze Bukovika (Sarajevska Prašuma), które łączą się z tymi, poprowadzonymi w obrębie samego parku. Na Garminie i naszych nawigacjach udało nam się namierzyć znajdujące się tam trasy piesze i mimo nie najlepszej pogody (1 stycznia w Sarajewie i okolicach był mocno pochmurny) zdecydowaliśmy się na krótką, górską wycieczkę (wtedy nam się wydawało, że będzie to krótki spacer, ale jak już się pewnie domyślanie, nic z tego nie wyszło).

Dojazd

Park Przyrody Skakavac, Crepoljsko oraz Bukovik znajdują się na północ od Sarajewa. Generalnie widzie tam całkiem sporo dróg, jednak większość z nich jest wąska, kręta, a część…okazuje się nie mieć nawierzchni.  Naszym celem były okolice wsi Markovići, z której planowaliśmy udać się na trekking. Nawigacja jednak tak nas wyprowadziła z centrum Sarajewa, że wylądowaliśmy na drodze, której Kianka nie miała szansy pokonać. Za to mogliśmy podziwiać całkiem przyjemną panoramę Sarajewa i Trebevića. I przy okazji wypatrzyliśmy właściwą szosę, która powinna nas zaprowadzić do celu.

Sarajewo

Sarajewo

Bez większych problemów udaje nam się do niej dotrzeć. Jest asfaltowa, szalenie wąska i kręta, ale przynajmniej przejezdna. Po wjechaniu na wzgórze, docieramy do skrzyżowania. Skręcając w lewo można się udać do Muzeum Wojny (Muzej 105. motorizovane brigade). 1 stycznia było ono zamknięte, za to z jego okolic rozciąga się fenomenalny widok na miasto. I choćby z tego powodu warto tu zajrzeć. Natomiast jadąc na skrzyżowaniu na wprost, droga wspina się przez kolejne, niewielkie miejscowości, w których znaleźć można całkiem sporo planinarskich domów (schronisk), a także miejsc, z których odbijają górskie szlaki. My postanawiamy zostawić Kiankę powyżej wsi Markovići, tuż obok Planinskiej Kucy Kod Smaje. Co ciekawe, prowizoryczne miejsce parkingowe jest tam dość mocno zastawione, więc szybko dochodzimy do wniosku, że nie tylko my wpadliśmy na pomysł udania się tego dnia w góry.

Sarajewo

Sarajewo

Sarajewo

Trekking na Crepoljsko

Na początku stycznia 2018 r. śniegu w górach nie było zbyt dużo, w szczególności w bliskim sąsiedztwie Sarajewa (bo już np. na Jahorinie czy Bjelasnicy śniegu było więcej i nie mamy tu na myśli jedynie tego wytworzonego sztucznie). Szlaki w okolicach Bukovika i Parku Przyrody Skakavac były głównie oblodzone, a jakieś większe łachy śniegu leżały na niektórych polanach czy w lasach. To, co w pierwszej kolejności zaskoczyło nas w trakcie wędrówki w kierunku Crepoljsko była ilość planinarskich domów, jakie mijaliśmy po drodze. Dobrze to widać zresztą na Google Maps. Zresztą tam, nasz szlak, zaznaczony jest jako biała droga. I rzeczywiście, przy lepszych warunkach, można tam dotrzeć autem. Zresztą pod samo Crepoljsko prowadzą szutrowe drogi, bo tuż poniżej szczytu znajduje się Domaćinstvo Bučevac, posiadające miejsca noclegowe i gospodę oferującą regionalną kuchnię.

Crepoljsko

Crepoljsko

Crepoljsko

Na szczęście jednak, na szlakach-drogach więcej było turystów pieszych niż samochodów. I szczerze mówiąc ilość osób spotkanych w trakcie wędrówki na Crepoljsko również nas zaskoczyła. W szczególności, że pogoda nie była najlepsza, a i widoki częściowo przesłonięte były przez chmury. Ale doszliśmy do wniosku, że zapewne spora część z napotkanych osób po prostu spędzała Sylwestra w górach (bo praktycznie wszystkie planinarskie domy czy kuce były tego dnia czynne). Po dotarciu do charakterystycznej polany z niewielkim cmentarzem skręcamy w prawo, mijamy wspomniane już Domaćinstvo Bučevac i po kilku minutach marszu wśród skałek jesteśmy na szczycie Crepoljsko (1524 m n.p.m.). Wiatr próbuje nas stamtąd zdmuchnąć, ale my się nie dajemy, w szczególności, że na moment, nad Sarajewo wychodzi słońce, tworząc wraz z chmurami prawdziwy, świetlny spektakl.

Crepoljsko

Crepoljsko

Crepoljsko

Crepoljsko

Crepoljsko

Crepoljsko

Z Crepoljsko do schroniska Bukovik – najbardziej gościnnego miejsca na naszej trasie

Po jakiś 20 min spędzonych na szczycie Crepoljsko, wyruszamy w dalszą drogę. Postanawiamy dotrzeć do schroniska Bukovik, które położone jest poniżej szczytu o tej samej nazwie i znajduje się w granicach Parku Przyrody Skakavac. Spod Crepoljsko wracamy w okolice polany z cmentarzem, gdzie skręcamy w prawo. Nasza droga wiedzie wzdłuż długiego, trawiastego zbocza. Po minięciu częściowo opuszczonej wioski, zaczyna się nieco bardziej wznosić. W pewnym momencie mijamy miejsce, w którym według naszej mapy miał znajdować się skrót do schroniska Bukovik, ale ponieważ nie jesteśmy w stanie wypatrzeć ścieżki, kontynuujemy wędrówkę wzdłuż szutrowej drogi, która tak czy inaczej doprowadza nas do celu.

Bukovik

Bukovik

Samo schronisko jest dość nowe, a jeśli nie nowe, to na pewno niedawno wyremontowane. Jego charakterystyczną, pomarańczową fasadę dostrzec można z daleka. Generalnie z naszej mapy wynikało, że spod Bukovika wiedzie szlak/droga do wsi Markovići, jednak nie byliśmy w stanie nigdzie jej znaleźć (drogowskazy szlaków prowadziły stamtąd w zupełnie inne miejsca). Postanowiliśmy więc zapytać się o drogę osoby przebywające w schronisku. Po wejściu do środka, zostaliśmy powitani przez opiekuna tego miejsca oraz rozśpiewaną ekipę, która, jak to sama stwierdziła, świętowała cały czas nadejście nowego roku. Szybko nam też wyjaśniono, że z Bukovika do Markovići nie ma żadnej drogi i musimy wrócić tą samą trasą, którą tam przyszliśmy. Nie cieszy nas ta informacja, gdyż oznaczała dla nas ponad 8 km wędrówki. Zakładaliśmy, że z Bukovika do pozostawionej niżej Kianki będziemy mieć bliżej. Ale szybko przestaliśmy się tym martwić, gdyż na naszym stole pojawiło się piwo, rakija, grillowane mięso (dla Marka) i inne specjały, a w szczególności ja zostałam wciągnięta w wir zabawy (były i śpiewy, i tańce). Przy okazji mogliśmy sobie porozmawiać o relacjach polsko-bośniackich. Wiecie, ja kilka lat mieszkałem w Katowicach. Studiowałem tam. W trakcie pobytu w Polsce poznałem Elę. Ona jest teraz lekarzem. Wiecie… Ela była moją pierwszą i jedyną prawdziwą miłością. Niestety nasze drogi się rozeszły, ale…eh…Ela była najwspanialszą i najpiękniejszą kobietą, jaką poznałem. I wiesz – tu nasz rozmówca zwrócił się do Marka – jesteś prawdziwym szczęściarzem, że masz żonę Polkę. Naprawdę! Nie wiem, na ile Marek ten fakt docenia, ale mnie osobiście historia Eli chwyciła za serce. W szczególności, gdy widziałam ogromne wzruszenie na twarzy tego wciąż zakochanego w niej mężczyzny. Atmosfera w schronisku była tak cudowna, że przez chwilę nawet rozważaliśmy, by zostać tam na noc. Ponieważ jednak byliśmy zameldowani w hotelu i nie byliśmy przygotowani na taką ewentualność, z ogromnym żalem żegnamy się cudowną ekipą ze schroniska i wyruszamy w drogę powrotną. Na szczęście wiele z niej nie pamiętam, gdyż z racji tego, że Marek miał prowadzić Kiankę, ja byłam „zmuszona” pić rakiję za niego i siebie. W efekcie później nic mi już nie przeszkadzało, nawet ośmiokilometrowa trasa powrotna, którą pokonywaliśmy w deszczu.

Schronisko Bukovik

Schronisko Bukovik

Schronisko Bukovik

Schronisko Bukovik

A tak wyglądała nasza trasa:

Czego zatem zazdrościmy mieszkańcom Sarajewa?

Chyba odpowiedź nasuwa się sama. Zazdrościmy im tego, że w 15 min jazdy z centrum miasta mają niesamowite, górskie tereny, po których czy to pieszo, czy na rowerze mogą przemieszczać się po licznych szlakach. Do tego, w szczególności w okolicach Parku Przyrody Skakakvac, mają całą sieć schronisk czy małych gospód, w których mogą się posilić, odpocząć czy przenocować. I co najważniejsze widać, że ta górska infrastruktura się rozwija. Schroniska, w szczególności te większe, są modernizowane. Powstają też zupełnie nowe miejsca. A to wszystko za sprawą samych sarajewian, którzy rzeczywiście sami z nich korzystają. Bo powiedzmy sobie szczerze – w szczególności w rejon Bukovika zapuszcza się raczej mało turystów z zagranicy. Może latem ktoś tam trafia, w ramach robienia pętli w okolicach Skakavaca. Ale jednak dominującą grupą są lokalni turyści. Więc musi ich być naprawdę sporo, skoro są inwestowane pieniądze w rozwój schronisk. I oboje musimy przyznać, że marzymy o tym, by zamieszkać w jakimś miejscu, z którego będziemy mieć blisko w góry. Niestety mieszkanie na Mazowszu sprawia, że w góry, w szczególności te ciut wyższe, mamy daleko i na jednodniową wycieczkę po prostu nie opłaca nam się jechać. Dlatego za każdym razem, gdy jesteśmy w Sarajewie, to zżera nas zazdrość, że tam góry mają na wyciągnięcie ręki.

Zobacz również

2 odpowiedzi

  1. Piękne tereny, trochę żałuję, że nie mieliśmy w tym roku dosyć czasu, aby wszystko dokładnie przewędrować.
    Zrobiliśmy trzy wycieczki – Skakavac i powrót do Nahoreva (niestety pierwszego dnia pobytu, w ogromnym upale moje kontrolki zaczęły wszystkie świecić na czerwono i musieliśmy odpuścić dalszą część planowanej trasy).
    Faletici przez Gornje Biosko do Crepoljsko i powrót, oraz Faletici do schroniska na Bukoviku (też przez Gornje Biosko ale inną stroną) i powrót do Nahoreva.
    Przestrzeń, piękne widoki, zielone iglaste lasy (szyszki jakieś dorodniejsze niż u nas), kultura pasterska, niektóre domki sprawiają wrażenie sezonowych, i UWAGA… STADA BYDŁA ROGATEGO… bo „stada krów” brzmią zbyt mazowiecko. Niegroźne, na widok człowieka schodzą gdzieś w bok, my też „robiliśmy za stado” i trzymaliśmy się razem. Raz tylko mieliśmy naprawdę stracha, … jakiś młody byczek zgubił się , stał na drodze i tarasował nam dalszą trasę, rycząc przy tym tak głośno i żałośnie, że takiego „wokalu” w życiu nie słyszałam. Ruszył w naszym kierunku, widocznie na naszych kurtkach był zapach jego stada, które mijaliśmy wcześniej. Zdecydowaliśmy się zejść parę metrów w dół i z powodu dużego nachylenia stoku, musieliśmy zawisnąć na butach i kijach wbitych w ziemię i tak przepuściliśmy „zwierza” do jego pobratymców.

    1. O to widzę, że wycieczka z przygodami. 😉
      Krowy rzeczywiście zwykle ludzi omijają. Fakt, zdarzają się czasem jakieś bardziej ciekawskie egzemplarze, które chcą się „człowiekom” przyjrzeć z bliska. Co do byczka – albo się zgubił i nawoływał swojego stada. Albo miał jakieś inne potrzeby. 😉 Ważne, że udało Wam się go jakoś wyminąć, bez strat w ludziach i sprzęcie.
      W ogóle ta okolica Sarajewa jest bardzo sielankowa i odrobinę mniej turystyczna nić Trebević. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.