Szukaj
Close this search box.

Bałkany 2012. Część 23 – ostatni dzień na „naszej dzikiej plaży”

3 maj 2012 czyli kolejne święto, które spędzamy na Bałkanach.

Poranek jest nieco chłodniejszy niż dnia poprzedniego i góry są dość mocno zamglone. Marek nie jest w nastroju na wczesne wstawanie, ja natomiast będąc w rytmie porannych pobudek już od 7 jestem na nogach. Szykuję śniadanie i zrzędzę Markowi nad głową, by dotrzymał mi towarzystwa.

Poranna mgła

plaża Albania mgła

Po posiłku gramy w badmintona, a później idziemy posiedzieć bliżej morza. Jest paraliżujący wprost upał, a według prognoz miało być odrobinę chłodniej. Generalnie wysokie temperatury, w szczególności jeśli doświadczam ich w nadmiarze, niezbyt mi służą. I może nie byłoby ze mną tak źle, gdyby nasza plaża miała jakieś zacienione miejsca. Niestety „nasza dzika plaża” ma ten zasadniczy minus, że nie można na niej uciec od lejącego się z nieba żaru. Efekt jest taki, że przez większość dnia snuję się niezbyt przytomna z migreną oraz rozstrojem żołądka. Ostatecznie przed słońcem chowam się w Kiance i śpię tam kilka godzin. Chowanie się w nagrzanym samochodzie nie jest może wybitnym rozwiązaniem, ale przynajmniej słońce nie świeci mi na głowę. W tym czasie za to Marek używał życia nurkując i ogólnie taplając się w wodzie.

Góry nad obozowiskiem

Droga z Llogarase

Wieczorem dopiero odżywam. Temperatura trochę spada, więc mogę odrobinę odetchnąć. Idziemy na krótki spacer, w przeciwną niż ostatnio stronę. Po drodze mijamy grupkę rybaków, którzy kończą właśnie swoje połowy i zaczynają zbierać swoje rzeczy. Są tutaj codziennie od samego rana, aż do zmierzchu. My natomiast wchodzimy na niewielkie skałki i przypatrujemy się krabom oraz rozpryskującym się sporym falom.

Popołudniowa plaża

Morze Jońskie

Rybacy

plaża albania

Marek i rybacy

Marek, Albania, rybacy

Dwie strefy

Morze Jońskie

Wracając powoli w stronę obozowiska, zauważamy koryto wyschniętego potoku. Postanawiamy nim kawałek podejść pod górę. W efekcie natrafiamy na kapliczkę, w której wnętrzu wisi kilka starych ikon. Miejsce jest zaniedbane, ale mimo wszystko widać, iż ktoś tutaj zagląda. Wskazywała na to wydeptana ścieżka, która schodziła łagodnie do samej plaży. Wracamy nią na dół i idziemy do naszego obozowiska.

Tam gdzieś ukryta jest kapliczka

Llogarase

Kapliczka z zewnątrz

kapliczka Albania

Kapliczka w środku

kapliczka

Wieczorna plaża

plaża Albania

Jemy lekką kolację i uciekamy do namiotu przed stadem rozwścieczonych i wygłodniałych komarów. Zastanawiamy się, skąd te cholery nagle się tutaj wzięły.  Przecież przez ostatnie dwie noce, jak i podczas naszego wcześniejszego pobytu na plaży, nie uświadczyliśmy obecności tych małych krwiopijców. W efekcie, dzięki komarom idziemy bardzo wcześnie spać ze świadomością, że od jutra zaczynamy nasz powrót do Polski…

Wieczór na plaży

Albania plaża

Zapisz

Zobacz również

4 odpowiedzi

    1. zasadniczo to od 2014. W 2013 gdy tam nocowaliśmy, było sporo ludzi, pojawil się pierwszy „barek” ale była cisza i spokój. W 2014 funkcjonowała dyskoteka, do tego zrobiona była asfaltowa droga prowadząca na samą plażę. Jaki był tego efekt, łatwo się domyślić – tłumy ludzi, syf i imprezy do białego rana.

      1. W 2014 nie zjechałem nawet na dół widząc jak to teraz wygląda 😉 a szkoda, bo miejscówka była idealna. Dawniej zjazd oraz wyjazd były bardziej wymagające, przez co mniej osób się tam zapuszczało. Ja od 2011 jeżdżę po Bałkanach ale motocyklem. W tym roku planuję pierwszy raz pojechać tam autem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.