Maribor do tej pory kojarzył mi się przede wszystkim z…. znajdującym się w Pohorje bike parkiem. Znajomi rowerzyści wielokrotnie wspominali o Mariborze właśnie w kontekście downhillu enduro. O samym mieście jednak wiedziałam niewiele. Aż do maja 2018 roku, gdy mogłam je odwiedzić w ramach press tripu. Maribor był bowiem pierwszym punktem naszej pięciodniowej wycieczki po Słowenii.
Przed zwiedzaniem – lunch
Zanim wyruszyłyśmy na zwiedzanie z naszym przewodnikiem, czekał nas lunch. Gostilna Maribor znajduje się w ścisłym centrum miasta, a dokładniej przy Glavni trg, czyli Głównym Placu. Siedząc na zewnątrz ma się dobry widok na otaczające plac urocze kamieniczki oraz na tętniącą życiem ulicę przebiegającą tuż obok. Gostilna Maribor specjalizuje się w kuchni styryjskiej. Szefem kuchni jest w niej Gregor Jager, który stara się łączyć tradycję ze współczesnością. Wszystkie potrawy są podane w wyjątkowo estetycznym stylu, gdzie każdy detal się liczy. Podobnie rzecz się ma ze smakiem – każde danie wybucha feerią smaków i aromatów. W trakcie naszej wizyty mogłyśmy skosztować przepysznej zupy szparagowej, risotto z grzybami i szparagami oraz apfelstrudel, czyli cudownego jabłecznika. Dodatkiem do naszych dań było oczywiście wyjątkowo dobre, białe, słoweńskie wino. I taka mała dygresja. Przez wiele lat piłam tylko czerwone wino, uważając, że to białe jest gorsze, mniej smaczne. Jednak od pewnego czasu po czerwonym zaczęłam się bardzo źle czuć. I nie mam tu na myśli kaca, bo nawet po jednym kieliszku zaczynałam mieć jakieś duszności, uderzenia gorąca i bóle głowy. Stąd zaczęłam sięgać tylko po białe wino, po którym czuję się dobrze.
Te pięknie wyglądające dania czekały na nas w Gostilnie Maribor
A tak w środku prezentuje się Gostilna Maribor
Maribor – zwiedzanie
Naszą wycieczkę zaczynamy tuż obok Gostilny Maribor, bo na Głównym Placu. Oprócz wspomnianych kamieniczek, zobaczyć tam można Kužno Znamenje (Kolumna Plagi). W XVII w. Maribor nawiedziła zaraza, która spowodowała śmierć 1/3 jego mieszkańców. Miejscowa ludność, chcąc zapobiec dalszym atakom zarazy, postanowiła, jako wotum dziękczynne, wybudować pomnik ukazujący Matkę Boską. Obecna wersja pomnika pochodzi z nieco późniejszych czasów i ukazuje Maryję w otoczeniu świętych.
Z Glavni trg kierujemy się głównym, miejskim deptakiem, czyli ulicą Gosposką. Znaleźć przy niej można liczne sklepy, a także kawiarnie. Po południu niewątpliwie tętni ona życiem. Po kilkuset metrach skręcamy w prawo, by zawitać na Trg Leona Štuklja, dość nowoczesnym placu, na którym odbywają się liczne koncerty czy inne wydarzenia kulturalne. Sam Leona Štuklja był wybitnym sportowcem, gimnastykiem, medalistą olimpijskim z Paryża, Amsterdamu i Berlina. Był mocno związany z Mariborem, stąd plac ten został nazwany na jego cześć.
W niedużej odległości od wspomnianego placu znajduje się franciszkański klasztor wraz z okazałą bazyliką św. Marii Matki Litościwej. Jednak ciekawsza rzecz znajduje się tuż obok, na Trgu Svobode. Mam na myśli charakterystyczny pomnik NOB. Swym kształtem ma przypominać zaciśniętą pięść, choć mnie osobiście przywodził na myśl jakąś niezbyt udaną wersję piłki. Natomiast mieszkańcy Mariboru wołają na niego… Kojak (Kodžak). Z tego, co się dowiedziałyśmy, Telly Savalas nigdy miasta nie odwiedził, by zobaczyć „swój pomnik”. Tak naprawdę jednak monument ten upamiętnia prawie 700 ofiar zamordowanych przez wojska niemieckie w trakcie walk wyzwoleńczych w trakcie II wojny światowej.
W bliskim sąsiedztwie pomnika znajduje się także zamek, w którym obecnie mieści się Muzeum Regionalne (ponieważ byłyśmy tam w poniedziałek, to muzeum było nieczynne). Nas jednak zaintrygowała fasada budynku znajdująca się po skosie od zamku. Zobaczyć tam można dość specyficzną rzeźbę. Wiecie, kiedyś w tym miejscu umieszczona była… Matka Boska. Jednak pewnego dnia, po prostu zniknęła. Wieczorem była, a rano została po niej tylko pusta przestrzeń. Zdecydowano, by w jej miejscu umieścić – Dionizosa, czyli boga wina. A że nasza okolica słynie z winnic i produkcji wina, to był to bardzo trafiony wybór. – tyle na ten temat miał nam do powiedzenia nasz przewodnik.
Stamtąd udajemy się jeszcze w okolice pięknego budynku poczty oraz zaglądamy do Katedry św. Jana Chrzciciela. Następnie wracamy na Główny Plac przez wyjątkowo urokliwą Poštną ulicę, przy której przycupnęły praktycznie same restauracje i kawiarnie. Jest to wyjątkowo fotogeniczne miejsce na mapie Mariboru.
Hiša Stare trte – w odwiedzinach u najstarszej winorośli na świecie
Ostatnim etapem naszego zwiedzania Mariboru, przed noclegiem na glampingu, była wizyta w domu najstarszej winorośli na świecie (Hiša Stare trte). Znajduje się on tuż nad brzegiem spokojnie płynącej Drawy. Dzięki badaniom naukowców odkryto, że rosnąca w tym miejscu winorośl ma już ponad 400 lat. Wciąż owocuje, a z jej winogron wytwarzane jest wino. Niestety nie można go spróbować, gdyż co roku powstaje go tylko niewielka ilość, która rozlewana jest do specjalnie zaprojektowanych z myślą o nim butelek, a następnie dawane jako cenny prezent różnym, wybitnym postaciom. Co ważne, najstarsza winorośl ma mnóstwo swoich „dzieci” na całym świecie. Bowiem powstałe z niej sadzonki są przekazywane miastom/krajom partnerskim, z jakimi współpracuje Maribor, jak i cała Słowenia. W Domu Winorośli odbywają się też degustacje wina pochodzącego z okolic Mariboru. Również mamy okazję go spróbować i musimy przyznać, że bardzo przypadło nam do gustu. Słowenia specjalizuje się w winach białych. Te mariborskie są bardzo delikatne, świeże i z owocowymi nutami. Wprost idealne na lato!
