Szukaj
Close this search box.

Troki – turystyczny symbol Litwy

Choć nasz pobyt na Litwie był krótki, to bez wątpienia intensywny. Troki od razu znalazły się na naszej liście miejsc do zobaczenia. W końcu położony nad jeziorem zamek jest jedną z bardziej charakterystycznych, litewskich atrakcji. Czy rzeczywiście warto było tam wpaść? Jakie wrażenie zrobił na nas zamek? Oraz, czy smakowała nam karaimska kuchnia? Jeśli chcecie poznać odpowiedź, to rozsiądźcie się wygodnie, weźcie do ręki kubek kawy lub wody i zabierzcie się do lektury.


W Wilnie spokój, bo wszyscy są w Trokach

Takie odnieśliśmy wrażenie, gdy z dość sennego i spokojnego Wilna przenieśliśmy się do Troków. No cóż, może powinniśmy się byli tego spodziewać. W końcu wybraliśmy się tam w niedzielę, która na dodatek była słoneczna i całkiem ciepła. A lipiec pogodowo nie rozpieszczał, więc trzeba było korzystać z każdej, nadarzającej się okazji, by spędzić trochę czasu na zewnątrz. No właśnie, bo Troki to idealne miejsce dla tych, którzy lubią outdoorowo spędzać czas. Jezioro Galve, nad którym leży miasto, to popularny cel wycieczek na SUP-ach, rowerach wodnych czy po prostu łodziami. W okolicy znajdziecie sporo tras spacerowych, jak i rowerowych. Jednak główny ruch turystyczny i tak koncentruje się wokół zamku.

troki

Troki = zamek

Oczywiście naszym pierwszym celem był zamek. Ale zanim do niego dotarliśmy, musieliśmy zaparkować auto (w niedzielę parkometry również pobierają opłaty – na szczęście nie za wysokie; można też zostawić auto na prywatnych parkingach bliżej warowni, ale my z tej opcji nie skorzystaliśmy). Następnie, przeszliśmy wzdłuż uroczej ulicy Karaimų, przy której stoją różnokolorowe, w dużej mierze parterowe domy. Aż się prosi, by zamknąć ją dla ruchu i zostawić jako strefę pieszą. Później czekało nas już tylko pokonanie dwóch mostów i jednej wysepki, by stanąć u wrót zamku. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie tłumy, przewalające się w każdą, możliwą stronę. Na dodatek musieliśmy spędzić 15 min w kolejce do kasy biletowej. Ale w trakcie oczekiwania mogliśmy obejrzeć trwające na dziedzińcu pokazy rycerskie. Po uiszczeniu 10 € opłaty, możemy wejść na teren zamku. I cóż… o ile z zewnątrz zamek w Trokach robi niezłe wrażenie, o tyle w środku „szału ni ma”. Owszem, wystawa muzealna jest ciekawa. Ale całej budowli brakuje klimatu. No cóż, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że został prawie od podstaw odbudowany, to może nie powinniśmy się temu dziwić. Trochę trąci… nowością.

troki zamek

troki zamek

troki zamek

troki zamek

troki zamek

troki zamek

Rejs po jeziorze Galve

Po opuszczeniu zamku, do naszych uszu dotarły dźwięki muzyki. Początkowo nie mogliśmy namierzyć, skąd ona pochodzi. Jednak po chwili wszystko stało się jasne. Na jeziorze trwał koncert orkiestry dętej. I to orkiestry pływającej na rowerach wodnych. Dość niecodzienny widok. Jak się później dowiedzieliśmy, byli to policjanci. Grali naprawdę świetnie, a muzyka pięknie niosła się po całej okolicy. Ponieważ po pobycie w zamku mieliśmy pewien niedosyt, zafundowaliśmy sobie jeszcze jedną atrakcję. Półgodzinny rejs po jeziorze Galve. Koszt – 5 € od osoby. W jego trakcie mogliśmy spojrzeć na zamek z perspektywy akwenu, a także podziwiać niebywale piękny pałac Tyszkiewiczów w Zatroczu. Gdyby nie dość porywisty, zimny wiatr, to byłoby idealnie.

rejs galve

rejs galve

rejs galve

rejs galve

rejs galve

Z wizytą u Karaimów

Troki to nie tylko zamek, jezioro i nieco jarmarczny klimat. To przede wszystkim Karaimi (dawniej Karaimowie). Jest to grupa etniczna, wywodząca się prawdopodobnie z Turcji. Są wyznawcami karaimizmu, czyli religii opierającej się w dużej mierze na Torze i dziesięciu przykazaniach. Na świecie nie ma ich zbyt wielu. Natomiast jednym z ważniejszych skupisk ich zamieszkania jest właśnie Litwa i Troki. Wspomniana wcześniej ulica Karaimų pozwala odrobinę zajrzeć w ich kulturę. Tamtejsze tradycyjne domy, mają zazwyczaj ścianę frontową z trzema oknami. Każde z nich ma odrębne znaczenie: jedno jest dla Boga, drugie dla Wielkiego Księcia Witolda (który Karaimów na Litwę ściągnął) i trzecie dla domowników. To właśnie na ulicy Karaimų wybraliśmy się do lokalu Kybynlar, gdzie serwowana jest karaimska kuchnia. W menu królowały pieczone pierożki z najróżniejszymi farszami. I to właśnie je wybieramy. Rudzi Rodzice biorą jednego pieroga z rybą, drugiego zaś z baraniną. Marek również decyduje się na mięsną opcję. Ja natomiast pałaszuję pieroga z kapustą, a drugiego ze szpinakiem i serem. Było naprawdę pysznie!

karaimi

karaimi

karaimi

Spacerem przez Troki

Po obiedzie idziemy jeszcze na krótki spacer wzdłuż brzegu jeziora Galve. Oczywiście cały czas towarzyszą nam tłumy Litwinów. Bo praktycznie przez cały dzień nie spotkaliśmy turystów z zagranicy. Dopiero wracając do auta natknęliśmy się na naszych rodaków. Mimo lekkiego zawodu zamkiem, Troki zrobiły na nas pozytywne wrażenie. W szczególności ze względu na wspaniałe tereny rekreacyjne i naprawdę piękne krajobrazy. Gdybyśmy jednak mieli tam wrócić, to na pewno nie podczas weekendu. W spokojniejszym wydaniu Troki muszą być dużo bardziej magiczne.

spacer troki

spacer troki

spacer troki

Uważacie ten artykuł za pomocny? Chcecie wesprzeć naszą twórczość? Jeśli tak, to możecie nam postawić wirtualną kawę. Dziękujemy!

Zobacz również

2 odpowiedzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.