Szukaj
Close this search box.

Velipoja i okolice – nadmorskie opowieści

Po opuszczeniu rejonu Gór Prokletije, udaliśmy się przez Szkodrę do Velipoi. To pierwszy od strony północy nadmorski kurort Albanii, położony nieopodal ujścia rzeki Buny do Adriatyku. Gdy byliśmy tu po raz pierwszy, czyli dawno dawno temu, bo w 2012 r., miasteczko było dopiero szykowane na przybycie większej ilości turystów. Budowano hotele, alejki wzdłuż plaż i całą infrastrukturę potrzebną podczas wakacyjnego, letniego wypoczynku. Po czterech latach postanowiliśmy sprawdzić, jak prezentuje się Velipoja i co ma do zaoferowania.

Droga dojazdowa

Do Velipoi prowadzi ze Szkodry jedna droga, która odbija za miejscowością Bahçallëk od głównej szosy do Tirany. Początkowo wiedzie płaskim, pełnym podmokłych łąk, wyjątkowo malowniczym terenem, na którym pasą się konie i krowy. Latem wzdłuż drogi stoją stragany z melonami lub arbuzami, do których chętnie podjeżdżają Albańczycy, najczęściej w ogóle tego manewru nie sygnalizując. Prowadzi to oczywiście do dość nerwowych sytuacji, ale na szczęście nie dochodzi do stłuczek. Dalej szosa wspina się na niewielkie wzgórze, po czym zjeżdża w stronę Velipoja. Po około 10 minutach, po przejechaniu przez mniejsze miejscowości, dociera się bezpośrednio do nadmorskiego kurortu. Miejsca parkingowe znaleźć można nieopodal Rruga Ura e Gjon Lulit Plazh oraz skweru, przy którym znajduje się biuro informacji turystycznej oraz liczne restauracje, w tym Kolonat będący albańskim odpowiednikiem McDonalda. W tych okolicach bez problemu można zaparkować za darmo.

Na piaskach Albanii

Velipoja słynie przede wszystkim ze swej piaszczystej, długiej na 14 km plaży. Podobno rocznie kurort ten odwiedza 200 000 turystów. Poniekąd przyczyniliśmy się w sierpniu do podbicia tych statystyk, choć musimy podkreślić, że w tym konkretnym mieście nie spotka się zbyt wielu obcokrajowców. Zasadniczo słychać jedynie albański lub języki krajów ościennych. W trakcie plażowania trafiamy na jedną rodzinę z Wielkiej Brytanii i na tym koniec. Generalnie większość turystów przybywających z nieco dalszych zakątków Europy i świata od razu kieruje się na Albańską Riwierę lub sam, południowy kraniec kraju i omija jego środek oraz część północną. Naszym zdaniem jednak sporo tracą, bo choć Velipoja nie posiada żadnych zabytków czy też miejsc ciekawych kulturowo, to jest przyjemną destynacją dla osób, które chciałyby po prostu poplażować i zażyć kąpieli morskich. A i okolice miasta są całkiem malownicze.

Plażing po albańsku

Po dotarciu do Veliopoja i bezproblemowemu znalezieniu miejsca parkingowego przy głównym skwerze, udajemy się na plażę. Jej fragment tuż przy centrum kurortu jest dość mocno zatłoczony. Brak wolnych leżaków, a przy samej wodzie kłębi się spory tłum ludzi. Dominują głównie rodziny z dziećmi, do czego zapewne przyczynia się fakt, że plaża jest piaszczysta, a dno morskie opada dość powoli. Niewątpliwie jest gwarno, również za sprawą kręcących się pomiędzy plażowiczami sprzedawców dóbr wszelakich. Kupić można najróżniejsze wodne gadżety – dmuchane koła lub zwierzaki, pistolety na wodę. Do tego olejki do opalania, kapelusze czy chusty. Ci, którzy po morskiej kąpieli zgłodnieją, mogą nabyć grillowaną kukurydzę, małe pączki z dodatkiem nutelli lub słodkich posypek, a także burgery. Do wyboru do koloru. Nas jednak ten albański koloryt nie do końca zachwyca i po krótkiej, dość zimnej kąpieli w morzu, decydujemy się na spacer w stronę północnego krańca plaży. Im dalej od centrum kurortu, tym robi się spokojniej i mniej tłoczno. Kiedy kończą się ostatnie bary i przynależące do nich leżaki, zaczynają się równocześnie spore ilości śmieci. Tam, gdzie plażą opiekują się konkretne knajpki czy hotele, panuje względny porządek. Tam, gdzie teren nikomu nie podlega robi się niestety mniej przyjemnie. Jednak coś za coś – są śmieci, za to prawie nie ma ludzi. Na szczęście woda jest czysta i paradoksalnie odrobinę cieplejsza niż przy samym kurorcie. Po orzeźwiającej kąpieli wracamy do centrum Velipoja, robiąc w trakcie spaceru ponad 6 km.

Velipoja

Velipoja

plaża Velipoja

plaża Velipoja

plaża Velipoja

Velipoja

Kolonat czyli fast food po albańsku

Zapewne część z Was wie, że w Albanii nie znajdzie się popularnej, globalnej sieci restauracji, jaką jest McDonald. Wynika to m.in. z tego, że Albania przez lata była odizolowana od reszty świata, w efekcie wiele popularnych i znanych na całym świecie marek albo dopiero do niej wchodzi, albo w ogóle nie jest zainteresowanych jej rynkiem. McDonalda w Albanii nie ma, ale za to jest Kolonat. To również sieciowa restauracja (występuje na terenie Albanii i Kosowa), która wzorowana jest na swym amerykańskim odpowiedniku. Podobna kolorystyka, zbliżone menu, lecz z pewnymi wyjątkami. W Kolonacie spróbować można, oprócz typowych burgerów, m.in. pizzy (kilka rodzajów w dwóch wielkościach) oraz nieco bardziej śródziemnomorskich smaków (np. greckich souvlaków). Bowiem restauracja ta reklamuje się jako Mediterranean Fast Food. Generalnie jednak Kolonat nie wiele ma wspólnego z szybką obsługą. Na wszystkie dania trzeba poczekać dość długo, w szczególności jeśli czas oczekiwania porówna się z tym z McDonalda. Choć w trakcie kolejnych pobytów w Albanii nie raz trafialiśmy na Kolonaty, to dopiero w Velipoju zdecydowaliśmy się przetestować ich ofertę. Marek zamawia zestaw z burgerem, ja natomiast pizzę 4 djathra (4 sery). O ile Marek nie do końca jest zachwycony smakiem swojego dania, o tyle oboje dochodzimy do wniosku, że pizza jest naprawdę rewelacyjna. Sery są aromatyczne, a ciasto nie jest za grube. Naprawdę miłe zaskoczenie. Jeśli zaś chodzi o ceny: burger menu (z frytkami i 330 ml pepsi) to koszt od 410 do 540 leków, big burger menu (frytki i 500 ml pepsi) 480-580 leków; pizza mała 310-390 leków, pizza duża na 4 osoby 550-950 leków.

Kolonat

Kolonat

Najpiękniejszy zachód słońca ze świniami

Po nie do końca najzdrowszym obiedzie opuszczamy Velipoję i kierujemy się w stronę Shëngjin. Generalnie te dwa kurorty nie są połączone żadną drogą. Chcąc dostać się z jednego do drugiego albo trzeba zdecydować się na spacer wzdłuż brzegu oraz przez sporej wielkości wydmę, albo jazdę dookoła przez Lezhę. Nam nie zależało na dotarciu do samego Shëngjin, a na znalezieniu przyjemnego noclegu na dziko, oczywiście na plaży. Kilka kilometrów na południe od Velipoja, kawałek za miejscem gdzie kończy się asfalt, wiodą w stronę morza liczne, piaszczyste drogi. Albańczycy chętnie z nich korzystają, by dostać się w nieco mniej oblegane części plaży. Późnym popołudniem sporo aut właśnie z nich wraca. Decydujemy się odbić w jedną z takich dróg, która doprowadza nas na może nie do końca najczystszy fragment plaży, ale za to oferujący piękne widoki. Miejscowych rybaków pytamy, czy możemy rozbić namiot. Ponieważ nie mają nic przeciwko temu, decydujemy się zostać. Przy okazji odrywamy, że teren ten patroluje gang świń. Kilka z nich maszeruje wzdłuż brzegu i sprząta to, co pozostawili po sobie plażowicze. Jednak wieczorem to nie świnie nas najbardziej absorbowały, a wprost niesamowity zachód słońca oraz widok na plażę ciągnącą się w stronę Velipoja. Coś wspaniałego!

świnia

Velipoja

Velipoja

Zmasowany atak zombie i żuczki gnojarze

Wieczór na plaży upływa nam przy piwie i winie, po których dość szybko zapadamy w sen. Jednak pobudkę mamy dość szybką i niespodziewaną. Kojarzycie zapewne z filmów i gier komputerowych, jakie dźwięki wydają z siebie zombie. To teraz wyobraźcie sobie, że takie donośne dźwięki wyrywają Was ze słodkich objęć Morfeusza. Koło 5:40 dwie świnie postanowiły się pobić tuż koło naszego namiotu. Podrywają tym samym mnie i Marka na równe nogi. Stan przedzawałowy mamy niemalże gwarantowany. Niestety świnie nie mają ochoty opuścić naszych okolic i jeszcze kilka razy wracają, by nas trochę postraszyć. Po 7 rano daję za wygraną i wychodzę z namiotu, by zrobić śniadanie. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki świnie znikają, a na plaży znów panuje błogi spokój. Jest on jednak dość względny, gdyż od rana panuje tu spory ruch. Pojawiają się rybacy, którzy szykują sieci, a także kilka, spacerujących wzdłuż morza par i większych grup. Oboje zastanawiamy się, co ich podkusiło do tak wczesnego wyruszenie na plażę, ale po chwili dochodzimy do wniosku, że zapewne dość przyjemna o tej porze temperatura. My również z niej korzystamy. Kąpiemy się w morzu, rozgrywamy partyjkę speedmintona i choć przez chwilę się nie spieszymy. Gdy zaczynamy zwijać obozowisko, zauważamy, że resztki naszego śniadania, które zostawiliśmy świniom, zniknęły, choć te nie pojawiły się w okolicy. Odkrywamy, że to sprawka żuczków gnojarzy. Przez następne 20 min z zafascynowaniem obserwujemy, jak jeden z nich toczy kawałek sera, inny kawałek papryki, a jeszcze inny po prostu kupę. Przyrodniczy film Mikrokosmos mieliśmy na żywo.

plaża Velipoja

plaża Velipoja

Velipoja – czy warto?

Tak naprawdę do kurortu, jak i jego najbliższych okolic, wpadliśmy tylko na chwilę. Jednak ta część albańskiego wybrzeża zrobiła na nas pozytywne wrażenie. Oto powody, dla których warto odwiedzić Velipoję. Przede wszystkim to idealne miejsce dla rodzin z dziećmi. Oprócz wspomnianej piaszczystej plaży oraz wolno opadającego dna, znaleźć tu można liczne atrakcje dla dzieciaków (np. mały park rozrywki), ale przede wszystkim spore grono rówieśników, z którym pociecha będzie mogła aktywnie spędzić czas na plaży. Dorośli w tym czasie mogą sączyć drinki na jednym z beach barów lub po prostu leżeć na jednym z leżaków i nic nie robić. Velipoja to także ogromna ilość miejsc noclegowych. Ceny są zróżnicowane: od 25-30 €/pokój w sezonie aż po 100 € i więcej. Kurort posiada także nieźle rozwiniętą bazę gastronomiczną, wśród której dominują lokale oferujące kuchnię śródziemnomorską. Nie brakuje również barów szybkiej obsługi, z Kolonatem na czele. Okolice kurortu również są ciekawe. Oprócz wydmy znajdującej się pomiędzy Velipoją a Shëngjin, warto zobaczyć niedużą i nieco zaniedbaną, choć na swój sposób urokliwą lagunę Këneta e Vilunit. Osoby chcące wybrać się na wycieczkę rowerową znajdą odpowiednie szlaki w delcie rzeki Buny. Niegdyś centrum turystyki rowerowej znajdowało się w miejscowości Dajç (jakieś 23 km na północny zachód od Velipoja). Obecnie budynek organizacji turystycznej stoi pusty, natomiast na jego fasadzie znaleźć można mapę tras. Atutem Veliopoja jest również to, że panuje tu bardziej albański klimat, niż w obleganym przez Polaków i innych obcokrajowców Ksamilu, na samym południu kraju. Także jeśli szukacie miejsca nieco mniej popularnego, ale dość taniego i ładnego, to Veliopoja jest dla Was.

Dajc

Z kamerą wśród zwierząt i nadmorskie krajobrazy

Nasze filmowe podsumowanie koncentruje się przede wszystkim na dwóch aspektach: zwierzakach oraz widokach. Zobaczycie więc świnie w galopie (no prawie), żuczka gnojarza w akcji oraz pejzaże okolic Velipoja.

 

Zapisz

Zapisz

Zobacz również

3 odpowiedzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.