Szukaj
Close this search box.

Długi górski weekend. Część 3 – Wielka Fatra

21 czerwiec 2014

Poranek w Jurgowie jest deszczowy, ponury i niezbyt zachęcający do czegokolwiek. Marek jednak nastawiony na to, że musi koniecznie pojeździć na rowerze, zmusza mnie do opuszczenia łóżka i względnego ogarnięcia się. Pakujemy się zatem do Kianki i ruszamy do Rużomberoku, gdzie w ośrodku Malino Brdo znajduje się wiele tras DH, które jak magnes przyciągały do siebie Marka.

Nie jestem do tego pomysłu nastawiona zbyt optymistycznie, gdyż biorąc pod uwagę pogodę. Na szczęście po dotarciu na miejsce okazuje się, że nie pada, więc ja również mogę zająć się czymś konstruktywnym. Zabieram zatem plecak i ruszam przed siebie.

Mój plan jest dosyć prostu – kesze i trekking. Zaczynam od poszukiwania skrytek, do których doprowadza mnie asfalt wiodący do Pod Kalvariou (szlak żółty). W okolicy tej są trzy skrytki, położone dość blisko siebie. Pierwszą z nich znajduję szybko i bez większego problemu. Przy okazji mogę podziwiać industrialną panoramę Rużomberoku wraz z jego zieloną, polną i leśną okolicą. Drugiego kesz znajduję sprawnie, ale przedzieranie się przez skąpaną w porannym deszczu łące nie należy do przyjemności – jestem przemoczona do suchej nitki. Pomijając ten drobny szczegół, skrytka warta była poświęcenia. Słowacy i Czesi to narody wyjątkowo kreatywne w kwestii geocachingu. Jakieś było moje zdziwienie, gdy skrytka okazała się być schowana w jeżu 😉

Keszowy jeż

Rużomberok

Widok na Rużomberok

Rużomberok

Maki, maki, maki…

pole maku

Do kesza numer trzy musiałam podejść odrobinę do góry, do miejsca gdzie zaczynały się sosenki. Idę gapiąc się w ekran GPSa i niemalże wpadam na gościa z psem. Jest to o tyle surrealistyczne spotkanie, że w okolicy nie ma ani ścieżki, ani szlaku, tylko pola, łąki i las. Zrobiło się jeszcze dziwniej, gdy Słowak zapytał się mnie, gdzie jest zielony szlak. Po analizie garminowej mapy dochodzimy do wniosku, że szlak jest nieopodal. Okazało się jeszcze, że Słowak wraz z psem nocowali w namiocie, który rozbity był blisko drugiego z keszy, które tego dnia podejmowałam. No cóż, chyba oboje byliśmy zadziwieni tym nieoczekiwanym spotkaniem.  Kesz numer trzy wyjątkowo przypadł mi do gustu, gdyż został zrobiony w… karmniku.

http://www.geocaching.com/geocache/GC124WW_ruzomberok-na-dlani?guid=93dcd94d-109a-40ac-aee1-c138ee1abe67

http://www.geocaching.com/geocache/GC3J7KM_zvierata-v-nasich-lesoch?guid=832ae83e-358d-4f7b-896d-21dde499cd49

http://www.geocaching.com/geocache/GC3EQJJ_patkova?guid=4c28ead9-a9a2-4c2e-9fb0-e5733257def0

Kesz w karmniku

geocaching

Po keszowaniu ruszam w góry. Idąc na azymut docieram do czerwonego szlaku wiodącego przez Velką Skalę na szczyt Sidorovvo. Droga pnie się dość stromym, zalesionym grzbietem. Co chwila zrywa się silny wiatr i zaczyna padać. Ja zakładam cieplejsze ciuchy i… czapkę na głowę, gdyż temperatura robi się niezbyt sprzyjająca dla moich zatok. Całą trasę pokonuję nie spotykając ani jednej osoby. Wychodzi na to, że ten region Wielkiej Fatry, ze względu na bliskość ośrodka Malino Brdo, nie jest zbytnio wykorzystywany w celach trekkingowych. Dopiero po zejściu z Sidorova spotykam ludzi i są to praktycznie sami faceci z psami. Nie wiem o co chodzi, ale nie spotkałam żadnej kobiety, a każdy facet maszerował po górach z psem. Dziwne i podejrzane…

Widok z Velkiej Skały

Velka Skała

Velka Skała

Widok spod szczytu Sidorova

Sidorovo

Polana pod Sidorovo

polana pod sidorovo

Malino Brdo

Po dotarciu do samochodu okazuje się, że Marek ma jeszcze około 30-40min jazdy (do 16:30 działa kolej gondolowa, która wwozi rowerzystów i turystów na górę). Ja zasiadam w Kiance i oddaję się lekturze. Gdy mój luby ostatecznie kończy jazdę, opuszczamy Malino Brdo. Po drodze robimy zakupy, a wyjeżdżając z Rużomberoka oraz jadąc w stronę Jurgowa, zgarniamy kilka keszy.

www.geocaching.com/geocache/GC2DAPE_total-drive-in?guid=a61f59df-b604-413e-913e-b4c006e755e0

http://www.geocaching.com/geocache/GC1AF78_kramarisko?guid=b1e9500b-299a-4191-8706-7a4231256284

http://www.geocaching.com/geocache/GC54EXE_priadka?guid=dacfc8b2-a0de-43a2-97a7-59472e22fecc

O dziwo był to nasz najbardziej lajtowy dzień całego wyjazdu. Ja przeszłam ponad 10km, Marek wyszalał się na rowerze, ale oboje nieco odpoczęliśmy po wcześniejszych, trekkingowych ekscesach.

gtregfn

Zapisz

Zobacz również

2 odpowiedzi

    1. Mnie również, aczkolwiek w Polsce zaraz takie pole maku byłoby wykoszone. Ze dwa lata temu nieopodal miejsca, gdzie mieszkamy wyrosło takie urocze pole maku i wyglądało bosko. Jednego dnia było, drugiego zostało już zrównane z ziemią. A szkoda…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.