Szukaj
Close this search box.

Świętokrzyskie Green Velo. Ponad 200 km rowerowej sielanki

Rowerowy szlak Green Velo znany nam był od dawna. Wielokrotnie przemierzaliśmy jego fragmenty w okolicach Kielc, jak i na terenie Mazur czy Suwalszczyzny. Zwykle stanowił część realizowanych przez nas mniejszych bądź większych pętli. Nigdy jednak nie zakładaliśmy, że zrobimy go w całości. Kiedy okazało się, że będziemy reprezentować województwo świętokrzyskie w Turystycznych Mistrzostwach Blogerów, od razu wiedzieliśmy, że musimy wpleść w nasze działania jakiś rowerowy wątek. Po niezbyt intensywnej burzy mózgów doszliśmy do wniosku, że ciekawym pomysłem może być Świętokrzyskie Green Velo, które zaczyna się w Końskich, a kończy w Sandomierzu (a zasadniczo kawałek za miastem). Przechodzi więc z północnej do południowo-wschodniej części województwa, pokazując dość przekrojowo potencjał regionu. Do pomysłu podeszliśmy z entuzjazmem. Jedyna rzecz, która nie dawała nam spokoju, to termin – początek października. Czy jesienna aura nam sprzyjała? Czy warto wybrać się na Świętokrzyskie Green Velo i czy aby na pewno jest to trasa dla każdego? Przekonajcie się sami!


Czym jest Green Velo?

Zacznijmy od tego, czym w ogóle jest Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo. Bo zapewne są wśród Was osoby, które niekoniecznie interesują się rowerowymi tematami. Otóż, Green Velo to długodystansowy szlak, przebiegający przez wschodnią Polskę. Trasa główna, łącząca Końskie z Elblągiem, ma 1887,5 km, natomiast trasy łącznikowe i boczne 192 km. Przechodzi przez woj. świętokrzyskie (210 km), podkarpackie (459 km), lubelskie (414 km), podlaskie (598 km), warmińsko-mazurskie (397 km). Był to pierwszy, tak duży projekt na skalę całego kraju, który zakładał nie tylko poprowadzenie go po już istniejących drogach, ale również zbudowanie nowych odcinków ścieżek rowerowych, MOR-ów (Miejsc Obsługi Rowerzystów), a także przygotowanie całego zaplecza dla rowerzystów. Ważnym aspektem związanym z Green Velo jest również cały system oznakowania (tablice z symbolem szlaku, tablice pokazujące odbicia na inne, rowerowe trasy czy do konkretnych miejscowości), a także mniej lub bardziej regularne jego nadzorowanie. To wszystko ma sprawić, by podróż nim była łatwa i przyjemna. Inną, istotną ideą przyświecającą Green Velo było także pokazanie, że Polska Wschodnia ma ogromny, turystyczny potencjał. I po części na pewno się to udało!

Świętokrzyskie Green Velo

Świętokrzyskie Green Velo – logistyka

Jak już wiecie, postanowiliśmy pokonać najkrótszy z etapów Green Velo, czyli jego świętokrzyską część, mierzącą 210 km (lub 190, gdyż strona Green Velo podaje dwie długości). Dystans ten nie robi wielkiego wrażenia. Część osób spokojnie jest go w stanie pokonać w ciągu dwóch dni. My jednak nie chcieliśmy bić rekordów, ani tym bardziej ścigać się na odcinkach pomiarowych na Stravie (jedna z aplikacji do zapisywania treningów). Zależało nam na pokonaniu Świętokrzyskiego Green Velo w stylu rekreacyjno-wycieczkowym. By rozkoszować się krajobrazami, jesiennym klimatem i… żebym w rodzinnych stronach mogła się poczuć jak turystyka. Jak wyglądały nasze przygotowania? No cóż, dość spontanicznie.

Świętokrzyskie

Wybór terminu

Termin narzucił nam się sam. Przede wszystkim, nie wiedząc jeszcze, że będziemy częścią Turystycznych Mistrzostw Blogerów, zaplanowałam swój urlop od 1 do 12 października. Formuła konkursu zakładała, że materiały możemy zacząć zbierać od 5 października. Nie dawało nam to zbyt wiele czasu na zrealizowanie przejazdu Świętokrzyskim Green Velo. Kilka dni spędziliśmy na analizowaniu prognoz pogody. A te nie były zbyt obiecujące. Musieliśmy też dograć terminy z miejscami noclegowymi na trasie. Ostatecznie okazało się, że musimy wyruszyć w środę 7 października. Na Świętokrzyskie Green Velo chcieliśmy przeznaczyć 3 dni + dodatkowy dzień spędzić w Sandomierzu. I patrząc z perspektywy czasu powinniśmy byli zagrać na jakiejś loterii, ponieważ wprost idealnie wstrzeliliśmy się w najlepszą pogodę!

Sielpia

Sprzęt

Cóż, jeśli śledzicie nas od dawna, to wiecie, że zwykle nie robimy zbyt długich tras na rowerach i nigdy nie podróżowaliśmy na nich. Zazwyczaj decydujemy się na pętle mające po 50-60 km. Dodatkowo, Marek preferuje głównie DH (zjazd) lub enduro, ja enduro lub tłuczenie kilometrów po lasach/pagórkach/łąkach. Dysponujemy więc rowerami, które średnio nadają się na szosę (Green Velo w dużej mierze wiedzie po asfaltowych drogach, czasem po szutrowych). Dodatkowo, po powrocie ze Słowenii, Markowi rozpadło się jedno z kół, w efekcie został szczęśliwym posiadaczem monocyklu. Na czym więc pojechaliśmy? Ja ostatecznie postanowiłam udać się na Świętokrzyskie Green Velo na moim rowerze. Doszłam do wniosku, że wolę jechać na sprzęcie, który znam i do którego jestem przyzwyczajona. Po zablokowaniu przedniej i tylnej amortyzacji aż tak bardzo nim nie buja, więc nie musiałam wytracać dużo energii. Marek natomiast… pożyczył rower od swojego taty. Tu głównym powodem był fakt, że do tego egzemplarza można przyczepić sakwy, którymi tata dysponował. Jak więc widzicie, nasze sprzętowe przygotowania nie były zbyt długie czy skomplikowane. A znając charakter Green Velo, wiemy, że bez względu na to, jaki rower posiadacie, to spokojnie sobie poradzicie.

sielpia

Świętokrzyskie Green Velo a planowanie trasy

W teorii trasę mieliśmy z góry narzuconą. Czyli przejazd z Końskich do Sandomierza, podzielony na trzy etapy. Pierwszego dnia chcieliśmy przejechać z Końskich do Kielc; drugiego z Kielc do Rakowa, a trzeciego z Rakowa do Sandomierza. Przy planowaniu na pewno przydaje się aplikacja Green Velo na telefon (warto ją zainstalować, bo zdarzały się sytuacje, w których znaczki szlaku znikały w terenie i wtedy mogliśmy szybko zweryfikować, czy aby na pewno jesteśmy wciąż na właściwej drodze), a także strona internetowa. Plusem jest to, że na mapie macie zaznaczony nie tylko główny szlak, ale również inne szlaki rowerowe, które od niego odchodzą. W efekcie możecie rozszerzyć swój przejazd o dodatkowe atrakcje. Np. my postanowiliśmy odwiedzić Szydłów, który od Rakowa dzieli dystans jakiś 9 km. Wcześniej też często korzystaliśmy z map Green Velo przy planowaniu krótszych jednodniowych wycieczek rowerowych w formie pętli.

Świętokrzyskie Green Velo

Dojazd na start i powrót z finiszu

Z logistyką związany był jeszcze jeden, dość istotny aspekt. A mianowicie, jak dostać się na start naszej trasy i jak wrócić z jej końca. Szybko się okazało, że zasadniczo musimy liczyć na pomoc Rudego Taty, ponieważ ostatni pociąg osobowy do Końskich dotarł tam… w 2009 roku. Natomiast turystyczny pociąg relacji Kielce – Sandomierz skończył kursować pod koniec września, ponieważ połączenie to realizowane jest tylko w sezonie letnim. Oczywiście mieliśmy plany awaryjne, gdyby jednak mój tata nie był w stanie nam pomóc. Pociągiem można dojechać z Kielc do Opoczna (fakt, z jedną przesiadką), które od Końskich dzieli dystans 20 km. Na rowerze to raptem 1-1,5 godz. jazdy. Z Sandomierza, na upartego, bylibyśmy w stanie wrócić do Kielc na rowerach w ciągu jednego dnia. Ewentualnie moglibyśmy podjechać do Stalowej Woli, skąd pociągiem, z jedną przesiadką, dotarlibyśmy do stolicy woj. świętokrzyskiego. Ostatecznie jednak Rudy Tata został naszą rowerową taksówką.

Dzień 1 Końskie – Kielce 88,8 km

7.10.2020 Dzień zaczynamy wyjątkowo wcześnie, bo o 5 rano. Poprzedniego wieczora Marek pakuje do auta nasze rowery. W międzyczasie upychamy do sakw prowiant, ubrania, a do plecaków sprzęt foto i video. Mimo wcześniejszych obaw, udaje nam się wszystko pomieścić. Z Kielc wyruszamy koło godz. 6, by Rudy Tata zdążył wrócić do domu przed rozpoczęciem pracy. Mimo mało obiecujących prognoz, już w trakcie jazdy do Końskich możemy podziwiać całkiem przyjemny wschód słońca. Nad łąkami unoszą się mgły.

Końskie ⇒ Sielpia

Tata zostawia nas nieopodal Pałacu Małachowskich. Zarzucamy sakwy na rower Marka, robimy pamiątkową sesję przed pałacem i podjeżdżamy do pierwszego na trasie MOR-u (Miejsca Obsługi Rowerzystów). Dość symbolicznego, gdyż to właśnie przy nim zaczyna się/kończy Green Velo. Stamtąd ruszamy w kierunku Sielpi. Ten odcinek trasy jest nam dobrze znany, gdyż pokonywaliśmy go kilka miesięcy wcześniej. W Końskich szlak przebiega dość przyjemnie, bo przy całkiem malowniczo prezentujących się o poranku stawach. Później już nie jest tak sielankowo, bo trasa rowerowa puszczona jest wzdłuż głównej drogi. Jest dość nudno, ale przynajmniej kilometry szybko lecą. Na dłużej zatrzymujemy się nad Jeziorem Sielpia, które w 2020 roku doczekało się wielu zmian. Powiększono plażę, wybudowano drewniane pomosty ciągnące się wzdłuż północnego brzegu. Pamiętając, jak wyglądał ten teren wcześniej, jesteśmy pod wrażeniem zmian. Przy okazji możemy tam poczuć niemalże wakacyjne klimaty. Świeci słońce, jest ciepło, a błękit nieba napawa optymizmem.

Świętokrzyskie Green Velo

Końskie

sielpia

sielpia

Sielpia ⇒ Grzymałków

Z Sielpi Green Velo znów poprowadzone jest wzdłuż głównej szosy. Na szczęście na wysokości Radoszyc odbija w mniejsze, lokalne drogi, które przeprowadzają nas przez urocze wioski, w których trafiamy na sporo, drewnianych, nieco bardziej wiekowych chat. Są też pierwsze podjazdy, pierwsze nieco bardziej rozległe widoki. W Grzymałkowie możemy podziwiać imponujący kościół pw. Przemienienia Pańskiego, który przywodzi na myśl świątynię obronną. Tuż obok niego, tyle że po drugiej stronie ulicy, wznoszą się malownicze ruiny innego kościoła, pw. św. Michała Archanioła. Jego architektura jest dużo przyjemniejsza dla oka, dlatego trochę szkoda, że nie jest w lepszym stanie.

Świetokrzyskie

Grzymałków

Grzymałków

Grzymałków ⇒ Oblęgorek

Niestety już w trakcie podróży dowiedzieliśmy się, że muzeum w pałacyku Sienkiewicza w Oblęgorku jest zamknięte. Bywałam w nim wielokrotnie, więc wiem, co można w nim podziwiać. Natomiast chcieliśmy w jego wnętrzach zrobić zdjęcia na potrzeby tego projektu. Wiedząc, że niestety nam się to nie uda, nieco zmodyfikowaliśmy nasz plan. Z Grzymałkowa pojechaliśmy do Pępic, w których na chwilę zjechaliśmy z Green Velo. A wszystko po to, by wjechać na znany nam od wielu lat punkt widokowy (na Google Maps figuruje jako Punkt widokowy na Ciosową). Prowadzi tam czerwony szlak rowerowy. Rozciąga się stamtąd naprawdę rozległa panorama. Widać Miedzianą Górę, Kielce z górą Telegraf, Chęciny (musi być dość dobra widoczność), kościół w Chełmcach. Mamy szczęście, gdyż pomimo krążących chmur, w momencie gdy zdyszani docieramy na jedną z widokowych łąk, okolicę rozświetlają promienie jesiennego słońca. Spędzamy tam dłuższą chwilę, by nieco odsapnąć i nacieszyć oczy świętokrzyskimi krajobrazami. Naszym zdaniem, warto w tym miejscu odbić na chwilę z Green Velo.

Świętokrzyskie Green Velo

Świętokrzyskie Green Velo

Świętokrzyskie Green Velo

Oblęgorek

Po relaksie zjeżdżamy bezpośrednio do Oblęgorka. Oczywiście podjeżdżamy pod pałacyk. Oglądamy go przez płot. Ale jak dla mnie, warto było tam przyjechać, bo spotykam futrzastego przyjaciela. Marek tradycyjnie kwituje mój koci entuzjazm dawką leciutkiej irytacji i śmiechu. Niestety nic nie poradzę na to, że ja przyciągam koty, a koty mnie. W efekcie zamiast sesji zdjęciowej pałacyku, mamy sesję kota, mnie i sienkiewiczowskiej posiadłości jako tła dla nas. Kiedy żegnam się z kotem, zjeżdżamy do uroczej alei lipowej prowadzącej do posiadłości, która na jesieni jest jeszcze bardziej klimatyczna niż zwykle.

Oblęgorek

Oblęgorek

Chełmce ⇒ Podzamcze Piekoszowskie

Z Oblęgorka udajemy się do Chełmcy. Znajdujący się tam kościół widać z wielu, różnych punktów w okolicy. Chociażby z obrzeży Kielc, z Zespołu Przyrodniczo-Krajobrazowego Grabina-Dalnia. Z samych Chełmcy też możemy podziwiać całkiem rozległą panoramę okolicy. Dalej Green Velo wiedzie już bezpośrednio w stronę Kielc. Przed wjechaniem w granice miasta zatrzymujemy się jeszcze przy imponujących ruinach Pałacu Tarłów w Podzamczu Piekoszowskim. Naszym fotograficznym poczynaniom z lekką dezaprobatą przyglądały się trzy krowy. Chyba liczyły, że zabierzemy je na dojenie.

Świętokrzyskie

Podzamcze

Świętokrzyskie Green Velo

Kielce

Ostatnim etapem naszej trasy był przejazd przez Kielce. Tu doskonale znaliśmy trasę, gdyż pokonywaliśmy ją wielokrotnie. Wjazd do miasta od strony Górek Szczukowskich jest naprawdę malowniczo poprowadzony. Są łąki, lasy i widoki. Później Green Velo puszczone jest wzdłuż ulicy Krakowskiej. Na skrzyżowaniu z ul. Jagiellońską odbijamy w łącznik prowadzący do centrum miasta. Tu musimy podkreślić, że już na etapie planowania całej trasy doszliśmy do wniosku, że podczas jej realizacji będziemy nocować w MPR-ach (Miejscach Przyjaznych Rowerzystom). W Kielcach oczywiście mogliśmy zatrzymać się w domu Rudych Rodziców. Ale wtedy nie udałoby się nam spełnić podstawowego założenia naszej wycieczki, czyli wejścia w rolę turystów. Na nocleg obraliśmy Grand Hotel. Powodów było kilka. Po pierwsze – lokalizacja. Ścisłe centrum miasta, obok dwóch dworców (PKP i PKS). Grand Hotel jest również MPR-em, czyli posiada miejsce do przechowywania rowerów, skrzynkę narzędziową/pompkę, a także ma w ofercie lunch pakiety, czyli zestaw jedzonka do zabrania w trasę. A w dobie covidowych czasów, hotel ten realizuje również Polski Bon Turystyczny. Z racji tego, że byliśmy w centrum miasta, po kolacji wybraliśmy się na krótki spacer. Odwiedziliśmy świeżo wyremontowany dworzec PKS, a także zajrzeliśmy na ulicę Sienkiewicza – główny kielecki deptak.

Tu dodam od siebie małą dygresję. Grand Hotel przez długie lata nosił nazwę Łysogóry. Był dla mnie jednym z symboli Kielc. Gdy wysiadało się z pociągu/autobusu witał w mieście. Przez 33 lata życia nigdy nie byłam w jego wnętrzach. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę w nim nocować i to na dodatek podczas realizowania trasy rowerowej. 😉

Kielce
Kielce

Podsumowanie dnia 1

  • Przejechaliśmy 88,8 km, pokonując jednocześnie 595 m przewyższenia.
  • Czas jazdy wyniósł nieco ponad 6 godzin. Ale tak naprawdę, cała wycieczka zajęła nam ok. 11-12 godzin, wliczając w to przerwy na fotografowanie, filmowanie i odpoczynek.
  • Najbardziej polecane przez nas fragmenty tego odcinka Green Velo to trasa z Radoszyc do Grzymałkowa i Oblęgorka, a także trasa przez Kielce.
  • Plaża przy jeziorze Sielpia, oraz punkt widokowy powyżej wsi Pęcice, będą idealnymi miejscami na odpoczynek.

Dzień 2 Kielce – Szydłów – Chańcza – Raków 81,6 km

8.10. 2020 Świętokrzyskie Green Velo powitało nas drugiego dnia deszczem. I choć planowaliśmy dość wczesny start, to doszliśmy do wniosku, że chyba nie ma sensu się spieszyć. Spokojnie jemy więc śniadanie, pakujemy rzeczy i koło godz. 9 opuszczamy Grand Hotel. Zjeżdżamy ul. Sienkiewicza nad Silnicę, skąd udajemy się jeszcze na chwilę na pl. Artystów, przy którym mieści się Regionalne Centrum Informacji Turystycznej. Otrzymacie tam wszystkie, niezbędne broszury informacyjne zarówno na temat Świętokrzyskiego Green Velo, jak i całego regionu.

Kielce

Kielce

Kielce ⇒ Kuby-Młyny

Z centrum informacji, już wzdłuż Silnicy, jedziemy na Kadzielnię (rezerwat geologiczny). Tam, krótki postój na jednym z punktów widokowych, gdzie z dużą dozą radości stwierdzamy, że już nie pada. Mogę na spokojnie pozbyć się pokrowca z plecaka. W szczególności, że Marek zaczął marudzić, iż na zdjęciach wyglądam jak dostawca Glovo… Z Kadzielni udajemy się na Stadion Leśny, gdzie na jednym z parkingów znajduje się duży znak Green Velo. Stamtąd szlak wyprowadza nas już poza obręb Kielc. Ten odcinek Świętokrzyskiego Green Velo oboje znamy na pamięć. Najbardziej nie mogliśmy się doczekać przejazdu przez małą wieś o uroczej nazwie Kuby-Młyny. Jak na zamówienie, gdy tam dotarliśmy, wyszło słońce. Czarna Nida wygląda prześlicznie (jak zwykle zresztą), podwójny mostek lśni w słońcu, a młyn stoi jak stał. Za to z dużą dozą zdziwienia obserwujemy wzmożony ruch samochodowy. Marszałkowska może się schować!

Kielce

Kuby Mlyny

Kuby-Młyny ⇒ Borków

Dalej Green Velo wiedzie przez Marzysz i Kaczyn do Borkowa. Tereny te znam od dziecka. Odkąd pamiętam, jeździłam tam z rodzicami na spacery, grille lub zbieranie grzybów. Mam więc spory sentyment do tego zakątka województwa. W Borkowie natomiast znajduje się całkiem spory zalew. Tu również jest plaża, tereny rekreacyjne, malownicze molo. Nie raz, nie dwa spędzałam tu wakacyjne weekendy. A na parkingu obok zalewu uczyłam się jeździć Kianką! Na molo pałaszujemy śniadanie i usiłujemy nie zamarznąć w dość porywistym wietrze.

Świętokrzyskie Green Velo

Borków

Borków ⇒ Raków

Z Borkowa spora część szlaku wiedzie po zalesionych terenach. Najbardziej sielankowym miejscem na trasie jest wieś Holendry. Ogromna, zielona łąka, na której pasie się stado krów i jeden, zwariowany koń. Grzywiasty postanowił zasłaniać Markowi każdy kadr, który próbował uchwycić aparatem. Za wsią szlak znów przecina lasy, by wyjechać z niego w Smykowie. Tam robi się niemalże upalnie, więc zrzucamy część cieplejszych ubrań. Stamtąd dość szybko dojeżdżamy do Rakowa. W mieście planowaliśmy nocleg, ale postanowiliśmy porzucić na chwilę Green Velo i udać się do Szydłowa.

Holendry

Podoba Wam się ten wpis? Uważacie, że jest pomocny? Jeśli tak i jeśli chcielibyście nas wesprzeć, to możecie nam postawić wirtualną kawę:

Szydłów

Szydłów to niewielkie miasteczko, położone jakieś 9 km na południe do Rakowa. Nie powiem, żebyśmy jakoś miło wspominali przejazd pomiędzy oboma miastami. Mnie wysiadły plecy, a ciągnące się niemiłosiernie podjazdy i zjazdy jakoś im nie pomagały. Na oparach energii jakoś doturlałam się do Szydłowa, ale po zejściu z roweru nie tryskałam entuzjazmem. Marek też był z lekka zmachany, bo przejął ode mnie plecak, więc jechał mocno obciążonym rowerem. Zostawmy jednak nasze życiowe rozterki i przejdźmy do samego Szydłowa. Miasto słynie z kilku rzeczy. Przede wszystkim jest to stolica śliwki. Szydłów otacza 1720 ha sadów, w 80% śliwkowych. Śliwki się suszy, przygotowuje z nich dżemy, śliwowicę czy krówki. Jednak Szydłów to nie tylko jedzenie. Miasteczko ma całkiem bogatą historię, którą poznawać można na niewielkiej acz uroczej starówce. Otoczona murami, do której prowadzi Brama Krakowska, skrywa m.in. Jagielloński zamek królewski z niedużym muzeum, Synagogę (w niej znajduje się także centrum informacji turystycznej) czy kościół św. Władysława.  Zwiedzamy dość szybko, gdyż do Szydłowa przyjeżdżamy na godzinę przed zamknięciem większości atrakcji. Warto wspomnieć, że najważniejsze zabytki miasta przeszły ostatnio gruntowną rewitalizację, a całość cieszy oko. W mieście jemy obiad w jedynej, działającej restauracji i przed zachodem słońca ruszamy w stronę Rakowa.

Szydłów
Szydłów

Szydłów

Szydłów ⇒ Chańcza ⇒ Raków

Wiedzieliśmy, że na pewno nie chcemy wracać do Rakowa główną szosą nr 756. Dlatego postanowiliśmy obrać nieco bardziej okrężną, ale dużo przyjemniejszą trasę. Z Szydłowa udaliśmy się do Korytnicy. Tu droga przeprowadziła nas przez sady, nad którymi dogasał zachód słońca. Z Korytnicy dojechaliśmy nad Jezioro Chańcza, a dokładniej na koronę zapory. Obok Sielpi i Borkowa, Chańcza cieszy się równie dużą popularnością wśród turystów z regionu, jak i spoza niego. W październiku panuje tu błogi spokój. Znad jeziora jedziemy bezpośrednio do Rakowa. Niestety czeka nasz pokonanie innej, głównej drogi (nr 764). Było to o tyle nieprzyjemne doświadczenie, że zapadła noc, a nas mijały ciężarówki. Osobiście zaczynałam mieć pierwsze objawy paniki. Na szczęście cali i zdrowi (na ciele i umyśle), dotarliśmy na rakowski rynek. Tam szybkie zakupy i pędzimy na nasz nocleg do Agroturystyki przy Źródełku. Miejsce rewelacyjne, położone 600 m od centrum Rakowa, tuż obok Green Velo i również posiadające certyfikat Miejsca Przyjaznego Rowerzystom. Jest stajnia dla rowerów, przyjemny ogród, możliwość skorzystania z kuchni oraz, co najważniejsze, przemili właściciele.

Chańcza

Podsumowanie dnia 2

  • Przejechaliśmy 81,6 km, pokonując jednocześnie 627 m przewyższenia.
  • Czas jazdy wyniósł 5 godz. 35 min. Jednak cała wycieczka pochłonęła ok. 10-11 godzin, wliczając w to również zwiedzanie Szydłowa.
  • Podczas dnia drugiego ok. 25 km przejechaliśmy poza świętokrzyskim odcinkiem Green Velo.
  • Na pewno polecamy Wam trasę z Kuby – Młynów do Holendrów, a także odcinek nie znajdujący się na Green Velo z Szydłowa do Chańczy.
  • Okolice rzeki Czarna Nida, w miejscowości Kuby – Młyny, oraz molo na plaży jeziora Borków, będą idealnymi miejscami na chwilę odpoczynku.

Dzień 3 Raków – Sandomierz 77 km

9.10.2020 Poranek w Agroturystyce przy Źródełku budzi nas mgłą. A to wszystko za sprawą płynącej tuż obok rzeki Czarnej, która wpływa na mikroklimat tej okolicy. Niespiesznie pałaszujemy śniadanie i obserwujemy, jak nad Rakowem powoli pojawia się słońce. Niestety jest przeraźliwie zimno (głównie za sprawą wilgoci), więc przezornie zarzucamy na siebie nieco więcej warstw ubrań. Przed odjazdem ucinamy pogawędkę z właścicielką agroturystki. Na początku, gdy powstało Green Velo, gościliśmy wielu rowerzystów. Teraz też do nas wpadają, ale już nie tak licznie. W październiku, w tym samym czasie, nocowała tam jeszcze jedna, rowerowa para, która podobnie jak i my jechała do Sandomierza. Przy okazji ważna informacja odnośnie MPR-ów. Są to takie obiekty noclegowe, które ugoszczą Was nawet na jedną noc. A jak pewnie wiecie, zdarza się, że nie każdy hotel/pensjonat chce mieć tzw. tranzytowych gości.

Raków

Raków ⇒ Ujazd

Opuszczamy Agroturystykę przy Źródełku i zaglądamy na chwilę na rynek w Rakowie, gdzie rozstawiają się targowe stragany. Za miastem Green Velo początkowo prowadzi zalesionymi terenami. Jednak od miejscowości Niedźwiedź krajobrazy stają się dużo ciekawsze. A kiedy pojawia się nieco bardziej pagórkowaty teren, jesteśmy oczarowani. Na polach trwają prace i suną po nich liczne traktory. Fantazyjnie pofalowane wzgórza prezentują się pięknie w jesiennych kolorach i promieniach słońca. Pod kątem widoków aż do Solankowskiej Woli naprawdę dużo się dzieje. Dalej znów trasa przebiega przez las, następnie czeka nas długi zjazd do Iwanisk. Tam szybkie zakupy i postój pod kościołem św. Katarzyny, a następnie przejazd do Ujazdu, gdzie czekał na nas jedyny i niepowtarzalny zamek Krzyżtopór.

Raków

Iwaniska

Krzyżtopór

Przy zamku Krzyżtopór zatrzymaliśmy się na dłużej, bo na półtorej godziny. I choć bywaliśmy przy tych ruinach już wcześniej, to przez wzgląd na naprawdę ładną pogodę chcieliśmy wykorzystać dobre światło do zrobienia jak najlepszych zdjęć czy filmowych ujęć. To, co z lekka nas zdziwiło, to ilość turystów, jaka w piątkowe, październikowe południe odwiedzała zamek. Myśleliśmy, że będziemy sami. Nic bardziej mylnego! Zorganizowane wycieczki, turyści indywidualni – generalnie cały czas przybywali nowi goście. Na szczęście ruiny są tak duże, że nie mieliśmy poczucia, że zwiedzamy w tłoku. Za budową zamku w Krzyżtoporze stał Krzysztof Ossoliński, który w XVII wieku za punkt honoru postawił sobie stworzenie siedziby, która byłaby najpiękniejszą w kraju. Zamek miał łączyć funkcje obronne z użytkowymi/mieszkalnymi. Powstał na planie pięcioboku. Jedną z najczęściej powtarzanych ciekawostek na temat Krzyżtoporu, która rozpala wyobraźnię turystów, jest ta dotycząca zamkowej jadalni. Rzekomo jej strop był szklany i można było przez niego podziwiać akwarium z rybami. Bez względy na to, czy rzeczywiście tak było, Krzyżtopór wzbudza sporo emocji. To ogromna budowla o pięknej lokalizacji i ciekawej architekturze. Kręcąc się po jego terenie zrobiliśmy pieszo ponad 3 km. A to o czymś świadczy.

Krzyżtopór

Krzyżtopór

Krzyżtopór

Krzyżtopór ⇒ Klimontów

Po intensywnym zwiedzaniu zamku zasiadamy w MOR-ze, z którego rozciąga się widok na tę malowniczą ruinę. Jemy drugie śniadanie i zbieramy siły na drugi etap jazdy, czyli trasę do Sandomierza. Do przejechania mieliśmy 43 km. Oczywiście planowaliśmy przystanki na trasie, więc myśleliśmy, że na metę, czyli do Sandomierza, dojedziemy jakoś po zmroku. Okazało się jednak, że dotarliśmy tam nieco wcześniej. Świętokrzyskie Green Velo początkowo wiedzie z Ujazdu wzdłuż głównej drogi. Gdy od niej odbija zaczyna się zabawa. Są podjazdy i zjazdy, pełne zakrętów drogi i cudowne krajobrazy. Po tej okolicy nigdy nie kręciliśmy się na rowerach, ale mamy wrażenie, że jeszcze tu wrócimy. W Klimontowie zatrzymujemy się przy kościele św. Józefa. Gdy Marek fotografuje wnętrze świątyni, ja ucinam sobie pogawędkę z proboszczem, który właśnie wrócił z grzybobrania. Udało mu się zebrać pół koszyka kani, ale jak sam stwierdził, szału nie ma.

Świętokrzyskie Green Velo

Świętokrzyskie Green Velo

Klimontów ⇒ Sandomierz

Za Klimontowem zaczynają się sady jabłkowe. W październiku cały czas trwały zbiory. Na szczęście część jabłonek stała dumnie obwieszona dorodnymi czerwonymi, żółtymi lub zielonymi owocami. Zapach szarlotki unosił się w powietrzu. I byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że Green Velo zostało poprowadzone drogą, która na dzień dobry powitała nas znakiem Wyboje – 10 km. Cóż… nasze kręgosłupy nie były szczęśliwe, bo wyboje faktycznie ciągnęły się nieubłaganie. Po przejechaniu 7 km szlak skręcił w boczną drogę, która przechodziła środkiem sadów. Równy jak stół asfalt i liczne jabłonki od razu kojąco na nas wpłynęły. Zatrzymujemy się na chwilę w Skotnikach, by przyjrzeć się z bliska kościołowi św. Jana Chrzciciela. Stamtąd pędzimy prosto do Sandomierza. Przed samym miastem szlak wiedzie wzdłuż wału, obok którego spotykamy ciekawskiego lisa. Do Sandomierza wjeżdżamy koło godziny 17. Szlak przechodzi u stóp zamku, gdzie ustawiony jest symbol Green Velo. Pamiątkowa fota i ruszamy dalej. Jeszcze tylko stromy podjazd brukowaną uliczką i jesteśmy na mecie.

Sandomierz

Sandomierz i wnioski z trasy

W Sandomierzu nocujemy w Krępiance – pensjonacie prowadzonym przez Centrum Informacji Turystycznej. Znajduje się tuż obok rynku, zaraz przy wejściu na Podziemną Trasę Turystyczną. Jednak wieczór spędzamy przede wszystkim sącząc sandomierskie piwo (tak, wiemy, faux pas że nie wino, ale uwierzcie nam, złocisty trunek z pianką był czymś, o czym marzyliśmy pokonując ostatnie kilkadziesiąt kilometrów). I choć jesteśmy trochę zmęczeni, to oboje stwierdzamy, że jest nam w jakiś sposób przykro, iż kolejnego dnia znów nie spakujemy sakw i nie wyruszymy w dalszą drogę!

Sandomierz

Podsumowanie dnia 3

  • Przejechaliśmy 77,3 km, pokonując jednocześnie 556 m przewyższenia.
  • Był to najszybciej pokonany przez nas odcinek szlaku. Sama jazda zajęła nam nieco ponad 5 godzin. Natomiast cała wycieczka zamknęła się w jakiś 8-9 godzinach.
  • Najciekawsza część trasy to ta z Niedźwiedzia do Iwanisk i z Ujazdu do Klimontowa.
  • Dobrym miejscem na odpoczynek będzie MOR, który znajduje się na przeciwko ruin zamku Krzyżtopór.

Świętokrzyskie Green Velo – podsumowanie

W ciągu trzech dni pokonaliśmy w sumie 248 km. Przede wszystkim doszliśmy do wniosku, że choć nigdy nie podróżowaliśmy w ten sposób na rowerach, to szalenie spodobał nam się taki styl jazdy. Po drugie, gdyby nie nagrania, zdjęcia i liczne postoje, spokojnie moglibyśmy robić po 100 km dziennie lub ciut więcej. Po trzecie, stwierdziliśmy, że Świętokrzyskie Green Velo to trasa absolutnie dla każdego. W 95% asfaltowe drogi, brak jakiś gigantycznych trudności, przepiękne, zróżnicowane krajobrazy i całkiem sporo ciekawych miejsc. Spotkaliśmy się też z opiniami, że Świętokrzyskie Green Velo jest poprowadzone po średnio interesującym terenie. Nie możemy się jednak z tym zgodzić. Jasne, największe atrakcje regionu, jak choćby zamek w Chęcinach czy św. Krzyż i Łysica znajdują się poza szlakiem, ale dalej wzdłuż niego znajdziecie sporo mniej znanych czy oczywistych miejsc. Z rozmów, jakie przeprowadziliśmy m.in. z ekipą Świętokrzyskiego ROT- wiemy, że taka trasa Green Velo miała zaktywizować miejsca, do których wcześniej turyści po prostu nie docierali. Czy się to udało? W jakimś stopniu na pewno. Green Velo, również jego świętokrzyska część, może być dobrym punktem wyjścia do krótszych wycieczek. Nie macie 2-3 tygodni urlopu? Nic nie szkodzi. Na szlak ten możecie wyskoczyć np. na weekend i w jego trakcie pokonać odcinek biegnący tylko po województwie świętokrzyskim. Później wybrać się na kolejny jego fragment i w ten sposób, na raty, pokonać całe Green Velo. A jeśli nie jeździcie na rowerach, to trasa tego szlaku może Wam pomóc zaplanować objazdową, samochodową wycieczkę. Bowiem do wszystkich, opisanych tu miejsc spokojnie dojedziecie autem.

Tak prezentowała się nasza trasa

 
 
Materiał powstał w ramach Turystycznych Mistrzostw Blogerów organizowanych przez Polską Organizację Turystyczną. W trakcie naszej podróży po Green Velo mogliśmy liczyć na nieocenioną pomoc Regionalnej Organizacji Turystycznej Województw Świętokrzyskiego, której ogromnie dziękujemy za wsparcie i rady.

Zobacz również

37 odpowiedzi

  1. Świetna fotorelacja! Wybieram się w to świętokrzyskie od kilku lat i jakoś dojechać nie umiem. Chyba najwyższy czas pomyśleć o wyjeździe tam poważniej.

        1. Na pewno jest to dobry pomysł, by nieco pozwiedzać nasz kraj. My w tym roku sporo czasu poświęciliśmy Polsce. I nie żałujemy, choć nie powiem, wolelibyśmy w niektórych momentach być na Bałkanch. 😉

  2. bardzo
    fajna relacja, zdjęcia ekstra. Świętokrzyskie jeszcze przeze mnie
    nieodkryte ale po tym materiale aż chce się tam jechać. Z niecierpliwością czekam na dalsze materiały.

    1. Dziękujemy! Na pewno świętokrzyskie jest świetnym kierunkiem podróży. Czeka tam sporo atrakcji, pięknych krajobrazów oraz nieco mniej obleganych przez turystów miejsc. No i ta natura! Bardzo polecamy. 🙂 A kolejne materiały pojawią się już wkrótce.

  3. czuję, że muszę w końcu odważyć się i ruszyć w Polskę, ba! w Świętokrzyskie! Przyjemnie się czytało i oglądało 🙂

    1. Z pogodą mieliśmy niesamowitego farta. W szczególności, że w sobotę, gdy wyjeżdżaliśmy z Sandomierza zaczynało się chmurzyć, a w Kielcach zaczęło padać. Później cały tydzień był mocno deszczowy.
      No i mam nadzieję, że kiedyś wpadniesz w te strony, by przemierzyć szlak Green Velo, jeśli nie cały, to może jego wybrany fragment. 🙂

    1. A są, są. Turystyczne Mistrzostwa Blogerów organizowane są 3 lat (obecnie, to trzecia edycja). Normalnie odbywały się na przełomie wiosny/lata. Ale z powodu covida przełożono je na jesień. Przy okazji była motywacja do pokazania rodzinnych stron z nieco innej perspektywy. A do przeglądania Twojej relacji z Green Velo już się zabieram. Jestem ciekawa Twoich wrażeń. 🙂

  4. Mega widoki i świetna relacja! 🙂 Miałam okazję jechać w tym roku odcinek Green Velo z Węgorzewa do Dubiczy Cerkiewnych, ale na pewno w przyszłym roku planuję kontynuować szlak na południe – przez Roztocze i Lubelszczyznę.

  5. Piękny szlak! Kiedyś trochę jeździłam, ale w tym roku ciągle chodzę po górach i na rower już brak czasu… Ale z moich stron polecam Szlak Rowerowy wokół Tatr 🙂

  6. Cześć. Świetna relacja. Aż zachęca aby wsiąść na rower i pojechać Waszym śladem.

    Mam małe pytanko – czy trasę miedzy Kielcami a Chancza można objechać kolarzówka czy jednak potrzebne są szersze opony ? Wolałbym nie zakopać się w lesie i ze łzami w oczach pchać rower dalej 🙂

    1. Cześć Artur! Generalnie między Kielcami a Chańczą są odcinki poprowadzone drogami bitymi (jeśli mówimy stricte o Green Velo, które do samego jeziora jednak nie dociera, przejeżdżając przez Raków). Wydaje nam się, że na węższych oponach też dasz radę. Zresztą samo Green Velo jest w miarę tak pomyślane, by każdy dał radę tę trasę pokonać. Z Rakowa nad Chańczę spokojnie dojedziesz asfaltowymi drogami. 🙂

  7. Przetestowane, przejechane w ubiegłym tygodniu, a nawet nie-skończone w Sandomierzu i kontynuowane do Przemyśla :).

    Jechałem GV kilka lat temu z Przemyśla do Białegostoku. Od czasów, gdy to zrobiłem, nieustannie nurtowała mnie „odnoga” świętokrzysko-podkarpacka i wreszcie się udało. Ktoś, kto twierdzi, że świętokrzyski odcinek GV to „nudy”, prawdopodobnie wcześniej nie miał do czynienia z tym szlakiem w innym jego miejscu. Odcinki „płaskie” są, owszem. Ale gór i widoków nie brakuje. Mniej wprawieni w długodystansowych wycieczkach będą tu i ówdzie pchać swoje objuczone sakwami rumaki pod górę. Poprowadzenie GV różnymi ścieżkami w obrębie Kielc to mistrzostwo – tu chyba jest najwięcej nieasfaltowych (to lubię!) odcinków szlaku w całym Świętokrzyskiem.

    Pytanie do twórców materiału: nie udało mi się znaleźć na mapie (GoogleMaps) punktu o nazwie „Punkt widokowy na Ciosową”, samo Google też na ten temat milczy, używane przeze mnie ulubione „mapy.cz” również – możecie wesprzeć jakimś namiarem ze wskazaniem dokładnej lokalizacji?

    PS. My też w okolicy Oblęgorka zjechaliśmy ze szlaku, bo chcieliśmy do niego wjechać przekornie od zachodu, przez co przypadkiem zaliczyliśmy najtęższy podjazd GV w Świętokrzyskiem, czyli Malmurzyn-Widoma, wjeżdżając z sakwami powyżej 400m n.p.m. Bardzo to miejsce polecam, bo zjazd z Widomy do Oblęgora i widoki na południe (widać stąd nieźle Kielce) to raj dla oczu.

    PS2. Bardzo NIE POLECAM korzystania z gastronomii w nowym bistro (Sienkiewiczówka?) przy bramie do pałacu w Oblęgorku. Ceny nawet nie z kosmosu, ale z zupełnie innej galaktyki, a porcje ciasta czy choćby herbaty takie, że nie najadłby się tym, ani nie napił mój chomik. DZBANEK herbaty to ok. 300ml napoju za 10zł… Do tego mało sympatyczna obsługa.

    1. Dlatego właśnie wybraliśmy się na ten odcinek GV, żeby pokazać, że to naprawdę ciekawy szlak. I tak, to że w Kielcach są różne warianty to mega opcja. Jak jesteśmy w moich rodzinnych stronach, to często po Kielcach poruszamy się właśnie GV.
      Co do punktu widokowego – teraz zmienili jego nazwę. Wpisz: Panorama na Ciosową. A go znajdziesz.
      Odnośnie trasy Malmurzyn-Widoma – znamy, znamy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.