Szukaj
Close this search box.

Powrót do Chorwacji, Camping Rio i magia spotkań

Ostatni raz w Chorwacji byliśmy w 2012 roku. Wtedy kraj ten miał być naszym głównym celem podróży, ale z racji paskudnej pogody, jaka panowała w kwietniu, dość szybko zaczęliśmy uciekać bardziej na południe, co zaowocowało poznaniem Albanii i spędzeniem w niej ponad dwóch tygodni. Przez kolejne lata Chorwacja, a raczej jej skromna, północna część, stanowiła dla nas fragment trasy chociażby do Bośni. Ceny oraz tłok w sezonie odstraszały nas przed poświęceniem jej czasu. Choć oczywiście zachwycaliśmy się zdjęciami prezentującymi tamtejsze niesamowite krajobrazy, to jednak decydowaliśmy się na letni lub zimowy urlop w nieco tańszych dla nas krajach. Jak to się stało, że w maju 2016 postanowiliśmy spędzić tam kilka dni?

Wszystko zaczęło się od maila, jakiego napisała do mnie Beata – właścicielka i założycielka Surfflow, która od tego roku zajmuje się także Campingiem Rio, położonym nieopodal ujścia Neretwy do Adriatyku. Generalnie chciała z nami nawiązać współpracę, polegającą na pomocy w wypromowaniu campingu wśród osób odwiedzających Bałkany. Ponieważ na podobnej zasadzie wsparłam Hostel Polako w Trebinje, bez zastanowienia postanowiłam wesprzeć również Beatę. Przede wszystkim zaproponowałam jej, by napisała swoją historię o tym, jak to się stało, że zaczęła pracować w Chorwacji. Wpis ten jest na blogu już od jakiegoś czasu, jednak zdążył się nieco zdezaktualizować. Beata miała prowadzić camping wraz z poznaną w Chorwacji Polką, jednak suma wielu zdarzeń sprawiła, że ostatecznie prowadzi go z inną znajomą – Dominiką. Oczywiście może pojawić się pytanie – a co ty/wy z tej współpracy macie/będziecie mieć? Zasadniczo nic, oprócz tego, że ostatnich kilka dni spędziliśmy na campingu po prostu za darmo. Dlaczego o tym piszę? By pokazać części osób, że warto sobie pomagać bezinteresownie, wspierać się w działaniach, które zmierzają w podobnym kierunku lub oscylują wokół zbliżonej tematyki. Oczywiście muszę przyznać, że gdyby nie zaproszenie Beaty, pewnie przez następne lata nie zdecydowalibyśmy się na odwiedziny w Chorwacji…

Parę słów o samym Campingu Rio. Położony jest wśród malowniczych sadów mandarynkowych, nad brzegiem morza, od którego oddziela go niezbyt ruchliwa, asfaltowa droga. Tuż obok znajduje się szeroka, piaszczysta plaża z wolno opadającym dnem. Natomiast osoby chcące popływać z maską i rurką, mogą udać się do pobliskiego Blace, gdzie czeka kamieniste dno i lazurowa, przejrzysta woda. Jak przyznaje Beata, sam camping lata świetności miał przed wojną. Po budynkach widać, że nie są najmłodsze, jednak wraz z właścicielem całego terenu – charyzmatycznym Luką oraz przyjaciółmi i współpracownikami z Polski, dokładają wszelkich starań, by nadać im nowej świeżości. Na campingu obozować mogą zarówno osoby dysponujące własnym namiotem, camperem lub przyczepą. Istnieje także możliwość wynajęcia bungalowu lub namiotu. W sezonie (lipiec, sierpień) goście indywidualni mogą wykupić opcję pobytu z wyżywieniem – śniadanie plus obiadokolacja, które przygotowywane jest przez kucharza z Polski. Przede wszystkim jednak Camping Rio jest bazą dla Surfflow, czyli firmy zajmującej się szkoleniem z zakresu windsurfingu i kitesurfingu, organizującej obozy, a także oferującej możliwość wypożyczenia sprzętu wodnego. Okolice ujścia Neretwy są idealne do uprawiania tych konkretnych sportów, gdyż przy dobrej pogodzie, która występuje tam bardzo często, pojawiają się dość silne wiatry termiczne. Zazwyczaj wieje od ok. 12 do jakiejś 17. Wcześniej i później jest zacisznie. Generalnie poza sezonem camping jest miejscem wyjątkowo spokojnym i na swój sposób rozleniwiającym, w dobrym tego słowa znaczeniu. Siedząc w cieniu oliwek, sącząc kawę, można naprawdę zapomnieć o wszystkim. Na ziemię sprowadza jednak Szoja – campingowa maskotka, która upodobała sobie, żeby mnie podgryzać i drapać, natomiast Marka lizać i się do niego tulić. No cóż, nie można się psiej kobiecie dziwić, że jednak woli facetów, aczkolwiek teoretycznie to ja dużo bardziej chciałam się z nią zaprzyjaźniać, niż mój małżonek. A wracając do meritum, w sezonie na campingu dziać się będzie znacznie więcej. Przede wszystkim trwać będą obozy sportowe, np. z jogą oraz będzie można podszkolić się z kitesurfingu i windsurfingu. Jeśli nawet te sporty wodne nie były do tej pory Waszym żywiołem, to ekipa z Surfflow może Wam pomóc postawić pierwsze kite’owe lub windsurfingowe kroki. Zatoka obok campingu i jej naturalne uwarunkowania (np. wiatr wiejący do lądu), są idealne i bezpieczne dla osób, które chcą spróbować czegoś nowego. Ci, którzy nie są aż tak odważni, mogą zdecydować się na przygodę z sup’em (StandUp Paddle, deska z wiosłem), który jest prostym (Marek pływał pierwszy raz i bardzo mu się podobało) i ciekawym sposobem na poznanie walorów okolicznych wysepek. Oprócz tego Rio jest też dobrą bazą wypadową dla tych, którzy chcieliby się powspinać na Hvarze lub w Paklenicy, czy polatać na paralotni w okolicach Mostaru.

Camping Rio

camping rio

Camp Rio

Widok z campingu

rio camp

Malownicze okolice campingu

Kolejno: Komin, ujście Neretwy, Blace oraz Opuzen

Camp Rio okolice

Camping Rio

Szoja – psia modelka i gwiazda campingu

Szoja Camping Rio

Beata i Marek na supie

sup

No właśnie – dla nas camping okazał się doskonałym miejscem, z którego można poznawać nieco bardziej południową część Chorwacji. I choć nie wybraliśmy się do Dubrownika (byliśmy tam w 2012 roku i wystarczy), to odwiedziliśmy Hvar, Korculę i Makarską Riwierę, a także pokręciliśmy się po malowniczej, najbliższej okolicy, zachwycając się Kominem, Opuzen czy Blace. Warto dysponować na miejscu własnym rowerem (Beata daje możliwość wynajęcia jednego roweru, np. po to, by podskoczyć do Blace po zakupy). Dzięki niemu zobaczy się znacznie więcej, niż z okien samochodu, a co więcej daje możliwość dotarcia tam, gdzie auto niekoniecznie wjedzie. Oczywiście trzeba pamiętać o lokalnym, silnym wietrze, który w trakcie jazdy na rowerze stanowi pewne wyzwanie, które jednak nie jest nie do pokonania. Musimy jednak zaznaczyć, że Camping Rio jest przede wszystkim dla tych, którzy lubią miejsca nieco oddalone od dużych miast i kurortów, gdzie nie ma miliona atrakcji, pod postacią hałaśliwych knajpek i stoisk z chińskim badziewiem. Spodoba się tam tym, którzy lubią ciszę, spokój, możliwość próbowania lokalnych specjałów, takich jak wino, oliwa, przetwory (miody, dżemy), ale również świeżych owoców i warzyw. To również idealne miejsce dla amatorów sportów wodnych, spacerowiczów i rowerzystów.

Czy jest jednak coś, co nam się tam nie spodobało? Owszem – spore ilości komarów, które prowadziły swoje krwawe łowy przez kilka wieczornych godzin. Zazwyczaj po pewnym czasie dawały nam spokój. Ale o ile w Polsce żaden nie zdążył nas jeszcze ugryźć, tak z Chorwacji wyjechaliśmy z bąblami. Jednak poza tym drobnym faktem, camping okazał się dla nas miejscem wymarzonym, właśnie dlatego, że jest oddalony od głównego ruchu turystycznego, pozwala naprawdę odpocząć i się zresetować.

Jednak ten majowy wyjazd na Bałkany jeszcze mocniej uświadomił nam, czym jest magia spotkań i co zawdzięczamy blogowi. Przede wszystkim możliwość natrafiania na swojej drodze niesamowitych i inspirujących ludzi. Taka jest właśnie Beata, która zaraża optymizmem i swoim wyluzowaniem oraz pomysłowością, a także służy radą w sprawach planowania wycieczek oraz wprowadzi nawet największego żółtodzioba w świat sportów wodnych. Taka jest też pozytywnie zakręcona Dominika, której po prosu nie można nie lubić. Taki jest również wspomniany wcześniej właściciel campingu – Luka, mający w sobie prawdziwy bałkański czar, który ukrywa pod warstwą lekkiej oschłości i dystansu. Tacy są też przyjaciele Luki, którzy mimo bariery językowej świetnie nawiązali z nami kontakt w trakcie wspólnego picia lokalnego wina. To oni tworzą niepowtarzalną atmosferę tego miejsca i sprawiają, że chce się tam wracać. I według mnie to dla nich, a nie dla piękna Chorwacji, warto odwiedzić Camping Rio. Bo aspekt krajoznawczy w podróżowaniu jest wspaniały, ale największą wartością są spotkania z ciekawymi ludźmi, od których można się naprawdę wiele nauczyć. Gdyby nie blog, pewnie nigdy nasze drogi nie skrzyżowałyby się z drogami Beaty, Dominiki czy Luki. A wystarczyło jedno miejsce, które połączyło nas wszystkich.

Na zdjęciu z Beatą i Szoją. Dominika w tym czasie popłynęła na rejs z Luką i dlatego niestety nie załapała się na wspólne, pożegnalne zdjęcie

Camp Rio

Gorąco zachęcamy Was do odwiedziny na Campingu Rio i spotkania z ekipą go tworzącą. Piszemy to szczerze i od serca, a nie dlatego, że ktoś nas o to poprosił. Uważam, że należy wspierać dobre inicjatywy, a jeśli związane są one z Bałkanami, to już tym bardziej. Sami natomiast już kombinujemy, żeby tam wrócić. A im szybciej, tym lepiej!

A gdyby się ktoś pytał, gdzie jest camping, to jest…o tam!

Blace

A na koniec niespodzianka. Jeśli postanowicie spędzić czas na Campingu RIO, to na hasło „Bałkany według Rudej” w sezonie otrzymacie 8% zniżki, a poza sezonem 15% zniżki na nocleg (nie dot. tylko noclegu w bungalowie).

Zobacz również

24 odpowiedzi

  1. Kilka słów sprostowania nt surfflow

    Wszystko tak kolorowo brzmi….
    a prawda jest inna – o 180stopni…

    1. Beata nie stworzyła bazy surfflow, stworzyła ją osoba z pasją i wielkim doświadczeniem, a Beata jedynie towarzyszyła w tym wszystkim. Zainicjował, stworzył i prowadził ją człowiek bez którego nie ruszyłby ten biznes nawet w 1%

    2. Beata nie prowadziła w zeszłym roku kempingu Auto Camp Rio !! to jest jej pierwszy sezon i ostatni, ponieważ nie prowadzi tego legalnie, omijając prawo chorwackie, przepisy związane z prowadzeniem szkoły windsurfingu i kitesurfingu na wodach Adriatyku i wiele innych- przyjdzie dzień kiedy te kolorowe opowieści staną się szare, ponure…

    3. Obecnie Beata igra z urzędami skarbowymi, zusem, pipem w polsce, ucieka przed nimi, kryje się w chorwacji za plecami jeszcze większego oszusta jakim jest Luka (właściciel kempingu) oraz Sylwia jego partnerka Polka.

    4. Surfflow miał markę do zeszłego sezonu, potem firma zaczęła się sypać i nie działa zgodnie z literą prawa ani polskiego ani chorwackiego, co prędzej czy później wyjdzie…

    Pozdrawiam

    Marcin

      1. Miejsce jest świetne, w szczególności, gdy chce się odpocząć od wielkomiejskiego szumu i gwaru dużych kurortów. Lokalizacja też ma sporo zalet – dolina Neretwy jest zielona, nawet gdy upały sięgają zenitu.
        Nie wdając się w szczegóły, Magda po prostu zmieniła zdanie.
        A Szoja jest gwiazdą i tyle 😉 A do tego wyjątkowo fotogeniczną gwiazdą 😀

    1. Taka nasza rola by kusić, w szczególności w kwestii krajów bałkańskich 🙂
      A gdzie dokładnie wybierasz się za te 20 dni? Istria, Dalmacja a może wyspy?

  2. Nie dość, że pięknie, ciepło, to jeszcze te sady mandarynkowe! Pewnie, że bym tam pojechała 🙂 A, i jeszcze w tej części Chorwacji, którą bardzo lubię. Już Ci chyba kiedyś pisałam, że jak tylko będziemy mieć własny samochód, to na pewno pojedziemy w te rejony!

  3. Fantastyczne miejsce! Polecam wszystkim aktywnym wczasowiczom 🙂 Można tam spędzić całe wakacje i nawet przez minutę nie narzekać na nudę

  4. Znając nasze spontaniczne podejście do podróży to kto wie, czy tam nie zawitamy podczas tegorocznej wyprawy do Albanii i Czarnogóry:)

    1. Jeśli będziecie zmierzać do Czarnogóry, to Delta Neretwy może się znaleźć na Waszej trasie. Stamtąd nad Bokę Kotorską wcale nie jest aż tak daleko 🙂

  5. Wszystko tak kolorowo brzmi….

    a prawda jest inna – o 180stopni…

    1. Beata nie stworzyła bazy surfflow, stworzyła ją osoba z pasją i wielkim doświadczeniem, a Beata jedynie towarzyszyła w tym wszystkim. Zainicjował, stworzył i prowadził ją człowiek bez którego nie ruszyłby ten biznes nawet w 1%

    2. Beata nie prowadziła w zeszłym roku kempingu Auto Camp Rio !! to jest jej pierwszy sezon i ostatni, ponieważ nie prowadzi tego legalnie, omijając prawo chorwackie, przepisy związane z prowadzeniem szkoły windsurfingu i kitesurfingu na wodach Adriatyku i wiele innych- przyjdzie dzień kiedy te kolorowe opowieści staną się szare, ponure…

    3. Obecnie Beata igra z urzędami skarbowymi, zusem, pipem w polsce, ucieka przed nimi, kryje się w chorwacji za plecami jeszcze większego oszusta jakim jest Luka (właściciel kempingu) oraz Sylwia jego partnerka Polka.

    4. Surfflow miał markę do zeszłego sezonu, potem firma zaczęła się sypać i nie działa tak jak powinna…

    To bardzo przykre słyszeć tak pozytywne opinie i jarać się tym gdy jest zupełnie inaczej…

    Pozdrawiam

    Marcin

    1. Będąc na miejscu też poczuliśmy powiew wakacji. Dosłownie i w przenośni, bo upały mocno zaczęły wtedy atakować nie tylko w Polsce, ale również na Bałkanach 🙂

  6. Już wiem gdzie się zatrzymamy w Chorwacji 😉
    Byłam w tamtych rejonach pod koniec lat 90-tych i bardzo mnie ciągnie żeby zobaczyć jak jest teraz… Może jesienią uda się wyskoczyć na małe wakacje 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.