Kiedy jechałam z Rijeki do Opatii byłam pełna sprzecznych emocji. Obawiałam się, że kurort ten mi się nie spodoba. I początkowo, po opuszczeniu autobusu na przystanku przy ul. Maršala Tita, w pierwszym odruchu chciałam stamtąd natychmiast uciekać. Ale przypomniałam sobie pełną zachwytów relację moich rodziców z pobytu w tym nadmorskim miasteczku. Zamiast udać się z powrotem na przystanek autobusowy, ruszyłam ku nabrzeżu. I po dosłownie kilku minutach Opatija mnie sobą oczarowała. Ba! Nawet wskrzesiła we mnie pokłady romantyzmu.
Opatija – tu wszystko jest piękne
Ulicami Viktora cara Emina oraz Zert schodzę nad brzeg morza. Tam trafiam na pierwszy, polski ślad w Opatii, czyli popiersie Henryka Sienkiewicza. Nasz noblista właśnie w tym chorwackim mieście świętował otrzymanie tej ważnej nagrody. I wcale mu się nie dziwię, że wybrał akurat Opatiję! Za pomnikiem skręcam w prawo, by kontynuować spacer wzdłuż promenady Lungomare (zwanej też promenadą im. Cesarza Franciszka Józefa). Mogę chyba śmiało powiedzieć, że stanowi największą atrakcję całej Opatijskiej Riwiery. Ma 12 km długości ciągnie się od Volosko przez Opatiję aż do Lovranu. Wzdłuż niej znaleźć można kawiarnie, restauracje, plaże (zarówno betonowe, jak i żwirowe) czy… publiczne toalety. Przede wszystkim jednak Lungomare oferuje niezapomniane widoki oraz możliwość zajrzenia do wielu, ciekawych miejsc. Zanim jednak skupię się na zwiedzaniu opatijskich atrakcji docieram do symbolu całego miasta, czyli stojącego na nabrzeżu pomnika Dziewczyny z mewą. Chyba każdy, kto odwiedza Opatiję musi zrobić zdjęcie pięknej dziewczyny, na której prawej ręce siedzi mewa. Zwykle też mewa lub mewy zajmują strategiczne miejsce na jej głowie, ale tego w swej wizji rzeźbiarz już nie miał. Sam pomnik stanął w tym miejscu w 1956 r., zastępując inny monument – Madonnę del Mar, upamiętniający hrabiego Artura Kesselstadta, który zginął na morzu pod koniec XIX w. Nieopodal Dziewczyny z mewą znaleźć można jeszcze jeden, polski akcent, a mianowicie tablicę upamiętniającą pobyt Józefa Piłsudskiego w Opatii, „w przededniu wielkiej wojny o wolność narodów”.
Henryk Sienkiewicz
Opatija i Lungomare – pierwsze widoki
Opatija i jej symbol
Józef Piłsudski
Villa Angiolina i Domek Szwajcarski.
Jedną z pierwszych atrakcji Opatii, jakie postanowiłam odwiedzić, była urocza Villa Angiolina. Z racji tego, że w Rijece wykupiłam wspólny bilet na muzea, który obejmował również te na Opatijskiej Riwierze, nie musiałam wykupować dodatkowej wejściówki do willi, w której działa Muzeum Turystyki (Hrvatski muzej turizma). W przepięknych wnętrzach zapoznać się można z historią rozwoju turystyki głównie na terenach Kvarneru, a z losami dawnych właścicieli Villi Angiolina. Kiedy już chcę wychodzić, bardzo sympatyczna pracownica muzeum mnie zatrzymuje i mówi, że koniecznie muszę zajrzeć do Domku Szwajcarskiego. Wiesz, większość osób w ogóle nie ma pojęcia, że tam też jest wystawa. Wyjdź tylnymi drzwiami i idź prosto, a dotrzesz do celu. Rzeczywiście, na tyłach willi wznosi się jeszcze jeden, nieco mniejszy budynek. W Domku Szwajcarskim stworzono wystawę poświęconą historii Opatii oraz oczywiście turystyce. Zarówno willę, jak i domek zwiedzam praktycznie sama. Szczyt sezonu, Chorwacja, a gdzieś może być pusto! Cóż, uroki odwiedzania muzeum w samo południe, gdy wszyscy są na plażach! Turystów spotykam natomiast w Parku Angiolina otaczającym willę. Rośnie tu mnóstwo kwiatów i ciekawych okazów innych roślin. Oprócz tego zobaczyć tu można całkiem ciekawy mural przedstawiający twarze kilku znanych osób, m.in. Alberta Einsteina, Zucchero czy Isadorę Duncan.
Villa Angiolina
Domek Szwajcarski
Park Angiolina i mural
Kościół św. Jakuba, spacer po mieście i plażowanie
W bliskim sąsiedztwie willi znaleźć można jeden z ważniejszych zabytków Opatii, czyli kościół św. Jakuba. Niewątpliwie ta niewielka świątynia wyróżnia się na tle otaczających go hoteli. Przede wszystkim nie jest tak monumentalna i posiada prostą, skromną bryłę. Kościół otoczony jest przez park z alejkami i ławeczkami. Siadam na chwilę i chłonę panujący tam spokój. Owszem, po parku przechadza się kilka osób, a przed kościołem fotografuje się jakaś większa grupa, ale generalnie nikt się nie spieszy, nikt nie krzyczy, nikt nie paraduje z dmuchanym jednorożcem czy puszką piwa w ręce. Tak, jakby kurortowa, nieco bardziej elegancka atmosfera Opatii wpływała na ludzi. I może coś w tym jest, bo gdy przechodzą obok kolejnych, pięknych hoteli, czuję się, jakbym na chwilę spotkała się z przeszłością. Cieszę się, że na tę okazję założyłam sukienkę. Może plecak i niskie buty trekkingowe średnio do niej pasują, ale to szczegół. W dawnych czasach damy odwiedzające Opatiję raczej nie paradowały po niej w spodniach, a jeśli już to w pięknych, zwiewnych sukniach. Wieczorem odbywały się bale, a miasto rozbrzmiewało muzyką. Kiedy w Opatii byli moi rodzice, spacerowali po niej wieczorem wsłuchując się w dźwięki fortepianu, na którym ktoś, gdzieś grał. Było magicznie. Teraz muzyka mi nie towarzyszy, za to otoczona tym pięknem czuję się po prostu szczęśliwa. Mam tak dobry nastrój, że nawet sama idę chwilę popływać w morzu, czego zwykle nie robię, bo czuję respekt przed wodą we wszelkiej maści akwenach. Nie przeszkadza mi również fakt, że siedzę na betonowej plaży. Ważne, że mam widok na miasto i Dziewczynę z mewą.
Kościół św. Jakuba
Opatija – wybrzeże i hotele
Opatijska aleja sław
Pomnik skrzypka
Lungomare: trasa Opatija – Volosko
Po tym, jak wymoczyłam się w morzu i wygrzałam na słońcu postanowiłam wyruszyć na spacer promenadą Lungomare z Opatii do Volosko. Początkowo rozważałam dłuższy wariant do Lovranu, ale ponieważ miałam jeszcze kilka spraw do załatwienia w Rijece, wybrałam nieco krótszą opcję. Podążam więc chodnikiem poprowadzonym wzdłuż brzegu morza. Co chwilę zatrzymuję się, by podziwiać architekturę stojących tu hoteli lub popatrzeć na niewielkie zatoczki z plażami. Idę niespiesznie, bo chcę zapamiętać każdy moment i każdy obraz. Chętnie bym z kimś porozmawiała, ale obok mnie nikogo nie ma. Nie chcę też maszerować z telefonem przy uchu, bo wtedy magia chwili gdzieś by wyparowała. I chyba naprawdę odkrywam jakieś pokłady romantyzmu w mojej duszy. Ba! Nawet jestem wzruszona. Tak – Opatija i Opatijska Riwiera mnie na swój sposób wzruszyły swym pięknem, elegancją, podniosłą atmosferą i magią. Może brzmi to strasznie górnolotnie, ale naprawdę tak było. I wiem jedno – na pewno jeszcze kiedyś tam wrócę. Będę spacerować o zachodzie słońca wzdłuż Lungomare, pić wino, nosić sukienki i cieszyć się chwilą!
Lungomare – od Opatii do Volosko
Volosko
Jedna odpowiedź
Fajny artykuł. Okolice Opatiji to jedno z moich ulubionych miejsc w Chorwacji, zwłaszcza Volosko jest piękne i jeszcze niezatłoczone. Polecam również muzeum chorwackiej turystyki w willi Angiolina: https://www.chorwacjapolecam.pl/muzeum-turystyki-w-willi-angiolina/
w końcu Optija to jeden z najstarszych kurortów w Europie.