Szukaj
Close this search box.

Chorwacja Solo – podsumowanie i wrażenia po powrocie

Odkąd jestem z Markiem, czyli od prawie 7 lat, praktycznie nigdzie sama nie wyjeżdżałam na dłużej. Owszem zdarzały się jakieś krótsze wypady, ale generalnie wcześniej, przed erą naszego związku sporo się sama kręciłam, głównie po górach. Dlatego kiedy okazało się, że mam spędzić w Chorwacji dwa tygodnie sama, to z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej miałam pewne obawy, bo jednak odzwyczaiłam się od podróżowania w pojedynkę. Jak zatem wyglądała moja Chorwacja Solo?

Po pierwsze plan

Oczywiście zaczęło się od planu, a nawet planów i to dwóch. Pierwszy dotyczył naszego wspólnego wyjazdu na Bałkany z Markiem, drugi zaś mojej podróży solo. Dodatkowy szkopuł polegał na tym, aby te dwa wyjazdy w pewien sposób zsynchronizować, bowiem Marek miał mnie podrzucić do mojego punktu startowego, czyli Zadaru i stamtąd wyruszyć w drogę powrotną do Polski. Na szczęście pod tym kątem wszystko udało się perfekcyjnie, a nawet, mimo dość napiętego grafiku w trakcie wspólnego, bałkańskiego wojażu, byliśmy w stanie wygospodarować cały dzień leniuchowania na SUP-ach na Jeziorach Bacińskich oraz na plaży obok Ujścia Neretwy. Co zakładał plan mojego wyjazdu? Przede wszystkim poznanie najważniejszych miast Kvarneru, Istrii oraz centralnej i północnej części kraju. Stąd też na mojej liście znalazł się Zadar, Rovinj i Poreć, Pula, Rijeka i Zagrzeb. Później, już w trakcie wyjazdu dołączył do nich Krk, Karlovac, Nin oraz Opatija. Jednak nie wszystko w trakcie podróży poszło po mojej myśli, w efekcie musiałam trochę pewne kwestie skorygować.

Chorwacja Solo – zmiany w trakcie

Pierwsze trzy dni spędziłam w Zadarze, skąd miałam jechać do Rovinj, gdzie miał na mnie czekać umówiony dużo wcześniej nocleg z Couch Surfingu. Był czwartek, wyskoczyłam na kilka godzin z Zadaru do Ninu. W tym czasie dostałam wiadomość od gościa, u którego miałam nocować przez CS. Pytał się czy będę oraz, czy mam ze sobą swój śpiwór i/lub namiot, bo generalnie u niego śpi się w ogrodzie. Żadnej z tych rzeczy nie miałam, bo nie zakładałam spania na zewnątrz. Wcześniej, gdy wymienialiśmy wiadomości, nie było o tym mowy, mimo że wspominałam, że jadę „na lekko”, bez sprzętu biwakowego. Dodatkowo gdy pogrzebałam na jego profilu rzucił mi się w oczy nowo dodany komentarz samotnie podróżującej dziewczyny, która stwierdziła, że gość był ok, bardzo sympatyczny, ale pod koniec jej pobytu zaczął się do niej dobierać, mimo jej ciągłych opowieści o tym, jak kocha swojego chłopaka. Ta kwestia ostatecznie przeważyła – podziękowałam mu za nocleg i szybko zaczęłam szukać jakiejś alternatywy w Rovinj. W szczególności, że miałam już wykupiony bilet na nocny autobus do tego miasta z Zadaru. Jedyną opcją okazał się jedyny hostel w tym mieście, który zresztą szybko zarezerwowałam. W okolicach Puli w teorii też miałam możliwość nocowania przez CS, ale tym razem sama, bez konkretnej przyczyny z niego zrezygnowałam i zdecydowałam się na hostel. Przede wszystkim, by być bliżej centrum i nie tracić czasu na dojazdy. Dodatkowo skróciłam mój wyjazd o półtora dnia. Miałam pierwotnie wracać ze środy 30.08 na czwartek 31.08, a wróciłam z poniedziałku 28.08 na wtorek 29.08. Podyktowane to było głównie kwestiami zdrowotnymi. Od pokonywania dużych odległości na piechotę, głównie po asfalcie (średnio robiłam 17-20 km dziennie), nabawiłam się jakiegoś problemu ze stopami i mimo całkiem wygodnych butów, to każdorazowo dość mocno cierpiałam po ich założeniu. Mimo bólu dalej dużo chodziłam, ale mój organizm dość mocno dawał mi znać, że mu to nie pasuje. Co więcej, chorwackie jedzenie chyba mi nie służyło, bo przez większość czasu borykałam się z problemami żołądkowymi, które dopiero pod koniec wyjazdu nieco mi odpuściły.

Chorwacja Solo – co bym zmieniła z perspektywy czasu?

Generalnie zmieniłabym to, w jakiej kolejności odwiedzałam wybrane przez siebie miasta. Przez zamieszaniu z Couch Surfingiem z Zadaru musiałam pojechać do Rovinj i później kierować się wzdłuż wybrzeża w stronę Zagrzebia. Z perspektywy czasu po prostu bym z Zadaru pojechała do Rijeki i na końcu do Rovinj, by stamtąd ruszyć w głąb lądu. Niemniej nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Bo tak czy inaczej swój plan zrealizowałam, odwiedziłam kilka dodatkowych miejsc i na pewno nie mogę powiedzieć, bym zmarnowała choćby minutę z tej podróży.

„Bałaś się?”

Niewątpliwie przyzwyczaiłam się do podróżowania w duecie z Markiem. Dobrze jest nam razem w codziennym życiu i dobrze jest nam razem na wyjazdach. Jednak Chorwacja Solo dała mi możliwość nabrania nowej perspektywy na podróżowanie oraz pozwoliła sporo się nauczyć o samej sobie. Przed podróżą, w jej trakcie, a także po niej dostawałam pytania, czy się nie bałam. Generalnie uważam, że Chorwacja to idealny kierunek dla kogoś, kto chce wyjechać gdzieś po raz pierwszy samemu. Owszem, zdarzyły mi się dwie, niezbyt miłe sytuacje, na szczęście nie zaważyły one na całokształcie wyjazdu. Pierwsza miała miejsce w hostelu w Karlovacu, gdy sąsiad z pokoju obok postanowił uciąć sobie ze mną pogawędkę. Na początku była to niewinna rozmowa o tym, co porabiam w Chorwacji, czemu podróżuję sama, itd. W pewnym momencie, mój rozmówca stwierdził: „Jesteś bardzo urocza. Skoro nie ma tu twojego męża, to mogę Cię pocałować?” Na szczęście szybko udało mi się przygotować jakąś ripostę w stylu „Mam GPS na palcu i nie po to brałam ślub, by całować się z innymi facetami.” Po czym natychmiast wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z hostelu. Druga sytuacja miała miejsce na Cmentarzu Mirogoj w Zagrzebiu. Zastanawiacie się, co może przydarzyć się w takim miejscu?  Otóż gdy spacerowałam po cmentarnych uliczkach zaczepił mnie jakiś starszy facet. Najpierw zapytał się skąd jestem, a gdy powiedziałam, że z Polski, to zaczął do mnie mówić po niemiecku. Złapał mnie za jedną rękę, a drugą zaczął mnie gładzić po ramieniu. Stwierdził: „Może byśmy gdzieś poszli i się bardziej zaprzyjaźnili?” Natychmiast mu się wyrwałam i podziękowałam za taką przyjaźń. Później niestety miałam wrażenie, że wszędzie go widzę, więc ostatecznie dość szybko pożegnałam się z tym niesamowitym miejscem. Poza tymi dwiema sytuacjami, to podróżowało mi się samej świetnie. Oczywiście miałam w pewnym momencie obawy, czy na pewno sobie ze wszystkim poradzę, ale szybko je rozwiałam.

„Mąż Cię zostawił?”

Wielokrotnie w trakcie podróży, gdy rozmawiałam ze spotkanymi na trasie ludźmi, padało pytanie: „To co, twój mąż cię tu tak zostawił?” Po pierwsze nie zostawił, bo wspólnie podjęliśmy decyzję, że dwa tygodnie w Chorwacji spędzę sama. Może i Marek mógł się ze mną udać w podróż po tym kraju, ale zrezygnowaliśmy z tego pomysłu ze względów finansowych. Woleliśmy dwa tygodnie spędzić na objazdówce po miejscach, w których jeszcze nie byliśmy na terenie Serbii, Czarnogóry, Albanii oraz Bośni i Hercegowiny. Jasne, oboje za sobą przez ten czas zatęskniliśmy, bo nie rozstawaliśmy się w ostatnim czasie na tak długo. Jasne, dwa tygodnie to nie dwa miesiące czy dwa lata, ale tak czy inaczej każde z nas odczuło brak tej drugiej osoby. Śmiałam się, że w trakcie tej podróży gadaliśmy więcej i częściej, niż gdy oboje jesteśmy w domu. Sporo też wisiałam na telefonie z moimi rodzicami (o jak ja się cieszę z roamingu w UE), bo generalnie w trakcie podróży dość mocno doskwierał mi brak towarzystwa – kogoś, z kim mogłam więcej pogadać. Więc zostawały mi rozmowy telefoniczne, dzięki którym mogłam być na bieżąco z tym, co dzieje się u moich bliskich.

Moje „ulubione” hostele

Jak doskonale wiecie oboje z Markiem nie jesteśmy wielkimi fanami hosteli. Jednak podczas Chorwacji Solo były one dla mnie jedynym, sensownym rozwiązaniem. Niestety nie są one w tym kraju jakieś super tanie (zresztą pytanie, czy gdziekolwiek są). W trakcie podróży mieszkałam w 6 różnych hostelach, przy czym w trzech miałam całe dormitorium tylko dla siebie. Taki stan rzeczy miał miejsce w Rijece, Karlovacu i o dziwo w Zagrzebiu. Mimo szczytu sezonu, w tych trzech miastach nie było aż takiego tłumu turystów, by zapełniły się wszystkie miejsca noclegowe. Ja nie narzekałam, bo w cenie łóżka w dormitorium miałam praktycznie pokój prywatny. Przy okazji nocowania w hostelach doszłam też do jednego wniosku: kompletnie nie przystaję do hostelowej rzeczywistości. Wstawałam wtedy, gdy jeszcze wszyscy spali, a kładłam się spać, gdy już wyszli na imprezy lub właśnie się na nie zbierali. Efekt był tego taki, że w trzech hostelach, w których miałam współlokatorów w pokojach, praktycznie ich nie widywałam. No ale prawda jest taka, że do Chorwacji przyjechałam bardziej do pracy, niż na typowe wakacje i miałam konkretne rzeczy do zrobienia i zobaczenia, więc musiałam ten czas na maksa wykorzystać.

Podróże solo – będą kolejne?

Myślę, że tak. Bo choć z Markiem uwielbiamy razem podróżować, to każde z nas ma pewne pasje, których nie do końca podziela ta druga strona. Np. Marek jeździ na nartach i ma w planach sporo wyjazdów w takie miejsca, w których ja nie będę miała co robić, jako ta nienarciarska i niesnowboardowa. W tym czasie ja bym chciała zrobić sobie city breaks m.in. w Belgradzie, Lublanie czy Sofii. Nie wiem, czy będę mieć sposobność powtórzenia dwutygodniowej, samotnej podróży, ale jeśli nadarzy się okazja, to czemu nie! I uważam, że każdy powinien spróbować wyjazdów solo, bo to doskonała opcja, by przekonać się, na ile nas stać, by pobyć z samym sobą i swoimi myślami, skupić się na sobie, poniekąd odpocząć psychicznie (bo fizycznie w moim przypadku się nie dało, za duże tempo sobie narzuciłam, ale ja już tak mam!). Choć moja Chorwacja Solo nie zawsze była idealna, to z perspektywy tygodnia, jaki minął od mojego powrotu, to jestem z niej naprawdę zadowolona. I cieszę się, że przed trzydziestymi urodzinami zrobiłam coś nowego, co pozwoliło mi nieco przekroczyć moją dotychczasową strefę komfortu!

Zapisz

Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.