Szukaj
Close this search box.

Bałkany 2010. Część 21 – podsumowanie

Podróż się zakończyła, czas na podsumowania.

1. Ile zajęła nam cała wyprawa?

25 dni, z czego 4 zajęły nam dłuższe przejazdy na trasie: Kraków – Sofia, Sofia – Herceg Novi oraz Mojkovac – Kraków

2. Jaki był koszt wyprawy?

Na „przeżycie” na Bałkanach miałam przeznaczone 250EUR (jedzenie, ewentualne noclegi, przejazdy). Dodatkowo wydałam 225zł na bilet autobusowy z Krakowa do Sofii. O dziwo nie udało mi się przepuścić całej euro gotówki i z jakimiś drobniakami wróciłam do Polski.

3. Jak podróżowaliśmy?

Po pierwsze autokary, w tym wspominany transport firmą Ecolines z Polski do Bułgarii. Na samych Bałkanach poruszaliśmy się autobusami na większe odległości.

Po drugie – pociągi. Kolej w Czarnogórze nas zachwyciła, ale nadal nie wiem, czemu nie wybraliśmy tej opcji transportu w drodze powrotnej do Polski. Pomroczność jasna, czy co?

Po trzecie – autostop. Bywało z nim różnie, czasem okazywał się płatny, czasem kompletnie bezinteresowny.

4. Gdzie nocowaliśmy?

W większości przypadków pod namiotem. Jeśli zmusiła nas do tego sytuacja (pogoda), jak choćby w Rile i Pirynie, to wybieraliśmy opcję schroniska. Dwa razy nocowaliśmy w prywatnych kwaterach, raz w hotelu, dwa razy na campingu i przez parę dni przy Eko Katunie Grbaje.

5. W jakich krajach byliśmy?

W początkowym planie, mieliśmy głównie wędrować po bułgarskich górach, ale ponieważ szybko zrealizowaliśmy wszystko, co chcieliśmy, przenieśliśmy się do Czarnogóry. Tam spędziliśmy większości naszego czasu. Oprócz tego podróżując na Bałkany i z Bałkanów, przez chwilę przebywaliśmy w następujących krajach: Słowacji, Austrii, Serbii i na Węgrzech.

6. Jakie górskie pasma „zaliczyliśmy”?

W Bułgarii: Riłę i Piryn

W Czarnogórze: Prokletije, Biogradską Gorę, Sinjajevinę i to nawet dwa razy, Durmitor.

7. Jak się żywiliśmy?

W górach, jak to w górach: kus kus z chińszczanem, albo chińszczan z kus kusem 😉 Oczywiście burki z serem, szopskie sałatki, omlety wszelkiej maści i Niekrzycz. Tak w sumie można zdefiniować naszą wyjazdową dietę. Wiadomo, że im częściej mogliśmy robić zakupy, tym nasze menu było bardziej urozmaicone. Gotowaliśmy oczywiście na palniku, bo wrzątku w górach raczej nie znajdzie się ot tak, po prostu.

8. Czym robiliśmy zdjęcia?

Obydwoje fociliśmy aparatami Sony A700. W użyciu były w sumie dwa obiektywy, używane przez nas na zmianę: Zeiss 16-80 i Sigma 10-20.

Ponieważ wyjazd ten stanowił dla mnie naukę focenia lustrzanką, nie zawsze zdjęcia mojego autorstwa reprezentują wysoki poziom. Widzę to dopiero po paru latach, gdy porównuję je z fotografiami wykonywanymi przeze mnie teraz . Plus jest taki, że przynajmniej nie stoję w miejscu i mogę zauważyć u siebie jakiś progres.

Nie mam pojęcia ile wspólnie zrobiliśmy fot, ale na pewno sporo!

9. Ile razy się pokłóciliśmy?

Na poważnie? Chyba ani razu. Owszem zdarzały się ostrzejsze wymiany zdań, ale trudno się temu dziwić, gdy przebywa się z kimś 24h/dobę. Sami byliśmy z Tomaszem zdziwieni, że nasza przyjaźń nie ucierpiała podczas tej wyprawy. Do tej pory ze sporą nostalgią, a czasem rozbawieniem wspominamy nasze różne, bałkańskie perypetie.

Pewnie powinien się tu jeszcze wypowiedzieć Tomasz i odpowiedzieć na pytanie: „Ile razy chciałeś zamordować rudą?” Tomasz! Jestem ciekawa, co powiesz! 😉

Ja ze swojej strony mogę stwierdzić, że nie miałam morderczych myśli wobec niego. Owszem, wkurzyłam się, jak nie udało nam się wykąpać w Adriatyku, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zresztą, to nie była wina/zasługa Tomasza, a jedynie wspólnie podjęta decyzja.

10. I co dalej?

Cóż, Bałkany sprawił, że oby dwoje zapałaliśmy ogromną miłością do tego regionu Europy. Zarówno Tomasz, jak i ja, wracaliśmy tam, ale już osobno. Powoli w tym regionie mam coraz mniej miejsc, w których jeszcze nie byłam, ale na szczęście jest ich na tyle dużo, by nadal chcieć tam jeździć.

Przede mną i przed Wami jeszcze dwie podróże – Bałkany 2012 i Bałkany 2013. Tym razem będzie ruda, Marek i Kianka. Ale zanim zaczniemy kolejny wojaż, trzeba złapać trochę oddechu.

A oto, co odpowiedział Tomasz na pytanie „Jak mu z rudą na Bałkanach było?”.

Cóż, generalnie było dobrze. Wiadomo, czasem się trochę poprzekomarzaliśmy, ale nigdy się nie pokłóciliśmy. W pamięci mej utkwiły nasze dwa dialogi, które mieliśmy podczas wędrówki po Górach Prokletije. Za pierwszym razem zeszło się nam na tematy feministyczne, że kobiety są dyskryminowane, ponieważ nie otrzymują kierowniczych stanowisk. Ot tak, jednym uchem mi wpadły rozważania rudej, a drugim wypadły. Pozostawiłem to bez komentarza, aż do następnego dnia. Podczas próby znalezienia drogi na Trojana, gdy trawersowaliśmy strome piargi w poszukiwaniu ścieżki, ruda obudziła we mnie mistrza ciętej riposty. Idę sobie spokojnie, spoglądam raz za razem do tyłu, czy ruda za mną nadąża. Patrzę, a dystans między nami dość znacząco rośnie. Myślę sobie „Ki pieron?”.  Nagle ruda stwierdza: „Boję się, bo jestem babą, nie lubię ryzyka, bo jestem babą…” a trzeciego jej wyjaśnienia już nie dosłyszałem. Skwitowałem jedynie, że właśnie z tego powodu kobiety nie otrzymują kierowniczych stanowisk. Ruda się zapowietrzyła i miałem wrażenie, że na tej małej ścieżynce właśnie wybuchła bomba atomowa. Pomimo pozornego braku reakcji dało się wyczuć falę uderzeniową. I wtedy ruda ruszyła dzielnie przed siebie!

Pozdrawiam wszystkich wraz z Tomaszem (na zdjęciu w schronie Koneczeto w Pirynie)

SONY DSC

Zobacz również

2 odpowiedzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.