Szukaj
Close this search box.

„W oblężeniu” czyli o życiu pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy

Są takie miasta, o których nie da się zapomnieć, które niczym magnes przyciągają nas do siebie. Nie pozwalają wyrzucić z pamięci tego, co się w nich widziało, czego się doświadczyło. Takim miastem niewątpliwie jest Sarajewo.
Odkąd pierwszy raz odwiedziłam je w 2013 roku nie mogę przestać wracać do niego myślami. W efekcie staram się znaleźć książki i filmy na jego temat. Czasem wcale nie muszę szukać.  I tak było w przypadku książki Barbary Demick „W oblężeniu. Życie pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy”. Będąc w grudniu w stolicy Bośni i Hercegowiny poznaliśmy Martę i Wojtka, którzy podobnie a może nawet jeszcze bardziej niż my są zakochani w Bałkanach. To Marta podsunęła mi „W oblężeniu” wspominając, że udało im się odnaleźć ulicę, którą przez kilka lat opisywała autorka książki. Dodatkowo wspominała, że lektura zrobiła zarówno na niej, jak i na Wojtku ogromne wrażenie. Cóż, dość szybko postanowiłam się przekonać, czy rzeczywiście warto sięgnąć po tę książkę.

w oblężeniu

Barbara Demick jest dziennikarką i Amerykanką z pochodzenia. W okresie wojny na Bałkanach pracowała jako korespondentka wojenna „The Philadelphia Inquirer” i przez kilka lat (z przerwami) mieszkała w Sarajewie.

Kiedy tam jechałam, opinia publiczna była już znużona wojną w Bośni – nastąpiła reakcja, którą pracownicy organizacji humanitarnych nazywają „zmęczeniem współczuciem”. Czytelnicy stali się niewrażliwi na cierpienie ludzi o niewymawialnych nazwiskach, mieszkańców kraju, w którym oni sami nigdy nie byli. Chcą uświadomić im realia wojny, moi wydawcy wpadli na pomysł, żebym wspólnie z redakcyjnym fotografem, Johnem Costello, wybrała jedną z ulic w Sarajewie i relacjonowała życie jej mieszkańców w czasie walk.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 10.

Książka „W oblężeniu” powstała dzięki artykułom, które cyklicznie pojawiały się w amerykańskiej prasie. Autorka od razu wiedziała, o jakiej ulicy i o których mieszkańcach chce pisać. Niestety pojawił się spory problem – ulica miała trudną do wymówienia nazwę „Kaukcji Abdulah Efendij”. Czytelnicy chyba ze wszystkich stron świata mogliby połamać sobie na niej języki. Jednak szybko okazało się, że uliczka ta została przemianowana na Logavinę, jednak z racji trwającej okupacji nikt nie miał środków ani głowy do tego, by zmienić tabliczki na te z nową nazwą. Znajduje się bardzo blisko ścisłego centrum, gdyż schodzi praktycznie na samą Baščaršiję. Przed wojną było to ciche i spokojne miejsce, zarówno z domami jednorodzinnymi, jak i mniejszymi blokami. Jej mieszkańcy – Chorwaci, Serbowie i Bośniacy; katolicy, muzułmanie i prawosławni – wszyscy żyli razem, tworząc zgraną społeczność. Niestety wojna i okupacja ich ukochanego miasta wystawiła ich na ogromną próbę.

Logavina SarajevoBarbara Demick nie ukrywa, że jej standard życia w okupowanym Sarajewie był odmienny od tego, z jakim na co dzień musieli się zmierzyć jego rodowici mieszkańcy. Ona mogła poruszać się po mieście opancerzonym wozem, mieszkała w Hotelu Holiday Inn i nie chodziła głodna. Niemniej jednak udało jej się zbliżyć do mieszkańców Logavinej, którzy dzielili się z nią swymi troskami, przemyśleniami, gniewem czy frustracją. Była poniekąd ich łącznikiem ze światem zewnętrznym, która posyłała ich przekaz dalej, do odległej Ameryki. Czasami „obrywała” za Billa Clintona, który dla sarajewian miał być kimś, kto odmieni ich los. Jednak ta „odmiana” nie chciała zbyt prędko nadejść. W książce widać, że między Amerykanką a bohaterami jej opowieści wytworzyła się więź, która przetrwała próbę czasu, gdyż z częścią osób Barbara Demick utrzymuje kontakt do dzisiaj.

„W oblężeniu” ciężko jest streścić, gdy każdy kolejny rozdział, to historia innej rodziny czy też osoby. Książka z jednej strony pozwala uwierzyć w ludzi, w to, że w obliczu ogromnego zła i cierpienia byli w stanie się zjednoczyć i wspólnie dbać o siebie nawzajem. Z drugiej jednak strony, pokazuje prawdziwą tragedię, która rozgrywała się na sarajewskich ulicach każdego dnia od 1992 do 1996 roku.

Nie da się powstrzymać życia – powiedziała Kasema. – Mój trzynastoletni syn mówi mi: „Chcę się bawić. Będzie co ma być. To kwestia przeznaczenia”. Trudno mi z nim dyskutować.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 27.

Autorka opisuje życie dorosłych i dzieci, bogatych i biednych, wykształconych i tych bez dyplomu, których wojna dotknęła w ten sam sposób. Wszyscy cierpieli głód, wszystkim było zimno, wszyscy bali się tak samo, wszyscy marzyli o tym, by wojenny koszmar ostatecznie się zakończył. Mijały dni, miesiące, a w końcu lata, a sytuacja sarajewian była cały czas mocno opłakana.

Czy zakończenie wojny przyniosło mieszkańcom Logavinej upragnioną ulgę i spokój. Barbara Demick wracała do Sarajewa dwukrotnie w 2007 i 2011 roku, bo spotkać się z bohaterami swych felietonów, z ludźmi, z którymi zdążyła się przez te lata zżyć i zaprzyjaźnić. Część sarajewian z Logavinej wyemigrowało; ci, którym w trakcie okupacji udało się uciec również częściowo powróciło; część zmarło ze starości. Jednak wszystkich, w równym stopniu dotknęły problemy gospodarcze kraju.

Zarobki w Bośni i Hercegowinie, pomiędzy trzysta a czterysta euro miesięcznie, należą do najniższych w Europie; bardzo wysokie jest za to bezrobocie – sięga czterdziestu sześciu procent. Ranking Ease of Doing Business Index opublikowany przez Bank Światowy, w 2010 roku umieścił Bośnię i Hercegowinę na sto dziesiątym miejscu wśród stu osiemdziesięciu siedmiu krajów, najniżej ze wszystkich sześciu byłych republik Jugosławii. Jedną z przyczyn tej sytuacji jest nadmiernie skomplikowany system polityczny, narzucony przez układ pokojowy w Dayton. Do administrowania Federacją Muzułmańsko – Chorwacką podzielona na dziesięć kantonów (wybierając ten termin autorzy konstytucji kraju wyraźnie zapatrzyli się na Szwajcarię) i dystryktem Brcko, którego nikt nie chciał wziąć, utworzono czternaście oddzielnych rządów. (…) Europejskie Forum na rzecz Demokracji i Solidarności policzyło, że w Bośni i Hercegowinie jest siedmiuset urzędników pochodzących z wyborów i czterdziestu ministrów.

Nie dziwi więc, że największym pracodawcom w kraju jest rząd, który zapewnia 56% wszystkich miejsc pracy.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 212-213.

Na skomplikowanie spraw urzędowych i politycznych wpływa jeszcze jedna kwestia:

– Tak to właśnie jest. Ubiegając się o pracę, wypełniasz formularz i podajesz swoją narodowość.

Wywodzący się z czasów komunistycznych system przywrócono po wojnie w ramach chybionej próby osiągnięcia równowagi narodowościowej. Według ustaleń układu pokojowego w Dyton zasada ta odnosi się do politycznych urzędów obieralnych, a konkretnie trzyosobowego prezydium, w którym zasiadają każdorazowo Boszniak, Chorwat i Serb. Później została rozszerzona o wojsko, policję i stanowiska w innych służbach publicznych. Poszczególne ministerstwa muszą zatrudniać określone kwoty Muzułmanów, Serbów i Chorwatów. Ten tak zwany klucz narodowościowy w praktyce okazał się dysfunkcyjny i dyskryminacyjny, stając się tematem drwin i przyczyną pozwów sądowych.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 219.

System ten stał się dyskryminacyjny dla Żydów czy społeczności romskiej, którzy w żaden sposób nie są w stanie być podciągnięci do którejkolwiek z tych trzech głównych grup. W efekcie udali się z tym problemem do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który w 2009 przyznał im rację. Spory problem mają również osoby, pochodzące z małżeństw mieszanych, które również nie wiedzą jak i czy w ogóle mogą mówić o przynależności tylko do jednej grupy narodowościowej. W 1990 roku w Sarajewie liczba małżeństw mieszanych wynosiła 13%.

Nie chcąc wybierać pomiędzy muzułmańskimi korzeniami ojca i katolickim pochodzeniem matki, zakreśla rubrykę „pozostali”. Wspólnie ze swoją dziewczyną, również z rodziny „mieszanej” wybrał dla synka imię Darian, niekojarzące się z żadną z trzech głównych grup.

B. Demick, W oblężeniu, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 220.

Wydawałoby się, że w XXI wieku te problemy powinny zostać w szybki i prosty sposób rozwiązane. Jednak wojna doprowadziła w Bośni i Hercegowinie do nieodwracalnych zmian, zaszczepiając w ludziach niepokój oraz przymus rozważania, kto jest jakiej narodowości i co to dla mnie/nas oznacza. Barbara Demick podkreśla, że przed wojną wszyscy żyli ze sobą w zgodzie, obchodząc wspólnie wszystkie święta prawosławne, katolickie czy muzułmańskie. Nikt nie przejmował się tym, czy sąsiad chodzi się pomodlić do synagogi czy do katedry. W samym Sarajewie czymś normalnym była wielokulturowość oraz miks różnych narodowości. A później okazało się, że to wcale nie jest normalne i powinno zostać zniszczone.

Moim zdaniem po książkę „W oblężeniu” powinien sięgnąć każdy, kto interesuje się wojną na Bałkanach oraz samym Sarajewem, Choć nie jest to lektura łatwa, to czyta się ją jednym tchem i trudno jest się od niej oderwać. Teraz wiem, że podczas mojego kolejnego pobytu w Sarajewie, pierwszym miejscem, do którego się udam, będzie ulica Logavina.

Zobacz również

12 odpowiedzi

  1. Dopiszę książkę do swojej listy.
    Pamiętam jak kilka miesięcy przed tymi wydarzeniami spotkałam dziewczynę z Sarajewa, która opowiadała o swoim mieście, o sytuacji i o tym, że wszyscy mają nadzieję, że wszystko będzie dobrze…

    1. Nadzieja w Sarajewie była przez długi czas bardzo silna, bo w końcu mawia się, że „nadzieja umiera ostatnia”. Ludzie zostali wystawieni na ogromną próbę.

  2. Samo nazwisko autorki jest dla mnie mega rekomendacją, żeby sięgnąć po tą książkę. Twoja rekomendacja też wiele znaczy. Jeśli chodzi o autorkę, jest ona wg mnie autorem najlepszej na polskim rynku książki o Korei Północnej – „Światu nie mamy czego zazdrościć”.

    1. Trzeba Barbarze Demick przyznać, że ma świetny styl pisania i potrafi w obrazowy, ale nie przekombinowany sposób, wszystko dokładnie opisać. Choć nie interesuję się aż tak Koreą, to może sięgnę po jej książkę.

  3. Takie książki poruszające trudne tematy…. szkoda, że muszą powstawać, ale muszą, by uczyć ludzi, jaka była historia. Choć niełatwo się je czyta, to mimo wszystko chętnie po nie sięgam.

    1. Z jednej strony dobrze, że powstają. Z drugiej…cóż, ludzie się niczego z biegiem czasu nie uczą. I jest to troszkę przerażające, że powielane są te same błędy :/

  4. W zeszłym roku odwiedziliśmy Sarajewo pierwszy raz. Rezerwację zrobiłem przed wyjazdem, zanim jeszcze wpadła mi w ręce książka „W oblężeniu…”. Okazało się, że będziemy mieszkać właśnie na ulicy Logavina 🙂 Chodziłem po niej z książką i naszkicowaną w niej mapka ulicy, szukając opisanych tam miejsc. W teraźniejszym gwarze tego miasta trudno uwierzyć, że tak wyglądało życie w oblężonym przez 4 lata Sarajewie.
    A miasto…nie daje o sobie zapomnieć. Już planuję ponowne odwiedziny w Sarajewie. Bałkany uzależniają 😉
    Ciekawy blog, jestem w trakcie czytania kolejnej relacji. Pozdrawiam

    1. Ja właśnie muszę wrócić do Sarajewa, by zajrzeć na Logavinę :)Choć prawda jest taka, że nawet bez tej książkowej motywacji i tak bym chciała tam znowu wrócić.
      I również uważam, że Bałkany uzależniają, ale muszę przyznać, że jest to przyjemne i całkiem zdrowe uzależnienie (o ile o zdrowiu w przypadku uzależnień można w ogóle mówić) 😉
      Cieszę się, że mój blog przypadł Ci do gustu i życzę miłej lektury. Pozdrawiam serdecznie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.