18.09.10 Po krótkiej przerwie na Tatry, wracamy znów na Bałkany. Tym razem zapraszam na jeden dzień w Biogradskiej Gorze.
Całą noc wiało niemiłosiernie, a ranek nie jest wcale lepszy. Na szczęście nie pada.
Jemy śniadanie, pakujemy się i ruszamy w drogę. Najpierw maszerujemy 2km do Pesica Jezero. Po drodze mijamy osadę pasterską. Przyczepia się tam do nas jakiś wyjątkowo irytujący pies, który lezie za nami przez dłuższy czas i donośnie szczeka. Nadal jest chłodno i wieje. Wokół panuje jesień, nie tylko pogodowa, ale i kolorystyczna.
Jesiennie
Na drodze
Przy jeziorze robimy krótki postój, by skonsultować się z mapą. Gdy wyruszamy w dalszą drogę, przez nasze gapiostwo, gubimy szlak. Szybko go jednak odnajdujemy. Generalnie w Biogradskiej Gorze szlaki wiodą po szerokich, szutrowych drogach, świetnie oznakowanych, z licznymi strzałkami, tabliczkami etc. Zasadniczo ciężko się zgubić, choć dla chcącego nic trudnego. 😉
Pesica Jezero
W stronę Biogradskiego Jezera
Nie wiem, o co chodzi 😉
Po drodze do Biogradskiego Jezera spotykamy pierwszych turystów i są to… Czesi. Powoli dochodzimy do wniosku, że jest to jednak najbardziej ruchliwy naród w Europie. Dalsza trasa do jeziora jest dość nudna. W dół, w dół i jeszcze raz w dół. O ile szło się granią, to było ok. Przynajmniej były widoki. Ale później? Nuda.
Docieramy w końcu do Biogradskiego Jezera. Znajduje się tutaj camping – cena za noc: 6EUR za namiot i jego mieszkańców. Miejsce to jest całkiem dobrze ogarnięte. Są czyste prysznice, źródełka z wodą i inne tego typu udogodnienia.
Późne popołudnie spędzamy w knajpce nad jeziorem. Ja spisuję wspomnienia do dziennika wyprawowego, bawimy się z kotem, który do nas dołączył oraz pijemy Niekrzycza. Później spacer nad jeziorem i ogólny relaks.
Nad jeziorem
Biogradska Gora to całkiem przyjemne pagórki, przypominające trochę nasze Bieszczady lub Beskidy. Według mnie są bardziej odpowiednie dla rowerzystów, gdyż szybciej można pokonać te nieco bardziej nudne odcinki szlaków.
Jedna odpowiedź
A byliście na Crnej Glavie?
Pamiętam, że szlak był dobrze wyznakowany, póki szedł drogą, a jak raczył od niej odbić – ktoś zgarnął tabliczkę i trochę błądziliśmy (zaskoczyło nas, że sporo turystów tam było… i nikt nie wiedział, dokąd idzie, o!)…