Szukaj
Close this search box.

Słodko-słony Nin – zwiedzanie miasta i Solany Nin

Jakieś 16 km od Zadaru znajduje się niewielkie, lecz wyjątkowo urokliwe i znane miasteczku, czyli Nin. Powodów jego sławy jest kilka. Przede wszystkim znajduje się tam Solana Nin, w której sól pozyskiwana jest od czasów rzymskich. Do tego w zabytkowej części Ninu znaleźć można katedrę, zwaną najmniejszą katedrą na świecie (choć tak naprawdę najmniejszą nie jest). A na dokładkę okolica słynie ze wspaniałych piaszczystych plaż. Przed opuszczeniem Zadaru i przeniesieniem się na Istrię postanowiłam Nin odwiedzić. I okazało się, że był to strzał w dziesiątkę.

Dzień otwarty Solany Nin

Do Ninu jadę autobusem wprost z dworca autobusowego w Zadarze. Przejazd trwa jakieś 20 min. Autobus zatrzymuje się przy rondzie, w niedużej odległości od starówki. Ja jednak w pierwszej kolejności kieruję się ku Solanie Nin. Idąc wzdłuż drogi nagle dostrzegam plakaty, informujące o tym, że akurat tego dnia (17 sierpnia) jest ona otwarta za darmo dla wszystkich zwiedzających. Pomyślałam sobie, że głupi ma zawsze szczęście, bo przed udaniem się do solany, nawet nie weszłam na jej stronę internetową.

Solana Nin

Nin

Generalnie po dotarciu na miejsce witają mnie spore tłumy. Szybko dowiaduję się, że zwiedzanie pod opieką przewodnika będzie odbywać się mniej więcej co pół godziny. Dołączam do pierwszej grupy, które zebrała się tego dnia. Oprócz Polaków są w niej także Włosi czy Niemcy. Przewodniczka bez większego problemu opowiada o Solanie Nin w 4 językach (po chorwacku, włosku, niemiecku i angielsku), tak by wszyscy wszystko zrozumieli. Nasza solana istnieje od bardzo dawna, jednak kiedy w 1500 roku wykupili ją Wenecjanie, została zamknięta. Dlaczego? Gdyż stanowiła konkurencję dla weneckich producentów soli. Stąd rzez 500 lat nie była tu ona pozyskiwana. Obecnie solana znów jest znaczącym producentem soli. Co ważne wziąż pozyskuje się ją metodami tradycyjnymi, bez użycia specjalistycznych maszyn. 

Solana Nin

Solana Nin

Solana Nin znajduje się w płytkiej lagunie i obejmuje 55 ha. W jej bliskim sąsiedztwie znajdują się 4 parki narodowe, dzięki czemu poziom zanieczyszczeń jest tu naprawdę niewielki. Ja wiem, że narzekają państwo na lejący się z nieba żar. Ale dla nas, im więcej upalnych dni, tym lepiej. Bo możemy wyprodukować więcej soli. W trakcie zwiedzania przewodniczka opowiada o 5 etapach pozyskiwania soli. Pierwsze cztery związane są z odparowaniem wody morskiej. Dzięki słońcu oraz wiatrowi z 8 mm wody można otrzymać 1 mm wartwę soli. W Solanie Nin sól zbiera się kilkukrotnie. Pierwszego zbioru dokonuje się wtedy, gdy warstwa soli osiąga 15-20 mm. W Solanie Nin funkcjonuje także niewielkie muzeum oraz sklepik, w którym nabyć można kilka rodzajów soli oraz kosmetyki z niej wytwarzane.

Solana Nin

Solana Nin

Solana Nin

Solana Nin

Solana Nin

Solana Nin

Solana Nin

Problemy w Ninie

Po upalnym zwiedzaniu Solany Nin postanowiłam chwile odsapnąć w obrębie starówki. Po przejściu przez Gornja vrata trafiam od razu na niewielki Memorijalni park Petra Zoranića Ninjanina. Znajduję jedną, zacienioną ławkę i padam na nią ze wszystkimi moimi tobołami. Niestety z bliżej nieokreślonego powodu po wymeldowaniu z hostelu nie wpadłam na pomysł, by część bagaży zostawić w jakiejś przechowalni. W efekcie dźwigam ze sobą mój cały wyjazdowy dobytek. W trakcie wylegiwania się na ławce postanowiłam upewnić się, że mój couchsurfer z okolic Rovinja oczekuje mojego przybycia. Coś mnie tknęło, by jeszcze przed napisaniem do niego przejrzeć jego profil. I jakież było moje zdziwienie, gdy nagle zobaczyłam, że wymaga od gości, by mieli swój sprzęt biwakowy, bo nocuje się u niego w… ogrodzie (nie było o tym wcześniej mowy, ani nie widziałam nigdzie tej informacji), a ja jak wiecie podróżowałam bez namiotu czy śpiwora. Dodatkowo pojawił się na jego profilu komentarz od goszczącej u niego dziewczyny, która pisała, że przez cały pobyt mocno się do niej przystawiał, mimo tego, że wyraźnie mu powiedziała, że sobie tego nie życzy. Zadzwoniłam do Marka, żeby poradzić się, co mam robić. Na co mój radosny małżonek stwierdził: A co ty się przejmujesz. Zaoszczędzisz przynajmniej na noclegu. Pamiętam, że ręce opadły mi do samej ziemi i stwierdziłam, że jednak nie będę więcej dzwonić do niego po porady. Natychmiast zarezerwowałam miejsce w jedynym hotelu w Rovinju i odwołałam moją wizytę i specyficznego couchsurfera. A jak trochę ochłonęłam, udałam się na spacer po starówce.

Nin

Mały słodki Nin

Z niewielkiego parku udałam się wprost ku cerkwi św. Krzyża, zwanej też najmniejsza katedrą na świecie. Jak już na wstępie wspominałam, nie jest ona najmniejsza, ale rzeczywiście jest malutka i urocza. Zresztą odniosłam wrażenie, że wszystko w Ninie jest małe i słodkie. Niewielkie uliczki, niskie kamieniczki, przytulne restauracje czy sklepiki. Nin ma w sobie coś takiego, że człowiek miałby ochotę go po prostu przytulić. W Japonii powiedzieliby o nim, że jest kawaii. 

Nin

Nin

Nin

Nin

Mimo ciążącego plecaka i torby maszeruję wzdłuż murów, rozkoszując się widokiem morza oraz Ninskiej Laguny i ciągnących się wzdłuż niej piaszczystych plaż. Okolica ta słynie wśród kitesurferów, ze względu na występujące tu prądy powietrzne, sprzyjające uprawianiu tej dyscypliny sportu. Przez chwilę nawet rozważam krótki plażing, ale ostatecznie odpuszczam i decyduję się na powrót do Zadaru.

Ninska Laguna

Ninska Laguna

Ninska Laguna

Nin

Nin

Drzemka na trawniku i koczowanie na dworcu autobusowym

Jak było na początku, tak jest na końcu. Mój ostatni wieczór w Zadarze spędzam przy Wodnych Organach i Pozdrav Suncu. Po dotarciu na dworzec autobusowy powlokłam się na piechotę na starówkę. Wymęczona i przegrzana marzyłam tylko o chwili spokoju. Po tym, jak umościłam się na trawniku nieopodal Pozdrav Suncu i zaczęłam zapadać w przyjemną drzemkę, swój pokaz rozpoczęła ekipa tancerzy break dance i po 5 minutach mój spokój zniknął wraz z muzyką i tłumem widzów. Zrezygnowana oglądam z pozycji leżącej dwa występy pod rząd, później mam okazję podziwiać zachód słońca (ale w tym celu musiałam opuścić trawnik) i pożegnać się z zadarską starówką. Jeszcze tego samego wieczoru miałam w planach nocny przejazd z Zadaru do Rovinja, dzięki czemu przynajmniej jeden nocleg miałam z głowy. Autobus teoretycznie powinien planowo przyjechać o 23:30 i następnie wyruszyć w stronę Istrii. Przed udaniem się na dworze zrobiłam zakupy w pobliskim sklepie oraz wpadłam napić się czegoś ciepłego w McDonaldzie. Po 23 stawiłam się na dworcu. Niestety nie byłam pewna, z której platformy będzie odjeżdżać mój autobus, więc kontrolowałam praktycznie wszystkie, które o tej porze się pojawiały. A było ich całkiem sporo. Niestety mój do Rovinja pojawić się nie chciał. Byłam tak zmęczona, że szczerze mówiąc nie miałam siły się zdenerwować. Siedziałam na krawężniku obserwując innych, licznie zebranych tu podróżnych. W końcu, grubo po północy mój autobus przyjechał. Rzuciłam się na niego z nadzieją, że będę mogła się przespać i odpocząć. Jednak miało tam na mnie czekać kilka, niemiłych niespodzianek… Ale o tym, w kolejnym wpisie z Rovinja i Poreča.

 

Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.