Szukaj
Close this search box.

Bałkany 2014. Część 1 – Wyruszamy

9 sierpień 2014 Czas, START!

Jest godzina 4:30, gdy wyruszamy spod mojego kieleckiego domu. Na osiedlu jest cicho, jeszcze chłodno i spokojnie. Trasa, którą mamy dziś pokonać, jest nam dobrze znana, gdyż jechaliśmy nią w zeszłym roku, gdy wracaliśmy z Bałkanów. Kierujemy się zatem na Kraków, dalej Zakopianką do Rabki, gdzie odbijamy na Chyżne. Przed granicą tankujemy Kiankę i robimy ostatnie, spożywcze zakupy.

Tradycyjne już zdjęcie na granicy

Kianka Chyżne

Następnie przejeżdżamy przez Słowację, gdzie kierujemy się najpierw na Banską Bystrzycę, później Zvolen i Sahy. Przez Węgry jedzie nam się dość mozolnie, a do tego temperatura staje się nieznośna, co przy braku klimatyzacji nie jest najprzyjemniejsze. Trzeba jednak przyznać, że Węgrzy mają naprawdę dobre drogi, a same obwodnice Budapesztu robią wrażenie. Omijamy węgierską stolicę trasą M0 i następnie odbijamy na drogę nr6 wzdłuż Dunaju. Za miejscowością Paks zatrzymujemy się na odpoczynek, tuż nad brzegiem tej ważnej, europejskiej rzeki. Widać, że Dunaj żyje. Tylko w trakcie jak pałaszowaliśmy pyszne pizzerinki zrobione przez moją mamę, przepłynęły koło nas dwie barki, ileś prywatnych łódek i kanu. Po rzece kręciło się naprawdę sporo osób, a co więcej nie bali się oni wejść do wody. W przeciwieństwie do Wisły, Dunaj nie śmierdzi, a zanurzenie w nim którejś kończyny nie skoczy się jakimiś ogromnymi problemami dermatologicznymi. Żegnamy się po jakiś 40minutach leniuchowania z Dunajem i ruszamy w dalszą drogę. Żar dalej leje się z nieba, my przyklejamy się do siedzeń, a nasze ciuchy po prostu są mokre od potu. We wnętrzu Kianki tworzy się iście tropikalny klimat.

Barka na Dunaju

Dunaj barka

Dunaj

Dunaj Węgry

Chwila cienistej ochłody

ruda

Wspólna fotka z kija czyt. z GoPro na kiju 😉

Dunaj

Docieramy do Chorwacji, w której podróż umila nam znane z 2012 roku radio Otvoreni Radio, puszczające sporo rockowych kawałków, ale generalnie grane przez nich utwory są mocno zróżnicowane, nie atakują słuchaczy ogromną ilością reklam. Ogólnie POLECAMY 😉 Koło godziny 18:30 docieramy do przejścia granicznego z Bośnią i Hercegowiną, gdzie sprawnie odbywamy kontrolę. Zaraz za granicą zjeżdżamy na znaną nam już dobrze stację benzynową Optima, gdzie jest darmowe wifi oraz wyjątkowo tania benzyna (jakieś 4.80 za litr 95). Odpoczywamy tam chwilę tankując Kiankę i pijąc chłodną wodę prosto z lodówki. Mimo, że jest już nieco później, to temperatura nadal jest wysoka. Ruszamy dalej w stronę Sarajewa. Około godziny 20 następuje historyczny moment. W okolic miejscowości Matuzici Kianka osiąga 100 000 przebytych kilometrów. Koło godziny 20:30 stwierdzamy, że chyba powoli stan zmęczenia został u nas osiągnięty. Nadal też nie wiemy, gdzie będziemy nocować, a już od szesnastu godzin jesteśmy w trasie. Niecierpliwimy się też, gdyż wyjątkowo dłuży nam się droga do autostrady wiodącej do Sarajewa. Co ciekawe, od Zenicy autostrada jest gotowa, świecą się bramki i tunele, a wjechać na nią można dopiero kilkanaście kilometrów dalej. Do stolicy Bośni i Hercegowiny jedzie się nią jakieś 55km. Śmiejemy się z Markiem, że dziwnym trafem na Bałkanach mało kto przejmuje się czymś takim jak ekrany dźwiękochłonne, a przecież domy stoją tuż przy samej autostradzie. No cóż, co kraj, to obyczaj.

Niestety w BiH nadal namacalne są ślady po tegorocznej powodzi. Oprócz drzew, które na bardzo dużej wysokości oblepione są wszelkimi śmieciami, które niosła woda, to w wielu miejscach można natrafić na powalone lub podmyte budynki.

powódź BiH

Jesteśmy w Sarajewie, w którym kierujemy się na znaną nam drogę na Focę. Snujemy się przez miasto, które w kwestii remontów dróg nie wiele zmieniło się od zeszłego roku. Tam, gdzie było rozkopane w 2013, jest też rozkopane w 2014. Wciąż też wszystkie drogowskazy w tym mieście kierują na Mostar (polecam Wam przyjrzeć się drogowskazom… autentycznie większość kieruje na Mostar i to we wszystkich możliwych kierunkach). Jadąc dalej przez stolicę BiH, w okolicy lotniska, nagle nam coś błyska. Jak się okazało był to lokalny fotoradar, który postanowił uwiecznić Kiankę na zdjęciu. Zaczęliśmy się mocno zastanawiać, jakie było tam ograniczenie prędkości, gdyż Marek jechał może z 60km/h. Z lekka zadziwienie opuściliśmy Sarajewo, rozpoczynając tym samym poszukiwania noclegu. Z zeszłego roku kojarzyliśmy przełęcz z spalonym domem, przy którym jedliśmy śniadanie, lecz dogodne miejsce noclegowe Marek wypatrzył chwilę wcześniej. Zamieniamy zatem Kiankę w wersję camper i szybko padamy spać.  To był naprawdę długi, podróżniczy dzień, ale dzięki temu udało nam się dojechać dalej, niż wstępnie planowaliśmy.

[googlemaps https://www.google.com/maps/embed?pb=!1m57!1m12!1m3!1d5477497.59585297!2d19.253771350000015!3d47.90621311255892!2m3!1f0!2f0!3f0!3m2!1i1024!2i768!4f13.1!4m42!1i0!3e0!4m5!1s0x47178818af891105%3A0x5025d8b8c0cdcdf3!2sKielce!3m2!1d50.8660773!2d20.628567699999998!4m5!1s0x47153818db5e31bf%3A0x80546e03125e003!2zWndvbGXFhCwgU8WCb3dhY2ph!3m2!1d48.5758623!2d19.125629099999998!4m5!1s0x476a95df44a139a9%3A0x400f7d1c696e640!2zxaBhaHksIFPFgm93YWNqYQ!3m2!1d48.0754508!2d18.950773299999998!4m5!1s0x4742ee3fbb31cca7%3A0x400c4290c1e1270!2zU3pla3N6w6FyZCwgV8SZZ3J5!3m2!1d46.3474326!2d18.7062293!4m5!1s0x475ce7a869728075%3A0x5b8c725621a41195!2sOsijek%2C+Chorwacja!3m2!1d45.5549624!2d18.6955144!4m5!1s0x475e822e8c4ed5b9%3A0xfde3c70c31346401!2sDoboj%2C+Bo%C5%9Bnia+i+Hercegowina!3m2!1d44.7348727!2d18.0842548!4m3!3m2!1d43.5004388!2d18.72!5e0!3m2!1spl!2spl!4v1409571595737&w=600&h=450]

Zobacz również

6 odpowiedzi

    1. zasadniczo kartą (np. na autostradzie nie przyjęło karty Marka, ale moją już tak, w sumie nie wiadomo czemu jego wtedy nie zadziałała skoro później cały czas była w użyciu i nie było problemów), a w zeszłym roku wypłaciliśmy z bankomatu gotówkę.

  1. Mnie wybiło 330 tys. km – co owocuje czasem przygodami w zagranicznych warsztatach. 🙂

    Węgrzy mają dobre drogi, ale główne. Wystarczy zjechać na wschodzie na drogi miedzy mniejszymi miejscowościami, a tam jest istny Sajgon, jakiego już nie uświadczysz w Polsce.

    1. Ładna odległość 😉
      A co do Węgier, to jak do tej pory trafialiśmy na szczęście na te dobre, co jednak pozwalało nam szybko przemknąć przez ten kraj. Zapomniałam o tym wspomnieć w relacji, ale jadąc przez Węgry zakochaliśmy się nazwie jednej z miejscowości – „Furkotelep” 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.