Szukaj
Close this search box.

Split na rowerze, czyli zwiedzanie z perspektywy dwóch kółek

Chorwacja powitała nas pod koniec kwietnia dość dynamiczną pogodą. Pierwszego dnia pobytu, od rana dość mocno padało przy Ujściu Neretwy. Siedząc na Campingu Rio, zaczęliśmy przeglądać prognozy pogody, dzięki którym dowiedzieliśmy się, że najszybciej ma się rozpogodzić w Splicie. Stąd też postanawiamy opuścić okolice Neretwy i wyruszamy wzdłuż Makarskiej Riwiery. Cel na ten dzień to Split na rowerze, czyli zwiedzanie z perspektywy dwóch kółek.

Początek trasy w Stobreč

Jadąc wzdłuż wybrzeża analizujemy mapę, by wybrać dobry punkt startowy dla naszej rowerowej wycieczki. Przy okazji z każdym przejechanym kilometrem coraz bardziej się rozpogadza i po chwili deszcz i chmury ustępują słońcu oraz błękitnemu niebu. Nasz wybór ostatecznie pada na miejscowość Stobreč, która położona jest w bliskim sąsiedztwie Splitu. Bez większego trudu znajdujemy tam bezpłatny parking, tuż nad brzegiem morza. Po wypakowaniu i złożeniu rowerów wyruszamy w stronę naszego głównego celu. Najpierw przejeżdżamy przez urokliwy Stobreč. Zaglądamy w okolice niewielkiego kościoła, przy którym znajduje się miniaturowy cmentarzyk. Później kierujemy się mniej więcej wzdłuż wybrzeża, ulicami Ivankova i Orišca. Mijamy sporych rozmiarów hotel Zagrzeb i zjeżdżamy do promenady Pape Ivana Pavla II. Tęsknym wzrokiem spoglądamy w stronę ciągnących się po naszej lewej stronie plaż i intensywnie niebieskiemu morzu. Niestety temperatura, choć dość przyjemna, to nie sprzyjała jeszcze morskim kąpielom. Podążając bulwarem, docieramy do Splitu.

Stobreč

Stobreč

Stobreč

Stobreč

Split na rowerze, czyli szybkie zwiedzanie

W Splicie wita nas ogromny statek wycieczkowy, który dominuje nad okolicą. Podjeżdżamy do niego nieco bliżej, by przyjrzeć mu się z perspektywy niewielkiego Parku Pomoraca, gdzie spotykamy kilka starszych osób, które wygrzewają się na ławeczkach w kwietniowych promieniach słońca. Statek – kolos robi wrażenie, w szczególności na Marku, który dostrzega na nim basen i z dużą dozą rozrzewnienia stwierdza, że chętnie by popływał w jakimś zbiorniku wodnym. Mam ochotę powiedzieć, że po drodze mijaliśmy kilka kałuż, ale gryzę się w język. Po zrobieniu zdjęć ze  znajdujących się tam punktów widokowych, kierujemy się w stronę starówki.

Split

Split na rowerze

Split

Split

Do samego Pałacu Dioklecjana udaje nam się dotrzeć na rowerach. Później jednak musimy z nich zsiąść, gdyż panujący tam tłok i ścisk nie pozwalają na bezpieczne poruszanie się po starówce. I choć nawet mamy ochotę nieco bardziej Split pozwiedzać, to harmider, jaki tam zastajemy, skutecznie nas zniechęca. Postanawiamy więc sobie osłodzić życie.

Split

Pałac Dioklecjana

Lodziarnia Luka – podobno najlepsze lody w Splicie

O Luka Ice Cream & Cakes słyszałam już jakiś czas temu. Bałkańskie blogi i część mediów obiegła nie tak dawno temu informacja, że w Splicie swoją lodziarnię założył Polak – Łukasz. I do tego odniósł ogromny sukces, gdyż jego wyroby bardzo szybko przypadły do gustu mieszkańcom miasta, jak i turystom. Nie pozostało nam więc nic innego, jak przekonać się, czy rzeczywiście lody serwowane u Luki, są rzeczywiście takie dobre. Ze znalezieniem lodziarni w sumie nie mieliśmy większych kłopotów. Znajduje się ona jakieś 5 min marszu od Pałacu Dioklecjana. Ponieważ pogoda jest dość zmienna i kiedy tam docieramy zaczyna siąpić deszcz, nie ma zbyt wielu chętnych na lodowe desery. Wybór tego dnia nie jest duży, ale smaki są dość intrygujące. Ja decyduję się na lody pistacjowe oraz o smaku ricotty z jabłkiem, Marek natomiast o smaku tortu szwarcwaldzkiego oraz orzechowym. Cóż – lody były dobre, ale żeby rzuciły nas na kolana, to niekoniecznie. Niestety moje pistacjowe kompletnie nie miały smaku, a Marka orzechowe były strasznie słodkie. Jesteśmy dość wybredni jeśli chodzi o lody, gdyż w miejscowości, w której mieszkamy, a dokładniej w Kiełpinie (za Łomiankami) jest genialna lodziarnia, gdzie lody wytwarza polska rodzina, która pół roku zawsze spędza we Włoszech, skąd przywożą lodowe receptury. Tworzą najbardziej wymyślne smaki i jeszcze nigdy się nie zdarzyło, by któryś nas zawiódł. Lodziarnia Luka może i jest najlepszym tego typu miejscem w Splicie, ale nas nie oczarowała.

Luka Ice Cream & Cakes

Luka Ice Cream & Cakes

Luka Ice Cream & Cakes

Wygłodniałe koty vs. Marek

Po lodowej konsumpcji Marek na tyle się zasłodził, że postanowił udać się po coś do picia do pobliskiego Konzumu. Ja z rowerami zostałam przy niewielkim skwerze, na którym wylegiwało się kilka kotów. Generalnie co chwila ktoś podchodził, by je sfotografować. Koci gwiazdorzy jednak nic sobie z tego nie robili i dalej wystawiali grzbiety lub brzuszki w stronę słońca. Do czasu. Kiedy Marek wrócił ze sklepu, nieoczekiwanie (taa… jasne) stwierdził, że jest głodny. Wyciągnął więc z plecaka wcześniej zakupioną w piekarni bułkę. Nie wiadomo, czy sam szelest torebki, w którą był zapakowany jego posiłek, czy też zapach jedzenia sprawiły, że nagle wszystkie koty się ocknęły i niczym stado wygłodniałych zombie ruszyły w stronę Marka. Po chwili mój małżonek był osaczony przez koty, które wyraźnie domagały się dokarmienia. Widok był tak komiczny, że popłakałam się ze śmiechu. Marek słusznie uznał, że nie będzie dokarmiać całego stada na raz, bo skończy się to bijatyką. Odczekał więc chwilę, aż zostanie przy nim najwytrwalszy kot. Po jakimś czasie faktycznie większość z kociego audytorium powróciło do wylegiwania się na słońcu, a tylko jeden, dość wychudzony kocur został przy Marku. I to jemu mój małżonek wręczył kawałek bułki z szynką. Kot jednak pogardził tym podarkiem i wrócił do oddawania się błogiemu lenistwu.

Koty Split

Koty Split

Koty Split

Koty Split

Park Šuma Marjan – enduro w środku miasta

W wyjątkowo dobrych humorach opuszczamy splicką starówkę i kierujemy się w stronę Parku Šuma Marjan. Wiedzieliśmy, że znajdują się tam liczne trasy rowerowe oraz spacerowe. To takie zielone płuca Splitu oraz jego doskonałe tereny rekreacyjne. Do parku wjeżdżamy od strony ulicy Antuna Gustava Matoša. Szeroka alejka wiedzie po zalesionym terenie, wzdłuż brzegu morza. Za bramą wjazdową znajduje się mała wypożyczalnia rowerów. Na trasie spotykamy mnóstwo rowerzystów, biegaczy oraz spacerowiczów. Jesteśmy zachwyceni, bo park jest świetnie przygotowany pod kątem uprawiania różnych dyscyplin sportowych. Po przejechaniu paru kilometrów docieramy do parkingu, przy którym znajduje się skrzyżowanie dróg. Gdy analizujemy znajdującą się tam mapę parku, podchodzi do nas chorwacki rowerzysta i pokazuje punkt na mapie, mówiąc: „Best view in town!”. Po takiej rekomendacji nie pozostaje nam nic innego, jak skręcić w lewo i zacząć mozolną wspinaczkę ku wzniesieniu Marjan (178 m n.p.m.). Mijamy po drodze grupę wspinaczy, która chyba stawia pierwsze kroki pod okiem instruktora na tutejszych skałach. Po dotarciu do jednego z punktów widokowych, rozdzielamy się – Marek jedzie na szczyt Marjan, a dalej eksploruje poprowadzone w parku ścieżki enduro.

Na półwyspie znajdziemy wiele tras prowadzących po zróżnicowanym terenie. Od szerokich asfaltowych lub szutrowych duktów łagodnie wznoszących się do góry, dobrych do podjazdów na rowerze, aż po strome ścieżki poprowadzone po stromych kamienistych zboczach.  Wszystkie trasy na terenie Parku Šuma Marjan znajdziecie na stronie trailforks.  Jeśli jesteście zainteresowani ostrzejszą jazdą w tym rejonie polecam również aplikację o tej samej nazwie, na którą można ściągnąć trasy z danego rejonu, by potem w terenie korzystać z niej nawet bez dostępu do internetu. To właśnie dzięki niej będąc w tym miejscu pierwszy raz w życiu bez problemu udało mi się trafić na trasę nazwaną „Flinstones”. Trasa ta przeznaczona jest raczej dla doświadczonych rowerzystów, którym nie przeszkadza jazda po ostrych wystających kamieniach. Prowadzona jest wąską naturalną ścieżką wijącą się wśród drzew i skał, i nie znajdziemy na niej wybudowanych profilowanych zakrętów czy skoków, ale samo ukształtowanie terenu pozwala nam na dobrą zabawę na rowerze.  Zaczyna się ona w najwyższym punkcie całego półwyspu, niedaleko krzyża z punktem widokowym na miasto.  Widać było na niej sporo śladów rowerzystów, tak więc bez problemu udało mi się przejechać ją całą, a potem jeszcze przejechać na końcówkę innej trasy, by zjechać na sam dół, prosto do asfaltowej drogi, która okrąża cały park. W terenie trasy są oznaczone poprzez kamienie z wypisanymi nazwami tylko przy ich początku, ale nawigacja w terenie nie jest trudna, ponieważ którą ścieżką nie pojedziemy, to i tak zjazd zakończymy albo nad morzem, albo na wspomnianej wcześniej drodze. Niestety nie miałem ze sobą odpowiedniego mocowania kamery, aby nagrać mój zjazd, ale jeśli ktoś chce zobaczyć, jak to mniej więcej wygląda, to odsyłam znów do aplikacji lub strony Trailforks, gdzie poza opisem tras, znajdziemy również zdjęcia i filmy na nich zrobione. Niestety nie mieliśmy w tym miejscu wystarczająco dużo czasu, abym przetestował więcej tras, ale miejsce uważam za bardzo ciekawe, biorąc pod uwagę bliskość miasta, mnogość tras i wariantów, a jeśli jeszcze będziemy kiedyś w okolicy z chęcią tam wrócę. Bo Split na rowerze okazuje się być mocno atrakcyjny.

Ja natomiast podążam szutrową drogą, zwaną bulwarem Marangunićevo, do cerkwi św. Nikoli, a następnie do punktu widokowego obok kawiarni Vidilica. W tej części parku panuje dużo większy tłok, gdyż zaglądają tu turyści udający się na spacer wprost ze splickiej starówki. Przy punkcie widokowym spotykam się z Markiem i już wspólnie schodzimy (nie zjeżdżamy, bo musimy pokonać dość dużo wiodących w dół schodów) na nabrzeże.

Park Šuma Marjan

Park Šuma Marjan

Park Šuma Marjan

Park Šuma Marjan

Park Šuma Marjan

Park Šuma Marjan

Park Šuma Marjan

Split na rowerze – pożegnanie

Jedziemy nabrzeżem wzdłuż splickiej starówki. Chociaż może bardziej od słowa „jedziemy”, pasowałoby słowo „przeciskamy się”. Tłumy ludzi przetaczają się tu w każdym, możliwym kierunku i trzeba mieć oczy dookoła głowy. Na szczęście po paru minutach opuszczamy zatłoczoną część miasta i kierujemy się w stronę promenady Pape Ivana Pavla II. O ile wcześniej, w godzinach około południowych było tam niemalże pusto, tak teraz znów musimy uważać, by kogoś nie rozjechać. Nawet nie chcemy sobie wyobrażać, jak to miejsce wygląda w szczycie sezonu. Oczywiście zarówno w centrum miasta, jak i w tych okolicach, wszechobecny jest język polski. Ale wcale się naszym rodakom nie dziwimy – pogoda w Polsce na majówkę nie zapowiadała się zbyt dobrze, więc trzeba było lepszych warunków szukać bardziej na południe. A Chorwacja dla znaczącej części naszego narodu wydaje się być zawsze idealnym kierunkiem podróży. A wracając do naszej rowerowej trasy, to na koniec zafundowała nam ona karkołomny podjazd, na którym oboje chcemy trochę wypluć płuca. Ale za to po tym, jak pokonaliśmy to wredne wzniesienie, czekał nas przyjemny zjazd do Stobreč. Byłby idealny, gdyby nie to, że na wąskiej drodze kierujący samochodami Chorwaci nic sobie nie robili z nadjeżdżających z naprzeciwka rowerzystów. Efekt jest taki, że w pewnym momencie ratuję się ucieczką na bok i nieco uszkadzam sobie rękę o znajdujący się tam mur. Ale pomijając ten drobny szczegół, to nie było tak źle. Split na rowerze da się lubić.

Split na rowerze

Split na rowerze

Split na rowerze – plusy i minusy

Niewątpliwie zwiedzanie miast na rowerze jest świetną alternatywą dla zwiedzania na piechotę. Można w krótkim czasie zobaczyć znacznie więcej i czasami dotrzeć w takie miejsca, w które inni nie docierają lub docierają rzadziej. W przypadku Splitu niewątpliwie dużym plusem było to, że zostawiliśmy auto w Stobreč. Stamtąd dojazd do tego znanego, chorwackiego miasta jest naprawdę super, choć w szczycie sezonu przejazd przez promenadę Pape Ivana Pavla II może być dość uciążliwy. W trakcie zwiedzania starówki o każdej porze roku pewnie trzeba będzie zasiąść z rowerów, bo niestety wąskie uliczki plus tłumy ludzi nie sprzyjają bezpiecznej jeździe. Na pewno w trakcie wizyty w Splicie nie możecie nie zajrzeć do Parku Šuma Marjan. Genialne miejsce do uprawiania wszelkiego rodzaju aktywności fizycznych, dodatkowo świetnie wpisujące się w nasz projekt #turystykaktywna. Jest wprost idealne do rowerowych przejażdżek, również dla nieco bardziej ambitnych rowerzystów lubujących się w DH i enduro.Split na rowerze ma jednak też pewne mankamenty. Przede wszystkim trzeba brać poprawkę na panujący tam tłok, który momentami uniemożliwia swobodną jazdę. Na szczęście jest wiele miejsc w mieście, które można spokojnie zobaczyć i objechać na dwóch kółkach. Dlatego też gorąco polecamy Wam Split na rowerze. Nie będziecie żałować!

Nasza trasa: Split na rowerze

Zapisz

Trasy rowerowe w Parku Šuma Marjan

Zapisz

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Split na rowerze w wersji filmowej

 

Zapisz

Zapisz

Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.