Szukaj
Close this search box.

Wachlarz 2015 w rudej relacji

Kiedy parę miesięcy temu Kuba Górnicki napisał do mnie z propozycją, bym wystąpiła na Wachlarzu 2015, przez dłuższą chwilę nie mogłam wyjść z szoku. Po pierwsze – Ja na Wachlarzu? To brzmiało zbyt absurdalnie, bo gdzie mi tam do wielkich, znanych i popularnych podróżników. Przecież w zeszłym roku byłam na Wachlarzu jako widz, a teraz miałabym sama wystąpić?? Po drugie spojrzałam w kalendarz – Wachlarz zaplanowany został na 27.06, czyli dokładnie tydzień po naszym ślubie. Wiadomo, byłoby to problemem, gdyby oba te wydarzenia się pokryły, jednak w takim przypadku uznałam, że dam radę się przygotować. Po trzecie – czy ktokolwiek będzie miał ochotę słuchać małej, rudej, niezbyt znanej blogerki, która pisze o regionie, w którym w teorii wszyscy już byli i o którym teoretycznie wszyscy wszystko wiedzą? Choć wątpliwości i obaw miałam całą masę, to gęba mi się cieszyła do monitora komputera i zasadniczo zgodziłam się od razu. Od początku wiedziałam też, o czym chcę opowiedzieć – oczywiście o Albanii. Później dopiero zaczęłam się zastanawiać, czego tak naprawdę ma dotyczyć moje wystąpienie. Przyglądające się temu, co sieć wypluwa na temat tego kraju uznałam, że opowiem o tym, jak Albania zmieniała się przez ostanie parę lat, co my w trakcie naszych podróży zaobserwowaliśmy oraz rozprawię się ze stereotypami krążącymi wokół tego bałkańskiego kraju. Później pojawił się problem: „Olka masz na swoje wystąpienie max. 18 minut.” Jak łatwo się domyślić, nie byłam tym faktem zachwycona, bo jako rasowa gaduła potrafię opowiadać przez kilka godzin i nie wyczerpać danego tematu. Podeszłam jednak do tego, jak to wyzwania i później, z włączonym stoperem ćwiczyłam mieszczenie się w czasie. Trochę też sobie utrudniłam życie, bo na gadanie zostawiłam sobie tylko 15minut, by przez ostatnie 3 minuty mojego wystąpienia zaprezentować krótki filmik mający widzów zachęcić do odwiedzenia Albanii.

Wachlarz 2015

Prezentację miałam gotową znacznie wcześniej, niż wyznaczony przez Anię i Kubę deadline. W przedślubnym szale musiałam mieć tę kwestię dopiętą na ostatni guzik, bo inaczej nic by z tego nie wyszło, albo wyszłaby jakaś kaszana.

Kiedy emocje po ślubie nieco opadły, poczułam oddech Wachlarza na plecach i dopadły mnie wątpliwości. Kiedy spojrzałam na zamkniętą listę prelegentów doszłam do wniosku, że ja chyba do tego grona nie pasuję, bo gdzie mi i mojej Albanii do samotnego podróżowania, Arktyki czy innych niesamowitych miejsc na ziemi, w których może nigdy nie będzie mi dane się znaleźć. Oczywiście trułam o tym Markowi, ale Marek jak to Marek nie wiele sobie z tego robił, uznał, że mam przestać marudzić, bo przecież będzie dobrze. Niestety nie jestem osobą, która jakoś wybitnie w siebie wierzy, ale powoli dochodzę do wniosku, że czas najwyższy zmienić nastawienie do samej siebie. Ale o tym później.

W piątek wieczorem dotarliśmy do Poznania, zameldowaliśmy się w hotelu, a w naszym pokoju znalazłam sympatyczny list od Ani i Kuby. W nocy oczywiście nie mogłam zasnąć i nie dlatego, że boję się wystąpień publicznych. Cholernie się bałam, że moja prezentacja zostanie odebrana jako pomyłka i totalna klapa. Moja bujna, ruda wyobraźnia podsuwała coraz to czarniejsze scenariusze. Wiem, trochę melodramatyczny ten opis, ale jak najbardziej szczery i bliski temu, co autentycznie przeżywałam. W sobotę rano byłam totalnie nieprzytomna, a stan mojego umysłu mogłabym określi słowem „zamroczony”.

W Kinie Apollo stawiliśmy się parę minut po 9. Znajome twarze, pierwsze rozmowy i wspólne ziewanie w drugim rzędzie. Po 10 rozpoczął się Wachlarz.

SESJA MYŚL

Jako pierwsza na scenę wskoczyła Kamila Kielar. Dziewczyna, której poczynania obserwuję od jakiegoś czasu, którą podziwiam i której kibicuję. Jej opowieść o traperach niekoniecznie musiała przypaść do gustu wegetariance i osobie przeciwnej polowaniu na zwierzęta w celu pozyskiwania futer. Ale Kamila zaprezentowała pewien aspekt rzeczywistości – są ludzie, którzy się tym trudnią, bo są inni ludzie, którzy później kupują od nich te futra. Machina się toczy, a traperzy mają zajęcie. Jednak traperzy to nie tylko myśliwi, to także ludzie, którzy fenomenalnie znają się na przyrodzie, potrafią przetrwać w naprawdę trudnych warunkach, gdzie temperatura -40 stopni nie jest czymś niezwykłym. Świetne zdjęcia, dobre tempo prezentacji, czyli wszystko tak, jak powinno być.

Prezentacja Anity Demianowicz o kobietach w podróży bardzo przypadła mi do gustu. Co by nie mówić, podróżujących samotnie kobiet jest coraz więcej. Niestety nie wszystkie przedstawicielki płci pięknej na świecie mogą cieszyć się takimi samym możliwościami w tej materii, jak i w wielu innych. Często narzekamy na nasze życie, na nasz kraj i region świata w jakim żyjemy. Jednak zapominamy, że na ziemi są miejsca, w których kobiety nie mają takich samych praw jak faceci i ich status jest znacznie niższy. Dobrze, że Anita zwróciła na to uwagę w swojej prezentacji, równocześnie pokazując jaka siła tkwi w nas – kobietach.

Po dwóch paniach przyszedł w końcu czas na pierwszego mężczyznę – Mikołaja Golachowskiego, który przeniósł nas w świat Antarktyki. Cudowne zdjęcia i opis regionu świata, który dla mnie nigdy nie był potencjalnym miejscem, które chciałabym odwiedzić. Jednak po krótkim zastanowieniu się stwierdzam, że fajnie by było zobaczyć tę krainę lodu i niesamowitych zwierzaków na żywo. Tylko cholera – te temperatury!

Od zimowych klimatów przeszliśmy na Wachlarzu do kwestii językowych. No właśnie – zastanawialiście się nad tym, w jaki sposób kreujemy podróżniczą rzeczywistość stosując takie a nie inne stwierdzenia, czy zwroty? Czasami bezwiednie, a czasami z premedytacją możemy opisywać dane miejsca, kraje czy ludzi w taki sposób, który w ogólnym rozrachunku staje się dla nich krzywdzący. Na to zwracał w swojej prezentacji Piotr Cywiński. Słowo ma ogromną moc, a użyte nieodpowiednio może narobić sporo zamieszania.

PANEL

Kolejnym etapem był krótki panel, prowadzony przez Anię Górnicką, a w którym uczestniczyli: Łukasz Supergan (podróżnik), Konrad Kruczkowski (bloger) oraz Piotr Andrusieczko (dziennikarz). Każdy z nich prezentował inne spojrzenie na temat podróży oraz pisania o nich. Debata była ciekawa, ale chyba troszkę zabrakło jej dynamizmu. Nie była to raczej wina prelegentów czy prowadzącej, a ciśnienia atmosferycznego, które chyba wszystkich nieco usypiało. Nasz drugi rząd na pewno wygrał konkurs na najczęstsze ziewanie, jednak nie z nudów!

SESJA TWÓRZ

Kolejną część wachlarzowych prezentacji rozpoczęła Gosia Koszkul – autorka kanału Przygodowa.tv na YouTube. Od archeologii po poszukiwanie miejsc z historią, których raczej nie znajdziecie w przewodnikach po Polsce czy świecie. Najmniej oczywiste miejsca mogą kryć sporą tajemnicę, którą odkryć mogą Ci, którzy są dociekliwi i potrafią zwracać uwagę na najdrobniejsze szczegóły. I tu drobna uwaga – Gosia nie opowiadała jedynie o spalonych, zakopanych zwłokach 😉

Filip Springer – następny prelegent w Sesji Twórz, opowiedział o szalenie ciekawym projekcie, jakim jest Podróż do Miasta Archipelagu, którego celem jest ukazanie życia w dawnych miastach wojewódzkich. Mnie najbardziej spodobała się idea odwiedzenia i opisania miejsc, które raczej nie są zbyt często odwiedzane w celach krajoznawczych. W projekt nie tylko zaangażowany jest sam Filip, ale również osoby mieszkające w miastach objętych Archipelagiem. Po tym, jak Filip odwiedzi wszystkie z miast powstanie książka im poświęcona. Na pewno chętnie po nią sięgnę.

Arlena Witt przeniosła nas natomiast do świata social mediów i nowych narzędzi, które można wykorzystywać do kontaktu z naszymi odbiorcami. Do Snapa wciąż nie jestem przekonana, z twittera korzystam jak sobie przypomnę (na Wachlarzu pobiłam swój tweetowy rekord aktywności), Vine przechrzczony na afterparty na „łajna vel łajno” również nie powalił mnie na kolana, natomiast Periscope trochę zaintrygował. Niemniej jednak uważam, że pisząc bloga, ogarniając twittera, instagrama i facebooka mam wystarczająco dużo roboty. Jakbym miała jeszcze ogarniać parę innych social mediów to dostałabym rozdwojenia jaźni. Może kiedyś przekonam się do któregoś z wymienionych przez Arlenę narzędzi, jednak póki co podziękuję i zostanę ze „starociami”.

Niewątpliwie kolejna prelegentka z tej wachlarzowej części na wszystkich zrobiła niesamowite wrażenie. Mega osobowość plus super gadane daje mieszankę nie dość, że wybuchową, to jeszcze wyjątkowo absorbującą. Paulina Mikuła jest youtuberką, prowadzącą kanał poświęcony poprawnej polszczyźnie. W trakcie swojej prezentacji przekonywała, że każdy może nagrywać dobre filmu na YouTube, jeśli przede wszystkim ma na siebie pomysł, ma osobowość, wyczuwa trendy panujące na YT oraz posiada odrobinę technicznego, filmowego zacięcia, by później zmontować z tej mieszanki jakiś sensowny materiał. Ja raczej nie zostanę gwiazdą YouTube w szczególności z moją wadą wymowy i histerycznymi napadami śmiechu, które potrafią rozwalić każde nagranie, które tworzone jest przez nas w konkretnym celu (tak było, gdy ostatnio tworzyliśmy filmowe podziękowanie dla rodziców i znajomych na wesele).

Na koniec na scenie pojawił się Piotr Andrusieczko – dziennikarz, pracujący w ostatnim czasie jako korespondent z Ukrainy. Przybliżył nam nieco sytuację z tego kraju, ukazał, jak wygląda jego praca oraz z czym musi się zmagać każdego dnia. Podziwiam go za ogromną odwagę, za konsekwencję oraz pochylanie się nad losem zwykłych ludzi, których najmocniej uderzył cały konflikt trwający na Ukrainie.

Po tej prezentacji zaplanowana była przerwa. My od razu wiedzieliśmy, gdzie udamy się na obiad – tuż obok Kina Apollo znajduje się restauracja Jugoslavia, serwująca, jak łatwo się domyślić, potrawy kuchni bałkańskiej. Na recenzję tego miejsca przyjdzie pora kiedy indziej. Bardziej zabawne było to, że gdy tylko zamówiliśmy jedzenie, do Jugoslavi wparowała ponad 15-osobowa ekipa, na którą częściowo składali się wachlarzowi prelegenci. Kucharz niewątpliwie miał pełne ręce roboty, bo chyba nie często zdarza mu się wydawać tyle dań jednocześnie. Z Markiem zostaliśmy ekspertami od kuchni bałkańskiej i tłumaczyliśmy, co kryje się pod takimi nazwami jak chociażby plejskavica. Mnie w tym czasie dopadł już totalnie stres przed prezentacją, którą miałam wygłosić za kilkadziesiąt minut, stąd chyba nie do końca byłam wtedy duszą towarzystwa. Przed naszym ślubem się tak nie denerwowała, jak wtedy.

SESJA PODRÓŻUJ

Niewątpliwie stres przed prezentacją pomogli mi rozładować Zuza i Piotr, o których wspominałam Wam w relacji z zimowego wypadu na Bałkany. Do tej pory kontaktowaliśmy się głównie przez internet i teraz wreszcie była okazja spotkać się osobiście. Dzięki, że przyjechaliście, bo Wasza obecność sporo mi pomogła w zapanowaniu nad stresem.

Piotr Strzeżysz, który rozpoczął tę część Wachlarzu, po prostu rozwalił system. Małe rude kotki, pieski, a no i samotna, rowerowa podróż. Oczywiście z Zuzą rozczulałyśmy się przy każdym kocim zdjęciu, jednak sama prezentacja Piotra miała swoje bardziej poważne oblicze – zmaganie się z samym sobą i swoim zdrowiem, ze swoimi słabościami i psychiką, która potrafi wyciągać demony z szafy, by zaatakowały nas w najmniej odpowiednim momencie. Piotr ma taki styl opowiadania, że jak sam stwierdził „Nawet jakbym gadał o czymś niesamowicie poważnym, to ludzie i tak będą się śmiać.” Także, jeśli będziecie na jakiejś prezentacji Piotra, to śmiejcie się wtedy, gdy Piotr rzeczywiście opowie coś zabawnego, a nie non stop.

Ilonę Patro i jej projekty śledzę od dłuższego czasu, w szczególności, że zaczęła w swoich poczynaniach zahaczać o Bałkany. Generalnie jej Traveling around the Blogs ma za zadanie ukazać blogerów z różnych części świata, ale także ma aspekt podróżniczy, więc miejsca odwiedzane przez Ilonę są również ważne.

Później przyszedł czas na mnie i moją prezentację o Albanii. Kuba zapowiadając mnie oczywiście musiał nawiązać do niedawnego ślubu i mojej zmiany nazwiska (choć w sumie nadal nie mam papierka na to, że faktycznie mam nowe nazwisko). Gosia Koszkul, z którą rozmawiałam przed wyjściem na scenę stwierdziła, że wydawało jej się, że jej prezentacja trwała tylko dwie minuty, tak szybko jej zleciała. Ja miałam podobne odczucie i ciężko jest mi powiedzieć, czy poszło mi dobrze, czy źle. Z pomocą jednak przyszedł mi twitter, dzięki któremu bardzo szybko dowiedziałam się, jak zostałam odebrana. A zostałam odebrana naprawdę dobrze, więc dość szybko zbeształam się za brak wiary w siebie. W końcu opowiadałam o kraju, który od paru lat jest ważnym elementem mojego życia, czy coś mogło pójść nie tak?

wachlarz ruda 2015

Kolejne prezentacje mogłam już oglądać w spokoju i skupieniu, bo bez towarzyszącego mi stresu. Po mnie na scenie pojawił się Marcin Wesołowski, który opowiedział o tym, jak wiele możliwości do podróżowania można mieć pracując na etacie. Wystarczy chcieć, by móc podróżować po całym świecie bez porzucania pracy. Marcin okazał się też specjalistą od brania ślubów za granicą.

Piotra Horzelę znałam do tej pory głównie z instagrama, gdzie zachwycałam się jego wspaniałymi zdjęciami. Tym razem mogłam go w końcu zobaczyć i posłuchać na żywo. Piotr opowiadał o swojej przygodzie z Antarktyką. Jednak dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy, jaką powiedział, to kwestia stania w rozkroku. Już tłumaczę o co chodzi. Otóż Piotr, przebywając na Antarktyce z jednej strony chciał wiedzieć, co dzieje się w Polsce, być z bliskimi mu ludźmi, z drugiej zaś pragnął przeżywać swoją mroźną przygodę. Efekt był taki, że tak naprawdę w nic nie mógł się zaangażować, bo chciał być w dwóch miejscach naraz, co jak wiadomo nie do końca jest możliwe.

Ostatni na scenie pojawił się Łukasz Supergan, którego prezentacja chyba wszystkich wbiła w kinowe fotele. Łukasz postanowił dokonać swoistego podsumowania i ukazać trzy aspekty podróży. Najmocniejszym stwierdzeniem było to, że podróże dają nam bardzo dużo, ale by zachować równowagę również coś nam zabierają. Generalnie nie chcę więcej pisać na temat tego wystąpienia, bo moje słowa nie oddadzą tego, co tak doskonale określił Łukasz. Będę Was zachęcać do tego, byście obejrzeli w całości jego wystąpienie na YouTube (podobno wszystkie nagrania mają być dostępne od 1.07).

Tegoroczny Wachlarz był dla mnie diametralnie różny, od tego z zeszłego roku. Przede wszystkim teraz nie tylko byłam widzem, ale przede wszystkim jednym z prelegentów. Poznałam wiele osób, które albo śledzą moja poczynania, albo same były od dawna obserwowane przeze mnie. Wachlarz pozwolił mi również dać sobie szanse i uwierzyć, że moje blogowanie ma jakiś głębszy sens. Niewątpliwie jego najbardziej wymierną korzyścią jest to, że mogę poznawać inspirujących ludzi, których pewnie nie miałabym okazji spotkać na swojej drodze.

Już na sam koniec chciałabym podziękować paru osobom:

  • Ani i Kubie Górnickim za uwierzenie we mnie i danie mi możliwości wystąpienia na Wachlarzu.

  • Markowi, że jakoś ze mną wytrzymał;

  • Zuzie i Piotrowi za wsparcie oraz bałkańską ucztę i pogaduchy;

  • Maciejowi i Kasi, za to że wpadli na Wachlarz by zrobić sobie ze mną zdjęcie 😀

  • wszystkim i każdemu z osobna, z którymi mogłam pogadać w trakcie Wachlarza, jak i na afterparty;

 

Zobacz również

2 odpowiedzi

  1. Halo, halo!
    Dwa słowa sprostowania – moja opowieść NIE była o tym, że zabijanie zwierząt dla futer jest fajne, ani nawet po to, żeby pokazać, że coś takiego istnieje. Nie było też nim zszokowanie wegetarian, bo wiem, że ich mam po swojej stronie. Celem prezentacji było podkreślenie, że w dzisiejszych czasach prawie wszytskie kanadyjskie futra idą na eksport do Azji i Europy, żeby zadowolić czyjąś chorą wizję mody. Żeby pokazać, że to nasz zachodni świat odpowiada za wynaturzenie kwestii traperstwa i żeby podkreślić, kto tak naprawdę jest winny – nie tyle sami traperzy (choć i oni mogliby nieco więcej myśleć nad tym, co dalej się dzieje ze skórami), co właśnie my. I o tym właśnie był tak naprawdę mój pokaz 🙂

    Fajnie Cię było poznać na żywo!
    Ścisk!

    1. Absolutnie nie miałam na myśli, że promujesz zabijanie zwierząt itd. Po prostu na pierwszy rzut oka, prezentacja mogła co wrażliwsze osoby zaszokować. Jednak tak jak wspomniałam, pokazałaś nam pewien wycinek rzeczywistości, który w szczególności dla tych, którzy noszą futra, jest absolutnie nieznany (zresztą ci, co futer nie noszą też raczej nie wiedzieli skąd dokładnie biorą się one w różnych częściach świata i kto dokładnie zajmuje się ich pozyskiwaniem). Dla mnie idea traperstwa mocno zainteresowała ze względu na inny aspekt – bliskość tych ludzi z przyrodą, ich niesamowitą wiedzę, jaką posiadają na temat zwierząt i ich zwyczajów/zachowań itd.

      Bardzo się cieszę, że również mogłam Cię poznać osobiście 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.