Szukaj
Close this search box.

Jak dogadać się w podróży + test Translatora Vasco Traveler Premium

Jednym z częstszych pytań zadawanych nam na temat Bałkanów, zaraz obok tego dotyczącego bezpieczeństwa w tym regionie, jest pytanie o to, w jaki sposób można się tam porozumieć. Oczywiście wcale nas to nie dziwi, bo kwestia komunikacji i znajomości języków w podróży jest dość istotna, a czasami wręcz kluczowa. Dlatego postanowiliśmy podzielić się naszymi patentami na to, jak się dogadać nawet wtedy, gdy żadna ze stron nie posługuje się tymi samymi językami.

Vasco Traveler Premium

Podstawa to angielski

Oczywiście nie odkryjemy Ameryki czy Anglii, gdy napiszemy, że w naszych bałkańskich podróżach głównie posługujemy się językiem angielskim. Mimo tylu lat jakoś nie udało nam się nauczyć serbsko- chorwackiego/chorwacko-serbskiego, choć obiecywaliśmy sobie nie raz, by porządnie się za to zabrać. Brak czasu i chyba brak jakiś wybitnych umiejętności językowych sprawiły, że utknęliśmy na znajomości kilku podstawowych słów. One oczywiście też się przydają, ale ciężko za ich pomocą wyjaśnić jakieś bardziej skomplikowane kwestie. I wtedy przechodzimy na angielski. Jego znajomość w krajach Półwyspu Bałkańskiego jest dość powszechna, w szczególności wśród osób młodych lub tych w średnim wieku. W Chorwacji czy Czarnogórze łatwo można się porozumieć po niemiecku czy po włosku, który jest też bardzo popularny w Albanii. Znajomość rosyjskiego może przydać się w Serbii i Macedonii, w szczególności pod kątem umiejętności odczytywania cyrylicy. Ja się jej nigdy nie uczyłam i zwykle czuję się tam jak analfabetka. Po kilku dniach jestem w stanie mniej lub bardziej (najczęściej mniej) poprawnie odczytać nazwy miast czy pojedyncze słowa, czym zwykle dość mocno rozśmieszam Marka, który rosyjskiego uczył się w szkole. Prawda jest jednak taka, że znajomość serbsko-chorwackiego/chorwacko-serbskiego w znaczącym stopniu ułatwia kwestie komunikacyjne, bo w większości krajów półwyspu można się w nim bez trudu dogadać.

Jeśli obie strony chcą się porozumieć, to się porozumieją

Wielokrotnie dostawaliśmy pytania o to, co zrobić w sytuacji, gdy nie zna się żadnego języka, poza polskim, a jedzie się w podróż po Bałkanach. Generalnie w większości krajów, poza Albanią czy Grecją, można się mniej więcej dogadać po polsku. Serbowie, Chorwaci czy Czarnogórcy mają wiele słów, które są takie same lub zbliżone do tych, które mamy w rodzimym języku. Oczywiście jest mnóstwo różnic, które mogą generować wiele zabawnych pomyłek, np. zamówienie porcji dla czterech osób zamiast dla dwóch, czy skręcenie w złą ulicę, ale ogólny bilans wychodzi zwykle na plus. W Albanii wielokrotnie mieliśmy sytuacje, w której nasz rozmówca nie mówił po polsku czy angielsku, a my nie mówiliśmy po albańsku. Zwykle wtedy najlepszym środkiem komunikacji były gesty, rysunki i dźwięki. I nagle okazywało się, że bez mówienia można naprawdę dużo przekazać. Podstawą jedna musi być to, aby obie strony chciały się porozumieć. Jeśli tak jest, to sukces gwarantowany.

A co gdy wszystkie metody zawodzą?

Może się jednak tak zdarzyć, że wszystkie powyższe metody zawiodą. I co wtedy? Jednym z rozwiązań może być zainwestowanie w translator. W trakcie naszej ostatniej podróży towarzyszył nam tłumacz elektroniczny Vasco Traveler Premium 7”, który pozwala na dokonywanie tłumaczeń na dwa sposoby: poprzez podyktowanie mu słów/całych zdań lub poprzez ich wpisanie. Pierwsza opcja może być przydatna w trakcie rozmowy, np. w urzędzie pocztowym, na targu albo podczas negocjacji ze stróżem prawa. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni, że Vasco Traveler Premium bez problemu zapisuje wypowiedziane, nawet długie zdania i tłumaczy je praktycznie doskonale (sprawdzaliśmy to najpierw w odniesieniu do angielskiego, który znamy i byliśmy w stanie sprawdzić poprawność tłumaczenia).

Vasco Traveler Premium

Druga opcja jest niesamowicie przydatna w restauracjach, gdy nie ma menu w języku angielskim. Parę razy uniknęliśmy zamówienia czegoś, czego byśmy absolutnie nie chcieli. W szczególności w Słowenii, której kuchnię poznajemy dopiero od niedawna. Wystarczyło tylko wpisać konkretną frazę, a po ułamku sekundy mieliśmy gotowe tłumaczenie, z dodatkową wymową danego słowa (tę opcję można wyłączyć, jeśli nie chcemy, aby translator zbyt mocno przykuwał uwagę innych osób). Zdarzało się, że tłumaczenie nieco nas zadziwiło, jak w przypadku „sześcianu kukurydzy”. Początkowo myśleliśmy, że Vasco coś przekombinował. Jednak, gdy na naszych talerzach zobaczyliśmy sześciany zrobione z kukurydzy, przestaliśmy wątpić w jego tłumaczenie. Po prostu inwencja szefa kuchni nas przerosła. Vasco przydawał się również podczas interakcji z kelnerami, których nieco bawiło mówienie do translatora, ale ostatecznie z podziwem patrzyli na jakość dokonywanych przez niego tłumaczeń.

Przed zamówieniem

Vasco Traveler Premium

Po dokonaniu zamówienia i na talerzu rzeczywiście pojawiły się sześciany kukurydzy, smażone i z dodatkiem pestek dyni

Vasco Traveler Premium

Vasco Traveler Premium tłumaczy m.in. na bułgarski, chorwacki, słoweński, serbski czy grecki, a oprócz tego na ponad 40 innych języków. W naszym egzemplarzu brakowało natomiast albańskiego, choć ze strony producenta wynika, że również powinien być wkrótce obsługiwany. Vasco Traveler działa podczas korzystania z  Wi-Fi (w restauracjach czy hotelach zwykle nie ma z tym problemu), albo poprzez wbudowaną, międzynarodową kartę SIM. Każde urządzenie doładowane jest kwotą 10 USD, która pozwala na dokonanie ok. 5000 tłumaczeń i co ważne karta nie wymaga żadnego abonamentu, czy minimalnego zużycia na miesiąc czy rok. Co więcej, dzięki Vasco można odbierać także połączenia przychodzące oraz w bardzo niskich cenach wykonywać wychodzące. Jest to całkiem ciekawa funkcja, w szczególności poza krajami Unii Europejskiej, w których za minutę odebranego połączenia można zapłacić nawet 8 zł. Oczywiście translator jest dodatkowym urządzeniem, które trzeba ze sobą nosić, ładować  z drugiej strony daje on poczucie większej pewności w podróży, a także zabezpiecza nas w sytuacji, gdy inne sprzęty postanowią nas zawieść. Można też wybrać mniejsze urządzenie Vasco Mini z ‘2 calowym ekranem, które możemy wcisnąć w najmniejszą kieszeń. Tłumacze Vasco mają jeszcze tą dodatkową zaletę, że korzystają z 4 silników tłumaczeniowych dobieranych w zależności od pary językowej i łączą się z najbliższym serwerem, a jest ich 5 na różnych kontynentach. Efekt? Dokładne i niezwykle szybkie tłumaczenie niemal w każdym zakątku naszego globu.

Inne funkcje Translatora Vasco Traveler Premium

Oprócz funkcji typowego translatora, Vasco Traveler Premium posiada również wiele innych przydatnych dodatków::

– nawigację Vasco Navi (działa offline)

– przewodnik (dostęp do Wikipodróże)

– aparat

– listę numerów telefonów alarmowych i ambasad

– z racji wielkości naszego translatora – 7” mógłby pełnić także funkcję e-booka (niestety z racji braku czasu na czytanie książek w podróży nie mogłam tego sama na sobie przetestować).

Odwagi!

Oczywiście sama wiem po sobie, że komunikacja poza granicami Polski wymaga często odwagi i przełamania się. Kiedyś wydawało mi się, że dla całego świata ma znaczenie, czy odpowiednio użyję danego czasu czy jakiś wyszukanych fraz. Prawda jest taka, że w komunikacji najbardziej istotna jest prostota przekazu, tak aby druga strona była w stanie nas zrozumieć. Czasami zdarzało nam się komunikować z innymi osobami mieszanką kilku języków: polskiego, angielskiego, niemieckiego i serbsko-chorwackiego. I wiecie co? I się dogadywaliśmy. Zatem bądźcie otwarci, nie obawiajcie się, że ktoś będzie oceniał Was pod kątem Waszych zdolności językowych, a jeśli potrzebujecie wsparcia, to zainwestujcie w translator, np. Vasco Traveler Premium i po prostu czerpcie garściami z podróżniczych doświadczeń.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.