Szukaj
Close this search box.

Czy warto pojechać do Rumunii tylko na 5 dni? + podsumowanie wyjazdu

Ponieważ w tym roku na dłuższy, wakacyjny wyjazd wybieramy się we wrześniu, rozważaliśmy już wcześniej jakiś krótszy wypad w okolicach 15 sierpnia. Początkowo myśleliśmy o Słowacji, ale kiedy pojawiła się możliwość zabrania Dacii Duster na testy i to prawie na tydzień, w naszych głowach zaświtał pomysł wyruszenia do Rumunii. Kiedy otrzymaliśmy zgodę na zabranie auta do tego kraju, wiedzieliśmy, że będzie dobrze. I było! Chociaż ciut za krótko. I oczywiście tu rodzi się pytanie, czy w ogóle warto było jechać do Rumunii tak naprawdę tylko na pięć dni? Ale jak pewnie się domyślacie, odpowiedź będzie dość jednoznaczna.

Przygotowania

Zwykle tak bywa, że to ja odpowiadam za przygotowanie wyjazdów pod kątem różnych formalności. Jednak na dzień przed planowaną datą wyruszenia do Rumunii musiałam oddać do wydawnictwa tekst nowego przewodnika. W efekcie, przez prawie 3 tygodnie, dzień w dzień pracowałam po ok. 15 godzin (bo oprócz tego wykonywałam też moją stałą pracę). Z tego też powodu ciężar przygotowań spadł na Marka, który jednak bardzo szybko ogarnął plan całej wyprawy. Wiedzieliśmy, że mając do dyspozycji auto z napędem 4×4 będziemy chcieli wybrać się w góry. Początkowo planowaliśmy północną część Rumunii, ale ostatecznie, gdy pojawiła się możliwość odwiedzenia Doliny Jiu oraz Retezatu, zdecydowaliśmy się na nieco dalszą eskapadę. Marek nawiązał kontakt z ekipą z fundacji New Horizons, która zajmuje się promowaniem turystyki m.in. w okolicach Lupeni oraz ośrodku narciarskim Straja, gdzie latem działa bike park. Dzięki nim mieliśmy więc zapewniony nocleg i wyżywienie, a także wycieczkę górską oraz jazdę w bike parku dla Marka. Mieliśmy swiadomość, iż będzie intensywnie oraz, że sporo czasu spędzimy siedząc w aucie. Ale uznaliśmy, iż wolimy to od zostania w domu. Niestety, z racji małej ilości czasu, zostawiłam Markowi też kwestię pakowania. Miał np. przygotować nasze rzeczy biwakowe. Więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy na pierwszym noclegu okazało się, że mój małżonek wziął tylko jeden śpiwór. Dla siebie… On twierdzi, że mi mówił, iż mam sobie zapakować moje rzeczy. Nawet jeśli tak było, to od 7 lat wspólnych podróży zawsze pakowaliśmy sobie śpiwory nawzajem. Efekt był tego taki, że musiałam spać pod kocem piknikowym, który o dziwo Marek zapakował. Co ciekawe zabrał też moją karimatę czy poduszkę. Dlaczego nie spakował mi śpiwora? Tego pewnie on sam już nie wie 😉

5 dni – czy to nie za mało?

W podróż wyruszyliśmy 14 sierpnia, późnym popołudniem. Naszym pierwszym celem były okolice Jakubanów oraz Ľubovnianskich Kúpeli, gdzie byliśmy jakieś dwa miesiące wcześniej. Niestety, podobnie jak za pierwszym razem, zarówno w nocy, jak i z samego rana lał tam deszcz. Mimo wszystko udało nam się wjechać Dusterem na przełęcz, gdzie przenocowaliśmy w jego wnętrzu, a skoro świt ruszyliśmy do Rumunii. Około godziny 17 (16 czasu polskiego) przekraczaliśmy granicę węgiersko-rumuńską. Naszym pierwszym celem były góry Apuseni, a dokładniej Padis, gdzie nocowaliśmy i pokręciliśmy się zarówno na piechotę, jak i samochodem. Później wybraliśmy się do Devy, gdzie w lejącym się z nieba żarze zdobyliśmy cytadelę. Następnie odwiedziliśmy Transalpinę i fragment Stretegici. Na kolejne trzy dni przenieśliśmy się do Straji, gdzie mogliśmy się wybrać na trekking w Retezacie, Marek wyszalał się na trasach bike parku, a także pokonaliśmy kilka nieco bardziej off-roadowych tras. Końcowym etapem naszej wyprawy był przejazd wzdłuż przełomu Dunaju od Żelaznej Bramy do Pojejeny. Ostatni nocleg mieliśmy na rozległych polanach w okolicach Caraşovej. Tak de facto w Rumunii spędziliśmy 5 dni (nie wliczam w to poranka, szóstego dnia, bo ok. 11 wjechaliśmy już do Węgier, więc za dużo się wtedy w Rumunii nie nabyliśmy). Jak widać udało nam się zobaczyć i zrobić całkiem sporo.

Padis

Padis

Cytadele w Devie

Rumunii

Transalpina – powrót pod trzech latach

Transalpina

Podczas trekkingu w Retezacie

Retezat

Marka szaleństwa w bike parku Straja

Straja bike park

Przełom Dunaju

Dunaj

Ostatni nocleg w Rumunii

Rumunii

Były też niezapomniane widoki

Rumunii

I małe off-roady

Rumunia off-road

Podsumowanie

W trakcie podróży, która zasadniczo trwała 6,5 dnia przejechaliśmy ponad 3000 km! Zawitaliśmy w czterech pasmach górskich, zaliczyliśmy kilka off-roadowych tras, przetestowaliśmy Dustera, oraz naszego nowego drona, a także zrobiliśmy całkiem pokaźną ilość zdjęć i filmów. Mimo, że sporą część czasu spędziliśmy w aucie, to tak czy inaczej uważamy, iż warto było się ruszyć z domu. Poznaliśmy nowych ludzi, zyskaliśmy nowe doświadczenia (do tej pory nigdy nie podróżowaliśmy autem 4×4), mogliśmy po trzyletniej przerwie wrócić do Rumunii. Wyjazd ten uzmysłowił nam, że musimy poświęcić temu krajowi więcej czasu. Pod kątem turystyki aktywnej ma on dla nas naprawdę wiele do zaoferowania. Dodatkowo wciąż nie ma tam zbyt wielu turystów, w efekcie nawet w szczycie letniego sezonu panuje tam spokój, pozwalający w pełni cieszyć się pięknem odwiedzanych miejsc. A dzięki temu, że Rumunia jest relatywnie tania, pobyt w niej może być naprawdę ekonomiczny. Podsumowując – na 5 dni czy dłużej zawsze warto odwiedzić Rumunię. A my już wkrótce będziemy Wam nieco bardziej szczegółowo opisywać naszą podróż do tego kraju. Ale zanim to nastąpi, zapraszamy na filmowy skrót tego, co działo się przez tych kilka dni:

Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.