Szukaj
Close this search box.

Road tripy polskich blogerów podróżniczych

Podróżowanie samochodem/motocyklem, choć nie należy do najtańszych i najbardziej ekologicznych, daje znacznie większą wolność niż podróżowanie na inne sposoby. W aucie można nocować, dojedzie się w wiele miejsc, do których nie dotrze się np. transportem publicznym czy ze zorganizowanymi wycieczkami, można zabrać więcej rzeczy, które w dużej mierze pozwalają być samowystarczalnym. Motocykl niestety nie zapewnia noclegu, a pojemność sakw też nie zawsze pozwala zabrać wszystkiego, czego się chce, to jednak daje równie dużo wolności, a czasami pozwala dojechać do miejsc, do których auto już nie da rady (bo się na przykład nie zmieści). O mnie i Marku wiecie, że jesteśmy fanami samochodowych, Kiankowych wypraw. Dziś jednak nie będzie o nas, a o polskich blogerach podróżniczych, którzy również lubią wyprawy na dwóch lub czterech kółkach. Gdzie i czym jeżdżą? Kogo ze sobą zabierają? Dlaczego podobają im się roadtripy? Na te pytania znajdziecie odpowiedzi w dzisiejszym wpisie, którzy stworzyli znani i lubiani blogujący podróżnicy.

blogerzy roadtrip

Roadtripy europejskie

Zacznijmy od podróżowania na cztery koła, cztery nogi i cztery łapy. Makulscy, czyli Ola, Michał, Luśka i ich Żaba (tu stwierdzam, że Kianka z Żabą na pewno by się dogadały – trzeba dziewczyny umówić na spotkanie!) wspólnie podróżują po Europie. Oto co piszą na temat samochodowych wypraw:

urlopnaetacie.pl

Cztery kółka dają nam swobodę, niezależność i dach nad głową, gdy trudno o nocleg. Poza tym uwielbiamy czuć wiatr we włosach wpadający przez opuszczone szyby, szuter w zębach, słuchać po drodze rockowych kawałków i rozkminiać trasę ślęcząc nad rozklejającym się już atlasem samochodowym. Dla nas samo bycie ‘on the road’ jest najfajniejszą  przygodą!
Jeździmy głównie naszym Peugeotem 106 rocznik 1997, zwanym potocznie żabą. W tym roku pokonaliśmy 6 000 km podróżując przez 20 dni wzdłuż Szwecji i Norwegii. Za nami jest min. kilka tras po Francji, Hiszpanii, Węgrzech, Niemczech. Najdłuższa trasa w jaką wyruszyliśmy autem miała prawie 11 000 km i pokonaliśmy ją w trzy tygodnie.

Natalia z bloga Zapiski ze świata przez pewien czas uważała, że jeżdżenie samochodem wcale nie jest takie atrakcyjne i ciekawe. Jednak dość szybko przekonała się, że auto daje dużo więcej możliwości, niż by się wydawało na pierwszy rzut oka.

Zapiski ze świata samochodowa kuchnia

Na wakacje samochodem jeździłam z rodzicami od dziecka. Namiot, śpiwory, trochę jedzenia i ruszaliśmy przed siebie, docierając głównie na europejskie wyspy. Nie zawsze potrafiłam to docenić – chciałam latać samolotem!

Teraz jest inaczej. Doskonale wiem, jak wiele możliwości daje podróżowanie autem. Oprócz środka transportu pojazd staje się chwilowo domem. Tak też było w Andaluzji. Zaplanowałam je znajomymi roadtrip po południowej części Hiszpanii i był to najlepszy wybór na zwiedzanie tej części kraju. Zatrzymywaliśmy się danym miejscu tak długo, jak chcieliśmy, spaliśmy „na dziko” (chłopaki na plaży, my w samochodzie), samochód był naszą sypialnią, kuchnią, suszarnią i przechowalnią bagażu. Wolność, jaką daje nam jazda samochodem jest ogromna, a roadtrip to według mnie najlepsza metoda na sprawne i jednocześnie wygodne podróżowanie.

Andaluzyjskie, roadtripowe klimaty przyciągnęły do siebie również Karolinę i Bartka z bloga TropiMy Przygody. Podróżowali „Groszkiem”, przez dwa tygodnie pokonali 2000km i zaraz Wam udowodnią, że taka wyprawa może być ekonomiczna (mimo ponoszenia kosztu benzyny):

Nasz piękny Groszek, tadam!

Wynajęcie „Groszka”, bo tak nazwaliśmy zielonego Chevroleta Matiza, który był naszym środkiem transportu, a czasem i domem podczas objazdówki po Andaluzji, było świetnym pomysłem. Po pierwsze, dał nam wolność wyboru miejsc, do których chcemy dojechać i czasu, który w nich spędziliśmy. Po drugie, zaoszczędziliśmy dzięki niemu. Wynajęliśmy samochód w bardzo promocyjnej cenie i razem z benzyną, którą wyjeździliśmy, to wciąż było taniej niż kupowanie biletów na pociągi lub autobusy pomiędzy miejscami, do których chcieliśmy pojechać. Poza tym, kilkakrotnie w nim spaliśmy, dzięki czemu w kieszeni została równowartość noclegu. No i te zachody oraz wschody wschody słońca nad morzem, kiedy na nocleg zatrzymywaliśmy się przy plaży! Najważniejsze jednak w trakcie podróży okazało się wspomniane poczucie wolności – kiedy chcieliśmy zjechać z trasy, bo zobaczyliśmy piękny widok do sfotografowania (przekleństwo Karoliny), mogliśmy to zrobić. Nie musieliśmy się spieszyć na autobus czy pociąg, bo zaraz odjedzie – chcieliśmy zostać godzinę dłużej – bardzo proszę! Mamy godzinę dłużej. Raz w trakcie podróży mieliśmy małą awarię z akumulatorem, ale udało się ją pokonać dzięki uprzejmości zatrzymanych Hiszpanów. Objazdówka była świetna! Nie zamienilibyśmy naszego małego Groszka na żaden inny transport i trudno było nam się z nim po tych dwóch tygodniach rozstać 😉

Ania i Tomek, czyli born2travel również postanowili wybrać się na roadtrip po Europie. W ich przypadku celem były Niemcy, Austria, Włochy, San Marino oraz Czechy. W ciągu 13 dni pokonali 4500 km. Oto, jak wspominają tę podróż:

born2travel

Nasz „Mini Eurotrip 2014” był podróżą dość spontaniczną. Mieliśmy do dyspozycji samochód i cały świat – zdrowy rozsądek i ograniczenia czasowe podpowiadały nam jednak, abyśmy poruszali się w granicach Europy… 😉 W 13 dni odwiedziliśmy 18 miejscowości w 5 krajach. Jednego dnia z samego rana byliśmy w Bawarskich Alpach, zwiedzając bajkowy zamek Neuschwanstein, a po południu przechadzaliśmy się ulicami pięknego Innsbrucka. Nazajutrz przemierzaliśmy już Włochy w kierunku urokliwego Cinque Terre, a temperatura powietrza wzrosła do 19 stopni Celsjusza… W dużym skrócie: skosztowaliśmy owoców morza w Manaroli, wykąpaliśmy się w Morzu Liguryjskim w Riomaggiore, wypiliśmy kawę w La Spezii, oglądaliśmy krzywą wieżę w Pizie tuż po zachodzie słońca, spacerowaliśmy po białej plaży w Rosignano Solvay, podziwialiśmy zabytki Florencji, wymęczyło nas Rimini, zdobyliśmy twierdze w San
Marino, przepłynęliśmy się gondolą w Wenecji, błądziliśmy po austriackich wioskach Heiligenblut i Grosskircheim, odwiedziliśmy pocztówkowy Hallstatt, a na sam koniec urzekła nas czeska Praga, gdzie opiliśmy się wyśmienitego „piva z tanku” i najedliśmy knedliczkami. Taki sposób podróżowania pokazali nam nasi rodzice, za co jesteśmy im
wdzięczni, gdyż daje on wolność i niezależność, pozostawiając w pamięci niesamowite wspomnienia, cenniejsze niż jakiekolwiek pamiątki.

Włochy były również celem roadtripu Łukasza i Agi z lkedzierski.com. W 2008 wyjechali starym Citroenem bez klimatyzacji na dwutygodniowy objazd słonecznej Italii. W tym czasie przebyli ok. 5000km. A oto, jak wspominają ten samochodowy wypad:

lkedzierski-wlochy-01

Wyjazd był niesamowity. Włochy to doskonała destynacja na powolne i spokojne włóczenie się samochodem. Chcieliśmy zjeść dobre lody w San Gimignano, spróbować pysznego wina w Montepulciano, poleżeć na toskańskich polach, móc podziwiać niesamowite zachody słońca w Watykanie, brodzić po wodzie na Placu Św. Marka w Wenecji po zachodzie słońca, a także wspinać się nad jeziorem Garda.

Niesamowity czas, gdy temperatury jeszcze nie są bardzo wysokie, a ludzi mało. Włochy mają wszystko to co potrzeba – dobre jedzenie, wspaniałe krajobrazy i interesujące małe miasteczka. Nic tylko jechać i podziwiać.

Roadtripy po Amerykach i Australii

Kolejnymi blogerami, którzy pokochali roadtripy są Przemek i Magda czyli TroPiMy, którzy sami tak o sobie piszą: „jesteśmy programistami, podróżnikami i geekami”. Jakiś czas temu zakochali się w USA i to ten kraj obrali już dwukrotnie za cel swojej samochodowej objazdówki. W 2015 roku zwiedzili zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej od Los Angeles, przez San Francisco, Dolinę Śmierci, Las Vegas, Wielki Kanion, Yellowstone aż do Seattle. Podróżowali Fordem Mustangiem Cabrio, a także SUV Dodge Captiva. W ciągu 24 dni pokonali prawie 8100km! Oto, co sami piszą o swojej podróży:

tropimy.pl

Sama podróż to nasza dotychczasowa podróż życia, zdecydowanie najwięcej wrażeń, wspomnień i emocji. Trasa jaką zrobiliśmy (można ją znaleźć na naszym blogu) obfitowała w kontrasty – od gorących pustyń (najgorętszych miejsc na świecie) do treku po śniegu. Ogromne puste przestrzenie i wielkie, tętniące życiem miasta. Wizyta w fabryce Boeinga i spanie w namiocie pośród lasu w dolinie Yosemite. A wszystko to przeplatane kolejnymi kilometrami po amerykańskich autostradach – w tym oczywiście po ich najsłynniejszej przedstawicielce, Route 66.
To nie był nasz pierwszy duży roadtrip (w 2013 zjechaliśmy wschodnie wybrzeże USA) i na pewno nie ostatni, bo taka forma podróżowania najbardziej nam odpowiada. Jeżeli chodzi o USA to samochód jest w zasadzie jedynym sensownym sposobem przemieszczania się, a na pewno jest najwygodniejszym. Paliwo jest tańsze, sieć autostrad jest potężna, drogi są proste i szerokie. Odległości są duże, ale jeździ się zdecydowanie spokojniej i wygodniej niż w Polsce. Nie należy obawiać się samochodów z automatem – naprawdę prawie każdy może je prowadzić! Polecamy.

USA zostało obrane za cel roadtripu również przez Yusti i Bartka, czyli Cyfrowinomadzi.pl. Podróżują już od roku i planują pozostać w podróży jeszcze przez pewien czas. W trakcie nie tylko zwiedzają i poznają nowe zakątki Stanów oraz Ameryki Środkowej i Południowej, ale również pracują online.

Cyfrowi Nomadzi

Z Polski wyjechaliśmy w czerwcu 2014 roku, to znaczy, że od początku naszej podróży niepostrzeżenie minął już rok. Auto, Toyotę Land Cruisera, kupiliśmy w Kalifornii, w USA za 5 000 $. Do tej pory najbardziej podobała nam się Baja California w Meksyku, zwłaszcza małe, artystyczno­surferskie miasteczko Todos Santos, w którym spędziliśmy ponad 2 miesiące. Tam też zaadoptowaliśmy ze schroniska naszego psa. Teraz jesteśmy w Panamie i przygotowujemy się do przeprawy promem do Kolubmbii. Będziemy tak podróżować co najmniej do wiosny 2016 r. Podróż łączymy też z pracą, Bartek jest programistą, a ja mam małą agencję copywrtingową i PR­ową ODISEO. Założyliśmy stronę www.cyfrowinomadzi.pl, by inspirować ludzi, którzy chcieliby łączyć pracę online z podróżowaniem.

Anita, znana z bloga Banita.travel.pl, w ostatnim czasie kojarzona jest głównie z wyprawami rowerowymi, jednak w swojej podróżniczej karierze ma również roadtripowe doświadczenia. I tu znów celem podróży samochodowej były Stany Zjednoczone. Autem z wypożyczalni postanowiła odwiedzić miejsca, o których od dawna marzyła, w efekcie przez 3 tygodnie pokonała 3300km.

W Kanonie Antylopy

Uwielbiam podróże rowerowe oraz piesze wędrówki po górach. Biorąc pod uwagę to, że jestem osobą bardzo aktywną, oglądanie świata przez szyby samochodu wydawała mi się monotonne i… trochę bez sensu – takie lizanie cukierka przez papierek. Jazdę samochodem mylnie kojarzyłam z autobusowymi wycieczkami, które pozwalają wysiąść w konkretnym punkcie widokowym, zrobić kilku fotek w sztandarowym miejscu i pognać dalej. Tymczasem okazało się, że są miejsca na świecie, które nie tracą wiele na zwiedzaniu ich samochodem. Stany Zjednoczone od zawsze fascynowały mnie jedyną w swoim rodzaju przyrodą. Problem był w tym, że Stany Zjednoczone są ogromne i objechanie ich rowerem wymagałoby czasu, którego nie posiadałam. Wypożyczyłam więc samochód i postanowiłam przejechać trasę, która od zawsze mi się marzyła. Chciałam przejść Golden Bridge w San Francisco, przejechać kalifornijskie wybrzeże, pospacerować Bulwarem Zachodzącego Słońca, zajrzeć w Aleję Gwiazd w Hollywood, zrobić trekking w Wielkim Kanionie, obserwować światło w niesamowitym Kanionie Antylopy, wdrapać się na Lądowisku dla aniołów w Zion Park i przejechać Dolinę Śmierci. Road trip przez cztery stany umożliwił mi spełnienie marzeń nie tylko tych z ostatnich dorosłych lat, ale i tych nastoletnich, dziewczęcych, kiedy oglądając amerykańskie filmy lat dziewięćdziesiątych marzyłam o tym, by pokonywać amerykańskie bezkresy potężnym krążownikiem szos i z rozwianym włosem podziwiać zachodzące słońce.

Trasa: USA, pętla z San Francisco przez stany: Kalifornia, Utah, Arizona i Nevada (dokładna trasa: an Francisco – Tereny winnic Napa Valley – Big Sur – Los Angeles – San Diego – Las Vegas– Park Narodowy Zion – Kanion Antylopy – Park Narodowy Wielki Kanion – Park Narodowy Dolina Śmierci – Jezioro Mono Lake – Miasteczko Duchów Bodie – Park Narodowy Yosemite – Sacramento – Jezioro Tahoe – San Francisco )

Chyba wszyscy, a jak nie wszyscy to większość zna Rodzinę Bez Granic, czyli Anię, Thomasa, Milę i Hanię. We czwórkę udowadniają, że całą rodziną można odwiedzać nawet najodleglejsze zakątki świata. Na swoim koncie Rodzina Bez Granic ma wiele wspaniałych podróży, w tym również roadtripy. A oto dwa z nich:

ft

1. Wokół Morza Czarnego:
Ponad 10 000 km w 6 miesięcy, piękna pętelka starym Renault Espace przez 11 krajów: Polskę, Ukrainę, Rumunię, Bułgarię, Mołdawię, Rosję, Gruzję, Azerbejdżan (potem zanurzyliśmy się w Morzu Kaspijskim i z powrotem…), Armenię, Turcję i Serbię. Spotkaliśmy Króla Romów, zaprzyjaźniliśmy się ze wspaniałą rodzinką w autonomicznym Naddniestrzu, zakochaliśmy się w widokach na Krymie, znienawidziliśmy rosyjską policję, odpoczęliśmy wśród Czeczenów na północy Gruzji, roztapialiśmy się w 42 stopniach w Azerbejdżanie, zmokliśmy w Górskich Karabachu, zadawaliśmy pytania o Turków w Armenii i o Ormian w Turcji. A wszystko to z małą, jeszcze wtedy nie roczną, Hanią.
2. Przez Amerykę Środkową:
Tym razem pętelka prowadziła tylko przez 4 kraje: południe Meksyku, Gwatemalę, Belize i Honduras, ale za to byliśmy już z dwójką dzieci: maleńką Milą i ciut większą Hanią. Mieszkaliśmy w zakupionym (i na końcu sprzedanym) w Cancun aucie Dodge \ Caravan. Za relacje z naszej podróży (pisane w dużej mierze w aucie właśnie!) zostaliśmy uznani za blog roku przez magazyn National Geographic Traveler. Piękny to czas, kiedy skrytka w drzwiach robi za łazienkę, jedna skrzynka z tyłu za bibliotekę, druga za pokój dziecinny, a trzecia za kuchnię.

Nie tylko Stany Zjednoczone są wymarzoną, roadtripową destynacją. Drugim takim miejscem na ziemi jest Australia. O tym, że warto eksplorować ten kontynent właśnie za pomocą auta piszą na swoim blogu Juli i Sam. A oto, co mają Wam do powiedzenia na temat australijskich roadtripów:

Where is Juli Pentecost River Crossing

Samochodowe podróże to najlepszy (i nasz ulubiony) sposób na zwiedzanie Australii. Bo pomimo, że Australia jest wielka i czasem przejechanie z miejsca a do miejsca b może zająć długie tygodnie, tylko podróżując na czterech (albo dwóch) kółkach możemy dotrzeć w jej najpiękniejsze zakątki. Droga z Broome do Darwin w północno-zachodniej Australii, przez Gibb River Road, to nasz faworyt. 700 km. szutrowej trasy, kłęby czerwonego dymu za tylną szybą, kangury, krokodyle, psy dingo, dzikie wielbłądy, ukryte przed światem wodospady, dzikie wąwozy i rzeki, nad którymi nie biegną żadne mosty – Gibb River Road to esencja australijskiego Outback’u, którą pokonać można tylko z napędem na cztery. A do tego to przepastne niebo pełne gwiazd! Tylko Ty i to niebo. Bajka. Na Gib Road można spędzić tygodnie, nie nudząc się przez chwilę. My pokonaliśmy ją w tydzień i marzymy, żeby wrócić. 
 
Na liście naszych australijskich NAJ znajdują się też Great Ocean Road, Legendary Pacific Drive z Brisbane do Sydney i droga przez środek Tasmanii. Podczas naszych wycieczek często korzystamy też z tzw. relocation deals, które pozwalają nam wypożyczyć auto za symbolicznego dolara dziennie. Jedziemy wtedy trochę „na czas”, bo przy relokacjach ma się określoną ilość dni na przewiezienie samochodu, ale dzięki nim możemy wybrać się w samochodową wycieczkę praktycznie w każde miejsce, o którym marzymy.

Jednak nie tylko auto doskonale nadaje się na roadtrip. Hania i Michał, czyli Mała i Duży w podróży, to para podróżników z Krakowa, która postanowiła zwiedzać świat z perspektywy motocyklowego grzbietu. Ich rumak zwie się Suzuki Bandit 600 i powiózł ich… na Bałkany (jak widać nie tylko my uważamy, że region ten jest idealny na zorganizowanie roadtripu). Ich pełna wyzwań podróż trwała dwa tygodnie, w trakcie których pokonali 4500km. A teraz oddaję głos Hani i Michałowi:

malaiduzywpodrozy

Nasza trasa zaczęła się w Krakowie, następnie przejechaliśmy przez Słowację, Węgry (Puspokladany obok Debreczyna), Rumunię (Cluj-Napoca, Saliste, Trasa Transfogaraska, Bukareszt, Mamaia), Bułgarię, Serbię (Nisz, Djavolia Varos, Rezerwat Uvac), Bośnię i Hercegowinę (Sarajewo, Mostar), Chorwację (Szybenik, Zagrzeb) i ponownie przez Węgry (Budapeszt) i Słowację wróciliśmy do domu. Nie było łatwo. Dwie osoby z namiotem i bagażami na dwa tygodnie ciężko zmieścić na motocyklu, ale jakoś daliśmy radę. Chociaż były dni w których mieliśmy dość to całą wyprawę wspominamy bardzo dobrze. Bałkany zachwycają. Kto raz się tam wybierze, wróci na pewno. Jeden z najpiękniejszych kierunków na wyprawę motocyklową. Ja (Michał) zakochałem się w Serbskich wsiach i polach pokrytych pomarańczowym odcieniem zachodzącego słońca. Dodatkowo Bałkany mają wspaniałą choć straszną historię, którą każdy powinien poznać przed wyruszeniem w trasę. Pozwoli nam to zrozumieć ten „inny” kawałek świata i zobaczymy znacznie więcej. Szkoda czasu na myślenie. Pakujcie graty na motocykle, rowery, do samochodów i ruszajcie na Bałkany. Dopóki są jeszcze tymi „prawdziwymi” Bałkanami a nie atrakcją turystyczną za miliony euro.

Czy czujecie się przekonani, że warto wybrać się na samochodowy lub motocyklowy roadtrip? Po lekturze wszystkich powyższych wspomnień, ja bym zaczęła się pakować na wyjazd. A zaraz, przecież ja się właśnie pakuję, bo za chwilę wyruszamy na Bałkany oraz do Turcji. Jeśli Wy właśnie snujecie plany odnośnie tego, gdzie udać się na czterech lub dwóch kółkach, to wszyscy blogerzy, którzy postanowili podzielić się w tym wpisie swoimi roadtripowymi doświadczeniami, z pewnością chętnie Wam w tym pomogą i posłużą radą. Piszcie do nich śmiało, na pewno nie pożałujecie. A ze swojej strony mogę tylko podziękować wszystkim jedenastu blogom oraz ich autorom za to, że poświęcili swój czas, dzięki czemu mógł powstać ten wpis. Tu muszę też dodać, że niektórzy pisali prosto z trasy, więc tym bardziej należy docenić ich zaangażowanie! Nie pozostaje mi więc innego, jak życzyć Wam bezawaryjnych pojazdów, wspaniałych widokowych dróg i wielu roadtripowych wspomnień 🙂

 

 

Zapisz

Zobacz również

35 odpowiedzi

  1. Czy któryś bloger zrobił już zestawienie, krajów w których wolno nocować w samochodzie? Słyszałam, że Holandia, UK i kilka innych krajów robią problemy. Ciekawi mnie też podejście w Skandynawii.

  2. Ja właściwie od zawsze jeździłam z rodzicami po Europie samochodem i też bardzo miło wspominam 🙂 Już samo ułożenie się do spania w aucie było zawsze wielkim wyzwaniem, pamiętam że razem z bratem zawsze budowaliśmy między tylnymi siedzeniami wierzę z koców i poduszek żeby było wygodniej pod głową 🙂 Ahhhh wspomnienia 😉

  3. Wprawdzie nie wyjeżdżamy samochodem z Polski, tylko do miejsca docelowego latamy, ale zawsze bierzemy samochód z lotniska i towarzyszy nam przez cały czas podróży. To niewiarygodna wygoda. W przyszłym roku planujemy zmienić samochód i ruszyć już ze startem w Warszawie.

  4. Jestem za spotkaniem, ale poczekajcie na mnie! Tylko do grudnia. Proszę proszę 🙂 Super Ruda tu u Ciebie! Macham od kangurów.

  5. Świetnie wyszedł ten wpis! Piękne wspomnienia i refleksje, bardzo miło się czyta 🙂 Przy okazji zauważyłam, że powtarza się ta sama myśl, co u nas – wolność i niezależność… i to jest właśnie kwintesencja roadtripów! 😉 Dobra robota!

    1. Cieszę się, że wpis się podoba 🙂 Dokładnie – roadtripy mają wspólne to, że pozwalają być naprawdę wolnym i uniezależnionym od takich czynników jak choćby transport publiczny i rozkład jazdy 😉

    1. Tak poza tym to wiem, że w tym roku (i w drugiej połowie zeszłego) już się niesamowicie najeździłam, ale po tym poście nabrałam wielkiego apetytu na więcej! W NZ tak się napatrzyłam na te wszystkie „nyski” poprzerabiane na wygodne kampery (my mieszkaliśmy w fordzie mondeo i też było ok, ale to pewnie nie ten poziom luksusu i nie ten SWAG), że teraz też chcę takiego. Ja to bym się chętnie z kimś złożyła na takie auto nie tylko żeby minimalizować koszty, ale też żeby ciągle było w trasie 😉

      1. Mnie się marzy Nowa Zelandia – tak totalnie, od początku do końca. Ale chwilowo jestem w Bukareszcie i nie narzekam (no dobra, mogłoby być chłodniej) 🙂

        1. Polecam! Wizy working holiday rozdają w lutym, jest czas na przygotowanie! Jakby coś to służę radą!

  6. z ciekawością przeczytałam motywację każdego z blogerów do wyruszania w wyjazdy samochodem. Jeśli chodzi o takowe to jestem w nich raczej nowicjuszem – mam prawko od niedawna – i do tej pory zazwyczaj byłam pilotem wypraw. Natomiast tylko w tym roku mam za sobą dwa roadtripy (Fuerte + Lanzarote oraz Azory), z czego ten drugi był roadtripem solo, i wiem, że na tym nie poprzestanę 🙂

  7. Ja jechałam przez Kraków, Czechy, Słowację, Austrię i Węgry – bardzo dobrze wspominam!!! 🙂 I polecam każdemu.

  8. Bardzo to wszystko inspirujące! Taka forma podróżowania daje dużą wolność, a jeśli połączymy to np. z wyprawą do Albanii, gdzie można być naprawdę ,,blisko natury” i np. spać na plaży w aucie to moc niezapomnianych przygód gwarantowana. Polecam i życzę fascynujących podróży!

    1. Na pewno podróże samochodowe dają sporo możliwości. Przede wszystkim uniezależniają od transportu publicznego, który niestety nie dociera wszędzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.